|
![]() |
#1 |
![]() |
![]()
Dzień IV
Pobudka około szóstej, pakowanko, śniadanie, kawa i w drogę. Asfalt świeży aż do przełęczy. Później już w dół szutrowymi zawijasami z rewelacyjnymi widokami na dwutysięczniki. Jedziemy spokojnie i lajtowo suniemy w kierunku Theth. IMG_0131.jpg IMG_0134.jpg IMG_0139.jpg IMG_0142.jpg IMG_0150.jpg Do celu docieramy przed południem. Na moście podziwiamy widoki gór i bardzo żwawego potoku. IMG_0161.jpg IMG_0164.jpg IMG_0194.jpg Postoju nie przedłużamy tylko jedziemy w kierunku Prekal. Zaczyna się bardzo ciekawie. Droga raz w dół raz w górę, luźne kamienie czasami dosyć wąsko, urwiska dosyć poważne. Spokojnie napieramy. IMG_0207.jpg IMG_0209.jpg IMG_0211.jpg IMG_0218.jpg IMG_0230.jpg IMG_0230.jpg IMG_0234.jpg W pewnym momencie po przejeździe przez most na potoku zaczynamy się wspinać cały czas. Na niebie niepokojąca czarna chmura która mi się nie spodobała. Blisko przełęczy zaczęło siurać. zatrzymujemy się żeby trochę odsapnąć, może przeczekać, może ubrać przeciwdeszczówki. Gasimy silniki i po chwili słyszymy że z przeciwka jadą trzy motorki. Świnka 650 (xr) i dwie Super Tenery 750. Skąd? Z Polski a dokładnie z Łodzi ekipa. Pogadalismy chwile, pośmialiśmy się, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie (notabene czekam cały czas na tą fotkę) i rozjechaliśmy się w swoją stronę. Po deszczu już nie było tak wesoło na K60 scout ale jakoś dotłukliśmy się (dosłownie bo ja zaliczyłem glebę i Grzesiek też dosyć widowiskowo położył bejce na skraju przepaści) do Prekal. DSC_0655.jpg 20160606_134203.jpg Na zdjeciu z leżącą beemką widać taki czarny pomnik. To prawdopodobnie ofiary tej drogi które chyba zginęły w samochodach lecących w przepaść. Przelatujemy koło małej knajpki do które zaraz musimy wrócić bo przed nami kolejna burza. No trudno przeczekamy sobie pod dachem. Przy barze stoją dwie deerki starszej pary z Niemiec. Piją sobie colę. Coś tam dyskutują z lokalesem ale wyjatkowo im się gatka nie klei. Nie wtrącam się do rozmowy bo niemiecki jest dla mnie rzeczywiście językiem obcym. Chcemy od właściciela kupić trochę chleba i okazuje się że albański też jest dla nas obcy. Finał był taki że właściciel uznał że wie o co nam chodzi i kazał nam czekać. Po jakichś 15-20 minutach przynosi trzy talerze z mięsem, świeżymi pomidorami i serem typu feta. Na dodatek świeżutkie pajdy chleba. Skubaniec rzeczywiście wiedział co nam trzeba. Mięso z kością pieczone chyba na jakimś oleju, trochę twardawe ale nikt się nawet nie zająknął że coś jest nie teges. Pomidory soczyste a w połączeniu z feta i chlebem okazało się że przez chwile nic nie mówiliśmy tylko każdy przeżywał to wewnętrznie. IMG_0239.jpg IMG_0254.jpg DSC_0685.jpg Niemcy jak to zobaczyli to czym prędzej zamówili to samo. Jak się później okazało Niemiecki rachunek był ciut wyższy w przeliczeniu. Przypadek? Gdzieś później rozmawialiśmy z kimś i potwierdził że Niemcy są inaczej traktowani ale też oni inaczej traktują tubylców. W międzyczasie pod knajpę podjeżdżają dwa busy Mercedesa napakowane na maksa ludźmi do tego stopnia że mieli specjalną metodę żeby zamknąć drzwi tylne i boczne. Jedna osoba po prostu miała za zadanie jebnąć drzwiami na ful zapakowanego merca bo od wewnątrz się tego nie da zrobić. Jak wcześniej pisałem odczuwaliśmy pewien dyskomfort jadąc na Heidenau-ach scoutach ale jak się przekonaliśmy niepotrzebnie bo busy przyjechały z tego samego kierunku i bieżnika na oponach nie zaobserwowaliśmy. Burza jakoś się uspokoiła albo przeszła bokiem no to ciągniemy do Shkoder. Nie mamy planu na nocleg. Jedziemy zrobić zaopatrzenie w mieście. Trochę sie kręcimy po mieście tam i z powrotem. Zatrzymujemy się i chłopaki idą po chleb powszedni. Po chwili podjeżdża samochód i gościu pyta czy potrzebujemy noclegu bo ma w mieście Hostel i za 10€ od osoby będziemy mogli przenocować i jeszcze rano zjeść śniadanie. Długo się nie zastanawialiśmy. Okazało się że Hostel (AT Home Hostel) był jakieś kilkaset metrów dalej. Podjeżdżamy a tam otwierają dwie niczego sobie młode Albanki: Rafaella i Romina. Ustawiamy motorki na podwórku i strzelamy powitalną Raki przyniesioną przez jedną z dziewczyn. Meldunek, kasa i mycie. Później zjawia się właściciel - Gregor i do późna trwają różne rozmowy Polaków z Albańczykami (znowu się okazało że świetnie gadają po angielsku). Raki jeszcze kilka razy pojawiała się w kieliszkach. IMG_0265.jpg IMG_0267.jpg |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]()
Dzień V
