Witam wszystkich. Pisze z Bishkeku. 5-10 min przed tym nim to sie wydarzylo jedlismy lody. Jechalem za nim. Sam moment, dlaczego nie zauwazylem, tylko jak juz padal.Bylem przy nim moze 10 sekund po upadku, probowalismy go z Uwe reanimowac. Naprawde, uwierzcie mi nie mpoglem nic zrobic, nie potrafilem
Kajman wierzę Ci- gdy odchodzi taki człowiek to nie jest nikogo z nas wina czy jakiś nasz ludzki błąd. Nie możecie- nie wolno Wam o nic siebie obwiniać!!! Ktoś tam wysoko zadecydował, wydał wyrok- ciężko nam w to uwierzyć i się z tym pogodzić bo chcielibyśmy by tacy ludzie byli nieśmiertelni.....Izi po prostu dojechał do mety- tej ziemskiej. Bardzo współczuję Tobie, Samborowi i Oli. Wiem co to znaczy pochować przyjaciela, bo dwa lata temu w wakacje 2008r też musiałem to zrobić. Wtedy pierwszy i jedyny raz w życiu płakałem na pogrzebie. Teraz będzie drugi raz............