Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08.02.2018, 22:56   #1
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,180
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 7 godz 15 min 9 s
Domyślnie

Początek dnia nie zapowiada się optymistycznie. Rano w deszczu zwijamy obozowisko. Szef zajazdu nie ma ochoty wytknąć nosa za drzwi i obserwuje nas bacznie przez zamknięte okno. Po spakowaniu bagaży siadamy na motocykle, kiwamy szefowi na pożegnanie i ruszamy. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy drogowskazie. Wczoraj z naszym gospodarzem rozmawialiśmy o wiosce Topolinoje. Przed wyjazdem trafiłem w internecie na artykuł, w którym opisano nietypowy pomysł władz Jakucji. Otóż planowano w kilku gułagach znajdujących się 18 km. od Topolinoje stworzyć atrakcje turystyczne. Co by to miało dokładnie być nie wyjaśniono, liczono jednak na spore zainteresowanie turystów jak i ekspedycji naukowych. W okolicach owej wioski znajdował się również jeden z największych gułagów żeńskich. Choć ochota na odwiedzenie tych miejsc jest spora, a odległość nie wielka, bo raptem jakieś 200 km. na dotarcie tam nie mamy jednak szans. Padające od dłuższego czasu deszcze podniosły poziom wody w rzekach na tyle, że szef powiedział nam, iż w dwóch większych rzekach, przez które będziemy musieli się przeprawić poziom wody dochodzi do 2 metrów, a to dla nas, jak i dla wielu innych pojazdów zdecydowanie za dużo.



Po 50 kilometrach robimy przerwę na śniadanie. Zatrzymujemy się przy "Strumieniu Szamana". To nie tylko parking, ale również miejsce kultu. W intencji szczęśliwej podróży można składać ofiary duchom wrzucając monetę, trochę jedzenia, lub po prostu cokolwiek, co ma się pod ręką.



Podczas gdy Paweł w desce małej wiatki dziarga nożem "kocham Iwonkę", zniecierpliwiony i mocno już osłabiony głodem Robert, czeka na kawałek strawy.



Już ciało z głodu osuwa się w dół, gdy lewa ręka resztką sił bystro chwyta barierkę, prawica sięga suchą kromkę chleba, łapczywie wpycha ją w paszczę, a po kilku sekundach na twarzy Roberta pojawia się zalążek uśmiechu.



Znak informujący, iż do posiłku a może i nawet do samych gości tego miejsca, mogą dołączyć się niedźwiedzie.









Droga jest mokra a przez to bardzo śliska miejscami, więc łatwo "wywinąć orła". Przed nami Góry Wierchojańskie i dosyć niebezpieczne odcinki. Niebezpieczne szczególnie dla dużych aut ciężarowych w warunkach zimowych, gdzie trudno im się minąć na wąskich odcinkach, a na skraju drogi są prawie 500 metrowe urwiska. Szczególnie złą sławą cieszą się odcinki nazywane "Żółty Priżin" i "Czarny Priżin" miejsca , które pochłonęły już dziesiątki ofiar. Motocykle są dosyć małe, toteż nie ma takiego stresu, lecz i tak dla pewności wolimy jednak trzymać się bliżej ściany a niżeli stromego urwiska.













