Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Główny dział > Imprezy forum AT i zloty ogólne

Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze.

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06.01.2011, 01:39   #1
ferdek
 
ferdek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,442
Motocykl: Honda Africa Single
ferdek jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 dni 14 godz 36 min 28 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał felkowski Zobacz post

Żuk drezyniarzy to prawdziwy kamperek. Z kuchnią i salonem. Bezkonkurencyjna, jak zawsze Elutka. Scenografia trabanta i stroju bez pudła. W iście holiłudzkim stylu. Enerdowskich dzieci kwiatów czyli kinderblumen nie da się nie zauważyć. Są też kurierzy ze swoim Grey Kantem. Zgrana tuż przed wyjazdem Disko Partyzani idzie na całego z ich bumboxa.
A ekipa BMU Sauber to co? Więcej swetra nie dostaniesz
ferdek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.01.2011, 04:58   #2
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał ferdek Zobacz post
A ekipa BMU Sauber to co? Więcej swetra nie dostaniesz
Temat biwakowo kamperski zasługuje na oddzielny odcinek. Jako, że wszystko powinno mieć swoja kolejność przyjdzie na to czas. najpierw zwycięstwo w generalce okupione spaniem na chodniku, taniec świetlików, no i Wirdzinia. No dobra niechaj będzie zajawka.

Ekipa Bociana miała nawet swój salonik. A ten tam od pleców to nie Patiomkin ?
P1000579.jpg
Sypialnia Lennego. Że też mu się te wszystkie włosy pod dach zmieściły ;-)
P1000580.jpg
No i wypominany Kamperek Ferdynanda
P1000581.jpg
Witon PólŁewarrra nie dostał podłączenia energi i przydziału mocy do swej willi - Wyobrażacie sobie ?
P1000583.jpg
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.01.2011, 05:05   #3
Artuditu
Road legal
 
Artuditu's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Stolicstan
Posty: 1,324
Motocykl: AT Rd07 93r mud fighter
Przebieg: kręcony
Artuditu jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 6 godz 6 min 24 s
Domyślnie

Na ostatniej fotce widzę nasz namiot. Niestety tylko Dery miał tą wątpliwą przyjemność w nim spać tej nocy. My wybraliśmy sypialnie z widokiem na morze
__________________

Artuditu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.01.2011, 08:59   #4
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
Domyślnie

I pokój z basenem
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2011, 19:35   #5
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
Domyślnie