Umówione śniadanie zrobił sam Gregor. Świeże bułeczki, dżem figowy, jakiś ser, i pyszna kawa z kawiarki. Serdeczne pożegnanie z Gregorem i w drogę. Jeszcze szybkie tankowanie i pogawędka z sympatycznym Albańczykiem raz po rosyjsku a raz po angielsku. Narzekał że duże jest bezrobocie szczególnie wśród osób młodych i na korupcję na każdym kroku. DSC_0698.jpg Kierujemy się drogą SH5 przez Puka żeby w pewnym momencie wbić się na SH22. Spokój na drodze. Koło szkół grupki dzieci maszerują z tornistrami. Tereny piękne mimo że ubogie w roślinność. Droga się wije wspaniale na zboczach z których co chwilę widać coraz to lepsze widoki. W miarę jazdy pojawia się gdzieniegdzie niebieskie lustro jeziora Fierze. Obserwujemy w jakich miejscach można sobie wybudować dom w Albanii. Dla mnie czasami nie ma to nic wspólnego z logiką. IMG_0270.jpg IMG_0282.jpg IMG_0333.jpg IMG_0343.jpg IMG_0353.jpg Docieramy w końcu do zapory która spiętrza wody jeziora i jest jednocześnie elektrownią wodną. IMG_0360.jpg IMG_0364.jpg DSC_0740.jpg Lecimy dalej i przez nieuwagę okazuję się że dojeżdżamy do granicy z Kosowem. Jak się okazało na granicy, to całkiem dobrze wyszło bo właśnie w momencie jak byliśmy pod zadaszeniami granicznymi to przetoczyła się dosyć gwałtowna burza. Pogranicznicy pozwolili nam wepchnąć motocykle pod wejście do budynku i poczekać aż się uspokoi. Zaraz za granicą przy odświeżonym powietrzu przez burzę robimy posiłek i oczywiście kofeinę też trzeba uzupełnić. 20160607_151146.jpg Dalej już lecimy do Djakove a później szybki przelot przez Pirane i z powrotem w kierunku Albanii. Przejeżdżamy przez przejście graniczne Morinë - Vërmicë. Później kierujemy się na Kukës żeby wskoczyć na SH31. Cały czas mam ustawioną opcję trasy najkrótszej i czasami zwiedzamy niewielkie wioski w których robimy trochę hałasu ale zawsze jesteśmy mile witani przeważnie przez dzieci i młodzież. Przeciskamy się wąskimi drogami między domami, między maszerującymi krowami, słuchamy ćwierkania małych ptaszków ukrytych w krzakach. Na co zwróciłem uwagę w Albanii to były te ptaszki które były prawie wszędzie. Wielkości wróbla ale ich ćwierkanie było tak głośne że jadąc w kasku i przy przelotowym wydechu było je zawsze bardzo wyraźnie słychać. Spotykamy w pewnym momencie grupkę chłopaków którzy jak się okazało kojarzyli nazwisko Lewandowski. Pozując do zdjęć bardzo chętnie dłońmi pokazują albańskiego orła który widnieje na ich fladze. Później jeszcze wielokrotnie widzieliśmy ten znak pokazywany przez dzieci i młodzież. IMG_0379.jpg IMG_0377.jpg Po jakimś czasie wracamy na asfalt. Jak się niedawno okazało nie jedziemy SH31 tylko drogą przez Lusen i Shumat do Peshkopi. Droga górska z wieloma serpentynami i z pięknym asfaltem. Widoki super. Ruch na drodzę symboliczny. IMG_0388.jpg Wieczorem docieramy do Peshkopi. Zatrzymujemy się przy jakimś barze i spotkanego starszego Pana pytam o camping. On jednym gestem przywołuje młodego Albańczyka do nas. Świetnie gadający po angielsku młodzieniec mówi że nas podprowadzi na miejsce swoim Golfem. Super. Krążymy trochę po mieście po czym Albańczyk zatrzymuje się i pyta czy nie chcemy jednak spać w Hostelu bo dzwonił do swojego kumpla i ma miejsca. Jeszcze lepiej. Prowadź. Dojeżdżamy do Peshkopia Backpacker Hostel i za 10 euro za osobę + śniadanie mieszkamy w domu jakiegoś komunistycznego dygnitarza. Dom już trochę zaniedbany z zewnątrz ale w środku niczego sobie. Dosyć przestronny ze specyficznymi meblami i stolarką. Położony na lekkim wzniesieniu z widokiem na meczet i resztę miasta z tarasem gdzie można wypoczywać spoglądając na góry graniczące z Macedonią. Formalności załatwiamy z młodym chłopakiem który jak się później okazuje jest bardzo uczynny gdyż nie odmówił mi spaceru do sklepu po zaopatrzenie w różne artykuły potrzebne do wieczornych podsumowań dnia. Z meczetu tylko raz gdzieś koło dziewiątej lub dziesiątej imam wzywa nas do kosztowania zimnego piwa Peja ;-). IMG_0395.jpg 20160608_065646.jpg DSC_0758.jpg DSC_0755(1).JPG Ostatnio edytowane przez Zet Johny : 13.11.2016 o 21:45 |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Albania Gëzuar Expedition 2016 | zaczekaj | Trochę dalej | 121 | 09.01.2017 17:28 |
Czarnogóra i Albania, wrzesień 2016 by Śluza | sluza | Trochę dalej | 22 | 01.11.2016 21:34 |
Albania 2016 maj-czerwiec na 10 dni | davidoff24 | Przygotowania do wyjazdów | 11 | 23.03.2016 07:57 |
kanapa od ZETA | barnej | Wszystko dla Afryki | 13 | 14.11.2013 00:58 |