|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
kurcze wyszło tego trochę dużo...
![]() ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
14 lipca 2010
Nadszedł dzień wyjazdu. Umówieni byliśmy, że o 6 będę samochodem u Natalii, potem przyjedziemy do mnie i stąd ruszymy na dobre. Na wszelki wypadek umówiliśmy się ze ten kto się pierwszy obudzi dzwoni do drugiej osoby żeby nikt nie zaspał… Obudziłem się. Patrzę na telefon, nikt nie dzwonił. Patrzę na zegarek, a ten wskazuję 8,15… I w taki sposób zaspaliśmy obydwoje… ;-) Akcja zaczęła się z drobnym opóźnieniem bo oczywiście wbiliśmy się w najgorsze korki… O 12 byliśmy gotowi do wyjazdu. I wreszcie ruszyliśmy. Trochę byliśmy zmęczeni poprzednim dniem i strasznym upałem, ale to nic My się tak łatwo nie poddajemy! ;-) Jadąc przez przedmieścia Warszawy ciągle dostrzegaliśmy ludzi którzy dość dziwnie się na Nas patrzą. Zupełnie nie wiem czemu. W końcu chyba zupełnie normalne jest, że dwoje ludzi jadzie na rowerach zapakowanych jak wielbłądy przez miasto w najgorszy upał i to jeszcze w kaskach. ;-) Nasz pierwotny plan przewidywał dojazd do Świnoujścia w 4 dni co dawało około 140km dziennie. Wiedzieliśmy, że to dużo ale niby czemu miałoby się nie udać? Jechaliśmy więc z nastawieniem, że fajnie by było jak byśmy dzisiaj mimo opóźnienie zrobili te 140km bo pewnie następny dzień będzie gorszy. Jechaliśmy dość szybko bo ze średnią 20km/h. Myślałem że przynajmniej przez jakiś czas utrzyma Nam się taka prędkość, a tu kiszka. Już po godzinie zaczęła spadać. Wyjechaliśmy już na dobre z ,,Warszawy i okolic’’, jechałem pierwszy a Natalia za mną. Co jakiś czas odwracałem się żeby zobaczyć czy wszystko ok i czy nie jadę przez przypadek sam. Z którymś z kolei obrotem zauważyłem, że Natalia stoi na poboczu jakieś 100 metrów za mną. Zatrzymałem się. Po chwili dojechała. Okazało się, że przebiła dętkę. Oczywiście narzędzia miałem na samym dole sakwy, pod wszystkimi innymi rzeczami. Wypakowałem wszystko i wyjąłem łyżki do opon. Natalia w tym czasie zdjęła wszystkie bagaże. Po chwili dętka została wymieniona bez żadnych problemów. (szkoda, że w motorze nie jest to takie miłe i przyjemne…) Ale i tak przez to rozpakowywanie i pakowanie straciliśmy jakieś pół godziny. Ruszyliśmy dalej. Jechało się dobrze tylko samochody mijające Nas na centymetry były trochę irytujące a ciężarówki nawet niepokojące. Tam gdzie się dało jechaliśmy poboczem a chwilami nawet były ścieżki rowerowe, jednak większość z nich była zarośnięta nierówna i pełna krawężników, których pokonywanie nie jest takie łatwe jak jedzie się takim zapakowanym rowerem, nie mówię tu już o tym, że łatwo przebić dętkę. (o czym się jeszcze przekonam) ;-) Wraz z upływem czasu jechało mi się można by rzec coraz ciężej. Prędkość średnia spadła Nam do 18km/h. Postanowiliśmy zrobić nieco dłuższą przerwę. Po około półgodzinnej przerwie ruszyliśmy dalej. Trochę zaczęło mnie boleć prawe kolano, z którym w zasadzie od zawsze miałem problemy. Ale to nic. Był też miły akcent gdyż minęły Nas jadące z naprzeciwka 3 Afryki wyposażone w kufry. I tu pojawia się kolejne pytanie: może ktoś z forum ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 13:11 |