|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Posty: 234
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 17 min 20 s
|
![]()
27-28.05.2010 czwartek/piątek
Kolejne dwa dni minęły nam na błogim lenistwie: plażowaniu od gorącym chorwackim słońcem, nurkowaniu w bardzo zimnej o tej porze roku wodzie (na szczęście w piance dawało radę), pływaniu skuterami wodnymi, 36a.jpg totalne lenistwo po ciężkiej nocy 36b.jpg --------------II----------------- 36.jpg A potem były skutery. I ten co się przejechał natychmiast wytrzeźwiał.... 36c.jpg ...wrażenia z jazdy tymi maszynami były bowiem imponujące. zwiedzaniu pobliskiego miasteczka Mali Losinj, 37.jpg Kolejne typowo chorwackie miasteczko... 37a.jpg ...z urokliwą,egzotyczną fauną... 37b.jpg ...i klimatycznym portem. konsumowaniu lokalnych specjałów kuchni chorwackiej w tym kultowych „lignje na żaru” (kalmary z grila) i słynnych chorwackich „sladoledów” 38.jpg pychota 38a.jpg i pychota Wieczorami pełna integracja 35-osobowej grupy przy lokalnym winku Vranac, olbrzymich butlach chorwackiego piwa „Ożujsko” i „Karlovadko” (butelki były 2,5 litrowe z napisem „0,5 litra gratis”…), tudzież przywiezionego z Białegostoku „Ducha Puszczy”… Zdjęć z tych zajęć NA SZCZĘŚCIE nie mam, ale zapewniam było pięknie, głośno, rozrywkowo, kolorowo… |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Posty: 234
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 17 min 20 s
|
![]()
29.05.2010 sobota
O 4:45 budzi mnie donośny głos jednego z kolegów śpiewającego Niemcom „Bogurodzicę”, która miała byd sygnałem do „ataku na wzgórze niemieckich camperów”. Całe życie z wariatami… Budzę się po 6:00, szybki prysznic, jak wracam to Robert już pakuje swój dobytek. Szybko składamy namiot, upychamy wszystko na motkach i parę minut po 7:00 wyjeżdżamy z campingu. Plan na dzisiaj jest ambitny – dojechać do Bielska-Białej, gdzie mamy zaprzyjaźniona (a dla Roberta to rodzinną) kwaterę. Droga przez wyspy puściutka i przed 8:00 jesteśmy pod promem. Okazuje się, że kasa jest 500m wyżej więc wracamy się po bilety i omijając kolejkę aut wbijamy na prom. O 8:15 parkujemy na promie i idziemy na górę zrobić sobie śniadanie i popijamy doskonałą chorwacką kawką. Po zjeździe z promu ustawiam GPS-a na trasę „najszybszą” – dzisiaj zapoznamy się ze słoweńskim, austriackimi i słowackimi autostradami. Na początek szybki skok przez Krk (most tym razem za darmo – promoca na weekend?) i obwodnicą Rijeki wpadamy na A7 w kierunku granicy, którą przekraczamy w Rupie. Za granicą autostrada się kończy, a zaczyna się przepiękna droga przez lasy i górki ciągnąca się aż za Postojną. Po drodze tylko jeden postój na fotki: 40.jpg Marcinowi podobał się odcinek drogi do Postojnej 40a.jpg Zielona Słowenia. 40b.jpg Ja z niepokojem musiałem sprawdzić jak daleko w dupie jeszcze jesteśmy z drogą. gdzie zauważamy, że minęło już prawie 4 godziny od wyjazdu, a z zaplanowanych 900 km mamy zrobione dopiero 200 km. Plan z Bielskiem zaczyna się chwiać, ale nie rezygnujemy i ciśniemy dalej. Za Postojną wpadamy już na autostrady i zaczyna się wyścig z czasem – może nie jest to „Infernal race”, ale 140-150 z budzików nie schodziło. Przed Grazem łapie nas ulewa, co ja piszę potop. Zjeżdżamy na stacji, gdzie jest już ze 30 motocykli i zakładamy kordoniki deszczowe – ja górę ,a Robert tylko dół, ja wierzę w nowe spodnie z membraną, Robert w swoją kurtkę. Ruszamy dalej i po 5 minutach dostajemy kolejnego strzała burzy z małym gradem włącznie. Zjeżdżamy na parking, ja zakładam spodnie deszczówki, Robert już nic nie zakłada i tak jesteśmy mokrzy, więc ciśniemy dalej. Po 40-50 km przestaje padać, ale jest mokro, po kolejnych 50 jezdnia robi się sucha i wychodzi słońce. Między Wiedniem a Bratysławą zatrzymujemy się na tankowanie i ściągamy kondony (ja wkładam świeże suche gatki bo jazda z mokrymi jajkami nie fajna jest…) i już ich więcej tego dnia nie musieliśmy wkładać. Droga z spod Wiednia do Żiliny mija nam ekspresowo – średnia nam wychodzi ponad 120 km/h. Za Żiliną autostrada się kończy i… zaraz po wyjeździe z miasta zatrzymuje mnie słowacki policjant. 