Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28.10.2009, 10:45   #1
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 38 min 14 s
Domyślnie

dobrze wam tak
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.10.2009, 13:09   #2
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
dobrze wam tak
No wiesz - i ty Brutusie...
__________________
Ola
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.10.2009, 13:17   #3
PARYS
Mam przerąbane :)
 
PARYS's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
PARYS jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 16 godz 13 min 57 s
Domyślnie

Pytanie filozoficzne: "czyż może człowiek do pracy wrócić po takiej wycieczce?".
Olka - agencja i kasę robić na wycieczkach!

Super, że jesteście cali i zdrowi. Po tylu kaemach
PARYS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.10.2009, 13:32   #4
chomik

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 2,754
Motocykl: RD03 RD07a Tenere700 WR
Przebieg: 666
chomik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 15 godz 20 min 49 s
Domyślnie

Witajcie nie da się już wrócić normalnie do pracy nawet nie próbujcie aklimatyzacji, nic nie daje...
__________________
www.motopodroze.pl
chomik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2009, 09:08   #5
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 38 min 14 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Ola Zobacz post
No wiesz - i ty Brutusie...
No, ale to sie odnosilo do bardzo pozytywnego postu nr 223. Tego co sie z Wami dzieje teraz nawet nie probuje sobie wyobrazic. Wspolczuje. Nic nie bedzie juz tak jak przedtem.
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2009, 09:17   #6
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
No, ale to sie odnosilo do bardzo pozytywnego postu nr 223. Tego co sie z Wami dzieje teraz nawet nie probuje sobie wyobrazic. Wspolczuje. Nic nie bedzie juz tak jak przedtem.
A not to przepraszam....

W ogóle to nie jest tak źle. Po prostu na wszystko jest czas. Trzeba to tylko sobie jakoś uzmysłowić, a wtedy "życie jest piękne", no i jest na co czekać, i co przygotowywać.

Zawsze to miło po długiej przerwie zobaczyć "przyjazne duszyczki".

Choć z drugiej strony powiem szczerze, że po dwóch dniach w "szklanym akwarium" mam wrażenie jak bym w ogóle z niego nie wychodziła przez pół roku, a wyprawa to jakaś odległa przeszłość.

Uściski

Ola

PS. Teraz musimy zamówić cały stos kalendarzy, bo jest na nie "zapotrzebowanie" na świecie. Nasi zaprzyjaźnienie motocykliści, głównie z Armenii i Indii, bardzo chcieli dostać nasze kalendarze. Najwyraźniej Africa Twin Poland się rozprzestrzenia...
__________________
Ola
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2009, 22:25   #7
jurek
 
jurek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wrocław
Posty: 111
Motocykl: X-challange, CRF1000l
jurek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 19 godz 18 min 33 s
Domyślnie

Witojcie wszyscy,

Sorki, że się dopiero teraz witam, ale mój pracodawca wyszedł z założenia, że jak pół roku odpoczywał to teraz na dwa etaty może. Więc jest ciężko, ale coż, budżet trzeba podreperować. Ale jak popatrzę na zdjęcia trochę powyję przed szklaną kulą to odrazu lepiej.
Jeszcze o dziwo jednego mi brakuje to mojej afryczki, która biedna gdzieś na oceanie indyjskim się buja zalewana słoną wodą.

Pozdrosy
jurek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.12.2009, 18:10   #8
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Relacja z naszej sześciomiesięcznej wyprawy będzie trochę nietypowa, bo nie chronologiczna i podzielona na „części”. Wszystkich, którzy chcą się zapoznać z przygodami na trasie krok po kroku zapraszamy na naszą stronę. Zaczynamy prawie od końca…

Z wizytą w Królestwie Ryczącego Smoka. Bhutan od podszewki.

Część I - Tashi Delek


Nasz plan idealny: wjechać na motocyklach do Bhutanu od wschodu przez mało uczęszczane przejście graniczne w Samdrup Jompur, przejechać przez cały kraj, nie będąc ograniczonymi przewodnikiem i wyznaczoną trasą, i wyjechać do Indii przez przejście graniczne w Phuentsoling. Setki razy słyszymy, że to niemożliwe, że samemu się nie da i to jeszcze na motocyklach, że przez wschodnie przejście graniczne można jedynie wyjechać z Bhutanu, a nie do niego wjechać i w ogóle, że jesteśmy bujającymi w obłokach fantastami. Jesteśmy jednak uparci.

Mapa Bhutanu.jpg

Ostatnie kilka kilometrów w Indiach pokonujemy małą, szutrową drogą kluczącą wśród licznych w tej części Asamu plantacji herbaty. Jest bardzo gorąco. Kolorowo poubierani ludzie pracują na plantacjach. Nie ma tu nic z lubującej się w czerniach i szarościach Europy.

