|
|
|
|
#1 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Biała Podl./Warszawa
Posty: 368
Motocykl: Afryka? Nie, dziękuję. ;)
Przebieg: 60000
Online: 1 tydzień 1 godz 37 min 9 s
|
A dzis byłem na spotkaniu w zwiazku z nową książką Jarosława Kreta pt. Moje Indie (był też Magóra Góralczyk - jeśli ktoś kojarzy go z pewnych kręgów pewnej muzyki).
Kupiłem ksiazkę, pooglądałem zdjęcia, posłuchałem na żywo opowieści... pięknie ![]() Zazdroszczę Wam Olu i Jurku pięknej przygody i z niecierpliwościa czekam na kolejne części
__________________
Yamaha XTZ 800 Super Tenere
|
|
|
|
|
|
#2 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Wiktorów
Posty: 95
Motocykl: RD07a
Przebieg: 49000
Galeria: Zdjęcia
Online: 6 godz 32 min 53 s
|
Piękna sprawa.
Podróże, powroty, wspomnienia, zderzenie z Europą , Polską.... Warte poświęceń i każdych pieniędzy. Szacun dla Was, ale większy dla płci piękniejszej. |
|
|
|
|
|
#3 |
![]() |
Też dorzucę swoje trzy grosze. Tak sobie myślę, że większość z nas po przeczytaniu kolejnego odcinka/relacji po prostu nie jest w stanie nic konstruktywnego napisać, bo odlatuje marząc o tej jakże pięknej wyprawie. Jesteście wielkimi szczęściarzami, że mieliście możliwość zrealizować swoje marzenia. Chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec. Zaraziliście mnie jeszcze bardziej tym swoim uporem i ooooogromnymi chęciami. Takie moje skromne zdanie..... Ola pisz dalej i nie przejmuj się jak nikt nic nie napisze, bo po prostu może po przeczytaniu bujać w obłokach
__________________
XRV750 RD07 / BMW R1200RT |
|
|
|
|
|
#4 |
|
wondering soul
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Część III - SZCZĘŚCIE NARODOWE BRUTTO Dobrze do Trashigang nie pojechaliśmy poprzedniego wieczora w strugach deszczu i po ciemku. Droga w dużej części jest w remoncie i mimo, że od rana świeci piękne słońce momentami niezłe błocko pokrywa całą nawierzchnię. Na kilka godzin zatrzymujemy się w miasteczku. Jest określane mianem najładniejszego miasta wschodniego Bhutanu. Miasto to chyba jednak zbyt dużo powiedziane: Trashigang składa się właściwie z dwóch ulic i kilkudziesięciu kolorowych domków, nad którymi góruje lokalny dzong. Jak większość siedlisk we wschodnim Bhutanie (w przeciwieństwie do reszty kraju), Trashigang jest położone wysoko nad dnem doliny, a nie przy rzece. BH (105).JPG BH (87).JPG Z bliska podziwiamy kolorowe domy, budowane w całym kraju według tradycyjnego wzorca. Bhutańskie domy mają jedno lub dwa piętra i wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki. Na wschodzie i w centrum kraju robione są z kamienia, a na zachodzie z glinobitki. Górne piętra są zawsze drewniane. Poszczególne pomieszczenia pokrywa się ręcznie plecionymi, bambusowymi matami. BH (231).JPG BH (233).JPG BH (98).jpg Zewnętrzne mury i drzwi wejściowe są bogato zdobione. Motywy pojawiające się na murach są zróżnicowane, choć najczęściej powtarzają się wizerunki demonów i upiorów oraz… fallusy w towarzystwie bhutańskiego druka (smoka). BH (100).jpg BH (101).JPG Potężnych rozmiarów fallusy trochę nas szokują (i chyba nie tylko nas). Nasze zdziwienie od razu zostaje zauważone. Z wyjaśnieniami spieszy jeden z mieszkańców miasta. Fallus to w Bhutanie symbol płodności i urodzajności. Bhutańczycy wierzą, że fallus nad wejściem albo na ścianie domostwa odstrasza złe duchy i nie pozwala przeniknąć do środka negatywnej energii. Legenda głosi, że fallusy zaczęły być „powszechnie stosowane” pod wpływem dokonań tzw. Szalonego Mnicha (lamy Drukpa Kuenley), który XV wieku w niekonwencjonalny sposób (odwoływał się do żartów i anegdot z podtekstem seksualnym) rozpowszechniał na ziemiach butańskich buddyzm.. Pomagały mu przy tym jego własne, podobno, niezwykłej wielkości atrybuty męskości. Nasz bhutański rozmówca jest wyraźnie dumny z „fallusowej legendy” i przekonany o powszechności zwyczaju. Wyprowadzamy go z błędu, na co w odpowiedzi