|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
... cd
Zdjęcie w testowanym śpiworze ... ![]() Ostatnie spojrzenie na okolicę i w drogę. ![]() Po ostatnich opadach przybyło trochę kałuż, na asfalt wymyło dodatkowe kamyczki i wiele innych niespodzianek. Kierujemy się na Novi Pazar do kolejnego celu Monastyru Spocany i twierdzy Gardina koło Starego Rasu. Przez chwilę jedziemy krętą drogą asfaltową i przez przypadek dojeżdżamy do Monastyru Mileseva, który mieliśmy pominąć. Jak już tu trafiliśmy postanowiliśmy się zatrzymać i zobaczyć sławny fresk z białym aniołem (wewnątrz zakaz fotografowania). ![]() Wracamy na drogę gdzie Hołek (czytaj GPS) zaczyna nas wciągać w kolejną drogę szutrową. Pytamy o właściwą drogę napotkanych mężczyzn, którzy mówią, że możemy dojechać do celu drogą asfaltową lub tą drogą szutrową, w którą właśnie wjechaliśmy. Na mnie zadziałało to jak zachęta. Jakość drogi zniechęcała Tamarę ponieważ jako pasażer motocykla inaczej niż kierowca odczuwa tzw. wężykowanie. Po prostu nie przepada za szutrami choć przyzwyczaiła się już do mojego zboczenia. Droga prowadzi na szczyt Jadownik ok. 1600 m.n.p.m. Miejscami droga jest nieco ekstremalna z dużymi kamieniami, i głęboko wymytymi bruzdami. Strome podjazdy w tym serpentyny sprawiają, że dochodzi do nas swąt palonego sprzęgła. Do szczytu Jadownik odnoga w prawo 2 km - Tamara nie jest chętna zbaczać z głównej drogi kiepskiej jakości obawiając się znacznie gorszej. Jedziemy więc do celu. Dojeżdżamy do drogi asfaltowej a dalej wprost pod monastyr Sopocany. Zwiedzamy ów obiekt zwracając uwagę na wszelkie szczegóły. ![]() Wewnątrz tłumy i kolejne nadciągające osoby - tak wyglądały przygotowania do chrztu utrudniając nam możliwość zrobienia zdjęcia bez ludzików. ![]() W końcu wracamy do naszego potwora i wyruszamy na poszukiwania twierdzy, która miała być po drodze do monastyru. ![]() Naszym zdaniem dojazd do Twierdzy Gardina z listy UNESCO powinien być oznakowany. Niestety łatwiejsze było odnalezienie monastyru. Prawdopodobnie widzieliśmy fragment jej murów z drogi jednak zgodnie stwierdziliśmy, że odpuszczamy ponieważ ciekawie wygląda z lotu ptaka nie mając pewności jak będzie na miejscu. Szkoda nam było czasu na zapytania i zbędną stratę czasu. Tniemy do granicy z Czarnogórą Spiljani - wzdłuż Kosowa. Samo położenie monastyru jest bardzo bliskie Kosowa. Jedziemy przez Rozaje-Berane-k. Bjelo Polje-Plevlja. W tych okolicach drogi asfaltowe są kiepskiej jakości wręcz tragiczne dziury. Widoki i zapachy jak w owej enklawie - smród palonych plastikowych butelek, śmieci wzdłuż drogi i w rzekach, widoczne minarety przy licznych meczetach i zdecydowanie brudniejsza woda w rzekach. Na remontowanym odcinku drogi zaczepia nas dwóch młodych chłopaków zapraszając nas do siebie na pogawędki. Jeden z nich ma żonę Polkę z zielonogórskiego. Takie spotkania mają coś w sobie, często są emocjonalne a zarazem wspaniałe. Okoliczny klimat i zapachy zniechęcają nas od dłuższego pobytu w tych rejonach. Ślicznie dziękujemy za zaproszenie a chwilę później przekraczamy granicę wjeżdżając do Czarnogóry. W mgnieniu oka jakość dróg zmienia się nie do poznania. Do tego wiadukty, tunele, piękne widoki gór i przepiękny wąwóz. W mgnieniu oka droga traci na jakości