![]() |
|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() |
#201 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 561
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 23 godz 47 min 31 s
|
![]()
[QUOTE=matjas;882464]Ściąganie Cymesa spod Komańczy nie jest rzeczą którą zapamiętałem najmocniej... BO
Mam wciąż przed oczami jak najebany jak szpadel Cymes wyjechał naprawioną emką na wstecznym z garażu Krysi i dokonał nawrotu na pełnej, wspomaganej jeszcze tym spadkiem podjazdu bliskim 40* chyba i wyjebał się razem z zaprzęgiem przykrywając się wozem. Przysięgam, że byłem pewien naonczas, że zostanę mimowolnym świadkiem czyjejś śmierci i trzeba będzie oglądać krew i mózg. O ile tam jeszcze był jakiś mózg ![]() Tak, brzmi to dosyć (dobra: bardzo) irracjonalnie: ale mimo wszystko: był to bardzo pozytywnie (nie mogę znaleźć lepszego słowa) spędzony czas. Czy ktoś z Was spędził ok. 3-ch dni w garażu..? Z przyjaciółmi próbując naprawić motocykl..? I nie nudząc się? Dla niewtajemniczonych dodam, że chłopaki utknęli w trasie i Ell. pojechał po Nich w środku nocy -rezygnując z rozrywek jakie na Niego czekały. Dobra. Przyjechali nad ranem jakoś - chyba nawet nie dali rady pić - nie pamiętam - w każdym razie wypiłem za Ich zdrowie (każdego z osobna) no i potem, za te szczęśliwie ściągnięte motocykle. Fajnie, bo jak dwa gary to podwójny strzał się należał się. ![]() No dobra: naprawiamy - każdy ma gdzieś imprezę, bo koledzy są ważniejsi - chuj, że na sali trzeba trzymać fason, a w garażu można najebać się letko mocniej. Ale nie - uwierzcie mi: wolimy garaż i nikt tam nie był za bardzo pijany. Kochana Krysia donosiła nam zagrychę - której zresztą nie potrzebowaliśmy za bardzo, skoro nikt nie pił... Karwa, te dni minęły tak szybko, że musiałem zostać do poniedziałku - żeby ochłonąć. W poniedziałek w ramach przygotowań do wyjazdu, Krysia zabrała mnie na przejażdżkę podczas której kupiłem trochę miodu i książkę o Bieszczadach. Jako niezależny bibliofil, nigdy jej nie przeczytałem. Ale faza została - ponieważ po gruntownych kalkulacjach stwierdziłem, że nie mam wystarczająco pieniędzy na wahę - na powrót do domu. Krysia przenocowała mnie jedną noc - nie kąpałem się tego dnia, żeby zrekompensować koszty. Zresztą jak każdego innego... Pożyczyła mi na benzynę...
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#202 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 561
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 23 godz 47 min 31 s
|
![]()
Aha, i sedno: reperowali my to w chuj czasu - wreszcie Pan Pastor się "wkurwił" - wziął narzędzia, spawarkę w swoje ręce i naprawił to w chwilę...
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#203 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 561
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 23 godz 47 min 31 s
|
![]()
Tak, że ten...
Nie lubię dziadka! Jak mówi do mnie Kacper, kiedy mnie chwilowo nie lubi ![]() po prostu powiedz Mu, że nie mamy nic innego do jedzenia... Mały zrozumie.
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#204 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 561
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 23 godz 47 min 31 s
|
![]()
Co przeżyliśmy razem na Biesach, to nasze.
Postaram się poprosić Ella., żeby wrzucił Wam parę zdjęć - jacy byliśmy szczęśliwi. Ja też gdzieś mam - ktoś mógłby powiedzieć: jak można nie wiedzieć, gdzie ma się takie ważne zdjęcia..? Ja nie przykładałem do tego tak wielkiej wagi, bo za rok będzie podobnie -znowu to przeżyjemy - to mój błąd - bo kurwa: nie było tak samo. Każdy rok był inny. A obrazy i dotyk dłoni widzę i czuję do dzisiaj.
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#205 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 264
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 3 dni 16 godz 9 min 53 s
|
![]()
Spojrzenie alternatywne.