słyszymy: to jak odstraszacie złe duchy? Siadamy przy wejściu do jednego z typowych bhutańskich sklepów, w którym można kupić "mydło i powidło": od jedzenia, przez ubrania (w większości pochodzące od chińskiego sąsiada), przyprawy, zabawki, szczoteczki do zębów i buddyjskie flagi modlitewne. Obserwujemy życie uliczne. Bhutańczycy to bardzo przyjazny naród, witający przybyszów prawdziwym, szczerym uśmiechem. Jednocześnie są jednak nieśmiali – typowa cecha ludzi z górskich terenów. Zachowują dystans i rezerwę. Nigdy nie otaczają nas szczelnym tłumem, a chęć nawiązania kontaktu sygnalizują poprzez nieśmiałe: tashi delek, czy widzieliście już albo czy wiecie, że…. Zza progu sklepu, przy którym siedzimy wyskakuje mały, biały szczeniak. W Bhutanie większość psów jest bezpańska, a ich liczba gwałtowanie rośnie. Ostatnio watahy wałęsających się po ulicach psów stanowią poważny problem dla lokalnych władz. Ten psiak na pewno ma właściciela. W drzwiach pojawia się młoda Bhutanka. Uśmiecha się i siada obok nas na schodkach. Pyta o nasze wrażenia z podróży. Opowiadamy o naszej magicznej nocy u mnichów w Kanglung. Śmiejąc się mówi, że pewnie dogłębnie poznaliśmy zwyczaje mnichów, ale Bhutan to nie tylko mnisi i czy wiemy coś o życiu zwykłych, świeckich mieszkańców kraju? Tak naprawdę wiemy niewiele, tyle co zdążyliśmy podpatrzeć na ulicach dotychczas mijanych miasteczek. Temat rozmowy jakoś szybko „zbacza” na sprawy małżeńskie. Dowiadujemy się, że w Bhutanie małżeństwa są cały czas aranżowane i zawierane z rozsądku. Nowożeńcy wprowadzają się do domu rodzinnego panny młodej, gdzie żyją z resztą rodziny i wspólnie zajmują się domem. Zawarcie małżeństwa potwierdza wymiana przez młodych białych szali oraz wypicie przygotowanego na tę okazję trunku z jednego kielicha. W wyższych partiach Himalajów, gdzie ludzie nie żyją z rolnictwa, tylko hodowli lub handlu, a mężczyźni są nieobecni w domach czasami przez wiele tygodni, powszechne jest posiadanie przez kobiety dwóch mężów. Często są to bracia. Zdarza się też, że jeden mężczyzna ma kilka żon. Najlepszym przykładem jest czwarty król bhutański, który poślubił cztery siostry. W Bhutanie znajduje się ponad 2000 tysiące klasztorów, monastyrów i gomp. Wiele z tych budowli jest położonych w niedostępnych miejscach wysoko w górach. Dostać się do nich można pieszo. Tylko mała część bhutańskich atrakcji jest udostępniona dla turystów. Dzięki swobodzie poruszania się możemy odwiedzić monastyry i gompy rzadziej odwiedzane przez turystów ze względu na swoje położenie. BH (143).jpg Do takich miejsc należy mała, choć jednocześnie jedna z ważniejszych we wschodnim Bhutanie – Gom Kora. Lokalna legenda głosi, że w VIII wieku na dnie wąskiej doliny, w miejscu, w którym jest wybudowana Gom Kora, Guru Rinpoche (czyli Drugi Budda znany również pod imieniem Padmasambhava) ujarzmił demona zła, którego gonił aż od tybetańskiej Lhasy. Gom Kora przez większą część roku jest wyludniona i mało uczęszczana. Tętni życiem i kolorami raz w roku, podczas lokalnego festiwalu tsechu. W korze mieszka i uczy się kilkunastu młodych mnichów, z których jeden w przerwie lekcyjnej oprowadza nas po świątyni. BH (110).jpg Przez następne kilkadziesiąt kilometrów jedziemy drogą prowadzącą wzdłuż koryta rzeki. BH (124).jpg Teoretycznie powinno być łatwiej, niż na górskich zakrętach, ale wcale nie jest. Tydzień przed naszym przyjazdem Bhutan nawiedziło silne trzęsienie ziemi - 6,5 stopnia w skali Richtera. Wiele domów jest zniszczonych, a niektóre drogi są cały czas poblokowane przez osuwiska ziemi. Epicentrum trzęsienia znajdowało się właśnie w Bhutanie wschodnim. Krążąc między kamieniami i kawałkami skał udaje nam się posuwać na przód. BH (119).JPG BH (120).JPG Po kilku godzinach mozolnej jazdy zbaczamy z głównej trasy do monastyru Drametse. Asfalt znika momentalnie. Przez 18 kilometrów wspinamy się ponad 1300 metrów pod górę. Samochodów