![]() |
#31 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,801
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 1 godz 10 min 5 s
|
![]()
Jedziemy dalej asfaltem, wzdłuż linii kolejowej, która wygląda, jakby nic nią nie jeździło… ale pewnie czasem jakiś towarowy się zdarzy.
Skręcamy na kemping "Mid Hill Campground" , jedyne 14 km, hurra , jest asfalt. Ale za kilometr: oj, to będzie dłuuuuga i wibrrrrrrująca droga na kemping ![]() Ale skałki po drodze są fajne Jesteśmy na kompletnym odludziu i usiłuję sobie przypomnieć, jak ja znalazłam ten kemping. I w dodatku zrobiłam rezerwację ![]() Na szczęście dojeżdżamy i śmiać mi się chce z tej rezerwacji, bo jesteśmy sami, a kemping liczy ze 30 pól. A jeszcze śmieszniejszy jest napis, że nocleg jest możliwy TYLKO I WYŁĄCZNIE z rezerwacją, a jeśli jej nie masz, to serdecznie zapraszamy na www.recreation.gov. Tyle, że najpierw należałoby zjechać jakieś 20 km do najbliższego miejsca z zasięgiem. Albo posiadać starlinka. Jednak Midd Hills Campground skrada nasze serca. Nasze zabukowane miejsce: Chłopaki stwierdzają jednak, że miejsca na szczycie są o wiele fajniejsze i się przemieszczamy Chłopaki ja zwykle idą w teren: i robią fajne foty: Czekamy na burzę, którą już widać i słychać Myślałam, że ulewą na Atacamie wyczerpałam swoje dziwne przypadki podróżnicze, ale okazuje się, że zaraz będzie deszcz na Mojave ![]() Na szczęście niewiele pada, idzie bokiem (ciekawe, czy jutro przejedziemy przez brody, których kilka było) i możemy delektować się zachodem słońca na środku pustyni Mojave udaje się nawet rozpalić ognisko (choć rano zobaczyliśmy zakaz) To był piękny wieczór w zjawiskowym miejscu!
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#32 |
Administrator
![]() |
![]()
Jagna , tą relacją pokazujesz coś innego niż Amerykę której nie lubię.
Niektórzy się zachwycają a ja odwrotnie , dobrze że Atlantyk oddziela. To przestrzeń , natura , dzikość, takie coś to ja bardzo chętnie, czytając i oglądając nie ma śladu narodowości. Gdybym kiedykolwiek miał zawitać na tamten kontynent to tylko w takiej formie jak przedstawiasz z daleka od ludzi. Na tzw dziki zachód , żeby tylko jeszcze indianie byli jak kiedyś. Czytam cię dalej ![]()
__________________
AT03 |
![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2017
Miasto: Piekary Śląskie
Posty: 84
Motocykl: był TA XL650, jest CRF1100 AS
![]() Online: 1 miesiąc 4 dni 3 godz 9 min 20 s
|
![]()
Czytam, oglądam i zazdraszczam. Myślę, że gdybym te sekwoje zobaczył na żywo to bym się rozpłakał
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#34 | |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,801
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 1 godz 10 min 5 s
|
![]() Cytat:
![]() Niestety niektóre miejsca są okupowane przez tzw. stonkę turystyczną, ale i tak warto. Raz ![]() Ale wyszło na na koniec, że warto by jeszcze raz tam zajechać, ale zdecydowanie terenowo. I wtedy to dopiero będzie dziko, odludnie i pięknie. Bo w zasadzie można w terenie znaleźć takie same cuda, gdzie za wstęp trzeba słono zapłacić. No ale trzeba się przedzierać naście km przez ścieżki "only 4x4".
