|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: Nov 2012
Miasto: Białystok
Posty: 19
Motocykl: KLR 650
Przebieg: Narasta
![]() Online: 1 dzień 14 godz 51 min 43 s
|
![]()
Ładny początek, jedziemy dalej
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Gdynia
Posty: 23
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 dzień 4 godz 23 min 23 s
|
![]()
Choć początek dnia mieliśmy kiepski gdzieś koło południa wreszcie udaje nam się dotrzeć do tureckiej granicy. Wykupujemy wizy i ruszamy na zacne jak się okazuje tureckie drogi. W końcu nie musimy narzekać na pogodę. Jest tak jak powinno być w Turcji, ciepło i słonecznie. Odcinek do Stambułu nie poraża niczym szczególnym, z to dosyć mocno się ciągnie. Robimy postój na odpoczynek bo tyłki bolą i jeść się chce. I jakoś tak mamy problem żeby zebrać się i ruszyć dalej.
![]() Granice potężnej aglomeracji osiągamy w godzinach popołudniowych. Wcześniej minęliśmy autostradową bramkę nie bardzo orientując się co z winietami drogowymi. Choć wiemy, że powinniśmy je mieć. Kupujemy je dopiero na kolejnej bramce, choć łatwo nie jest bo informacji po angielsku brakuje a pracownicy jakoś też znajomością języka Szekspira się nie chwalą. Początek tego megalopolis to początek walki o miejsce na drodze. Ruch jest potężny. Kilka pasów w każdą stronę a na każdym mnóstwo pojazdów. Apogeum tego wszystkiego następuje już w samym Stambule. Walczymy o każdy pokonany metr, wszystko praktycznie stoi, manewrujemy objuczonymi motocyklami jak się da, kilkanaście razy jesteśmy blisko jakieś obtarczki, parę razy zatrzymujemy się na milimetry przed zderzakiem poprzedzającego auta. Każdy z nas walczy o to, żeby czym prędzej opuścić ten chaos. Rozdzielamy się, nie widzimy po kilka minut a potem w jakimś przesmyku znowu na siebie wpadamy. W pewnym momencie ktoś z taksówki obok krzyczy do mnie po polsku: Witamy w Stambule! Dzięki za takie przywitanie ![]() Kiedy tak sobie jadę z przerażeniem stwierdzam, że z każdej strony aż po horyzont rozbłyskują światełka zabudowań. To oznacza, że szukanie noclegu będzie prawdziwym wyzwaniem. A jesteśmy już nieźle wykończeni. Wreszcie zjeżdżamy na stację benzynową, za którą znajduje się duży parking dla tirów. Rozbijamy namiot na skrawku trawnika i kładziemy się spać. Niestety szybko okazuje się, że jest to pomysł o kant dupy. O 2 budzą nas jakieś szelesty. Wychylamy głowy z namiotu i jesteśmy przerażeni. Sakwy Ernesta są otwarte na oścież a na motocyklu brakuje 50 litrowej torby. Zrywamy się i rozglądamy czy nikogo nie widać. Przeglądamy straty. Jest fatalnie!!! W torbie mieliśmy cały nasz prowiant, bez mała 40 kilogramów jedzenie w różnej postaci. Z sakw Ernesta zniknął multifuel Primusa, polar, i część jego podgrzewanych ciuchów. Kilka metrów dalej pod drzewem znajdujemy tylko otwartą butelkę oleju silnikowego. Cała reszta wpadła w ręce jakiś skurw... :/ Szczęście w nieszczęściu w ogóle nie ruszyli mojego motocykla. Aluminiowe kufry ich odstraszyły, pomimo tego, że na moim moto również leżała taka sama torba, tyle, że z cenniejszym ładunkiem zawierającym Ernestowe ubrania na wyjście w góry. Nasze morale opada drastycznie, z jednym okiem otwartym, gazem i nożem pod ręką jakoś koczujemy do rana. ![]() Po tej rewelacyjnej nocy docieramy do miasta Bolu. Ernest dokupić trochę sprzętu, jakiś polar itd. Wymieniamy walutę i chcąc odetchnąć od autostrady kierujemy się boczną drogą w góry. Niestety zawieszają się ad nimi potężne czarne chmury. Wracamy więc z powrotem na drogę szybkiego ruchu i kierujemy się na Ankarę. ![]() Krajobraz dokoła ulega zmianie, pojawiają się tereny górzyste, które w raz z odbiciem na południe przechodzą w rozległe pagórkowate stepy. Czarne chmury zostają za nami i znowu pięknie świeci słońce. To poprawia również nasze nastroje, mocno podupadłe po minionej nocy. Dzisiaj znajdujemy nocleg w olbrzymiej, rozległej nicości i wiemy, że tym razem nie musimy się o nic martwić. ![]() ![]() ![]() ![]() Rankiem spokojni i zrelaksowani pakujemy się i powoli ruszamy dalej. Zatrzymujemy się przy potężnym jeziorze Tuz. Jego połyskująca biel jest miłym oderwaniem od towarzyszącego nam do tej pory krajobrazu w kolorze uschniętej trawy. Schodzimy przyjrzeć się mu bliżej. Nie ma praktycznie wody, zaschnięta skorupa soli, która wygląda jak wielka pustynia, nad którą na horyzoncie faluje rozgrzane powietrze. ![]() Spotykamy sympatyczną parkę na motocyklu - Hiszpana i Mołdawiankę, których przyjdzie nam jeszcze spotkać później oraz Australijczyka, który akurat nie jest tu motocyklem, ale nadmienia, że w domu czeka na niego potężny GS od BMW. Na szczęście nasze motocykle za rozsądne pieniądze póki co dają radę, i nie muszą stać i czekać w domu ![]() ![]() ![]() ![]() Za Aksaray zjeżdżamy w końcu z głównej drogi i zaczyna być naprawdę ciekawie. Przed nami wyrastają potężne skały, z wykutymi w nich domami i całymi miastami. Pięknie położona miejscowość Yaprakhisar oraz fantastyczny wąwóz Ihlara to kolejne perełki na naszej trasie. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Droga wije się to w górę to w dół a rozpalone słońcem złota pola doprawiają całości. Jest pięknie !! ![]() ![]() Znowu śpimy gdzieś na uboczu w rozległej, rozświetlonej blaskiem księżyca przestrzeni. W dali widać światła pomniejszych osad. Usypiamy w oczekiwaniu na burzę. Na horyzoncie bowiem błyska na potęgę. ![]() ![]() ![]() ![]()
__________________
http://pocketsfullofsandpl.blogspot.com/ |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
LS2 MX 456 miał ktoś w garści? | majo | Kaski | 14 | 08.02.2015 13:31 |
MotoGóry 2013 - czyli zdobywamy najwyższe szczyty Kaukazu | airwolf | Trochę dalej | 13 | 03.10.2013 12:33 |
Na Wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! - Czyli jak planować, żeby wyszło kompletnie inaczej niż się planowało | czosnek | Polska | 61 | 15.02.2011 19:28 |
czy ktos miał styczność z napędami VAZ?? | krystek | Rama, zawieszenia, napęd | 9 | 18.08.2008 00:03 |