brak. Mijamy tylko wozy, z trudem ciągnięte przez osiołki. BH (113).jpg BH (114).jpg Na murach monastyru widać świeże pęknięcia –efekt ostatniego trzęsienia ziemi. Na murkach z młynkami modlitewnymi suszą się koce, kołdry, pościel i ubrania. Burza, która tak nam dała się we znaki dwa dni temu, również i tutaj zostawiła swoje ślady. BH (88).jpg BH (116).jpg W monastyrze Drametse mieszka kilkuset mnichów, to jeden z większych tego typu obiektów w Bhutanie wschodnim. Dzieci (najmłodsi mnisi) biegają po dziedzińcu. Część z nich gra w piłkę. Niektórzy "nawet" się uczą. Kilku młodzieńców gra na gameboyach - wygląda to trochę „schizofrenicznie”. BH (95).jpg Wieczorem jesteśmy już w Mongar. Zajadamy się momo (pierożki rodem z Tybetu, popularne w całej Azji Centralnej, a w Bhutanie przeżywające rozkwit) z serem i próbujemy lokalnego piwa "Red Panda" (w Bhutanie dostępne są tylko lokalne piwa niepasteryzowane i ze względów ekologicznych tylko w butelkach – puszek nie ma w ogóle). Z lokalnej knajpy obserwujemy życie uliczne. Wszyscy są uśmiechnięci i nikt się nigdzie nie spieszy. Przestaje nas dziwić, że to właśnie w Bhutanie powstała koncepcja „Szczęścia Narodowego Brutto” (znana pod nazwą "Koncepcji GNP" - Gross National Happiness), niematerialny wkład czwartego króla Bhutanu, w gospodarkę światową. Według królewskiej koncepcji szczęście społeczeństwa nie zależy tylko od wzrostu gospodarczego, ale musi być on ściśle związany z rozwojem duchowym. Wymaga to równowagi pomiędzy tradycją i współczesnością. Tylko w takich warunkach społeczeństwo może zachować swoją tożsamość narodową i być szczęśliwe. Według oficjalnych badań aż 2/3 Bhutańczyków uważa się za szczęśliwych, a w światowych „rankingach szczęśliwości” Bhutan zajmuje 7 miejsce. Coś musi więc być na rzeczy…
__________________
Ola Ostatnio edytowane przez Ola : 09.12.2009 o 21:29 |
|
|
|
|
|
#5 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 50 min 32 s
|
Wybaczcie brak obycia, ale czym się różnią klasztory od monastyrów. Do tej pory wydawało mi się, że to różnica obrządku, ale chyba nie o to chodzi.. I co to są gompy ?
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
|
|
|
|
|
#6 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 50 s
|
jakoś ostatnio czasu brakowało aby zaglądać na forum...
aż tu (nie)spodziewanie taka relacja!!! no i znowu jest fajnie!... ...dobrze, że będzie ciąg dalszy... gratuluje! |
|
|
|
|
|
#7 |
|
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
pięknie! są szanse na jakieś slajdowisko?
|
|
|
|
#8 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wawa
Posty: 253
Motocykl: EXC 200, EXC 250
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 dzień 13 godz 36 min 58 s
|
Oluś, ja ci nie będę kadzić
chyba nikt lepiej ode mnie nie wie ile pracy, ile godzin ćwiczeń poświęciłaś na przygotowanie do drogi. SZACUN kobieto dozgonny SZACUN dla Jurka za odwagę i wiarę w Ciebie (wbrew pozorom, to nie jest takie proste, czy oczywiste). SZACUN dla was obojga za stałe, absolutnie pozytywne nastawienie do projektu i niepoddawanie się.![]() ![]() ![]() Za lanie piękna wprost w moją duszę i za budzenie tęsknoty do Czegoś-Gdzieś.. po prostu bardzo Wam dziękuję ![]() A największym plusem tago całego zamieszania jest fakt, że mamy teraz dwójkę fantastycznych kompanów do endurowania po krzaczorach (wiem.. wiem.. nie jestem obietywna ) ![]() ![]()
__________________
Gdy cię facet wpędza w lata, olej dziada i kup Kata ![]() Lepiej kostką pole zryć, niźli Panią Domu być
|
|
|
|
|
|
#9 |
|
wondering soul
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Slajdowiska z wyprawy będą jak najbardziej, ale w częściach. Nie mamy sumienia wyrzucać tylu fajnych zdjęć i opowieści, więc zdecydowaliśmy się podzielić całość na odcinki. Pierwszy pewnie będzie w styczniu, ale jeszcze żadnych konkretów nie znamy. Na pewno będziemy o wszystkim z wyprzedzniem pisać.
