|
|
|
|
#1 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 345
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 43 min 8 s
|
Dzień 34. Przejechanych km, może 80 i to po mieście
Z rana szukamy jakiegoś adresu na tamożnię. Jest fajna strona internetowa z planem Irkucka, ale adresu nie pamiętam. Okazało się że jest od nas bardzo blisko. Plan na dziś prosty, załatwić kwit i jak Bozia da, transport do Moskwy. Jest środa, a my w chałupie musimy się zameldować w max w niedzielę przyszłego tygodnia. Ciepełko pozwala, żeby w końcu nie zakładać tych śmierdzących ciuchów motocyklowych na siebie. Bez bagaży, toreb wsiadamy na dryndy i jedziemy. Po 15 min trafiamy do Głównego Urzędu Celnego w Irkucku. Wchodząc do budynku, widzimy jak na ławce przed budynkiem siedzą całkiem, całkiem pracownice tutejszego urzędu w mundurach i jarają fajki. Kuse spódniczki..i te sprawy... Oj, chciało by się pochędożyć!!! Ale cóż, my przeca nie po to tu przyjechali. W budynku dowiadujemy się, że tzw. konsultant czyli chodząca informacja, będzie dopiero o 13.30, gdyż są to jego godziny urzędowania. No nic to, w takim razie mamy 3 godziny wolnego. Postanawiamy lecieć na dworzec kolejowy. Samo miasto ładne, ruch spory, ale bez problemu da się jechać między autami. Będąc na dworcu, ja pilnuje drynd a Izi wali najpierw do kas, co by się dowiedzieć kiedy i za ile kasiory można jechać. Ja siedzę i obserwuję ludzi, to co się dzieje dookoła. Panuje moda na dłubanie słonecznika. Chyba 90% populacji w Irkucku dłubie słonecznik, spluwając na chodniki. Bary, sklepy, odjeżdżające busy co chwilę. Izi wraca. Pociąg jest, bilety można kupić, ino coś z moturami trza zrobić. Idę na cargo coś się dowiedzieć. Spotykam kolesia w pomarańczowej kamizelce, który składa jakąś drewnianą skrzynię. Zagaduję i mówię o co biega. Problemu nie ma, tylko motocykl trzeba zapakować właśnie w drewnianą skrzynię. Skrzynię też robią. Co do kosztów i całej procedury, odsyła mnie do gościa, który właśnie szedł w naszą stronę. Na hasło Polaki, 2 motocykle, wysyłka do Moskwy, facio dostaje piany na gębie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale okazało się, że nie tak dawno temu, właśnie ktoś z Polski o imieniu Andrzej, wysyłał BMW do Moskwy. Motocykl miał być bez paliwa i spełniać ichniejsze procedury. Po dotarciu do Moskwy, w wagonie było wylanych chyba z dwa karnistry z wachą, a owy Andrzej spieprzał przez dworzec na motocyklu. Dyrekcja w stolicy ponoć się wkurzyła i rozesłała pisma o zakazie transportu motorów. Cóż...różne myśli przyszły do głowy. Wpadamy na pomysł, żeby zadzwonić do kogoś z Help Listy, i może niech "tubylec" coś załatwi. Dzwonimy, jeden cisza, drugi tel. wyłączony. W końcu dodzwaniamy się ( no właśnie, nie pamiętam jaką miał ksywę. Izi może pamięta). Mówi że za godzinę podjedzie. Podjechała XJR-a, z 4 wielkimi głośnikami. Koleś oznajmia, że w Irkucku jest kilku Holendrów i Angoli na motocyklach. Też chcą ostać się do Moskwy. Więc może zrobimy transport wiązany. Poszedł się dowiedzieć. Koncepcje były różne, i zmieniały się do 2 min. Raz można, raz nie. W końcu, ktoś powiedział, żeby zgłosić się jutro rano, to coś podumamy. A on w między czasie uruchomi kilka kontaktów. Ogólnie też jest zdziwiony problemami z załatwieniem transportu. Spadamy do Urzędu Celnego. Tam pani konsultantka, oznajmia, że można załatwić wriemiennyj wwoz, lecz nie u nich, tylko w innym urzędzie. Podała nam adres. Okazało się, że to drugi koniec miasta. No nic jedziemy. Mamy nadzieję że zdążymy, bo