Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02.05.2012, 20:09   #1
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

19 lipca.

Poranek w Quazideh, kontrola.
Siedzą sobie zielone ludki, jakże sympatyczne, spisali mnie dokładnie i kazali jechać dalej.






Cel na dzisiaj, Khandud albo ciut dalej.


Dzieciaki śmigające do szkoły.
Zaczeły se biec za rowerkiem, a droga byla taka że jak cuś lekko pod górke to nie mogłem za nimi nadążyć. Ło...






Przydrożny sklepik gdzie oprócz niczego wszystko można było dostać.


A my lecimy po tym bałaganie po drogach złych bądź ******** w tempie jazdy które obrzydza jazdę rowerem.




Khandud - szkoła. Jak na ichniejsze warunki to budynek najwyższej klasy. Chyba za norweskie pieniądze.


Dobrze, niech sie uczą ci ludzie bo strasznie cofnięty ten naród.
... oprócz tego że każdy ma komurę....


Przyczepiło sie do mnie dwóch myśliciceli i coś na siłe zaczeli mi prawić po swojemu. Ja ni kuta nie rozumiem, stoje i sie smieje, oni też sie zaczeli smiać i dalej swoje :lol:



I tak se siedzimy na tym ryneczku, jeden gosc znał angielski to robił za tłumacza.
Odczekałem na naczelnika policji, wystawił glejt i mogłem jechać dalej.

Na ryneczku podszedł jakis mundgoł, wykrzywił pyszczydło na mnie i jęknął mniej wiecej tak:
"Łeeeeeee :? : :!: "
Ja lekko zdezorientowany, a ten znowu:
"Łeeeeeee :? : :!: "
No to ja mu tak:
"Łe :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: "

A ludzie wkoło w ryk :lol:
Potem ten gość co zna angielski cos mu warknał, tamten poszedł. Chyba kazał mu ***** (uciekać inaczej, na s) bo jak zapytalem o comu chodziło to powiedział bym sie nie przejmował

Opusciłem Khandud, znalazłem sie przy fajnym widoku:


Gdzieś nieopodal rozwaliłem namiot...
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:11   #2
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

20 lipca.

Wstawszy wczesnie rano dojechałem do Kalay Pandz.
Tam sobie jest post:


...tylko ten szlaban taki troche na słowo honoru... :?


Panowie zieloni z kałachami zaczeli mnie widac jak swojego. Przyszedł jakiś gosciu co znał kilka słów po angielsku i zawołał zebym poszedł za nim za winkiel.

idziemy, a tam siedzi ekipa w kółku i jarają blanta wielkości cygara z czystym zielskiem bez dodatku tytoniu. I tak jarają okrężne, jarają a blanta nie ubywa, perpetum mobile :lol:
A że tam jest legalne to Situś sie podłączył i obadał czy aby nie mdłe....
....i jakos bariera językowa przestała być problemem i zaczelismy sie dogadywać :lol:

Dalej zaczyna swój bieg rzeka Wakhan.
I w ogóle mnie dziwi że tadżycką strone Piandzu od Iszkaszim do Langaru nazywa sie Korytarzem Waknanskim :evil:

Wjeżdzam w doline Wakhanu i droga zaczeła sie robić co raz lepsza:


Ale radocha szybko sie skonczyła bo Situś napotkał piach i wesoło pchał 50kg rower przez to wszystko.


Ile brzydkich wulgaryzmów na k i na ch poleciało w strone człowieka co mnie tam posłał to tylko ja wiem :lol: Elwood - jeśli wtedy miałeś czkawkę - to moja robota Jakbym go wtedy spotkał to bym mu kazał ten piach i otoczaki zeżreć, wot ******** jego "dobra droga" :evil:
No, ale potem mi przeszło.... :lol:



I tak se pedałujem wesoło non stop pod górę, mija mnie terenówka. Babka angielskim głosem zaprasza mnie do wioski Kipcut. Że to niby 10km dalej....