Droga remontowana jest odcinkami. Sporo pracy zajmuje uregulowanie spływu dziesiątek większych i mniejszych strumyków, które przy obfitych opadach, oraz topniejących na wiosnę śniegach rozmywają i tak nie najlepszą już drogę. Pod nawierzchnią wkopuje się rury o wielkiej średnicy, które służą za przepusty i prowadzą wodę tak, by ta nie niszczyła konstrukcji drogi. Przez liczne remonty i związane z tym używanie wielkich, ciężkich pojazdów, w drodze powstają głębokie koleiny, które teraz zalał deszcz. Jedziemy przez kolejny taki odcinek blisko bazy budowlańców. Koła motocykla grzęzną w koleinie wypełnionej deszczem, a ja toczę się na "jedynce" podpierając nogami. Na przeciwko staje wielka wywrotka z rodzaju tych, których się nie rejestruje, bowiem drogi publiczne są dla nich zbyt wąskie. Choć rozsądek podpowiada "ustąp" nie mam możliwości, gdyż koleiny są zbyt głębokie, a na ich dnie jest śliska maź na , której koło nie ma przyczepności. Rozkładam ręce w geście niemocy, pokazując siedzącemu wysoko w szoferce kierowcy, iż ustąpić nie mogę, a jedyne co mi pozostało, to dalsza jazda przed siebie. Zabawny to musi być widok, gdy "Goliat" ustępuje "Dawidowi" i wielka wywrotka powoli wycofuje do tyłu, by przepuścić mały motocykl i jego kierowcę. Dziękujemy sobie wzajemnie gestami i ruszamy każdy w swoją stronę.
Po wyjeździe z promu, którym przeprawiliśmy się przez Ałdan tankowaliśmy paliwo. Robert nie zalał pod przysłowiowy "korek" i jest ryzyko, że nie dojedzie do kolejnej stacji, która znajduje się dopiero w Kjubeme. Ja z Pawłem, też nie mamy nadwyżek, więc profilaktycznie wjeżdżamy na teren bazy, by poprosić o pomoc. Kilka zdań wystarcza, by po chwili, brygadzista powrócił z wypełnioną po korek pięciolitrową bańką wachy. "Weź mu zapłać, później się rozliczymy" słyszę w interkomie. Chwytam za kasę, wyciągam rękę do naszego wybawcy i słyszę "djengów nie nada". Zmieszany trochę jestem, bo u nas paliwa nikt darmo nie rozdaje. "Jak to bez kasy" pytamy ? "Kasa nie jest mi potrzebna, ale jak macie jakieś prezenty, to możecie nam dać". Na szczęście Paweł ma trochę gadżetów reklamowych, więc wychodzimy z tej sytuacji z "twarzą". Żegnamy się serdecznie i ruszamy w dalszą drogę.









Rzeka "Vostocznaja Kandyga" (taką nazwę znalazłem na Google). Choć zaledwie tydzień dzieli nas do lipca, brzegi nadal pokrywa gruba warstwa lodu i śniegu. To co odróżnia go od naszego rodzimego, to kolor, który tutaj na dalekiej i zimnej północy jest miejscami błękitny.







Lasy coraz bardziej przerzedzone, drzewa niezbyt grube, często porośnięte mchem. Przyroda nie ma łatwo w tych surowych warunkach z krótkim okresem wegetacji.





Jedna z nielicznych rzeczek, przez którą trzeba przejechać.



Po godzinie piętnastej jesteśmy przy skrzyżowaniu z "Drogą letnią". W prawo przez nowo wybudowany most, droga prowadzi do Tomtoru i dalej by wyjechać przed Kadyczanem. Tomtor to najzimniejsze stale zamieszkane przez "zwykłą" ludność miejsce na ziemi (nie licząc baz na Antarktydzie). W styczniu 2004r. odnotowano tam -72,2 st. C , przez co wyprzedził leżącą nieopodal wioskę Ojmiakon, ustanawiając nowy rekord zimna. Na drogowskazie znajoma naklejka, świadcząca o tym, że Robin z Adamem też tu zawitali. Chłopaki są już przed Magadanem, a my niestety przejazd tą drogą musimy odpuścić, bowiem ostrzegli nas SMS-em, iż poziom wody w rzekach jest tak wysoki, że nie jesteśmy w stanie ich pokonać, a nadmienić należy, iż do pokonania jest ich ponad 40. Trudno pogodzić się z tą decyzją i obiecujemy sobie, że przejedziemy "Drogę letnią" wracając z Magadanu, by w tym właśnie miejscu wyjechać.







Choć Robin z Adamem całej "Drogi letniej" ostatecznie również nie przejechali, film ten choć trochę opowie Wam o ich przygodach na tym odcinku.

__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 09.02.2018 o 09:26
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Magadan 2016 Brt Umawianie i propozycje wyjazdów 49 15.04.2016 14:32
Magadan 2012 Granda Trochę dalej 90 29.01.2013 22:36
Na Magadan kropek Kwestie różne, ale podróżne. 28 06.01.2011 14:09


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:47.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.