jeśli pracują do do 15 to może być dupa. Wchodzimy do budynku, na korytarzu szpaler okienek dla interesantów, wszyscy w mundurach. Kartka, że praca trwa do 16. Zaczepiamy przemiłą, i przeuroczą panią celnik. Na dzień dobry chcemy się z nią najpierw umówić, ale nic nie wychodzi. Odsyła nas na koniec korytarza. Tam tłum pracowników. Podchodzi jeden z nich i pyta o co biega. Mamy napisać podanie po rosyjsku, o przedłużenie papieru. Ale jak to ma wyglądać? Celnik ściąga ze ściany wzór i pyta cz znamy bukwy. Hmm, no trochę tak. To piszcie. Nie mieliśmy żadnego długopisu, więc wpadamy do pierwszych lepszych drzwi. Tam starsza pani, w pięknym biurze. Patrzy na nas jak na debili. Długopisów nie chce pożyczyć, ale w końcu bierzemy ją na urok osobisty, obiecując solennie, że oddamy. Tak też zrobiliśmy. Jakoś napisaliśmy. Wracamy do pomieszczenia na końcu korytarza. Tam, informują nas, że teraz owe podanie musi zarejestrować pani sekretarka naczelnika, a potem może naczelnik je podpisać. Niestety to trwa i możemy dziś nie zdążyć. Cóż... braliśmy to pod uwagę. Chcąc przyspieszyć procedurę, pytamy gdzie ta pani sekretarka urzęduje. Okazało się że to kobitka, od której pożyczyliśmy długopisy. Łeee, jak to ona, to damy radę. Tak też było. Gdy weszliśmy z papierami do jej biura, jej uśmiech na twarzy nie miał końca. Podpisała papiery od ręki, obiecując, że pogada z naczelnikiem co by podpisał jak najszybciej. Po 10 min, zostajemy zaproszeni do naczelnika. Nie wiemy o co biega, może będzie się czepiał, albo co. Biuro gustowne, wielka flaga Rosji. Portrety Putina i Miedwiediewa, odznaczenia, dyplomy. Prosi, żebyśmy usiedli. No k...a, żeby nas nie pozamykali. Naczelnik czyta nasze podania, pytając czy to my je pisaliśmy. Studiuje je wnikliwie. Nagle pani sekretarka otwiera drzwi i wnosi...KAWĘ!! K.....a naczelnik zaprosił nas na kawę! Podpisał, odłożył. Przysiadł się do nas gaworzymy. Mówimy że spieszy się nam troszkę i czy była by możliwość, aby dokument załatwić jeszcze dziś. Uspokaja nas, mówiąc że najwyżej ktoś zostanie chwilę po pracy. Dopijamy kawkę, uścisk dłoni i wychodzimy. Wręcza kwity sekretarce, każąc aby je oddała jakiś pracownikom. Ta, wnosi je do okienka i każe celnikom jak najszybciej się nimi zająć. Ci znów proszą nas o podejście do okienka, po 15 min mieliśmy wszystko załatwione! A mówią, że w Rosji ciężko coś załatwić. Po południu jedziemy do tego klubu o którym mówili nam Grecy, czyli Bajkonur. Klub w domu. Na dole wielki garaż z serwisem motocyklowym. Na górze knajpa z jedzeniem i piciem. Jeszcze wyżej pokoje gościnne, ciuchy motocyklowe do kupienia. Czad! Stas, bo tak ma na imię szef, mówi że w sobotę będzie nie zła biba, i żebyśmy zostali. Będą panienki, balety i co kto lubi. Niestety, czas nie pozwalał. Wracamy do Karima. Jutro rano znów dworzec i próba załadowania się na pociąg. Po drodze atak na sklep. Wódeczka, piwko. Niestety Karim nie pije, więc musimy wychlać to sami. Ps. Izi, Kamczacki świniaku, może coś byś napisał!! Co ja nie mam co robić? Przypomniało mi się, jedna z prac Karima, która stoi na podwórku. Oryginał i wzornik jest wielkości 20 cm, natomiast to co widzicie 2 metrów. |
|
|
|
|
|
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Białystok/Jaświły/BielskP
Posty: 1,893
Motocykl: LC 4
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 14 godz 2 min 4 s
|
Panowie, to jak ? Na następny sezon macie w planach jakąś hard corową traskę ? Liczymy na co najmniej tak samo emocjonujące sprawozdanie jak to powyżej...