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,801
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 1 godz 10 min 5 s
|
![]()
Dzień 5 , czyli droga do Syjonu
… A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien… Ptaki co prawda tylko świergoliły, ale dzień wstał piękny Śniadanie w pięknych okolicznościach przyrody (tylko szkoda, że takie marne, chleb jak rzadka gąbka, wędliny plastikowe, a z serów tylko cheddar) i znów 14 km tarki przed nami. Ale jakby mniej wibrująca ta tarka po deszczu Brody suche i w ogóle mało śladów deszczu. Zobaczymy, co będzie w dole, jak zjedziemy z gór. Dobijamy do pustego asfaltu i suniemy ku Las Vegas, które niestety musimy przejechać, ale na szczęście highwayem, więc powinno być szybko. Fajne roślinki, ni to kaktus, ni juka… No dobra, tu padało konkretniej: Wpadamy na highway i przed samym Las Vegas widzimy jedną z nielicznych farm fotowoltaicznych (w sumie głupie – tyle tu słońca?), za to z takim skupiającym światło lustrem na środku: Przejazd przez LV pominę milczeniem, szczególnie, że nasz zjazd był zamknięty i musieliśmy ciut krążyć. LV nie ma żadnej obwodnicy, 4-6 pasmowy highway (w jedną stronę!) leci sobie praktycznie centrum. Zresztą, lotnisko też mają w środku miasta. Ponieważ mamy trochę czasu w zapasie, postanawiamy pojechać ciut naokoło, czyli przez zaporę Hoovera i brzegiem jeziora Mead. Prawie pod sam zaporę jest dwupasmówka: Tako rzecze Wikipedia: Zapora Hoovera – betonowa zapora wodna typu grawitacyjno-łukowego na rzece Kolorado, na granicy stanów Arizona i Nevada. W chwili ukończenia w 1936 była zarówno największą na świecie elektrownią wodną, jak i największą na świecie konstrukcją betonową.. Obecnie jest to 38. elektrownia wodna pod względem wielkości na świecie. Tama ma wysokość 224,1 m i długość 379,2 m. Szerokość u podstawy wynosi 200 m, a na górze 15 m. Maksymalna moc elektrowni wodnej wynosi 2074 MW. Powyżej zapory znajduje się sztuczne jezioro Mead. W 1981 zapora została wpisana na Narodową Listę Miejsc Historycznych, a w 1985 stała się Narodowym Pomnikiem Historycznym USA To zdjęcie z sieci, ale pozwala zobrazować całość: ![]() Zapora jest duża, betonowa i mnóstwo na niej turystów ![]() To są ujęcia wody: Most nad kanionem (autostradowy): Wszystko fajnie, tylko w 42 stopniach od tego betonu bucha żar… Mam wrażenie, że dla Amerykanów to ważne miejsce, takie STARE oraz ZABYTKOWE. Zobaczyliśmy, zaliczyliśmy, można jechać dalej (Na zaporze, jak to zwykle, jest kanał przelewowy na wypadek ekstremalnie wysokich przepływów. Stała tam tablica, że ostatnio płynęła nim woda w 1986, za prezydentury Reagana, kiedy galon paliwa kosztował 90 centów (teraz prawie 4 $) ) Na moment byliśmy w Arizonie, ale jeszcze ciut pobędziemy w Nevadzie. Zamiast wracać na highway, wybieramy drogę wzdłuż jeziora Mead, która wiedzie przez „Recreaction Area”, czyli płatny wjazd. No ładnie tu jest ![]() Jakby ktoś wysypał czerwone skałki na drogę: Zatrzymujemy się na zrobienie obiadu (choć mało komfortowo stoi się przy kuchence przy 40 stopniach, ale jeść trzeba) Syneczek wykorzystuje przerwę na wbiegnięcie na najbliższą górkę. Ten przecinek na przełęczy to on i podobno nawet macha: Posileni jedziemy dalej i znów skręcamy w bok, do parku stanowego Valley of Fire. Jest tam trochę szlaków do pochodzenia, ale tym razem musi nam starczyć tylko przejazd. Park oczywiście płatny, chyba 20$. Ale było to dobrze wydane 20$ ![]() cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
"SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie... | motoMAUROxrv | Kwestie różne, ale podróżne. | 88 | 06.12.2019 12:21 |
Byłem w mieście na eL, czyli Lwów znów. | CeloFan | Trochę dalej | 8 | 29.04.2019 19:57 |
Silk Road Adventure - czyli Jedwabnym Szlakiem 2014 | Yanus | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 20.01.2014 18:41 |
Znów zmiana, czyli poszukiwania miodu w dupie | Vertus72 | Inne - dyskusja ogólna | 62 | 07.11.2013 12:36 |