No to próbujmy jechać dalej. Wyjeżdżamy z krętej górskiej na trochę bardziej płaską i trochę mniej krętą, ale za to z jakimi widokami. Udaje się nam już osiągać jakieś prędkości. Wyprzedzamy kolegę Jerychońskiego, tego od trąbek. Chwilę później stajemy żeby zrobić zdjęcie. Znowu słyszymy trąby. Po jakimś czasie znowu go wyprzedzamy. Znowu trąby. Znowu zdjęcie. Znowu trąby. Tym razem przyuważamy gości, bo jest ich dwóch. Chyba już się zaprzyjaźniliśmy na dobre. Uśmiechają się a i trąby brzmią wyraźnie dłużej i weselej. Zatrzymujemy się w jakiejś wiosce. Nię wiem po co? Może na pogaduchy. Może coś innego. Tak, tak już pamiętam to było to inne – trza było opróżnić pęcherze. Stoimy se i gadamy ni z tąd ni zowąd zaliczam glebę. Nie żebym zaraz jakaś sierota był o co to to nie. Jestem orzeł bo glebę zaliczam bez własnego udziału i w dodatku taką co jest królową komisów - parkingówkę. Choć dziś to jeszcze jak przez mgłe pamiętam, że tam to chyba parkingu nawet nie było. Przejechała ciężórawka a motur fik i leży. Straty sa złamana klamka i guma podnóżka nabita na ruszt niczym szaszłyk.
P1000463.jpg
Mam klamkę ale mam to równierz w dupie. Skoro pół klamki działa to i ja mogę dac radę. Tszodaaaaa Dzidaaaaaa. A najebka będzie wieczorem. Wpadamy do jakiegoś miasteczka. Napieramy w uliczny ruch. Chwilami robi się gęsto. Postanawiamy łyknąć jakiegoś rumuna synchronicznie. A co, z fantazją. My nie damy rady? Jasne, że damy. Napieramy na jegomościa w kapeluszu jadącego stylową daćką. Na pewno nie było to Ferdek. Fredi nie miał kapelusza. Wyprzedzamy kolesia. Ten ma trąbki zdecydowanie bardziej skrzeczące, jak stara baba. Nie było w tym sympatii Jerychońskiego. Ten nam wyraźnie złorzeczył. Zresztą nie trwało długo jak dopadła nas zemsta rumuna. Łapie blok na tylne koło i zatrzymuje się. Nie daje rady jechać do przodu. Coś mi konia dusi. I jest to zdecydowanie tylne koło. Zjeżdżam na chodnik. Oczom mym jeszcze niedawno szczęśliwym ukazuje się siła spustoszenia. Tarcza kotwiczna (ta do której mocowane są szczęki hamulcowe w bębnie) uwolniła się z mocowania. Okręciła się wokół osi a dźwignia hamulca przypomina znak zapytania i zdecydowanie nie spełnia swej roli. Próbujemy to jakoś zrychtować. Przy pomocy wziętego w ramach żartu młotka. Gdyby był to normalny stalowy, pewnie dałoby się coś zrobić. Niestety ten jest gumowy. Możemy się nim co najwyżej popukać w czoło.
P1000467.jpg
Przy pomocy słupka od śmietnika, ławki i znaku drogowego niczym Makgajwer staramy się przywrócić dźwigni kształt choć trochę podobny do pierwowzoru. Dzielimy obowiązki; jedni robią za kowali, inni za zwiadowców. Trza by znaleźć jakiś bankomat w celu wydobycia walutesku lokalesku. No i zdobyć jakieś żarcie. Wszystko udaje się nam połowicznie. Kasę wydobywamy. Żarcie ma być gdzieś trochę dalej. Tymczasem wciągamy jakieś sardynki z puszki. Koło się kręci i wygląda na to, że się uda. Spotykamy „żuka gnojaży”. Ci to dopiero mają luzaka na pokładzie. Nie dość, że nie uczestniczył w przygotowaniach rakiety do drogi to właśnie dziś rano okazało się, że ma nieważny już paszport. Zamiast wypuścić kolesia przy najbliższej stacji udało się im załatwić wizytę u kosula w Bukareszcie i obietnicę przedłużenia paszportu. Takie tematy tylko wariatom mogą się udać. Naprawę hamulca chyba powinniśmy im zlecić. Nam się udało zrobić ją tylko połowicznie. Koło się kręci, ale nie hamuje. Od czego mam przedni hamulec. Napieramy dalej na jednym. Dojeżdżamy do Deva. To chyba jakieś większe miasto. W oddali na wysokiej górze widać jakieś wielkie rusztowania. W drodze powrotnej widziałem też coś w kształcie górskiej kolejkowindy na tę górę. Teraz jedziemy doliną między górami w kierunku na Sebes i Sibiu. Na jakiejś stacji postanawiamy zatrzymać się na obiad. Chłopaki dywagują. Miron z Mazurkiem nie mogą dojść do porozumienia jak to ma wyglądać. Na szybko i dzida czy stylowo i lokalnie. Mi się podoba raczej lokalnie. Po drodze zatrzymujemy się w kilku potencjalnych miejscach, ale żaden nie może zdobyć zbiorowego uznania. A to nie ma jedzenia. A to parking nie taki. A to znowu ktoś się nie zatrzymał i pognał do przodu. Koniec końców obiad jemy już po zmroku w iście folklorystycznej i regionalnej „restałracji innej niż wszystkie” w Sibiu. Makczikeny nawet nie próbują być podobne do czauczesku czy czegoś w tym stylu. Postanawiamy urdele czy choćby transfogarską odłożyć na drogę powrotną. Już jakiś czas jest ciemno jazda tymi szlakami po nocy nie sprawi nikomu przyjemności. Zwłaszcza bez hamulca. Mamy jeszcze koło stówki do czekpointu. Jedziemy normalną siódemką która wiedzie doliną. Droga jest kręta jak baranie rogi. Tylko, że jedzie tu cała masa ciężórawek. Droga za dnia musi być piękna. Biegnie krętą doliną rzeki. Prostych odcinków tu nie ma. Wyprzedzanie odbywa się tu w ciemno. Jak nie widać z przeciwka świateł to wyprzedzanie idzie na zakrętach. Tutaj królami szosy są Tiry. I o dziwo to one są tu najszybsze. Napieramy z takim jednym. Czasem nam się wydaje, że łyknęliśmy już kilka samochodów i mamy gościa z głowy. Za chwil kilka napiera nam na plecy i świeci halogenami, że szczyty gór i transfogarską widać. Docieramy do Calimanesti. Tuż przed spotykamy Majkiego i Lewara jadących obok złombolu. Przy pomocy Policjantów znajdujemy camping będący czek poitem. Tylko, że nikogo tu nie ma. Szukamy dalej, ale nie możemy znaleźć. W końcu dostrzegam na parkingu motelu rajdowe auto. Wobec dalszych niepowodzeń w poszukiwaniach sugeruję abyśmy tam wrócili. Lecz chłopaki uważają (słusznie) ze z reszta będzie fajniej i weselej. W obliczu bezowocnych poszukiwań, po jakimś czasie wracamy. Tylko, że teraz na parkingu pod motelem nie ma nawet pół miejsca. Wszyscy zjechali. W końcu znajdujemy jakiś pensjonat z wolnymi pokojami. Po wczorajszej psiej budzie luksus dupę urywa. Po kilku kolejkach rumuńskiego teleportera usypiam w locie do poduszki.


Zapomniałem jeszcze opowiedzieć o jednym szczególe mający swe następstwa przy dalszej opowieści. Zdarzyło się to wczoraj jeszcze przed hamulcem. Od jakiegoś czasu sprzęgło działało coraz gorzej. Doszło do tego, że by włączyć luz należało zgasić silnik. Włączyć na luz. Po czym ponownie odpalić silnik. Próby regulacji nie przynosiły rozwiązania. Mimo, iż delikatne muśnięcie klamki powodowało już rozłączenie sprzęgła to do końca nie rozłączało już nigdy. O ile po trasie rzadko z tego korzystałem to w mieście już było ciężkawo. W ramach zmierzenia się z tematem otworzyłem dekiel od sprzęgła i okazało się, że jest tam trochę wody. Powinien być olej. A to co się ze sprzęgła wydobywało przypominało wszystko tylko nie olej. Szarobura gęsta mazia. Wyglądem przypominała mocno rozwodniony gips. Jako, że Makgajwer na poczekaniu nas nie natchnął żadnym rozwiązaniem postanowiliśmy jechać dalej. Wobec innych problemów te ze sprzęgłem uznaliśmy za nie warte uwagi.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg P1000472.jpg (268.5 KB, 452 wyświetleń)
Typ pliku: jpg P1000462.jpg (258.8 KB, 450 wyświetleń)
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Uwagi do Pamiętnika dr Madeyski Pamiętnik 10 10.03.2021 17:45


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:35.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.