BH (1)_resize.JPG
BH (3)_resize.JPG
BH (4)_resize.JPG

Przejeżdżając przez małą wioskę Darranga rzuca nam się w oczy znak "Indian Customs", stojący zaraz obok niepozornej lepianki. Po kilkunastu minutach z tłumu gapiów udaje nam się wyłowić właściwych urzędników. Są ubrani po cywilnemu, akurat pracowali gdzieś na plantacji.

BH (6)_resize.JPG
BH (7)_resize.JPG

Pokazujemy im nasze Carnnet de Passage de Aduane, dokument celny będący odpowiednikiem "paszportu dla motocykli". Uśmiechając się, urzędnicy robią zdziwioną minę, mówiącą jednoznacznie, że nigdy podobnego, żółtego papierka nie widzieli. Szybko uzgadniamy, że na chwilę zamienimy się rolami: to my wypełnimy dokumenty, a oni przystawią tylko swoje pieczątki. Pytamy o odprawę paszportową. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, celnicy nie wiedzą gdzie znajduje się punkt odprawy paszportowej. Wygląda na to, że czekają nas dłuższe poszukiwania. Na najbliższym straganie kupujemy zapas pysznego soku z mango. Resztę dostajemy w nieznanej nam walucie – to ngultrumy, waluta bhutańska, która z powodzeniem jest stosowana w przygranicznych wioskach indyjskich. Poszukiwania odprawy paszportowej doprowadzają nas do zamkniętej bramy z napisem „Bhutan”. Dzięki wskazówkom Bhutańczyków, bardziej zorientowanych w indyjskiej odprawie niż sami Hindusi, udaje nam się zlokalizować budkę indyjskiej odprawy paszportowej. Znak "Indian Immigration" leży przewrócony w polu ryżowym.

BH (11)_resize.JPG
BH (12)_resize.JPG

Właściwego urzędnika znajdujemy na połowach nad rzeką. Procedura odprawy przebiega w bardzo nieformalny sposób. Podobnie jak przy odprawie celnej, również i tutaj aktywnie uczestniczymy w wypełnianiu wszelkich dokumentów.

BH (14)_resize.JPG

Ponownie podjeżdżamy pod tajemniczą bramę z napisem "Bhutan".

BH (16)_resize.jpg

Bhutańscy strażnicy rozpoznają nas z daleka i przyjaznym gestem od razu kierują do pograniczników – tutaj, w przeciwieństwie do Indii, to same kobiety. Od wieków bhutańskie kobiety mają silną pozycję w społeczeństwie. Tradycyjnie zarządzają majątkami rodzinnymi, a pracę zawodową wykonują na takich samych zasadach jak mężczyźni. Bhutańskie urzędniczki, nieco zdziwione naszą obecnością, witają nas szczerym, szerokim uśmiechem. Od razu pada jednak pytanie: „Gdzie jest wasz przewodnik i jeep? Jesteśmy przygotowani na taki obrót sprawy. Z pewnością siebie wręczamy paniom cały plik przeróżnych pozwoleń i dokumentów niezbędnych do wjazdu do Bhutanu.. Co do przewodnika odpowiadamy wesoło, choć nie wdając się zbytnio w szczegóły, że jesteśmy z nim umówieni później, na trasie (mamy się z nim spotkać w Timphu, po drugiej stronie kraju). Podczas analizy naszych dokumentów możemy przyjrzeć się posterunkowi i kręcącym się w pobliżu ludziom. Wszyscy bez wyjątku są ubrani w tradycyjne, bhutańskie stroje. Mężczyźni ubrani są w gho, czyli szaty-płaszcze do kolan przewiązane w pasie szarfą, zwaną kera. Uzupełnienie gho stanowią podkolanówki i w większości przypadków zachodnio-wyglądające buty. Tradycyjne, wysokie obuwie, dziś używa się jedynie przy okazji świąt i oficjalnych uroczystości.

BH (60)_resize.jpg

Strój kobiecy to kira, długa suknia do kostek spięta na ramieniu ozdobną brożką i przewiązana w talii. Na kirę Bhutanki narzucają ozdobne, krótkie marynarki. Bhutańskie stroje są niezwykle kolorowe, co dodatkowo dodaje im magicznego uroku. Nasze współczesne stroje motocyklowe zupełnie nie pasują do tego baśniowego świata.

BH (230)_resize.JPG

Urzędniczki nie chcą same podjąć decyzji w naszej sprawie. Mówią, że jest zbyt nietypowa. Dzwonią do dyrektora, który za kilka minut pojawia się na posterunku. Od razu wzbudza nasze zaufanie i chyba my też mu się podobamy. Najwyraźniej lubi takie niestandardowe przypadki. Rzuca okiem na nasze dokumenty i po kilku minutach słyszymy: "Tashi Delek" (Witamy, powodzenia). Jeszcze tylko wbicie wiz do paszportów i magiczna brama do Podniebnego Królestwa zostaje otwarta.