w momencie zjazdu z głównej. Kierujemy się na północ wzdłuż granicy z Serbią. Kręte drogi towarzyszą nam od początku - towarzyszą w dalszym ciągu. Zatrzymujemy się na chwilę aby coś przekąsić w okolicznym sklepie. Nagle z minuty na minutę wzrasta zainteresowanie nami i naszym motocyklem i dlatego zwijamy się dalej. Przystajemy w innym sklepie w Plevlja na małą przekąskę - parówki z dodatkami są wyśmienite :-) Robimy również zakupy na wieczór. ![]() Granicę z BiH przekraczamy w Metaljka. Dziwne przejście. Po czarnogórskiej stronie totalna pustka. Przejeżdżamy około 5 km i dojeżdżamy do odprawy BiH. Oprócz nas stoją 2 samochody. Nikt się nie spieszy. Holendrzy jadący w przeciwnym kierunku po około 10 minutach dostają swoje dokumenty i odjeżdżają. Bez pośpiechu po ok. 10 minutach odjeżdżamy i my. Wjeżdżamy do Gorazde w samo centrum. Przejeżdżając jedno skrzyżowanie gwiżdże na nas policja. Zatrzymujemy się jakieś 30 metrów dalej. Podchodzi do nas jakiś facet i mówi do nas po angielsku. W mieście trwa FESTIVAL PRIJATIELSTWA. Przejazd przez most nie jest możliwy po czym mówi do nas dość dosadnie jedźcie dalej - fu..ck th...em. Przejeżdżamy przez most mimo wyłączenia z ruchu. Policjanci nie dali nawet kroku w naszą stronę. Przejeżdżamy powoli między tłumem przechodniów. Dalej wspinamy krętą drogą w górę. Droga asfaltowa słabej jakości psuje się z każdym kilometrem po czym asfalt znika zmieniając się w szuter. Rozglądamy się za miejscówką na nocleg. Nie jest łatwo ponieważ trudno znaleźć w miarę płaski kawałek na rozbicie namiotu. Po długich rozważaniach zjeżdżamy w boczną dróżkę decydując się na jedno z miejsc z piękną panoramą na Gorazde. Oświetlone miasto a nad nim miliony gwiazd do tego sztuczne ognie. Tak piękny widok sprawia, że ja wyciągam matę i śpiwór na zewnątrz chłonąc wspaniałe widoki łykając złocisty napój aż zasnąłem między motocyklem i namiotem. Obudziłem się około 3:00 obracając się na bok kładąc twarz prosto w rosę osiadłą na macie. Spojrzenie w dół - miasta nie widać. Wokół mleko. Wszedłem do środka a Tamara oznajmia mi, że na zewnątrz hałasowało jakieś zwierzątko - czy słyszałem ? Nie słyszałem nic licząc spadające gwiazdy ... 02.08.2014 (sobota) Pobudka w chmurach. Po wyjściu z namiotu widoczność na ok. 20 metrów. Po prostu białe mleko. ![]() Nocleg na dość pochyłym terenie więc razem zjeżdżaliśmy z maty podsuwając się w górę co jakiś czas. Przy śniadaniu słyszymy dzwonki owiec wyprowadzanych na wypas. Są tuż obok nas. Niestety nic nie widać. ![]() Teraz czeka nas wyjazd pod górkę. Najtrudniejsze będzie ruszenie. Sprawy nie ułatwia woda opadająca z chmur osadzająca się na trawie. Po chwili zmagań udaje się dojechać do drogi szutrowej. Tamara dociera po chwili a wraz z nią zwabiony odgłosem motocykla pasterz. Z niedowierzaniem pyta czy przyjechaliśmy tą drogą z Gorazde ? Oznajmiamy, że tylko nocowaliśmy. Hranjen 1174 m.n.p.m. -Praca-Pale-Sarajewo - piękna widokowa trasa a na koniec piękna panorama miasta doświadczonego podczas ostatniego konfliktu na Bałkanach. Sarajewo - zwiedzanie tego orientalnego miasta to ciekawe doświadczenie. ![]() ![]() Stary bazar, studnia będąca fragmentem pierwszego wodociągu w Europie, wspaniałe gadżety. Niektóre robione na żywo-kupujesz