|
|
|
|
|
|
#3 |
|
Syberia forever)
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Irkuck
Posty: 105
Motocykl: RD07
Przebieg: 40000
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 dzień 5 godz 28 min 10 s
|
Movistar:
mapa Irkucka (tez innych miast jest na stronie www.2gis.ru Gosciu z xjr to Monster) Karim robil tez dla nas szopke z lodu vot fotka ![]() Pozdro dla geroev)
__________________
Не надо ездить быстрее, чем летает твой Ангел-Хранитель. |
|
|
|
|
|
#4 |
|
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
kurde... jaki tenświat mały
![]() Szkoda, ze chłopaki już finiszują, a niech im się ten pociag spierdoli ... i wracają na kołach, najlepiej przez Mongolię!
|
|
|
|
#5 | |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 345
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 43 min 8 s
|
Cytat:
|
|
|
|
|
|
|
#6 | |
|
Syberia forever)
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Irkuck
Posty: 105
Motocykl: RD07
Przebieg: 40000
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 dzień 5 godz 28 min 10 s
|
Cytat:
A Monstera i karima pozdrowie
__________________
Не надо ездить быстрее, чем летает твой Ангел-Хранитель. |
|
|
|
|
|
|
#7 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 345
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 43 min 8 s
|
Dzień 35. Czwartek
O 8 byliśmy na dworcu kolejowym, gdzie czekamy na Monstera. Szybko przyjechał. Zasuwamy do biura gdzie od nowa bijemy pianę. Istne wariactwo. Raz już załatwione, raz znów nie. Powtórka z dnia wczorajszego. Kombinujemy, że skoro transport do Moskwy jest utrudniony, to możemy jechać w stronę Ukrainy. Spędziliśmy na dworcu 4 godziny. Wersji było 30, każda inna, ale suma summarum, żadna nie pozwoliła nam załadować się na pociąg. Była jeszcze możliwość poczekania do jutra, wtedy znów bicie piany, ale zrezygnowaliśmy. Podejmujemy decyzję, że nie ma co się pałować, tylko pakować rzeczy, wsiadać na dryndę i jechać. Czasu na powrót trochę mało, bo tylko 8 dni. Wracamy do domu Karima, pakujemy rzeczy. Niestety Karima nie było, dzwonimy więc do niego z informacją o naszej decyzji. Pozostało nam tylko pożegnanie przez telefon. Gdy wyjechaliśmy od Karima była 13. Pół dnia mamy w plecy. Droga tylko asfaltowa, żadnym problemów, nuda mi marazm. Nocujemy na stacji benzynowej, oddalonej od federalki o 500 m. Dziś krótko i zwięźle. Bo co tu pisać.... |
|
|
|
|
|
#8 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 345
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 43 min 8 s
|
Dzień 36.