BH (125)_resize.jpg

FELLINI - udało się :-) Dzięki.
__________________
Ola

Ostatnio edytowane przez Ola : 06.12.2009 o 20:02
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.12.2009, 09:56   #9
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,346
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Część II - KOLACJA U MNICHÓW

Postanawiamy nie zatrzymywać się na noc w przygranicznym Samdrup Jompur. Rozpoczynamy od razu eksplorację kraju. Wyruszamy w stronę Trashigang.

BH (107).jpg

BH (19)'.JPG

BH (18).jpg

Na pierwszym punkcie kontrolnym (a jest ich w Bhutanie wiele) znowu musimy zmierzyć się z serią pytań: gdzie przewodnik, dlaczego jeździmy sami i co to za dziwnie olbrzymie motocykle, niespotykane w całej Azji Centralnej. Jeden z urzędników zadaje nam zaskakujące pytanie, czy jesteśmy z Bengalu Zachodniego, regionu Indii graniczącego z Bhutanem. Raczej nie wyglądamy na Hindusów. Szybko okazuje się, że to wina mojej rejestracji "WB": takie samo oznaczenie jest stosowane w Bengalu Zachodnim.

BH (17).jpg

Jazda po Bhutanie to czysta przyjemność. Ze wschodu na zachód prowadzi jedna, wąska (ma 3,5 metra szerokości), asfaltowa droga nazywana "niebiańskim traktem tysiąca zakrętów". Oddano ją do użytku dopiero pod koniec lat 60 tych. Odległości, które na mapie wydają się małe w rzeczywistości pokonuje się przez wiele godzin, jadąc przez tysiące serpentyn po stromych zboczach dolin i liczne przełęcze. Podróżowanie umila mały ruch oraz wysoka kultura jazdy - przeciwieństwo tego, co spotkało nas w Indiach. Nic dziwnego, że tak jest skoro cała populacja Bhutanu to tylko 750 tyś ludzi, a pierwszy samochód pojawił się tu w 1961 roku. Napotykani kierowcy ustępują nam drogi i przyjaźnie do nas machają, tak samo jak inni mijani przez nas ludzie. Szczególnie głośno witają nas dzieci, które krzycząc "hello" wystawiają ręce, żeby w czasie jazdy "przybić im piątkę".

BH (22).jpg

Po południu, niespodziewanie niebo zakrywają gęste, ciemno – szare chmury. "Ryki smoka", czyli grzmoty, typowe dla porywistych burz znad Himalajów są coraz bliżej. Właśnie takim grzmotom Bhutan zawdzięcza swoją nazwę. Według legendy w XII wieku przybył do Bhutanu tybetański mistrz buddyjski, Tsangpa Dorje. Miał on za zadanie założyć tu klasztor. Wędrując po Bhutanie w poszukiwaniu właściwego miejsca nagle usłyszał potężny grzmot, nazywany przez lokalnych mieszkańców "rykiem smoka" - druka. Nadał więc klasztorowi nazwę „Druk”, a założonej w nim szkole religijnej „Drukpa”. Szkoła Drukpa Kagyupa do dziś jest uznaną przez państwo, oficjalną religią Bhutanu.

Po kilku minutach zalewa nas ściana wody. W ciemnościach dojeżdżamy do miasteczka Kanglung. Jesteśmy zmęczeni i przemoczeni. Naszą uwagę przykuwa kolorowa, oświetlona i zachęcająca do wejścia otwarta brama, prowadząca do buddyjskiego monastyru. Nie zastanawiając się długo wjeżdżamy na dziedziniec. Pomimo późnej pory, cały monastyr tętni życiem. Ze świątyni rozlegają się śpiewy i głuchy łoskot bębnów. Wielu mnichów siedzi w rozstawionych dookoła świątyni, podświetlonych namiotach, z których część pełni funkcję kuchni polowych. Ubrani w purpurowe habity i klapki machają do nas przyjaźnie, choć w przemoczonych stroje motocyklowe musimy wyglądać strasznie. Mamy zamiar zapytać o nocleg, ale mnisi sami nam go proponują. Dostajemy pokój z dodatkowym grzejnikiem i przeprosinami, że tak skromnie.

BH (25).JPG

Po kilku chwilach pojawia się kolacja i herbata z mlekiem, i cukrem.. Jemy to, co stanowi zwykłą, codzienną dietę mnichów (za co oczywiście znowu nas przepraszają). Na stołach dominuje czerwony ryż i hemadatsi, najbardziej rozpowszechniona potrawa w Bhutanie, składającą się z całych papryczek chilli (Bhutańczycy uwielbiają pikantną kuchnię ) podawanych w rozpuszczonym serze.. Jest też mięso.