ucek - jesteś kochana Jaka to była miła praca te "ciężkie przygotowania"...Oby takich jak najwięcej, to będę najbardziej pracowitą osobą na świecie. Jak nic 300% normy ![]() Felkowski - wcale się nie ociągam, tylko po 6 miesiącach życia na łonie natury w szczęściu i zdrowiu, wystarczył miesiąc pracy w akwarium i zmogło mnie jakieś wstrętne choróbsko...Więc trochę mnie chwilowo wena opuściła... No ale już piszę. Jedziemy dalej .Część IV – LIFE IS A JOURNEY, COMPLETE IT Przełęcz Trumshing La (3750 m n.p.m.) oddziela centralną od wschodniej części Bhutanu. Na 84 km podjazdu na przełęcz pokonujemy 3200 metrów różnicy wzniesień. Pierwsza część drogi prowadzi przez zielone pola ryżowe i dżunglę. W zielonej gęstwinie radośnie skaczą małpy, śledząc trasę naszej podróży.
BH (132).jpg BH (127).jpg W ostatniej wiosce przed przełęczą – Sengor, zatrzymujemy się na szybki lunch. BH (141).jpg Po kilkunastu minutach dołączają do nas hinduscy motocykliści podróżujący po Bhutanie na Enfieldach. Formalności papierowo – wizowe nałożone przez władze Bhutanu na Hindusów są o wiele mniej restrykcyjne niż w przypadku wszystkich pozostałych narodowości. Hindusi mogą poruszać się po Bhutanie bez przewodnika. Nie potrzebują też wiz. Hinduscy motocykliści są zaskoczeni widokiem Afryk (jak twierdzą ich wymarzonych motocykli) zaparkowanych gdzieś w małej wiosce, we wschodniej części kraju. Nie chcą nam uwierzyć, że jedziemy ze wschodu na zachód: według nich to niemożliwe. Cóż możemy na to odpowiedzieć… W domowej restauracji sielską atmosferę psuje włączony telewizor. Telewizja została wprowadzona w Bhutanie dopiero w 1995 roku, ale jak na całym świecie, szybko i „skutecznie” się zadomowiła. Największą popularnością cieszą się indyjskie "opery mydlane". Do wyboru mamy jedno danie: suszoną wieprzowinę. Do naszego stolika dosiada się inżynier nadzorujący rozbudowę dróg w Kraju Smoka i odpowiadający za utrzymanie przełęczy Trumshing La przejezdnej przez cały rok. Mówi, że zimą jest to bardzo trudne. Do dyspozycji ma jeden pług śnieżny, a opady na tej wysokości potrafią być bardzo obfite. Dużym problemem są skalne osuwiska, które w tym rejonie z powodu stromych i suchych zboczy górskich, występują często. BH (109).jpg Skalę trudności ostatniego odcinka drogi prowadzącego na przełęcz doskonale oddaje znak: „Life is a jurney, complete it” (Życie jest drogą, dojedź nią do końca). Kilkusetmetrowe urwiska skalne, tuż za krawędzią 3,5 metrowej drogi, mocno pobudzają naszą wyobraźnię. BH (144).jpg BH (129).jpg Przełęcz wita nas setkami kolorowych, buddyjskich flag modlitewnych. BH (146).jpg BH (148).jpg Flagi są umieszczane w wyjątkowych miejscach i są wyrazem czci dla takiego miejsca. Na flagach wypisane są buddyjskie mantry kierowane do bóstw. Każdy kolor flagi ma odpowiednie znaczenie i przypisany mu żywioł: niebieski to żywioł wody symbolizujący mądrość odzwierciedlającą rzeczywistość, żółty jest związany z żywiołem ziemi i symbolizuje równość, czerwony to żywioł ognia symbol różnorodności, zielony jest związany z wiatrem i tradycją, a biały to przestrzeń obrazująca niewiedzę przekształconą w mądrość. Zwyczaj rozwieszania flag modlitewnych jest kultywowany w całych Himalajach. Zdziwieni naszą obecnością tubylcy, zapraszają nas na herbatę i ciastka. Niestety tym razem nie ma szans na rozmowę – ci Bhutańczycy nie mówią akurat po angielsku. Podczas jazdy do następnej przełęczy (Sheytang