Nie 10 tylko do cholery 15, a róznica zasadnicza bo nie 2 a 3 godziny pedałowania i pchania :evil:




W koncu dojechałem do wioski gdzie była szansa troche odpocząć i napić sie herbaty:


A mieszkanki tego domu to niemieckie lekarki (chyba zakonnice) które pomagają miejscowym.


Ich opowieści troche mnie posmuciły.... ludzie tam żyją biednie, jedzą byle gówno a duzo pracują. Sa schorowani, maja problemy z kręgosłupem, jedza za mało witamin.
Dzieci umierają czesto po porodzie, a jak juz przeżyją to umierają w wieku kilku lat.
Ci którzy przeżyją mogą mówic ze mają duzo szczęścia....

.... jakoś trodno w takich warunkach jeździć sobie i pykać fotki i mówić sobie "Łojezusicku jak tu piknie" skoro oprócz pieknych widoków łażą sobie ludzie którzy cierpią i mają trudne zycie.

Ci co przejechali jeepem bądź motocyklem omineli pewne rzeczy z hukiem, a ja pedałując widziałem macałem i wąchałem każdy kawałek, każdą wioskę.
Ludzie serdeczni, próbowali cos tam pogadać, a ja bez znajomosci farsi mogłem se piardnąć najwyżej.
Szkoda..... przez to ten cały Wakhan w koncu mi sie przestał podobać.
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:14   #3
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

21 lipca.

Padła decyzja.
Mimo że jakoś mi sie za specjalnie tu nie podoba zrzuce zbedne bagaże i kopne do Sarhadu i z powrotem.
Czy było warto? NIE :!: Jednak teraz jestem zadowolony że to zrobiłem...
Te widoki nie wynagrodziły mi wysiłku i wyprutych flaków na pokonanie tych pierdzielonych 100km. No ale skoro juz pstryknąłem co nieco to sie pochwale





A jaką człowiek miał radoche jak wielbłąda zobaczył :lol: Sie przypomniało jak z dzieciaka w ZOO byłem :lol:


I tak kręce dalej i dalej, a kilometrów ledwo przybywa. Mimo że bez przyczepki i bagażu.




Sie jakies stao kóz napatoczyło.


Oraz jegomość co je prowadzał


Fajny gościu. Stalismy se przez jakis czas i śmialismy sie ch* wie z czego :lol: Tak o, ja z niego, on ze mnie. Jajca kwadratowe :lol:
Znowu wqrw mnie złapał że tego cholernego farsi nie znam :evil:

Jedziem i jedziem, mijam jakies konstrukcje podejżanego przeznaczenia...


A to pierwsze napotkane dziewczynki które nie spierdzielały przede mną...


Ale i tak widac było w nich jakiś strach. Chyba od małego są uczone że obcy chłop jest beee...
... no albo ja na pedolifa wyglądam (za tą opcją bardziej obstawiam).



I miejscowy myśliciel
Też jape cieszył nie wiem z czego......
Ja wiem że kuń lepszy tam jak rower..... ale zeby od razu sie nasmiewać? :lol:


A to juz sie zaczyna okolica Sarhadu. Miła polanka gdzie pasie sie wszystko od owcy przez osiołka aż po kunia.
Do Sarhadu nie dotarłem bo byłem padnięty a jeszcze droga powrotna, zatrzymałem sie w pierwszej wiosce przed Sarhadem. W zasadzie widok ten sam....
.... a - i pierdzielona rzeczka lodowcowa przez którą trzeba było przepchać bryke.













Nienawidze powrotów ta samą drogą ale nie było wyjscia. Resztkami sił dowlokłem sie koło północy do Kipkut. I tak sie konczy nieszczesna przygoda z Wakhanem.

...... jeszcze kawałek Tadzykistanu do przejechania, a tu powera w skarpetach coraz mniej :evil:
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:15   #4
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

22 lipca.