BH (27).jpg

Bhutańscy mnisi, w przeciwieństwie do buddyjskich duchownych z innych krajów, jedzą mięso. Wieczór upływa nam na rozmowach z lamami, z których kilku mówi całkiem nieźle po angielsku. Są tak samo ciekawi naszych zwyczajów, religii i kultury, jak my ich. W Bhutanie zarówno kultura europejska, jak i religia katolicka nie są powszechnie znane, co pewnie zaskakuje niejednego Europejczyka. Największą niespodzianką dla mnichów jest to, że w religii katolickiej nie występuję paradygmat reinkarnacji, która jest jedną z podstawowych zasad w buddyzmie. Z niedowierzaniem pytają: „jak to macie tylko jedno życie, jedną szansę na pójście właściwą drogą?”. Dla nas nowością jest informacją, że mnisi mogą wstępować do klasztorów w dowolnym wieku, i że najczęściej trafiają tam młodzi chłopcy (poniżej 10 roku życia). Wybór roli mnicha wiąże się z "zawieszeniem" kontaktów z rodziną i bliskimi, które jak na powiedziano, „rozpraszają uwagę mnichów w dążeniu do nirwany”. Z życia w habicie można zrezygnować i nie jest to w żaden sposób piętnowane. Tacy „mnisi w stanie spoczynku” (getre) muszą jednak zapłacić karę pieniężną. Związane jest to z tym, że mnisi korzystają w Bhutanie z subwencji rządowych.

BH (28).jpg

Tej nocy w monastyrze rozpoczyna się kilkudniowy, ważny buddyjski festiwal Drupchen. Z tej okazji w monastyrze przebywa wielu znamienitych bhutańskich lamów. Obchody święta, czyli cały cykl modlitw, trwają całą noc, a my możemy wszystkiemu się przyglądać.

BH (37).jpg

BH (35).jpg

BH (43).JPG

BH (44).JPG

Siedząc w kolorowej świątyni mamy czas na przyjrzenie się wszystkim detalom. Zgodnie ze zwyczajem, liczne wizerunki Buddy, Guru Rinpocze i bóstw opiekuńczych (Peharr, Dordże Legpa, Paten Lhamo) zajmują centralne miejsce. Przy ołtarzu stoi siedem miseczek napełnionych wodą, symbolizujące siedem ofiar, jakie składa się bogom: pożywienie, napój, wodę do mycia, lampę maślaną, kwiaty, substancję aromatyczną. Wszędzie palą się lampki maślane, choć nad głowami mantrujacych mnichów porozwieszane są też świetlówki (widać wpływy nowoczesności). Dla nas najbardziej interesujące, bo egzotyczne, są przygotowane specjalnie na obchody dzisiejszego święta, barwne torma. Torma to ofiarne figurki o wymyślnych kształtach zrobione z masła (wyżej w górach masła jaka) i masy zbożowej albo ryżowej, pomalowane na kolorowo.

BH (34).jpg

Po tej wyjątkowej nocy jesteśmy jeszcze bardziej zmęczeni niż poprzedniego dnia, ale za to naładowani pozytywną energią, optymizmem, ładunkiem nowej wiedzy, a co najważniejsze z garstką nowych przyjaciół. W duchu dziękujemy postępowemu czwartemu królowi Bhutanu – Jigme Dorji Wangchuck, za wprowadzenie do kraju Internetu (w 2000 roku). Dzięki „Smoczej Sieci” (lokalny operator) mamy szanse pozostać z naszymi nowymi przyjaciółmi w kontakcie.

BH (52).JPG

BH (85).jpg

BH (75).jpg

Po porannej herbacie tym razem w wersji słonej i z masłem (jakoś bardziej nam smakuje wersja słodka…) i śniadaniu równie pikantnemu jak obiad, składającemu się głównie z czerwonego ryżu (tu się go je na śniadanie, obiad i kolację), przychodzi czas na pakowanie i pożegnanie. wszyscy oczywiscie nam pomagają i "testują" Afryki...

BH (73).jpg

BH (72).jpg

BH (79).jpg

BH (81).JPG

BH (84).jpg

BH (80).jpg

BH (86).JPG
__________________
Ola

Ostatnio edytowane przez Ola : 08.12.2009 o 09:59
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.12.2009, 11:53   #10
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Ola Zobacz post
FELLINI - udało się :-) Dzięki.
To ja dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie. Mogę sobie teraz oglądać do woli. Żeczywiście w porównaniu z tym co widzę, nasz świat to gama szarości i cieni
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:53.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.