![]() |
|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,955
Motocykl: TA,RD04
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 15 godz 25 min 31 s
|
![]()
Darek
może dokończysz opowieść o kolei przez Syberie (było coś takiego) (mogę mylić) ciał |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 11 godz 29 min 50 s
|
![]()
Ja tu powinienem hurtowo odpowiedzieć, wszystkim, którzy po kolei meldują się sympatycznie w tym wątku.
Ale... Nawet z Dubel-tówki wyleciał uśmiech, nie wiem do końca czy nieukraszony lekkim sarkazmem ale kiedyś tam przybiliśmy sobie wirtualną piątkę i tego się będę trzymał ![]() Będę się starał w miarę po kolei realizować mój cel więc i o kolei transsyberyjskiej mojej będzie Wielka Stopo, szczególnie dla Ciebie. Kylo, Gończy, Magneto... zawsze byliście miodem a Biki mlekiem (od krowy wściekłej) na moje uszy. Czy ja kogoś nie pominąłem, jeżeli tak, to przypominajcie się od czasu do czasu. Jak Melon, który ma refleks starego dziada i do mnie pisze (z prawem do cytatu) na ![]() Cytat:
![]() Tu nadaję kodem. ON wie, ja wiem, że to zakodowany MUTT ale to wiemy tylko my. Tymczasem z "Bloga ELWOOD`a" ![]() Jacques Anquetil. Koziorożec. Skradł mi dwa dni, tak a`propos. W 1963-cim bije pierwszy rekord. Drugi raz z rzędu wygrywa Tour de France i Vueltę Espanę. Nikt tego przed nim nie dokonał. W tym roku rodzi się strasznie puzowaty gość. 61cm, 5400gram… Siostry nie przebił, ale jego mama miała z nim już duży problem. Konieczne było cesarskie cięcie. 1964-ty rok Tour de France. Anquetil – Poulidor. Alkoholowy doping, jak się patrzy. Znaczy… No trudno ustalić, co znaczy, ale dzięki butelce szampana na kaca Anquetil wygrywa z Poulidorem, lepszym góralem. Historia sama w sobie niesamowita. Skoro zacytowana, znaczy znaczenie jakie symboliczne, mieć będzie. Rumia 1969 (Anquetil kończy karierę). Ulica Starowiejska, start do wyścigu open w klasie przedszkolaków. Dystans… Hm, chyba ze 100… może 200m. Klasa Bobo, ostre koło. Na 10m przed metą prowadzi puzowaty blondynek! Na 5 metrów przed metą podnosi rączki do góry w triumfie zwycięstwa, jak Hanusik i… szoruje swoją puzatą buzią po starowiejskim asfalcie… Do mety nie dociera… Minęło kilka m-cy. Późnym popołudniem ucieka ów brzdąc z przedszkola i siada na szczycie Markowcowej. Czeka, aż gwiazdy zagoszczą na niebie i wpatruje się w światła miasta… Jak dla takiego brzdąca, największa góra w okolicy oferuje niesamowitą przestrzeń i kompletnie nie znaną mu wcześniej perspektywę… W Rumi podniesiono alarm. Rodzice Puzatego rwali włosy z głowy… Wcześniej kłócąc się, kto ma odebrać syna z przedszkola… Jak widać było, niepotrzebnie. A Puzaty siedział na Markowcowej i patrzył. Patrzył i patrzył… Jak się napatrzył, to zadał sobie pytanie: – Czy Markowcowa jest największą górą na świecie?… Bo z niej wszystko widać! No prawie… I to „prawie” nie dawało mu spokoju… Wielkie mnóstwo lat później. Synowa odbiera telefon z przedszkola. - Proszę panią... Musimy się spotkać. Mamy problem z Kacprem... W domu poruszenie. Jaki problem...? Co on znowu nawywijał? Lubię synową, konkretna dziewucha. Pracuje w międzynarodowej korporacji i zajmuje się optymalizacją pracy dużych firm. Ogólnie reorganizacja na mega poziomie. Trzeba mieć do tego głowę i koszyk jajek co najmniej. Nie za to akurat ją lubię ale za podejście do życia. Kiedy Junior mi ją pierwszy raz przedstawił, dziewczyna wyrwała mnie z butów. Mieszkaliśmy wtedy na Miraua, na