|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
Po jakimś czasie Tamara podjeżdża samochodem z którego wysiada skośnooki policjant.
Debatujemy co dalej. Jedziemy na komisariat. Policjant "motocyklista" poczuł solidarność. Po wykonaniu ok. 50 telefonów jest już zrezygnowany. Nie wie jak nam pomóc. W końcu dzwoni do najstarszego motocyklisty w Elista. Ten bez zastanowienie przyjeżdża do nas. Zarezerwowali nam hotel. Tamara wsiada do samochodu a ja jadę sam na moto nieco lżejszym. Trzeba dojechać do stolicy Kałmucji ok. 15 km. Kołem targa coraz bardziej na boki. W drodze Kola (najstarszy motocyklista w Elista) mówi, że nie będziemy nocować w hotelu tylko u niego. W końcu dojeżdżamy do garażu Koli. Tam stoją 3 motocykle Honda GL 1800, Transalp 600, Ural i skuter (chopper) dla jego wnuka. Zabieramy się do rozpoławiania feralnej części. Z magicznej małej skrzyneczki pod kufrem centralnym wyciągam swoje klucze. Sprawdzam imbus 8 za duży 6 za mały. W typowym zestawie niestety nie było 7. Naprawa zaczyna się od poszukiwania imbusa 7. Kolejna seria telefonów. Nikt nie ma 7. Jasna ch... ! Kola idzie do pobliskiego zakładu lakierniczego. Wraca z zestawem imbusów. Delikatne ale jest 7. Właściciel prosił, żeby niczego nie uszkodzić. Biorę do dłoni staram się nie złamać. Ciężka sprawa za duże wygięcie. Po namysłach robimy przedłużkę z rurki - poszło. Ufff. W garażu rozbieram co trzeba. Koszyczek łożyska poszedł w drobny mak. Całe szczęście simering nie został uszkodzony. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na szaszłyk i spotkanie z kałmuckimi motocyklistami. Jedzenie było przepyszne. Czułem się w ich towarzystwie jak za dawnych dobrych lat. Kiedy na motocyklach jeździli tylko ich wielbiciele i fanatycy. Większość się zna. Ma stałe miejsce spotkań na zewnątrz w pobliżu sklepiku otwartego całą noc. Kogo nie znają zaczepiają i zapraszają aby do nich dołączył. Na zdjęciu poniżej część ekipy. Dzień 13 - poszukiwanie łożyska. Kola stwierdził, że nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem i zakupem. Ja wiedziałem, że nie będzie to proste. Tak też było. Nasz poszukiwania miały się zacząć i zakończyć na rynku. Cały dzień szukania - bazar, rynek, sklepy z łożyskami, serwisy, telefony do serwisu motocyklowego BMW w Rostowie nad Donem i tu nasze największe zdziwienie - nawet po numerze katalogowym nie wiedzieli o jakie łożysko chodzi. Siedzimy w serwisie Łady i wysyłamy sms-y do serwisu BMW. Może zatrybią. Kola w międzyczasie wziął wymiary łożyska i spisał oznaczenie. Po 3 godzinach przyjeżdża i oznajmia, że znalazł. Będzie za 8 godzin - tańsze lub droższe z mosiężnym koszyczkiem. Wybrałem droższe. Kasa z góry i czekamy. Kola był bardzo zdziwiony ponieważ w szczęśliwym dla nas sklepie powiedzieli, że łożysko jedzie z Moskwy (1250 km). Przy dostarczeniu kasy chcieliśmy zaspokoić naszą ciekawość czy łożysko wiozą samolotem ? Nie - po regionach Rosji krążą samochody z łożyskami zawijające 1 raz w tygodniu do stolicy (Moskwy) w celu uzupełnienia braków. Na nasze szczęście samochód zawija do Elisty dziś w nocy. Wieczorem - zwiedzanie Elisty. Kola wyciąga swoje dwie Hondy i pyta czy będziemy jeździć na Transalpie. Jasne. SMS do Polski (coś w tym stylu) - "Jesteśmy w stolicy Kałmucji. Pijemy herbatę i jeździmy z bandą mongolskich motocyklistów. Zwiedzamy