Żegnam sie z dziewczynami i spierdziu :!:
I znów hopsasa po otoczakach, piachu...
Niby miało być z górki, w koncu w dół rzeki a i tak ledwo jade.

Docieram ponownie do Kalay Pandz. Tam pod szlabanem koczują 2 jeepy pełne Polaków. Zieloni mindurowi robią z nimi wywiad co gdzie jak i po co, a ja wpadam i witam sie z jednym cośmy ziołolecznictwo uprawiali pare dni wczesniej :lol:
Rodacy jechali połazić sobie po Wakhanie z buta... jakże ja im zazdrościłem

Patrzę na tą przebrzydłą drogę... do Ishkashim 100km.... ni cholery nie zdąże na godzine 16 nastepnego dnia przed zamknięciem granicy, chyba że sie wypruje. Ale miałem juz wszystko w rzyci.
Nagle spotykam dwóch Belgów - wracających z plecakami z doliny gdzie doszli do lodowca. Na słowo "glacier" kupka w rzyci mi sie poprzewracała... jadąc po tej pieprzonej drodze nie widze tego co najlepsze

No ale światełko w tunelu.
Mówią że mają wynajętego jeepa, ich tylko dwóch... ze moge sie z nimi zabrać. Ile wulgaryzmów brzydkich że ojejejejej posłałem wtedy z radosci to szok.
Poszlismy do guesthouse w Kalay Pandz, gdzie oczywiscie sie ******* (zdenerowałem do kwardatu).
Za chwile przyjechał kierowca, ten w białej kitce.




Wzielismy sobie jedzonko.
Składało sie oczywiscie z lepioszki, jajek na twardo i jogurtu - ktorego wybitnie nie cierpiałem.
Z Belgiem pomienialismy sie bo on jajek nie lubi, dostał mój jogurt w zamian i jakoś sie rowiązało problem
Do picia żadna herbata tylko woda w dzbanku zaczerpnięta ze studni obok :?
Przyszedł łepek - syn własciciela i krzyknął mi 10$ za to koryto :evil:

Przytkało mnie... ********!!!!, na Nowym Świecie zjadłbym porządny obiad za te 10$... a tu byle co i weź tyle płać... ale myśle sobie - pies was trącał, niedługo bede w Ishkashim.
Oczywiscie kierowca też zeżarł i za jego miche też kazali płacić.

Zaprykowałem poszczególne człony bryki do Land Cruisera




Żegnam sie z miejscowymi ludzikami, ten mistrzu znał angielski i to całkiem zdrowo, aż sie zdziwiłem. To najmłodszy syn własciciela guesthouse.


Dajemy w palnik, samochód wesoło podskakuje. W zasadzie wiecej go było w powietrzu jak na "drodze".
Nocą dolecielismy do Ishkashim do zajebistego guesthouse.

25$ za noc. Zdecydowałem sie bo wkoło jakoś niezbyt mi sie widziało namiot stawiać, musiałem też troche odetchnąć.
Jedyna zaleta w tej noclegowni za 25$ to jedzonko. Dobre jedzonko. Gotowana ryba, sałatka, jajka na twardo, ryż, jakiś sos, kawa herbata.
Tyle tego sypneli że wszyscy tam obecni nie mogli tego przejeść. Nafutrowalismy sie jak prosiaki.

Na miejscu można wypozyczyć osiołka 9$ za dobę albo kunia, ceny nie pamiętam.
Spotkałem angoli którzy szli na treking i wzieli osiołka by bagaże przerzucić do Qazideh.
A to własciciel tego bajzla:


Dałem mu 5zl na pamiątke
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:18   #5
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

23 lipca.

Akcja "Paszoł Won" :!:

Z rańca zerwałem świnstwo z pieleszy, atak na granicę.
Przy okazji zaleciałem do wytwórni świecidełek. Kupiłem troche gratów dla mamy i najdroższych mi dziewczynek :lol: Trzeba przyznać że to co tam robią jest arcy-oryginalne. Podobało mi się.