drugim piętrze. Kolegów Juniora już wychowałem. Znaczy ci, co go pierwszy raz odwiedzali dostawali lekcję. Dzwoni domofon: - Dzień dobry, my do Mateusza. Hasło. - Jakie hasło? Nie znacie hasła? Bez hasła nikt nie wejdzie. Domofon rozłączony. Po chwili w pokoju Juniora dzwoni telefon. - Aaaa, zapomniałem wam podać! Mija dobry kwadrans. Dzwoni domofon. - Dzień dobry, my do Mateusza. Hasło? - Cztery piwa. Zapraszam. Kiedy miało dojść do prezentacji przyszłej synowej Junior delikatnie prosi. - Ojciec... Tylko wiesz... Nie wykręć jakiegoś numeru! Dobra dobra. Tym niemniej Junior wolał zejść sam wcześniej na dół po swoja wybrankę ![]() Po chwili witam się z synową w progu. Ona wręcza mi... czekoladę (zawsze byłem wielkim fanem czekolady). - Czekolada? Pytam z przekąsem. Jak się panu nie podoba, to następnym razem nic pan nie dostanie! I jak jej nie lubić?! Wracamy do przedszkola. Synowa nie ma daleko, maszeruje raźno z lekką nieco duszą na ramieniu aczkolwiek bez przesady. Na razie Kacper przedszkolnych dokonań mamy jeszcze nie przebił ![]() - Dzień dobry pani... Czy w domu relacje są... Czy nie ma jakiejś przemocy? W taką piłkę to z synową się nie gra. Po krótkiej wymianie uprzejmości moja "córa" zrzuca żagle. - Ok. O co chodzi, szybko do brzegu. Nie mam za dużo czasu, zaraz mam karmienie Mikołaja. Bo wie pani, Kacper dzisiaj próbował... uciec z przedszkola... No cóż... Trza się sprawą delikatnie jednak zająć. W domu mini śledztwo. - Kacperku... czy w przedszkolu jest ok? Lubisz przedszkole? Tak! - To powiedz... czemu chciałeś uciec z przedszkola? Bo dziadek uciekł. ![]() ![]() Moja Marysia. Czym skorupka za młodu... Wszystkie okoliczne kulminacje mamy już zdobyte i to ze trzy lata temu. Każda ma nadaną przez Marysię nazwę. Monte Rosa, Monte Carmen itd. ![]() Redzisławie... Powtórzymy? ![]() Przybijemy kolejną "piątkę" na szybko? P.S. Rodzinna szkoła przetrwania. Dziadek nauczył drapichrusty jazdy na rowerze. Juniorowi z Kacprem kompletnie nie szło i kiedy pewnego, letniego dnia 3,5 letni Amiho ruszył na tatę rowerem, ten ostatni niemal popłakał się ze szczęścia. Rok później ten sam plac przed AWF-em. Strażnik Domowy: - No, dzisiaj nie zapomnieli kasków! W sensie rodzice. E tam... bez kasków też można. - Dziadek! Nie można! Z Marysią nie pogadasz. No to kaski na głowy i jazda. Wszystko pięknie, kiedy nagle... Echem po alejach AWF niesie wrzask/płacz Kacpra. Marysia szybko podjeżdża do brata, zaraz potem podchodzi dziadek i pyta: - No co tam się wydarzyło, opowiadaj. Chlipiąc duka. A... bo... ja... chciałem sobie... jedną ręką... kask poprawić i się wywaliłem. - No dobrze. Pamiętaj, by kontrolować kierownicę dwoma rękoma i będzie dobrze. Nic takiego się nie stało ![]() A widzisz dziadek! Triumfuje Marysia. Gdyby Kacper nie miał kasku, to by mógł sobie głowę rozbić! - Tak...? Mrużę oczy i z uśmiechem odpowiadam. Gdyby Kacper nie miał kasku, to by rączki z kierownicy nie zdejmował i by się... nie wywrócił. Marysia składa piąstki pod boki i... intensywnie myśli. Małe zwoje się grzeją, w końcu robi charakterystyczny grymas. Milczy. Ona wie i ja wiem. Dzisiaj 1:0 dla dziadka ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]()
El to pomyłka, musi znasz innego melona bo mi daleko do pisania esejów
![]()
__________________
kto smaruje ten jedzie |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 | Mat | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 19.04.2013 08:15 |