Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09.09.2014, 20:57   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

... nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ !

Dziwna sytuacja. Zdezorientowani niespodziewaną wywrotką sunąc się pod koła samochodu liczymy na łut szczęścia - zauważą nas ? zdążą się zatrzymać ... ?
Motocykl ma większe przyspieszenie oddalając się od nas. Może to przyspieszenie jest zasługą gmoli i alu kufrów, na których zdecydowanie się opiera ? Samochód z naprzeciwka zwalnia przepuszczając motocykl, który dobija do krawężnika i staje na koła. Z naszej perspektywy znajduje się w pionie po czym wraca na drogę upadając na ten sam bok. Tym czasem my suniemy się prosto pod zderzak samochodu osobowego (marki nie pamiętam). W mgnieniu oka podnosimy się o własnych siłach stając na nogach tuż przed zderzakiem stojącego już pojazdu.
W pierwszej kolejności sprawdzamy własne uszkodzenia. Tamara z obolałą ręką z przetarciami pokazuje uszkodzoną kamerę, którą w niej trzymała.



Oprócz tego przetarcia odzieży. U mnie mocne stłuczenie prawego uda i biodra z mniejszymi przetarciami dłoni. Odzież podobnie uszkodzona.
Po własnych oględzinach podchodzimy do motocykla. Kierowca z pasażerem wysiadają z samochodu i pytają czy u nas wszystko w porządku. My w szoku próbujemy postawić motocykl na koła. Chłopaki wsiadają do samochodu i chcą odjeżdżać. Tamara wzywa ich do nas aby pomogli w dźwignięciu naszego kolosa. Stawiamy sprzęt na koła i kątem oka widzimy dyskusje między kierowcami samochodów, które jechały z naprzeciwka. Po chwili odjechali, natomiast naszym oczom dopiero po ok. 5-10 minutach ukazały się uszkodzenia samochodów, które zderzyły się z naszego powodu. Kawałki plastików ze zderzaka nie były dla nich żadną przeszkodą aby oddalić się z miejsca zdarzenia.



Robimy oględziny miejsca. Naszym oczom okazuje się przyczyna naszego upadku. Na asfalcie znajduje się glina. Można rzec nic strasznego. Na pewno nie doszłoby do upadku gdyby nie rozlana woda. Takie podłoże sprawiło, że motocykl w skręcie po naciśnięciu hamulca legł na asfalt bez żadnego ostrzeżenia.
Rozlana woda wysychała z minuty na minutę. Po 10-15 minutach nie było po niej śladu.
Siadamy chwilę aby ochłonąć, uspokoić się i ocenić straty.

Tamary stłuczona ręka puchnie w oczach a ja kuśtykam na prawą nogę. Usilnie namawiam Tamarę na prześwietlenie dla pewności. Ona usilnie twierdzi, że to tylko stłuczenie i nie pojedzie do żadnego szpitala.
Reszta to straty materialne - przetarty prawy kufer, gmol, stłuczony kierunek, stłuczony wyświetlacz kamery ręcznej, uszkodzone mocowanie kamery na kasku, ponownie cieknący bak, przetarte ubrania z zebranymi fragmentami gliny i jakiejś świecącej mazi ze drobinami szkieł. Najwyraźniej wypadki zdarzają się w tym miejscu dość często.



Tamara znika w międzyczasie udając się do pobliskiego domu po wodę. Po powrocie zauważa brak oczka w jedynym pierścionku o dużej wartości sentymentalnej ...



[img]https://lh6.googleusercontent.com/-KhlX-B4d7tw/VAxq0RZmL3I/AAAAAAAACeQ/BlEUTTHx3XA/w736-h553-no/DSCF3016c.jpg[img]



Opuchnięta ręka nie daje mi spokoju i ponownie namawiam Tamarę na wizytę w szpitalu w celu prześwietlenia. Bezskutecznie. Udaję się więc do pobliskiego domy, w którym Tamara miała problem językowy aby dostać odrobinę wody. Nie zrażony tą informacją pukam do drzwi. Cel jest jasny muszę zdobyć coś na zimny okład, najlepiej z lodu. Idę po lód. W drzwiach pojawia się starszy pan. Używam określenia "lód" w różnych językach - bez zrozumienia. Pojawia się starsza pani - ponawiam próby. Efekt ten sam. Wchodzę na siłę do ich domu w celu znalezienia lodówki/zamrażalki. Zastępują mi co chwilę drogę. Widząc lodówkę podchodzę do niej ponownie używając tego samego określenia. Bezowocne. Pokazuję na kran i lodówkę - załapali. Niestety nie mają lodu. Wracam do Tamary z niczym. Po 2 minutach starszy pan przynosi w worku zamrożone wiśnie. Lód w każdej postaci będzie dobry.
Zimny okład daje zdecydowane ukojenie bólu szczególnie w panującym upale. Po jakimś czasie odnoszę owoce właścicielom a ci wyraźnymi znakami dają mi do zrozumienia abym zabrał je ze sobą i zjadł. Tak też robię. Po powrocie ubieramy się i ruszamy w drogę. Chcąc omijać autostradę okazuje się, że nie możemy w żaden sposób znaleźć innej drogi do Zenica - ciągle wracamy na wjazd na autostradę. Po kilku próbach kończących się na karkołomnej jeździe po szutrach wracamy do bramki na autostradzie a po przejechaniu 15 km kończy się owa przyjemność.
Dalej jedziemy piękną, krętą i widokową trasą. Dojeżdżamy do Travnika a tu urzeka nas górująca nad miastem twierdza.