Kupujemy rano od gościa ze stacji 2 litry oleju, co by mieć na smarowanie łańcucha. Niestety, te które mieliśmy z Polski, albo zostały zgubione, ale podziurawione przez przewracający się motocykl. Dzień jak co dzień. Po przejechaniu jakiś 300 km, oczy zaczynają się zamykać. Były dni, szczególnie dało to o sobie znać rano, że jechaliśmy z na wpół zamkniętymi oczami. Senność przychodziła nagle. Często zjeżdżaliśmy na bok, żeby się zdrzemnąć choć by 15 min. Czasem, pamiętałem tylko jakiś szczegół z drogi, a potem nic, tylko prosta droga, żadnych urozmaiceń, krajobraz monotonny. Jechałem, jechałem, żeby po chwili ocknąć się i zastanawiać się ile to już z mną kilometrów. W głowie czarna dziura, nie wiem co było przed chwilą, ile jeszcze do tankowania. Prędkościomierze już dawno popadały, bazujemy tylko na czasie który jedziemy. Na stacji spotykamy dwóch starszych Niemców na BMW. Jadą do Mongolii. Spanie szykujemy ok. 100 km za Krasnojarskiem. Gdzieś na polanie, kilkaset metrów od głównej drogi. Dzień 37. Znów dzień, który niesie nudę i marazm. Jedną z atrakcji jest 11 szt. Renault Trafic, które przemierzają świat dookoła. Na niebie wiszą ciemne chmury, co rusz kropi, pada. Był odcinek drogi, na którym nie wiadomo kiedy i dlaczego, tylne koło dostawało uślizgu. Asfalt, jak asfalt, jedziesz 120 km/h, nagle motocykl staje bokiem. Moja przednia opona już się kończy. Dziwne że żadna kostka nie odpadła. Gdy wyjechaliśmy z Nowosybirska, wpadliśmy w mega ulewę. Lało, że widoczność spadła prawie do zera. Jechaliśmy z myślą, że gdzieś koniec tego deszczu jest. Był, po 30 min w tej ulewie, wyszło słońce, ruch zrobił się mniejszy. Wszystko mokre. Planujemy nocleg gdzieś w motelu, który znajdujemy 200 km za Nowosybirskiem. Kiedy wypytujemy o cenę i itd. pod motel podjeżdża AT. To para Włochów. Gadka szmatka przy piwie, i spać. Dzień 38. Byle nie padało, i motocykle nie nawaliły. Znów jazda i jazda, usypianie i przebudzenie, droga monotonna. Od Komsomolska do Irkucka, krajobraz się zmieniał, teraz ciągle to samo, czyli nic. Śpimy w lasku brzozowym 20 km od Kurganu. Takie zjazdy się pokonywało!!! Dzień 39. Nie ma co pisać. Jedyna atrakcja, to wjazd do Tatarstanu, gdzie kupa słoneczników, i pomp tłoczących ropę. Spanie, gdzież by indziej niż w słonecznikach. Dzień 40. Pogoda super. W ogóle deszcz nas opuścił. W południe, tradycyjnie zatrzymujemy się na tankowanie i wrzucenie coś ciepłego na ząb. Trafiliśmy w miejsce, gdzie po lewej stronie była stacja, a po prawej 2 motele, duży sklep, kolejna stacja i szynomontaż. Cały ten kompleks jak się później dowiedziałem, miał Rosjanin, który mieszkał 15 lat w Niemczech i podpatrzył jak wygląda zachodni standard. Wprowadził go u siebie i to bez dwóch zdań. Parkujemy pod knajpą. Zatrzymując się, czuję jakby coś kierownicę blokowało. Ale zdaniem Iziego jak zwykle mi się wydawało. Pojadłwszy, popiwszy, zatankowani z pustymi pęcherzami moczowymi ruszamy dalej. Zawrócić, zawróciłem, ale już kierownicy wyprostować nie mogłem. Szukamy czegoś, co mogło ją zablokować. Może jakaś linka się zaplątała, może jakiś świstak się wkręcił, może....no właśnie, może żeby nie było to to o czym myślimy.... Było. Pierdolnęło niestety łożysko główki ramy. Zapasu nie mieliśmy, przed wyjazdem były założone nowe. Jakoś ten element wydawał się nam zbędny w zapasowych szpejach. Zjechałem na stację będącą na przeciwko knajpy. Słońce przypiekało jak dzikie. Wszystko fajnie, ale żeby się dostać do łożyska, potrzeba klucza nasadowego. Takiego nie mieliśmy. Polazłem 5 m dalej, to stojącego Maza. Zagadałem kolesia czy nie ma. Zainteresowanie