nagrywasz. ![]() Wchodzimy w sferę wspaniałych zapachów. Postanawiamy zatrzymać się na przekąskę. ![]() Właśnie tutaj zauważamy uwielbienie do naszej najbardziej znanej gwiazdy futbolu - Lewandowskiego. Na straganach jego koszulki w barwach nowego klubu. Olbrzymie zaskoczenie. ![]() Na ulicach tłumy ... ![]() Nawet zamaskowanych kobiet ... ![]() Po dłuższym pobycie wracamy do motocykla i ruszamy w dalszą drogę. ![]() Od momentu zaparkowania motocykla towarzyszyła nam pani, która chciała wyciągnąć od nas jakąś walutę. Nie chciała żadnej obcej a miejscowej nie posiadaliśmy. Za posiłek płaciliśmy kartą a ona ciągle była w zasięgu naszego wzroku ... Coś tu chyba jest na rzeczy. Pełni obaw wracamy do motocykla - nic nie zginęło. Ufff. Dojeżdżamy do Visoko gdzie ponoć znajdują się piramidy. Owszem widzimy górę o idealnym piramidowym kształcie w całości porośnięta przez drzewa. Robimy fotę owej piramidy oraz ślady po kulach z ostatniego konfliktu bałkańskiego, które najbardziej rzucają się w oczy w Bośni i Hercegowinie. Są niemal w każdym mieście. ![]() Najmłodsi ćwiczą na wszelki wypadek ... ![]() Zauważamy, że w mieście jest podziemna trasa. Zastanawiamy się nad opcją zwiedzania ale potworny upał pomaga nam w podjęciu szybkiej decyzji - jedziemy dalej. Boczne dróżki z dużym natężeniem ruchu. W Catici dojeżdżamy do przejazdu kolejowego. Zakręt, sznur samochodów przed nami, dohamowanie i nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ ! cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
... cd
... nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ ! Dziwna sytuacja. Zdezorientowani niespodziewaną wywrotką sunąc się pod koła samochodu liczymy na łut szczęścia - zauważą nas ? zdążą się zatrzymać ... ? Motocykl ma większe przyspieszenie oddalając się od nas. Może to przyspieszenie jest zasługą gmoli i alu kufrów, na których zdecydowanie się opiera ? Samochód z naprzeciwka zwalnia przepuszczając motocykl, który dobija do krawężnika i staje na koła. Z naszej perspektywy znajduje się w pionie po czym wraca na drogę upadając na ten sam bok. Tym czasem my suniemy się prosto pod zderzak samochodu osobowego (marki nie pamiętam). W mgnieniu oka podnosimy się o własnych siłach stając na nogach tuż przed zderzakiem stojącego już pojazdu. W pierwszej kolejności sprawdzamy własne uszkodzenia. Tamara z obolałą ręką z przetarciami pokazuje uszkodzoną kamerę, którą w niej trzymała. ![]() Oprócz tego przetarcia odzieży. U mnie mocne stłuczenie prawego uda i biodra z mniejszymi przetarciami dłoni. Odzież podobnie uszkodzona. Po własnych oględzinach podchodzimy do motocykla. Kierowca z pasażerem wysiadają z samochodu i pytają czy u nas wszystko w porządku. My w szoku próbujemy postawić motocykl na koła. Chłopaki wsiadają do samochodu i chcą odjeżdżać. Tamara wzywa ich do nas aby pomogli w dźwignięciu naszego kolosa. Stawiamy sprzęt na koła i kątem oka widzimy dyskusje między kierowcami samochodów, które jechały z naprzeciwka. Po chwili odjechali, natomiast naszym oczom dopiero po ok. 5-10 minutach ukazały się uszkodzenia samochodów, które zderzyły się z naszego powodu. Kawałki plastików ze zderzaka nie były dla nich żadną przeszkodą aby oddalić się z miejsca zdarzenia. ![]() Robimy oględziny miejsca. Naszym