La) otaczająca nas roślinność zmienia się diametralnie. Nie ma ani śladu dżungli tropikalnej, którą tak się zachwycamy jeszcze tego samego dnia rano. Jedziemy przez lasy iglaste, podobne do tych, które znamy z Polski. Droga nie schodzi poniżej 2500 m n.p.m. BH (145).JPG Daleko na zboczach widać monastyry. Jest ich jeszcze więcej niż we wschodniej części kraju. Do większości nie ma dojazdu. Odwiedzamy tylko położony blisko drogi monastyr w Ura. BH (116).jpg BH (133).jpg Na przełęczy zatrzymuje nas wyjątkowo hałaśliwa grupa Bhutańczyków. Budują czortem, kolejny sposób na oddanie czci wyjątkowemu miejscu lub osobie. Gestami (znowu brak angielskiego) zachęcają nas do „zrzutki” na ten święty cel. Długo namawiać nas nie trzeba. Hojnie wspomagamy lokalna tradycję. BH (162).JPG BH (160).jpg BH (128).jpg W Jakar, głównym miasteczku doliny Bhumtang trafiamy na kolejne tsechu (święto religijne). Uczestniczący w obchodach święta mężczyźni owinięci są w kabne, wielkie szale, których używa się tylko podczas oficjalnych uroczystości lub wizyt w dzongach. Kolory i wzornictwo szali wskazują na pozycję społeczną danej osoby. Najwięcej widać szali białych z frędzlami, które noszą zwykli obywatele. Tylko król i dże khenpo (przywódca religijny kraju) mają prawo nosić szale żółte. Mieszkańcy doliny Bhumtang cechują się niezwykłą, nawet w skali Bhutanu, religijnością. Przywiązują dużą wagę do codziennych, domowych modlitw, odwiedzin u lamów, wizyt w świątyniach, składania darów pieniężnych i ofiar na budowę obiektów sakralnych, na sztukę sakralną i flagi modlitewne. BH (154).jpg BH (179).JPG BH (157).jpg Miejscowa ludność jest też ciągle przywiązana do tradycyjnego kalendarza –Hunupa, używanego przez wieki w Bhutanie. Zapotrzebowanie na astrologów umiejących rozszyfrować tajniki tego kalendarza jest tak duże, że w stolicy kraju Timphu działa z powodzeniem Instytut Astrologii, którego ukończenie zajmuje, bagatela, od 7 do 12 lat. W Bhumtang wszelkie większe wydarzenia związane z życiem codziennym, począwszy od budowy i sposobu zaprojektowania domu, skończywszy na chorobach w rodzinie wymagają konsultacji astrologicznej. W Pięknej Dolinie (dosłowne tłumaczenie słowa Bhumtang) uważanej za religijne serce kraju udaje nam się odwiedzić tylko kilka, z kilkudziesięciu, monastyrów i gomp. Największe wrażenie robi na nas monastyr Kurjey Lakhang i Jampey Lakhang. Pierwszy z nich powstał w miejscu, w którym w VIII wieku medytował Guru Rinpoche. Jaskinia medytacyjna znajduje się teraz wewnątrz jednej z trzech świątyń, a odcisk ciała „Drugiego Buddy”, jak nazywany jest Guru Rinpoche, widać do tej pory. Kurjey Lakhang to również miejsce spoczynku trzech pierwszych bhutańskich królów. BH (139).jpg BH (176).jpg BH (178).JPG Jampey Lakhang to z kolei jedna z najstarszych świątyń w całym Bhutanie. Jej początki sięgają VIII wieku, a niektóre z naściennych malowideł pochodzą podobno jeszcze z tamtych czasów. BH (183).jpg BH (194).jpg
__________________
Ola Ostatnio edytowane przez Ola : 12.12.2009 o 21:40 |
|
|
|
|
|
#10 | |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 50 min 32 s
|
Cytat:
![]() A swoja drogą, przy tej rozdzielczości zdjęć, to jeden z tych enfildowców jak nic przypomina Patiomkina. Chyba mu bencki trza spuścić, że nic się nie przypucował .......
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne Ostatnio edytowane przez felkowski : 13.12.2009 o 14:06 |
|
|
|
|