nami i naszą awarią, okazał okrutne, bo już szedł ze wszystkimi możliwymi kluczami. I co można z tego zrobić ![]() Koleś ze stacji, koleś co nam klucze udostępnił kręcili głowami, mówiąc że takiego łożyska, to u nich nie będzie na 100%. Jest 5 km od nas mała wioska, jakiś sklep też jest, więc być może coś się dobierze. Jeśli nie, to 90 km od nas jest duże 100 tysięczne miasto, tam powinno coś być. Chłop z Maza, pomaga jak może. Pojedzie z Izim do pobliskiego miasta, żeby poszukać jakiegoś łożyska. Ja siedzę i czekam. Piję herbatkę i zajadam rogale maczane w miodzie. Chłopaków nie ma godzinę, 2, 3, 4. Moje zajęcie, ogranicza się do szukania cienia, żeby mi łba słońce nie spaliło. Facet ze stacji mówi, że już dawno powinni wrócić. Być może pojechali do tego większego miasta. A tam na wjeździe jest kolejny punkt kontrolny milicji. Izi pojechał w samych spodniach, bez koszulki, dokumentów. Być może zatrzymali ich do kontroli, albo co? Nie było ich 5 godzinę. Jak nie wrócą przez 15 min, wrzucam rzeczy na stację, biorę Iziego dryndę i udaję się w poszukiwania. Tak też robię, gdy nagle jedzie Maz! Wyłażą chłopaki upierdoleni. Okazało się że Maz się rozkraczył. Naprawiali go 2,5 godziny. Jakieś łożyska mają. Kupili w jakim sklepie, gdzie były ich tysiące. Wszystkie ponumerowane i zkatologowane. Wiadomo co do czego. Ale żadne nie pasowało. Oprócz jednego, leżącego gdzieś pod blatem. Jedyną wiadomą rzeczą na temat owego łożyska, było to, że pochodzi od jakiegoś statku. Żeby nie było za łatwo, potrzebny było tokarz, który dotoczyłby tuleję dystansową. Znaleźli takiego. Cała operacja trochę trwała. Bez rzeźby się nie obyło, ale wszystko pasowało. Pewnie kiedy byliśmy na statku, sól swoje zrobiła. Górne łożysko było jak nowe, ale dolne? Sami widzicie. Tak czy siak, pół dnia w plecy. Do knajpy podjechaliśmy o 12.30, a motocykl został złożony o 20.30. Nie było sensu jechać dalej, więc śpimy w motelu. Trzeba było się odwdzięczyć za pomoc. Chłop poświęcił pół dnia, na to żeby nam pomóc. Nie odpuszczał na krok, udzielał instrukcji jak wybić łożysko, jak założyć nowe, ile smaru napakować (jego zdanie ile wlezie) itd, itd. Chłopicho uczynne jak nie wiem co. Był o 5 km od kochanki, ale wolał pomóc nam, niż do niej jechać. Z tą kochanką też jaja były, ale nie ważne. Tak czy srak zapraszamy go na obiad i piwo. Siedzimy i opowiadamy. Na początku piwa nie chciał, bo dziewczyna nie lubi jak jej chmielem chucha, ale się złamał i wypił 3. Nie wiemy jak się to skończyło. |
|
|
|
|
|
#9 | |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
|
Cytat:
Monstera i Stasa też pozdrów i podziękuj za zaproszenie na imprezę na której nas nie było co się odwlecze to nie ucieczei cholera szkoda że wcześniej nie wiedzieliśy że tam urzędujesz w Irkucku, byśmy zajechali, tym bardziej że Irkuck znam ,bo to nie pierwsze moje odwiedziny tego miasta pozdrawiam i do następnego razu, jak dobrze się poskłada to jeszcze w tym roku
__________________
Robert "Izi" Africa |
|
|
|
|
|
|
#10 | |
|
Syberia forever)
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Irkuck
Posty: 105
Motocykl: RD07
Przebieg: 40000
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 dzień 5 godz 28 min 10 s
|
Cytat:
__________________
Не надо ездить быстрее, чем летает твой Ангел-Хранитель. |
|
|
|
|
![]() |
|
|
Podobne wątki
|
||||
| Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
| Jedź nad morze mówili, będzie fajnie mówili xD | xVampear | Polska | 2 | 30.08.2020 20:00 |
| Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... | sambor1965 | Trochę dalej | 400 | 23.02.2009 17:44 |