oczom okazuje się przyczyna naszego upadku. Na asfalcie znajduje się glina. Można rzec nic strasznego. Na pewno nie doszłoby do upadku gdyby nie rozlana woda. Takie podłoże sprawiło, że motocykl w skręcie po naciśnięciu hamulca legł na asfalt bez żadnego ostrzeżenia. Rozlana woda wysychała z minuty na minutę. Po 10-15 minutach nie było po niej śladu. Siadamy chwilę aby ochłonąć, uspokoić się i ocenić straty. Tamary stłuczona ręka puchnie w oczach a ja kuśtykam na prawą nogę. Usilnie namawiam Tamarę na prześwietlenie dla pewności. Ona usilnie twierdzi, że to tylko stłuczenie i nie pojedzie do żadnego szpitala. Reszta to straty materialne - przetarty prawy kufer, gmol, stłuczony kierunek, stłuczony wyświetlacz kamery ręcznej, uszkodzone mocowanie kamery na kasku, ponownie cieknący bak, przetarte ubrania z zebranymi fragmentami gliny i jakiejś świecącej mazi ze drobinami szkieł. Najwyraźniej wypadki zdarzają się w tym miejscu dość często. ![]() Tamara znika w międzyczasie udając się do pobliskiego domu po wodę. Po powrocie zauważa brak oczka w jedynym pierścionku o dużej wartości sentymentalnej ... ![]() [img]https://lh6.googleusercontent.com/-KhlX-B4d7tw/VAxq0RZmL3I/AAAAAAAACeQ/BlEUTTHx3XA/w736-h553-no/DSCF3016c.jpg[img] ![]() Opuchnięta ręka nie daje mi spokoju i ponownie namawiam Tamarę na wizytę w szpitalu w celu prześwietlenia. Bezskutecznie. Udaję się więc do pobliskiego domy, w którym Tamara miała problem językowy aby dostać odrobinę wody. Nie zrażony tą informacją pukam do drzwi. Cel jest jasny muszę zdobyć coś na zimny okład, najlepiej z lodu. Idę po lód. W drzwiach pojawia się starszy pan. Używam określenia "lód" w różnych językach - bez zrozumienia. Pojawia się starsza pani - ponawiam próby. Efekt ten sam. Wchodzę na siłę do ich domu w celu znalezienia lodówki/zamrażalki. Zastępują mi co chwilę drogę. Widząc lodówkę podchodzę do niej ponownie używając tego samego określenia. Bezowocne. Pokazuję na kran i lodówkę - załapali. Niestety nie mają lodu. Wracam do Tamary z niczym. Po 2 minutach starszy pan przynosi w worku zamrożone wiśnie. Lód w każdej postaci będzie dobry. Zimny okład daje zdecydowane ukojenie bólu szczególnie w panującym upale. Po jakimś czasie odnoszę owoce właścicielom a ci wyraźnymi znakami dają mi do zrozumienia abym zabrał je ze sobą i zjadł. Tak też robię. Po powrocie ubieramy się i ruszamy w drogę. Chcąc omijać autostradę okazuje się, że nie możemy w żaden sposób znaleźć innej drogi do Zenica - ciągle wracamy na wjazd na autostradę. Po kilku próbach kończących się na karkołomnej jeździe po szutrach wracamy do bramki na autostradzie a po przejechaniu 15 km kończy się owa przyjemność. Dalej jedziemy piękną, krętą i widokową trasą. Dojeżdżamy do Travnika a tu urzeka nas górująca nad miastem twierdza. ![]() Wjeżdżamy w piękne uliczki z ciekawą architekturą. Urządzamy sobie mały spacer - Tamara z obolałą ręką wraz z kuśtykającym Głaziem. ![]() Obchodzimy twierdzę i ruszamy w stronę Jajce. Do wspomnianej miejscowości jedziemy dziwnie wąskimi, za chwilę remontowanymi a kawałek dalej szutrowymi drogami. Przystajemy przy jednym z przydrożnych wodopojów z chłodzącą i orzeźwiającą wodą. Ukojenie dla obolałej ręki a zarazem wodopój o sporej wydajności. ![]() Po dość uciążliwych