Wjeżdżamy w piękne uliczki z ciekawą architekturą. Urządzamy sobie mały spacer - Tamara z obolałą ręką wraz z kuśtykającym Głaziem.



Obchodzimy twierdzę i ruszamy w stronę Jajce.

Do wspomnianej miejscowości jedziemy dziwnie wąskimi, za chwilę remontowanymi a kawałek dalej szutrowymi drogami. Przystajemy przy jednym z przydrożnych wodopojów z chłodzącą i orzeźwiającą wodą. Ukojenie dla obolałej ręki a zarazem wodopój o sporej wydajności.



Po dość uciążliwych szutrach szczególnie po wcześniejszym wypadku z Głazio obolałą nogą dojeżdżą do drogi asfaltowej.
Dojeżdżamy do Jajce, w którego centrum znajduje się dość okazały wodospad.



Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę udając się na oględziny tego miejsca z wszelkich możliwych stron.



Docieramy na dolną półkę widokową pod wodospadem zaznając typowego dla takich miejsc prysznica poniżej okazałego wodospadu. Do tego silny i chłodny orzeźwiający wiatr sprawia, że przemoczeni udajemy się na górę do motocykla. Ta ochłoda w potwornym upale to wspaniałe uczucie.
Objeżdżamy stare miasto w poszukiwaniu noclegu. Po dzisiejszych przygodach decydujemy się na jakiś pokój w celu opatrzenia ran i zrobieniu doraźnych napraw. Brak wolnych miejsc lub cena 35 Euro od głowy sprawia, że jedziemy poza miasto. Nagle po drugiej stronie rzeki widzimy pensjon - zawracamy.
Wieczorne zwiedzanie. Słabo oświetlony zamek górujący nad centrum, pod którym biegnie tunel zapewne jest jedną z głównych atrakcji. Dla nas największą i najbardziej atrakcyjną był dość okazały wodospad mimo tego, że widać w nim sporą ingerencję człowieka. Dolna półka pod wodospadem wyposażona w krzesełka jak na stadionie świadczy o tym, że muszą się tu odbywać zawody skoków do wody z tego dość wysokiego progu skalnego.


Na pożegnanie z orzeźwiającym prysznicem Selfie w zamglonej drobinami kropel wody atmosferze.

Nocne życie w mieście tętni głównie w restauracjach, ogródkach piwnych i wielu dyskotekach znajdujących się na starówce. Spragnieni wykonaniem nocnych zdjęć podczas wieczornego spaceru wracamy rozczarowani z powodu słabego oświetlenia zabytków. Najlepiej oświetlone miejsca to lokale.
Wracamy do naszego pokoju z czterema łóżkami, w którym jedno z nich trzasnęło pod Głaziem - pękła jakaś deska umocowana w tandetnym plastikowym mocowaniu. Tynk w pokoju wyglądem przypomina tynki stosowane w Polsce na zewnątrz.
Wspólna kuchnia z lokatorami pola namiotowego (za 4 Euro) to spora atrakcja naszego pensjonu. Takie miejsca sprzyjają nawiązywaniu nowych kontaktów. Motocykl w garażu, dostęp do WiFi. Pomiędzy naszym pokojem a kuchnią wspólna toaleta z prysznicami.
To jest to :-)
Ciekawa noc za nami :-)

W głowie zaczyna tlić się myśl - limit pecha wyczerpany ... ?

03.08.2014 (niedziela)

Poprzedniego dnia nie umknął nam znak informacyjny dodatkowej atrakcji oddalonej od Jajce o 5 km. Kierowaliśmy się tam w celu znalezienia noclegu. Po długich rozważaniach decydujemy się pojechać do miejsca, w którym podstawę wodospadów tworzą liczne i małe młyny.
Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że warto było tu zajrzeć.