"Czereśnie popier... te małe czerwone kurwięta tylko siedzą i knują, jak tu człowiekowi popsuć poranek. Jak nie konsumentom, to sadownikom zawsze ktoś cierpi z powodu czereśni. Jeszcze do niedawna ludzie płakali, że za cenę kilograma owoców trzeba dać tyle, co za metr kawalerki w Sopocie. Teraz, kiedy podaż wzrosła, to sadownicy załamują ręce. Ja się nie wypowiadam, bo by mi czereśnie powypadały z gęby. Tymczasem czereśnia nie tylko rujnuje ludzi, ale w dodatku łże jak najęta. Tak naprawdę czereśnie to owoce wiśni, tylko że ptasiej. Mamy ptasią grypę, ptasie móżdżki, no i ptasie wiśnie, czyli czereśnie. Warto mieć to na uwadze, gdyby ktoś za bardzo w piórka obrósł. Wiele niesłowiańskich języków w ogóle nie wyróżnia oddzielnej nazwy dla czereśni. Dla nich to po prostu cherry, kirsche albo cerise, tak jak inne wiśnie. Słowo czereśnia wzięło się od starożytnego miasta Cerasus w dzisiejszej Turcji, tak jak wakacje od waka`cjus, co w starotureckim znaczy "spółkować z kierowcą autokaru". Faktycznie, Turcja słynie z czereśni, a odkąd zaczęliśmy tam regularnie jeździć, również z czereśniaków. Nie można jednak ich tak sobie przywieźć w bagażu podręcznym. Jakiś czas temu czereśniowa przemytniczka dostała za 3 kilo czereśni 300 zł kary na lotnisku w Gdańsku. W 2022 roku jeszcze by na tym zarobiła, bo czereśnie na rynku pierwotnym dochodziły do 260 zł za kilogram. Cen z rynku wtórnego nie znam, bo się archiwum zesrało. Skoro przy tym jesteśmy, to z czereśniami trzeba ostrożnie z kilku powodów. Po pierwsze, są jak Helena Trojańska, tylko zamiast okręty w morze, wyprawiają ludzi na porcelanę, bo zawierają sorbitol, czyli naturalny alkohol cukrowy. Można się po jego nadmiarze nadąć jak radny na otwarciu Biedronki, a można zamienić w gejzer pionowego startu. Czereśnie w Europie zawdzięczamy, tak jak inne gówniane rzeczy, np. salut i prawo Rzymianom. A konkretnie wodzowi Lukullusowi, który powinien nazywać się Łykullus, bo pochłaniał czereśnie w takich ilościach, że na jego cześć wymyślono termin uczta Lukullusa. To podróż kulinarna, która rozpoczyna się sałatką owocową, a kończy koncertem jelita grubego. Po drugie, czereśnie są bronią zakazaną konwencją Jordanowską. To od ogródków Jordanowskich, których blaszane zjeżdżalnie latem paliły ogniem tysiąca słońc, a zimą metalowe słupki niewoliły więcej języków niż chińscy cenzorzy i krówki mordoklejki. No więc konwencja Jordanowska stanowczo zabrania wykorzystania czereśni w charakterze broni miotanej, jeżeli uczestnicy potyczki mają na sobie ubrania z grubsza białe. Czereśnie zawierają antocyjany i farbują do tego stopnia, że kiedyś używano ich w charakterze szminki. Poza antocyjanami czereśnia zawiera amigdalinę, która w kontakcie z kwasami żołądkowymi zamienia się w cyjanowodór. Franca trzyma ją szczelnie zamkniętą, więc trzeba by rozgryźć 200/300 pestek, żeby się człowiek przez czereśnie wybrał do krainy wiecznych lodów, nigdy nie kumałem, dlaczego ktoś miałby wybrać na emeryturze od życia polowanie zamiast nieograniczonego ciamkania Bambino. Poza amigdaliną czereśnie zawierają również melatoninę, więc garść przed snem działa podobnie jak fikuśne tabletki reklamowane w radio pomiędzy spotami na suchość dróg rodnych."