szutrach szczególnie po wcześniejszym wypadku z Głazio obolałą nogą dojeżdżą do drogi asfaltowej. Dojeżdżamy do Jajce, w którego centrum znajduje się dość okazały wodospad. ![]() Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę udając się na oględziny tego miejsca z wszelkich możliwych stron. ![]() Docieramy na dolną półkę widokową pod wodospadem zaznając typowego dla takich miejsc prysznica poniżej okazałego wodospadu. Do tego silny i chłodny orzeźwiający wiatr sprawia, że przemoczeni udajemy się na górę do motocykla. Ta ochłoda w potwornym upale to wspaniałe uczucie. Objeżdżamy stare miasto w poszukiwaniu noclegu. Po dzisiejszych przygodach decydujemy się na jakiś pokój w celu opatrzenia ran i zrobieniu doraźnych napraw. Brak wolnych miejsc lub cena 35 Euro od głowy sprawia, że jedziemy poza miasto. Nagle po drugiej stronie rzeki widzimy pensjon - zawracamy. Wieczorne zwiedzanie. Słabo oświetlony zamek górujący nad centrum, pod którym biegnie tunel zapewne jest jedną z głównych atrakcji. Dla nas największą i najbardziej atrakcyjną był dość okazały wodospad mimo tego, że widać w nim sporą ingerencję człowieka. Dolna półka pod wodospadem wyposażona w krzesełka jak na stadionie świadczy o tym, że muszą się tu odbywać zawody skoków do wody z tego dość wysokiego progu skalnego. ![]() Na pożegnanie z orzeźwiającym prysznicem Selfie w zamglonej drobinami kropel wody atmosferze. Nocne życie w mieście tętni głównie w restauracjach, ogródkach piwnych i wielu dyskotekach znajdujących się na starówce. Spragnieni wykonaniem nocnych zdjęć podczas wieczornego spaceru wracamy rozczarowani z powodu słabego oświetlenia zabytków. Najlepiej oświetlone miejsca to lokale. Wracamy do naszego pokoju z czterema łóżkami, w którym jedno z nich trzasnęło pod Głaziem - pękła jakaś deska umocowana w tandetnym plastikowym mocowaniu. Tynk w pokoju wyglądem przypomina tynki stosowane w Polsce na zewnątrz. Wspólna kuchnia z lokatorami pola namiotowego (za 4 Euro) to spora atrakcja naszego pensjonu. Takie miejsca sprzyjają nawiązywaniu nowych kontaktów. Motocykl w garażu, dostęp do WiFi. Pomiędzy naszym pokojem a kuchnią wspólna toaleta z prysznicami. To jest to :-) Ciekawa noc za nami :-) W głowie zaczyna tlić się myśl - limit pecha wyczerpany ... ? 03.08.2014 (niedziela) Poprzedniego dnia nie umknął nam znak informacyjny dodatkowej atrakcji oddalonej od Jajce o 5 km. Kierowaliśmy się tam w celu znalezienia noclegu. Po długich rozważaniach decydujemy się pojechać do miejsca, w którym podstawę wodospadów tworzą liczne i małe młyny. Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że warto było tu zajrzeć. ![]() Po dawnej świetności nie zostało nic z wyjątkiem małych domków, w których zachowały się nieliczne elementy dawnych młynów z żarnami. Wstęp wolny ! Być może wkrótce za wejście do tego urokliwego miejsca położonego nad jeziorem trzeba będzie zapłacić. Liczne ścieżki, czysta woda, wodospady, drewniane domki (stare młyny) położone nad jeziorem tworzą wspaniały klimat tego miejsca. ![]() cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Szczecin
Posty: 340
Motocykl: RD03
Przebieg: 112 kkm
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 21 godz 11 min 44 s
|
![]()
Super relacja, czekam na więcej!