miasto". Odp. "Gdzie wy k... jesteście"? Sami nie wiedzieliśmy, że jest tu tak pięknie. Na zdjęciu Kola z żoną Ludmiłą. W tle górki, po których rozbijają się crossowcy. Rytuał Koli ubierania się w motocyklowe ciuszki bardzo nam się spodobał. Zwiedzamy miasto. Zaczynamy od centrum "miasta szachów". Kałmucy są dumni z tego, że udało im się przesunąć pomnik Lenina z centralnego miejsca placu na jego skraj. Budynki - jak u potomków Czyngis-chana (tak o sobie mówią). Kałmucja to taka namiastka Mongolii w Europie o czym przekonaliśmy się tego wieczora. Na Trampku czuję się jak na rowerku - jakoś nieswojo. Po chwili przyzwyczaiłem się do sprzętu. Kola jednak za szybko nam odchodził - w trampku brakowało troszeczkę jadu ale i tak było za... Zwiedzając miasto poznajemy historię Kałmucji. Pomniki, miasteczko szachów (szachowa olimpiada z 1998 r.), parlament ... Czekamy na łożysko, które ma dotrzeć ok. 1.00 w nocy czasu miejscowego. Jedno miejsce spotkań motocyklistów. Drugie miejsce spotkań motocyklistów. W każdym z nich po herbatce i w drogę. Telefon. Jest łożysko. Pędzimy po odbiór - wygląda solidnie. Ma o dwa śruty mniej ale mosiężny koszyczek wygląda solidnie (lepiej niż w Germany orginal). Przed spaniem - jeden element do zamrażalnika. Plan na dzień następny - pobudka o 7.00 Dzień 14 Pobudka przeciągnęła się do 8.30.Po wyciągnięciu Łożysko bez większego problemy wskakuje na wałek. Teraz trzeba je włożyć w obudowę. I tu stanęły kozy na moście. Nie pomogło mrożenie jednego elementu a rozgrzewanie we wrzątku drugiego. Wszystko szło doskonale ale tylko do połowy. Po trzech próbach jedziemy poszukiwać prasy. Po pewnych problemach - znajomości Koli bardzo się przydały. Po godzinie jesteśmy w garażu i montuję całość. Pakowanie i jazda testowa z pełnym załadunkiem. GS nawet z pełnym załadunkiem już nie odstaje od Hondy GL 1800. Jedziemy do największej świątyni buddyjskiej w Europie. Zwiedzamy, słuchamy, oglądamy szatę Dalajlamy robimy małe zakupy w tym małego buddę. Jedziemy za miasto do jurt. W jednej z nich serwujemy sobie mały poczęstunek z kałmucką herbatą (bawarka z solą i masłem). Po drodze to co odeszło ale jest nadal żywe w tym kraju ... Tu przypomniał o sobie silnie wiejący wiatr, który przewraca nasze motocykle. Oglądamy szkody i wracamy do garażu Koli. Pakowanie ostatnich gadżetów, jedzonko, przymiarki i ok. 15.00 ruszamy w drogę. Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma? Doświadczenia znajomych, u których po takiej wymianie największy przebieg nowego "podszewnika" to 2000 km. Z powodu przymusowego postoju rezygnujemy z Morza Kaspijskiego (7-2). Kontynuujemy jazdę. Jazda w stronę Gruzji.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 19.09.2012 o 08:55 |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,760
Motocykl: RD07a
![]() Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 16 godz 31 min 36 s
|
![]()
Kolejny raz potwierdza się ,ze przygoda zaczyna się jak coś się spie...oli. Chyba kupie KaTeeMa...
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
Po zmroku przejeżdżamy przez miejscowość Biesłan (znane z akcji antyterrorystycznej w szkole). Dojeżdżamy do Władykaukazu. Do granicy z Gruzją ok. 30 km. Nocą granica zamknięta. Nocujemy w zajeździe (1000 rubli 2 osoby z prysznicem, tv w godziwych warunkach).