A dziewczynka z Demelem siedzi i zasuwa:


Granica - dwa poradzieckie czołgi rozdupcone delikatnie, służą w chwili obecnej do parkowania osiołków którymi myściciele przybywają na bazar pomiędzy dwoma granicami.


Olewam afgański bazar który sie dzieje tam co sobotę, uciekam jak najszybciej. Przechodze afganskie trzepanie sakw, spotykam tadżyckiego pogranicznika co mnie herbatą częstował, robi sie miło
Nareszcie wśród swoich :!:





Jadę na Ishkashim.
Przed miasteczkiem widze stojący rower oparty o drzewo, a w krzakach frajer siedzi i s*ra rzadką strugą którą to wiatr niesie na drugą strone Piandzu.... fujjjjj :?
Czekam, wyłania sie kudłaty gościu z nosem zielonym od tego s*rania.
Pytam go ki grzyb - mówi że sie leje z rzyci od samego Khorogu.
Anglik, Tom... jedzie sobie dookoła świata.....

Myśle sobie - ta rodzinka w Dasht co mnie przyjmowała i sędziwy doktor mogą mu pomóc.
Zaproponowałem mu że go zaprowadze.
On na to - moja mama jest lekarzem, zadzwonie i ona mi powie co robić :mrgreen:
Mamunia mu powiedziała nazwe leku jaki ma kupić, a ten ciemny człowiek lata po Ishkashim zeby go kupić :lol:
Ja mu naciskam zeby pojechał do lekarza, a on dalej dzwoni do mamusi. Juz miałem ochote go zostawić i niech mamusia zdalnie nim kieruje, ale nie przystoi......
Poszlismy do apteki - tam ampicylina i tetracyklina. Kupił to drugie, 1zł paczka. I dzwoni do mamusi pyta czy dobre.....

W koncu sie zważył porządnie, wkoło kibla niet. Ja wiedziałem ze koło bazaru jest bardacha, zaprowadziłęm go, ryknął z rzyci jak angielski silnik odrzutowy Pratt&Whitney i zzieleniał jeszcze bardziej.

W koncu zdecydował się pojechać do Dasht.


Tam sędziwy Parpisho zrobił jakąś miksture sobie wiadomym sposobem i dał mu do wypicia. Antybiotyk kazał łykać, podobno nie zaszkodzi.
Ten kolega z lewej to Nikusho, syn lekarza, studiował w Khorogu historię. Strasznie fajny człowiek :!:

I tak dla Tomcia poświęciłem jeden dzien jazdy i była to lekcja żeby nigdy więcej nikomu na trasie nie pomagać tylko dbać o własną dupę :evil: Ale o tym za moment....
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:20   #6
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

24 lipca.

Tomcio wstaje jak nowo narodzony.
Żegnamy sie z rodziną i lecimy dalej.


Dojechalismy do Namadgut, zasalutowałem Iziemu. Położyłem kilka kluczy ampulowych i godło Polski.


Chwila zadumy nad ludzkim życiem i jak łatwo je stracić....
Troche porozmawialem z człowiekiem który mieszka nieopodal tego mostu.

Pojechalismy dalej.... 3km od Namadgut jest sklep, zatrzymalismy sie. Patrze - pompki nie mam.
Jakiś kilometr wcześniej wpadłem w dołek i nieźle mnie dobiło, pewnie wtedy wypadła.

Tomcio wyjechał z takim tekstem - to musisz sie cofnąć i poszukać, ja jade dalej....
Bez podziękowania za pomoc z dnia poprzedniego odjechał. Kulturalny człowiek zrobiłby tak:
Stary - jedź lewą stroną ja prawą i znajdziemy....
A on se pojechał i miał w dupie.