__________________
Zwolennik głębokiego przetopu... |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
... cd
Po pozytywnym naładowaniu akmumulatorków po wczorajszej wywrotce i małych naprawach ruszamy w stronę Mostaru. Chcemy się tam zatrzymać po raz drugi. Tym razem w drodze do kolejnego wodospadu. Jedziemy wzdłuż rzeki Vrbas malowniczą i krętą drogą. Do tej pory opona podczas naszych wyjazdów najszybciej zużywała się na środku. W tym roku ewidentnie mamy do czynienia z szybką utratą bieżnika na zewnątrz. Dostrzegamy ogromny ubytek gumy w tej części (guma do wymiany). To dowodzi ile zakrętów i serpentyn za nami - szutrowe odcinki również dały znać o sobie. Trasa Donji Vakuf-Bogojno-Gornji Vakuf-Jablanica nie oszczędza naszego bieżnika a na stacji benzynowej naprawiamy (tym razem solidnie) cieknący bak, kupujemy uszkodzoną wczoraj żarówkę do kierunkowskazu, zalewamy paliwo i w drogę. Teraz droga prowadzi wzdłuż Neretwy. Zatrzymujemy się w Mostarze przez sentyment do tego urokliwego miejsca. Może tym razem uda nam się zobaczyć skoki lokalsów z zabytkowego mostu do rzeki. W drodze do właściwego obiektu mijamy mały most niczym kopia dużego. ![]() Po drodze obserwujemy miasto i stwierdzamy, że od 2009 roku nie zmieniło się tu zbyt wiele. Obok pięknych i odrestaurowanych kamienic stoją i straszą swym wyglądem zniszczone w kompletnej ruinie kamienice oraz ogromne kolosy - wszytko po ostatnim konflikcie na Bałkanach. Po drodze mijamy sporą liczbę straganów z orientalnymi gadżetami. Im bliżej mostu tym więcej kramów, restauracji, kawiarenek ... ![]() Docieramy do mostu a tu tłum ludzi. O co chodzi ? Chcąc zobaczyć most nie możemy się przedrzeć przez ten ścisk. W końcu udaje się. Naszym oczom ukazują się dwaj panowie, którzy zbierają kasę aby oddać skok. Tak, tak - nie ma nic za darmo - chłopaki zarabiają w specyficzny sposób. Chodzą i zbierają kasę aż naliczą kwotę 25 Euro. ![]() Podeszli do nas ale ciągle nie maja odpowiedniej kwoty. Schodzimy na dół aby mieć lepszy punkt obserwacyjny. W międzyczasie chłopakom udało się uzbierać kasę. Jesteśmy niemal na samym dole a oni skaczą jeden za drugim. Udało nam się zobaczyć skok ostatniego - lecącego z ugiętymi nogami. Czekaliśmy na kolejną turę jednak szkoda było czasu. Chłopaki siedzieli obok nas popijając złocisty napój podpalając tytoń. Nigdzie im się nie spieszyło. Jedziemy dalej. Po oddanych skokach na moście zrobiło się zbyt pusto. ![]() Zanim uzbiera się odpowiednio dużo ludzi to minie trochę czasu a chłopaki mają takie zapasy, że nie będzie im się spieszyć. ![]() Ostatni rzut okiem na muzułmańską część miasta i w drogę. ![]() Kierujemy się do wodospadu Kravitza, obok Medżugorje. Tuż za miastem na serpentynie najeżdżamy na autokar, który zatrzymał się na krawędzi przepaści. Trzyma się na trzech kołach a pasażerowie szczęśliwie ocaleni fotografują pojazd z uśmiechami na twarzy. No tak. Przed chwilą śmierć zaglądała w oczy, emocje minęły więc będzie o czym napisać i pochwalić się na fecebook'u. ![]() Cóż takie czasy. Upust emocji, autokar z tylnym kołem w powietrzu chylący się przodem w stronę przepaści to dziwny widok. Może Chorwatów od tragedii uratowała wcześniejsza wizyta w pobliskim Medjugorie? Poszukiwania wodospadu Kravitza to już wyższa szkoła jazdy. Nie mieliśmy koordynatów GPS. Kompletny brak drogowskazów. W końcu korzystamy z powiedzenia - koniec języka za przewodnika. Skutecznie. Dojeżdżamy na wielki parking, aż dziw zbiera, że brakuje konkretnych drogowskazów. Przy parkingu budka z kasą biletową - pusta. Parking płatny a jednak bezpłatny. Tak wygląda niedziela na wpół muzułmańskim kraju. Za parkingiem zakaz wjazdu. Policja najwyraźniej także ma dzień wolny od pracy - dużo osób zjeżdża niżej. Widzimy wodospad - już z góry robi olbrzymie wrażenie. Po zejściu na dół śmiało można stwierdzić, że warto było tu przyjechać. Pod wodospadem można się kąpać i pływać ale jak mówią wyraźne tabliczki NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Przechodzimy wąską chwiejącą się i mało stabilną kładką na wyspę z kawiarenką znajdującą się niemal pod samym wodospadem. Po drodze mały fragment pływającej i nie umocowanej kładki ... mały tor przeszkód, dla mnie przygoda :-) Część kłądki pod wodą co świadczy o wysokim stanie wody. Woda głęboka, kryształowo czysta a zarazem bardzo zimna. ![]() Mimo chłodnej wody postanawiam zażyć kąpieli. Panuje potworny upał więc ochłoda i odświeżenie wyjdzie tylko na dobre. W panującym upale woda wydaje się potwornie zimna. W niczym to jednak nie przeszkadza. Po kąpieli robimy wspólnie pamiątkowe zdjęcie. ![]() Wracamy na ląd a tu ktoś odholował pływającą kładkę, którą spokojnie można nazwać tratwą. Aby dojść do kładki konieczne jest ściągnięcie ubranych już butów ponieważ w tym miejscu woda sięgała do połowy łydki. Ja przechodzę w swoich motocyklowych butach testując membranę a zarazem głębokość na jakiej mogę brodzić. Z wodospadu kierujemy się w stronę Dubrownika jadąc początkowo wąskimi, krętymi, często jednopasmowymi dróżkami. Przy mijaniu konieczne jest zjechanie na pobocze, wyprzedzanie jedynie za zgodą a bardziej uprzejmością kierowcy pojazdu jadącego przed nami. Na przejściu granicznym z Chorwacją wystarczyło pokazać paszport w wiśniowym kolorze po czym widzimy machnięcie ręką - jedźcie dalej. Wjeżdżamy do miejscowości Prud a w Metkovic ponownie dojeżdżamy do rzeki Neretwy. W Opuzen jesteśmy już na Jadranskiej Magistrali. Wyprzedza nas policyjny radiowóz pędzący na zmianę na granicę z BiH. Szarżujemy za nimi na krętej drodze - bardzo im się spieszyło. Ponownie BiH a po chwili znów Chorwacja. Po chwili jesteśmy w Dubrowniku. ![]() Przyglądamy się starówce nocą robimy zakupy w przydrożnym markecie i udajemy się na naszą dziką plaże. Byliśmy tu z Hać'ami na wspólnej wyprawie w 2009 roku. Tu nocleg pod chmurką na kamienistej plaży z sąsiedztwem dwóch Austriaczek. W pokaźnych rozmiarów trzcinach słychać odgłosy nietoperzy. Nad nami dowód na to, że są na świecie hotele lepsze niż te z pięcioma gwiazdkami *****. Mamy ich miliony a do spania odgłos fal (nie z nagrania). Dostęp do wody słodkiej pod nosem - w końcu tuż pod nosem mamy wypływającą wodę słodką, która dostarczana jest jako woda pitna dla całego Dubrownika :-) Nocna eskapada z napełnieniem naszego prysznica kempingowego zakończyła się wypadem strażnika ogrodzonego obiektu. ![]() Nasz obóz - nasza plaża włącznie z czarnym potworem :-) ![]() ![]() Woda kryształ za to zimna z powodu ujścia zimnej wody pitnej dla miasta. Do tego o znacznie mniejszym zasoleniu :-) ![]() Korzystamy do woli zastanawiając się nad możliwością spędzenia kolejne nocy w tym urokliwym miejscu ... Austriaczki przeganiają pływającą kaczuchę przy ujściu wody pitnej do morza. Najwyraźniej im przeszkadza ![]() cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 | |
Turysta DualSport
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
![]() Cytat:
zamieszkały głównie przez muzułmanów - Albańczyków i Bośniaków. Ten obszar ma nawet swoją nazwę - Sandżak. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sandżak Jak mówią delikatnie okoliczni mieszkańcy, świadomość ekologiczna jeszcze nie jest tam odpowiednio wysoka... Władze państwowe nie chcą łożyć środków na te regiony, co zwłaszcza widać po stanie dróg. Jest to także m. in. skutek zatargów pomiędzy Serbami a muzułmanami w tamtych rejonach...
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! |
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] | jagna | Trochę dalej | 89 | 10.05.2013 22:03 |
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca | KML | Umawianie i propozycje wyjazdów | 13 | 14.07.2011 22:46 |
Góry Przeklęte - Albania 2010 | paku | Trochę dalej | 30 | 17.06.2010 12:01 |
Startujemy w Góry Przeklęte - Albania 2010 | paku | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 17.05.2010 23:36 |