Po dawnej świetności nie zostało nic z wyjątkiem małych domków, w których zachowały się nieliczne elementy dawnych młynów z żarnami. Wstęp wolny ! Być może wkrótce za wejście do tego urokliwego miejsca położonego nad jeziorem trzeba będzie zapłacić. Liczne ścieżki, czysta woda, wodospady, drewniane domki (stare młyny) położone nad jeziorem tworzą wspaniały klimat tego miejsca.



cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.09.2014, 00:21   #2
pincet


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Szczecin
Posty: 340
Motocykl: RD03
Przebieg: 112 kkm
pincet jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 dni 21 godz 11 min 44 s
Domyślnie

Super relacja, czekam na więcej!
__________________
Zwolennik głębokiego przetopu...
pincet jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.09.2014, 13:55   #3
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

Po pozytywnym naładowaniu akmumulatorków po wczorajszej wywrotce i małych naprawach ruszamy w stronę Mostaru. Chcemy się tam zatrzymać po raz drugi. Tym razem w drodze do kolejnego wodospadu.
Jedziemy wzdłuż rzeki Vrbas malowniczą i krętą drogą. Do tej pory opona podczas naszych wyjazdów najszybciej zużywała się na środku. W tym roku ewidentnie mamy do czynienia z szybką utratą bieżnika na zewnątrz. Dostrzegamy ogromny ubytek gumy w tej części (guma do wymiany). To dowodzi ile zakrętów i serpentyn za nami - szutrowe odcinki również dały znać o sobie. Trasa Donji Vakuf-Bogojno-Gornji Vakuf-Jablanica nie oszczędza naszego bieżnika a na stacji benzynowej naprawiamy (tym razem solidnie) cieknący bak, kupujemy uszkodzoną wczoraj żarówkę do kierunkowskazu, zalewamy paliwo i w drogę. Teraz droga prowadzi wzdłuż Neretwy. Zatrzymujemy się w Mostarze przez sentyment do tego urokliwego miejsca. Może tym razem uda nam się zobaczyć skoki lokalsów z zabytkowego mostu do rzeki.
W drodze do właściwego obiektu mijamy mały most niczym kopia dużego.



Po drodze obserwujemy miasto i stwierdzamy, że od 2009 roku nie zmieniło się tu zbyt wiele. Obok pięknych i odrestaurowanych kamienic stoją i straszą swym wyglądem zniszczone w kompletnej ruinie kamienice oraz ogromne kolosy - wszytko po ostatnim konflikcie na Bałkanach.
Po drodze mijamy sporą liczbę straganów z orientalnymi gadżetami. Im bliżej mostu tym więcej kramów, restauracji, kawiarenek ...



Docieramy do mostu a tu tłum ludzi. O co chodzi ? Chcąc zobaczyć most nie możemy się przedrzeć przez ten ścisk. W końcu udaje się. Naszym oczom ukazują się dwaj panowie, którzy zbierają kasę aby oddać skok. Tak, tak - nie ma nic za darmo - chłopaki zarabiają w specyficzny sposób. Chodzą i zbierają kasę aż naliczą kwotę 25 Euro.



Podeszli do nas ale ciągle nie maja odpowiedniej kwoty. Schodzimy na dół aby mieć lepszy punkt obserwacyjny. W międzyczasie chłopakom udało się uzbierać kasę. Jesteśmy niemal na samym dole a oni skaczą jeden za drugim. Udało nam się zobaczyć skok ostatniego - lecącego z ugiętymi nogami. Czekaliśmy na kolejną turę jednak szkoda było czasu. Chłopaki siedzieli obok nas popijając złocisty napój podpalając tytoń. Nigdzie im się nie spieszyło. Jedziemy dalej.

Po oddanych skokach na moście zrobiło się zbyt pusto.


Zanim uzbiera się odpowiednio dużo ludzi to minie trochę czasu a chłopaki mają takie zapasy, że nie będzie im się spieszyć.



Ostatni rzut okiem na muzułmańską część miasta i w drogę.


Kierujemy się do wodospadu Kravitza, obok Medżugorje. Tuż za miastem na serpentynie najeżdżamy na autokar, który zatrzymał się na krawędzi przepaści. Trzyma się na trzech kołach a pasażerowie szczęśliwie ocaleni fotografują pojazd z uśmiechami na twarzy. No tak. Przed chwilą śmierć zaglądała w oczy, emocje minęły więc będzie o czym napisać i pochwalić się na fecebook'u.



Cóż takie czasy. Upust emocji, autokar z tylnym kołem w powietrzu chylący się przodem w stronę przepaści to dziwny widok. Może Chorwatów od tragedii uratowała wcześniejsza wizyta w pobliskim Medjugorie?