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#206 | |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 264
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 3 dni 16 godz 9 min 53 s
|
![]() Cytat:
W podpisie mam, co mam. Brakuje tam Kmicica. Musiał dorastać w nienormalnej rodzinie, która przed unijnymi normami schowała się głęboko na kolonii wsi. Do 7-miu lat nikt (w sensie rodzic) o zdrowych zmysłach się takimi brzdącami nie zajmował. Robiły takie dzieci, co chciały - z pomysłami na "życie", o którym się nie śniło współczesnym im Nowackim, Kotulom, Muchom czy Spurkom a Biedronie i Śmiszki, były trzymane od dzieci z daleka. Robiły te szkraby, co chciały bo rodzice nic o tym nie wiedzieli. Robiły to poza domem lub w domu, kiedy baczne oko rodzica zawieszało wzrok na sprawa "wyższej troski". Wiadomo było, że jest granica tej dziecięcej swobody. Przekroczenie jej najpierw należało do dziecka. Bardzo często taki brzdąc szybko dostawał info zwrotne pod postacią złamanej gałęzi, załamanej tafli lodu, atak rozsierdzonych os. To potrafiło bardziej boleć od klapsa w tyłek, kiedy kubek z zawartością zmieniał stan skupienia w kontakcie z cudzą głową. I tak dalej, i tak dalej... Proca, dzida, łuk i strzały to był podstawowy elementarz. Wzorcem - najsilniejszy we wsi lub starszy brat, i gdzieś w tle ojciec. Najlepszym arbitrem elegancji był dziadek i babcia. Im bardziej poukładana rodzina, tym lepiej. To rodzina z najbliższym otoczeniem - była małą ojczyzną i kościołem. Ojczyzną, nie - matczyzną. Nie ma co relatywizować lub nie daj Boże, podchodzić symetrycznie. Aleksander Macedoński nie był zły czy dobry... Był Wielki. Czyngiz Chan - Zdobywcą. Każdy na miarę swoich czasów. Masz rację Mucha, było fajnie. Tak było. Gdybym miał charyzmę Kmicica... Ja się zatrzymałem w rozwoju. Na dobrych pomysłach. Z perspektywy 55 lat stwierdzam, że jestem urodzonym solistą. I taki mi jest najlepiej. Najlepiej jest mi solo. Dziwnym trafem wtedy potrafię wziąć pełną odpowiedzialność za siebie, swoje czyny. Nie ma nikogo koło mnie? Nie ma spalonych wsi. W życiu tak się do końca nie da. Życie zmusza do interakcji i bycia społecznym. Tak... Biesowisko było fajne. Do czasu. Jak EWG. Kiedyś przestrzegano surowych zasad. Bano się organizatora. Niestety... Organizator stał się różowy, potem tęczowy i Biesowisko się rozsypało. Bo oni (uczestnicy) przecież... itd. Były kiedyś kółka zainteresowań - super. Z czasem to one stały się kołem zamachowym (zwłaszcza jedno), niby fajnie ale finalnie...? Finalnie przeszły w krąg terrorystów. Takie towarzystwo własnej adoracji. Ostatnią, świeżą krwią tej imprezy była Zajebali. Nie przebiła się. Formalnie władzę przejęła lewa strona tej imprezy. Zwolennicy szczepień. Ja zostałem faszystą. Zostałem wykluczony a sygnały docierały... "Bohdan... chciałbym się dostać na Biesowisko. Jak się zapisać? - Pisz do organizatora... Impreza naprawdę fajna tylko organizator pierdolnięty..." Dwa lata później organizator jedzie z wystraszonym na jego wyprawę życia. Przeżył. Wystraszony z niejednego pieca chleb jadł. Zasadniczo umoczony w gównianym interesie (budował Czajkę, tę warszawską). Spróbował czegoś nowego w życiu. Pojechał na czereśnie, dostał wiśnią szklanką po łbie. 46 dni razem... Kilka lat później napisał powieść. Nie dało się streścić wszystkiego, co przeżył w te 46 dni, bo trza by było wyciąć całą Puszczę Białowieską, by to na czymś spisać. Każdy jeden, kolejny dzień został zamknięty w sekundzie. Sekunda, to mało...? Sekunda to wieczność. Kiedy odpadasz od ściany El Kapitan masz tych sekund blisko 20 do dyspozycji, zanim zgaśnie światło. Nie jednemu po 20m już się wyświetla cały życiorys. Zostało mnie (tak sądzę/mam nadzieję) jeszcze te 20 lat, by dokonać przewrotu. W przyszłym tygodniu robię pierwszy krok. Najpierw proca dla Kacpra, potem malowanie golfa w... Zostawię wnuki na godzinę przy golfie, tylko pozaklejam szyby. Zapewnię narzędzia. ![]() Obiecane równo rok temu. Obiecaj dziecku... Babcia tradycyjnie... ![]() Tymczasem... ![]() ...nie jest latwo tu się dostać ale... ![]() ...jak już... ![]() ...to jest pięknie.
__________________
Jam nie Babinicz... |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#207 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 561
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 23 godz 47 min 31 s
|
![]()
[QUOTE=biker;877479]Ja coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że świat jest fabryką do tworzenia ludzi nieszczęśliwych. I że nie jest to kwestia braku wyboru, tylko dość świadomego wyboru, który jest wygodny dla garstki. Reszta się dopasowuje, nawet do największych absurdów. Tak jest w globalnej skali, ale też na poziomie naszych zwykłych codzienności, gdzie wplątujemy się w sytuacje niemożliwe i beznadziejne.