Dzień 15 Wyjeżdżamy z Osetii Północnej do Gruzji. Po drodze po raz ostatni czytamy wielką żółtą tablicę z napisem "Uwaga, grabieże na drodze, zatrzymujcie się wyłącznie na parkingach strzeżonych". Łożysko sprawuje się jak na razie dobrze. Towarzyszy nam myśl 1000/2000 km pokaże czy łożysko jest solidne lub dobrze założone. Problem tkwi w dystansowaniu ... ![]() Wyjeżdżamy z kraju gdzie 1l. mleka jest droższy od 1l. paliwa. Gruzja Przejście graniczne - kolejka, której pilnują policjanci. Jeden z nich po wypytaniu nas skąd jesteśmy, gdzie jedziemy ... pozwala nam podjechać na początek. Zaczyna się biurokracja. Ponowne wypełnianie papierków. W końcu poszło. Wąwóz, tunel i granica Gruzji. Wszystko idzie bardzo sprawnie. Wjeżdżamy. Jakaś dziwna presja i napięcie panujące w Rosji nagle z nas odeszło. Czujemy się jak w domu. W końcu jesteśmy tu już trzeci raz. Cieszymy się pięknymi widokami. Wjeżdżamy na wzgórze pod klasztor Tsminda Sameba (najwyżej położony w Gruzji - 2170 m.n.p.m.). Kobiety wchodząc do klasztoru muszą się odpowiednio ubrać-muszą mieć spódnicę. Nie wystarczą długie spodnie. Następnie udajemy się pod 30 metrowy wodospad, do którego wiedzie równie trudna droga. Korzystając z okazji, że nikogo nie ma w pobliżu i nikt za nami nie szedł wchodzę pod wodospad w stroju Adama ... Deszcz bardzo zimnej wody szybko mnie przegania. Zimno potęguje zimny wiatr schodzący z wyższych partii gór. W mgnieniu oka pojawia się gęsia skórka, drgawki ... Wyjeżdżamy z Kazbegi (Stepantsminda). Skoro jesteśmy w Gruzji to musimy zjeść to o czym marzyłem od samego początku naszej podróży. Nasz znajomy polecił nam jedną restaurację za miastem - sami się tam stołują. Zatrzymujemy się w poleconym miejscu i jemy pyszne potrawy: haczapuri, harczo i kinkali. Dalej Gruzińską Drogą Wojenną. Nie zatrzymujemy się już wszędzie. Zwiedziliśmy tą drogę dosyć dokładnie 2 lata wcześniej. Niektórych miejsc nie da się jednak przejechać. Znany nam wodospad pod którym nabieramy naturalnie gazowaną wodę. Po zmroku dojeżdżamy do Tbilisi. Nocne zwiedzanie i jedziemy dalej. Jedziemy w stronę Armenii. Zatrzymujemy się na zakupy w przydrożnym sklepie. Ktoś nas pyta gdzie będziemy nocować. My na to, że właśnie się rozglądamy. To możecie tu. Uprzątnęli nam mały murowany kiosk. Śpimy z małymi kociakami, które na początku bardzo nas się bały jednak po pewnym czasie przykleiły się. Koniec końców spały razem z nami: na nas, obok a momentami pod nami o czym donosił jęk. Ani trochę ich to nie odstraszyło. Do granicy z Armenią 20 km. Oddalamy się od morza, które w razie awarii łożyska jest naszą jedyną deską ratunku. Jechać dalej czy nie jechać ?
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Siedem mórz ? Prezentacja zdjęć i filmu w Barze Moto Kosmos | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 04.01.2014 16:15 |
Siedem mórz … ? Prezentacja zdjęć i filmu w Klub Podróżnik Warszawa | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 13 | 09.12.2013 20:05 |
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] | herni | Trochę dalej | 4 | 20.08.2012 11:38 |
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 | JARU | Trochę dalej | 70 | 20.02.2011 20:11 |