Pompki nie znalazłem, tłukłem sie w te i nazad, ale spotkałem miejscowych łebków i pytam czy mają pompke. Maja
Za ile odsprzedacie?
Za 2$
Macie 5$, dupe ratujecie


Od młodzienców dostałem jeszcze całą torbe moreli i kawałek arbuza

Ponownie przejechałem przez Namadgut, tych kluczy ampulowych i godła które zlozyłem wczesniej juz nie było Szkoda słów.....


Ale jedna rzecz dodała mi motywacji. Dos*ać angolowi. Cwaniak miał lepszy rower, przełozenia w piaście i lepiej ciagnał pod górki. Ale nie miał takiego Vtwina w nogach jak Situ :lol:
Z opowieści wiedziałem ze dzien przede mną jedzie Niemiec, dalej dwójka Szwajcarów a 2 dni przede mną Paul z Holandii i podobno jest cholernie szybki..... no to robimy challenge kto pierwszy na Ak Baital :lol: (jasne ze wygrałem mimo najcięższego roweru).

Tego dnia Tomcio miał ze 2 godziny przewagi, mimo to jakims cudem znalazłem sie dalej niz on
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.05.2012, 20:24   #7
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
Domyślnie

25 lipca

Strzała na Langar.

Z tadżyckiej strony Afganistan jakoś zdrowiej wygląda:




Nagle w jakiejs wiosce przed Langarem spotykam Olę:


I zaraz napatoczył sie Sławek.


No to co - hopsasa na browar :lol:
Zaraz napatoczył sie Tomcio.... myslałem że jest przede mną a poprzedniego dnia jakoś nieumyślnie musiałem go łyknąć :lol:




I krótka pogaducha z angielskim "kolegą", o Unii EU itd....
Ten wyjeżdza z tekstem że duzo Polaków pracuje w UK.
Ja zażartowałem - nasi żołnierze ginęli za nich w Bitwie o Angię więc coś nam sie należy teraz, teraz po części to i nasza ziemia :lol:
Ten oburzony - JAKTO? :!:

Dostał od nas krótką lekcie historii o Dywizjonie 303...
Wkurzyło mnie że on nie wiedział nic o Polakach latających nad Londynem :evil: Ja wiem że oni Polske mają w gdzieś ale że aż tak?

Ola i Sławek spędzili 13 dni w górach z plecakami. Szli sobie na wysokosci 5000m gdzies w okolicy Piku Marksa i Engelsa. Znów mnie dobiło

Fajnie browarki wchodzą ale trzeba jechać dalej. Wypruwam do przodu.





Na prawo Wakhan, na lewo Pamir.


W Langar zakupy w Biedronce :lol:






Za Langarem potężny podjazd. Za mną Tomcio z lepszymi przełożeniami.... niedopuszczalne było żeby mnie łyknął.
Wbijam sie, wbijam, kapeć. Pompuje, przejeżdzam kawałek dalej. Pompuje, przejeżdzam itd....
Tomcio mnie doszedł, podjechalismy na górę, zdecydowalismy ze rozbijamy biwak.
Ja łatam pierwszą i ostatnią gumę na trasie:


Poprosiłem Tomcia by mi cyknął fotkę na tle Hindukush o zachodzie, a on: nie teraz, zaczynam gotowac.
Rzeczywiscie kartofla obierał....
Potem słonce zaszło i dupa z fotki. W sumie mogłem statyw wywlec i sam se zrobić.... :lol:
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Cel A to Å , cel B to B**** i tak aż do G, do punktu G :) [Lipiec 2011] Neno Trochę dalej 45 03.05.2013 16:28
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 doktorek Trochę dalej 44 14.02.2012 19:08
Made In Poland Galery Lipiec 2011 NaczelnyFilozof Polska 95 12.01.2012 13:43
Skandynawia - lipiec 2011 TDM900 Umawianie i propozycje wyjazdów 10 31.03.2011 13:17


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.