41.jpg Mendy słowackie - Dobru deo, a za co to? - Za richnost… - Za richnost? Jak? Przecież jechałem 100 km/h na limicie 100 km/h… - Tu tak, ale tam wczesno bilo 80 km/h a u Pana bilo 104 km/h, kolega fotku zrobil… - A mogę tą fotku zobaczyć? - Możecie, ale to koszta 50 EUR… - A bez patrenia 10 EUR będzie dobre? - Da, no jedziecie, jedziecie… Oby tylko takie mandaty były… Dalej droga poprowadziła do Cadcy, gdzie zajechaliśmy zakupić trochę prezentów dla znajomych, z tego najważniejszy – Śliwowicę… Postanowiliśmy przejechać starym przejściem Skalite-Zwardoo. Od strony Słowackiej droga ma swój urok, bo ładne widoki, fajne zakręty, ale asfalt kiepski, jakiś remont studzienek kanalizacyjnych itd., za to po polskiej stronie SZOK! Ekspresówka dwa pasy w jedną stroną, gładziutki asfalt, fajne zakręty z jedną agrafką 180 stopni i tak aż do Żywca! Znowu pogoniliśmy maszyny, a mi się od Żywca włączył niebezpieczny tryb „adrenalina” i wyprzedzałem wszystko i wszędzie. Za Żywcem jeszcze telefon Roberta do Arka w Bielsku: „Co robisz? Jesteście w domu? Wpadniemy z Marcinem na nocleg, daj adres…”. W samym Bielsku remonty rozbroiły obydwa GPS-y w moim telefonie, w końcu jakiś lokalny tubylec polecił nam pojechać na zakazie ruchu remontowaną ulicą i mieliśmy trochę off-a. O 21:30 zaparkowaliśmy maszyny w garażu u Ani i Arka i mogliśmy sobie pogratulować – dzisiaj pękło dokładnie… 999 km i to bez nocnej jazdy! Wieczór był świetny – domowe jedzonko, piwko, śliwowica, jakieś zioło w garażu. Serdeczne dzięki A&A za gościnę – zapisują sobie Wasz adres na mojej prywatnej mapie świata jako ciepły zakątek na południu Polski i z pewnością się tam jeszcze pojawię… 30.05.2010 niedziela Pobudka skoro świt tzn. po 9:00, powolne śniadanie, kawka i już o 11:30 ruszamy z kierunku domu. Oczywiście ledwo ruszyliśmy to zaczęło padać – zresztą w Bielsku pada codziennie od 2.05 więc nie powinno nas to dziwić. Tym razem nawet nam się nie chce wbijać w deszczówki i ciągniemy w deszczu katowicką w kierunku domu. Gdzieś za Czechowicami przestaje padać i mamy suchy asfalt i tak już na sucho dolatujemy do domów. Jeszcze po drodze postój na Orlenie i dokręcanie w V-stromie śruby mocującej tylny stelaż do ramy (lewą już zgubiłem w weekend majowy i musiałem założyć zastępczą, teraz prawej zabrakło jakieś 5mm do wykręcenia się), potem postój przed skrętem na Magdalenkę – tutaj żegnamy się z Robertem gratulując fantastycznego wyjazdu, którym będziemy żyd do wrześniowego wypadu na Rumunię. Suzuka spisała się świetnie – ponad 3500 km i zero awarii, silnik wziął trochę oleju od dzidowania po górach, ale byłem na to przygotowany. Opony nadal trzymają bieżnik, chociaż już pomału czas je wymieniać, a w Robsona garażu czekają już TKC80 do Sztormiaka przygotowane na rumuńskie „autostrady”…Koniec. |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,896
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 51 min 23 s
|
![]()
Kurffaa...Ta biala Afri podoba mi sie.Chce taka miec!!!
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
status-TAK stan cywilny-TAK....
![]() Zarejestrowany: Jun 2006
Miasto: Mikołów
Posty: 1,219
Motocykl: K750
Przebieg: Tak,
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 12 godz 22 min 48 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Piaseczno
Posty: 7
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 8 godz 22 min 52 s
|
![]()
Świetne foty Robson, zdecydowanie dodają smaku relacji...
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: EL
Posty: 106
Motocykl: RD04
Przebieg: 4równik
![]() Online: 1 tydzień 9 godz 54 min 28 s
|
![]()
Miło było poczytać, tym bardziej że za 2 m-ce wybieram się właśnie na Cres (niestety bez moto).
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
W POSZUKIWANIU ZRODEL DNIESTRU 19-22 kwiecien 2013 | Mirmil | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 15 | 06.05.2013 19:25 |