Poszukiwania wodospadu Kravitza to już wyższa szkoła jazdy. Nie mieliśmy koordynatów GPS. Kompletny brak drogowskazów. W końcu korzystamy z powiedzenia - koniec języka za przewodnika. Skutecznie.

Dojeżdżamy na wielki parking, aż dziw zbiera, że brakuje konkretnych drogowskazów. Przy parkingu budka z kasą biletową - pusta. Parking płatny a jednak bezpłatny. Tak wygląda niedziela na wpół muzułmańskim kraju.
Za parkingiem zakaz wjazdu. Policja najwyraźniej także ma dzień wolny od pracy - dużo osób zjeżdża niżej. Widzimy wodospad - już z góry robi olbrzymie wrażenie. Po zejściu na dół śmiało można stwierdzić, że warto było tu przyjechać.
Pod wodospadem można się kąpać i pływać ale jak mówią wyraźne tabliczki NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Przechodzimy wąską chwiejącą się i mało stabilną kładką na wyspę z kawiarenką znajdującą się niemal pod samym wodospadem. Po drodze mały fragment pływającej i nie umocowanej kładki ... mały tor przeszkód, dla mnie przygoda :-) Część kłądki pod wodą co świadczy o wysokim stanie wody. Woda głęboka, kryształowo czysta a zarazem bardzo zimna.



Mimo chłodnej wody postanawiam zażyć kąpieli. Panuje potworny upał więc ochłoda i odświeżenie wyjdzie tylko na dobre. W panującym upale woda wydaje się potwornie zimna. W niczym to jednak nie przeszkadza. Po kąpieli robimy wspólnie pamiątkowe zdjęcie.



Wracamy na ląd a tu ktoś odholował pływającą kładkę, którą spokojnie można nazwać tratwą. Aby dojść do kładki konieczne jest ściągnięcie ubranych już butów ponieważ w tym miejscu woda sięgała do połowy łydki. Ja przechodzę w swoich motocyklowych butach testując membranę a zarazem głębokość na jakiej mogę brodzić.

Z wodospadu kierujemy się w stronę Dubrownika jadąc początkowo wąskimi, krętymi, często jednopasmowymi dróżkami. Przy mijaniu konieczne jest zjechanie na pobocze, wyprzedzanie jedynie za zgodą a bardziej uprzejmością kierowcy pojazdu jadącego przed nami. Na przejściu granicznym z Chorwacją wystarczyło pokazać paszport w wiśniowym kolorze po czym widzimy machnięcie ręką - jedźcie dalej.

Wjeżdżamy do miejscowości Prud a w Metkovic ponownie dojeżdżamy do rzeki Neretwy. W Opuzen jesteśmy już na Jadranskiej Magistrali. Wyprzedza nas policyjny radiowóz pędzący na zmianę na granicę z BiH. Szarżujemy za nimi na krętej drodze - bardzo im się spieszyło. Ponownie BiH a po chwili znów Chorwacja. Po chwili jesteśmy w Dubrowniku.



Przyglądamy się starówce nocą robimy zakupy w przydrożnym markecie i udajemy się na naszą dziką plaże. Byliśmy tu z Hać'ami na wspólnej wyprawie w 2009 roku.
Tu nocleg pod chmurką na kamienistej plaży z sąsiedztwem dwóch Austriaczek. W pokaźnych rozmiarów trzcinach słychać odgłosy nietoperzy. Nad nami dowód na to, że są na świecie hotele lepsze niż te z pięcioma gwiazdkami *****. Mamy ich miliony a do spania odgłos fal (nie z nagrania). Dostęp do wody słodkiej pod nosem - w końcu tuż pod nosem mamy wypływającą wodę słodką, która dostarczana jest jako woda pitna dla całego Dubrownika :-) Nocna eskapada z napełnieniem naszego prysznica kempingowego zakończyła się wypadem strażnika ogrodzonego obiektu.



Nasz obóz - nasza plaża włącznie z czarnym potworem :-)





Woda kryształ za to zimna z powodu ujścia zimnej wody pitnej dla miasta. Do tego o znacznie mniejszym zasoleniu :-)



Korzystamy do woli zastanawiając się nad możliwością spędzenia kolejne nocy w tym urokliwym miejscu ...

Austriaczki przeganiają pływającą kaczuchę przy ujściu wody pitnej do morza. Najwyraźniej im przeszkadza

cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] jagna Trochę dalej 89 10.05.2013 22:03
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca KML Umawianie i propozycje wyjazdów 13 14.07.2011 22:46
Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Trochę dalej 30 17.06.2010 12:01
Startujemy w Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Kwestie różne, ale podróżne. 12 17.05.2010 23:36


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:17.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.