Czasem trzeba p...ąć pięścią w stół a newet go wywrócić i zacząć ŻYĆ Dlaczego nie napisałeś: PIERDOLNĄĆ..!!!? Masz zupełną rację (tylko,niestety teoretycznie) bo: ;jestem naprawdę załamany;: ale do większości Polaków, to nie dociera; nawiązuję tu do wątku w którym pisałem o Kanadzie... to zlepek ludzi z całego świata. W każdym miejscu widzisz wszystkie odcienie skóry. O skórzanych kurtkach nie wspomnę. A jednak potrafią współżyć, integrować się i nie zabijać nawzajem. Naszej (chociaż to nie moja) mentalności nie da się zmienić tak szybko. Przepraszam, ale Polacy w większości (mam szczerą nadzieję, że to jest jednak mniejszość...) nawet nie potrafi poprawnie pisać po polsku, a co dopiero wyrażać się z sensem lub mieć własne zdanie o czymkolwiek. Radio maria i chuj... (to zajebiście po polsku). Wydaje mi się, że nie możecie narzekać na mój polski. Byłem poza kilkanaście lat; nawet myślałem w obcym języku; wróciłem do innego świata, gdzie niektóre dzieci nie wiedzą co to jest długopis... (kugelszrajber - jakby nasz germaniec czytał). Pojechałem do babki, która produkuje dobre pierogi - pyta: na kogo będziesz głosował - dyplomatycznie odpowiadam: że o takich rzeczach nie powinniśmy dyskutować przy pierogach... Jej odpowiedz: ale żebyś wiedział: jak wygra Trzask, to zajebią nas emigranci, a jak nie dadzą rady, to zadusi nas Unia... No i weź tu pierdolnij pięścią w stół. Pierdolną bym jej w łeb - ale nie chciałem pójść siedzieć za głupią pizdę... Nie obrażając naszych kochanych cipeczek ze zlotu "Baby na... i tu chyba się trochę pogubiły" Nie chcą naszego wsparcia - mimo wszelkich deklaracji - to... nie... a ja też chętnie zmieniłbym płeć na te kilka dni. Liczę na to, że tak jak kiedyś Elwood ze względu, zaprosił mnie na Biesowisko, tak i nasze kochane kobitki (które pragnę poznać) też zlitują się..? Nadmienię, że przeprowadziłem parę remontów i zrobiłem trochę mebli od zera. Tak, że miarką posługuje się dosyć sprawnie i w zamian za zaproszenie mógłbym wyręczyć Was w mierzeniu odl. od podłogi do Myszki... bardzo chętnie! Mniam, mniam - ale zwyrol ze mnie... ![]() Wybaczcie, poproszę... albo zaakceptujcie też poproszę! Wiem, że to nie ten dział. Ale, wydaje mi się, że im mniej kobiet to przeczyta tym lepiej dla mnie... chociaż mi już niewiele pomoże.... Chyba, że to zaproszenie... co nasze Panie..? Wiem, że Fazik był i nic się nie działo. A ja przy Faziku to pizda jestem nie chłop. ;- )
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#208 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 264
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 3 dni 16 godz 9 min 53 s
|
![]()
Cała prawda o prawdzie, sprowadza się do gówna. Takie stare powiedzenie.
Ty, jako Mucha masz tu swój udział wręcz niepodważalny. Ale nie jako element ludzki z padołu. Jako element statystyczny. Jedzmy gówno, miliardy much nie mogą się mylić - to jest wytwór marketingu a nie muszych deklinacji. Muchy siedzące na gównie, to odzwierciedlenie stanu obecnego. Wszyscy jemy gówno. Może na Sardynii jeszcze się bronią, bo tam o dziwo ludzie żyją długo mimo, że wpierdalają węglowodany. Gdzie jest więc sekret...? Nie kupują marketowego ketchupu, który ma tyle cukru, co cola. Pastę pomidorową robią sobie sami lub kupują w tam, gdzie robią ją lepiej i ciut szybciej. Jedzą na potęgę makaron ale z pszenicy durum, którą sami uprawiają lub wiedzą, gdzie kupić z niej mąkę tradycyjną, bo mają w pamięci "konstytucję" smaku zaprogramowaną od setek lat. Smakowe dziedzictwo pokoleniowe. W diecie "Sardynek" nie ma nadmiaru cukru, który poza tym, że jest "doskonałym wzmacniaczem smaku" jest jest jeszcze dobrym konserwantem. Stąd piwniczki z niską, stałą temperaturą, by nie fermentował gwałtownie a jeżeli już, to pod kontrolą. Podobały Ci się Biesy, bo poza takim konserwantem jak ja, byli tam ludzie połączeni pasją ale ich zachowania na imprezie, były zdefiniowane rygorystycznym regulaminem. Poza organizatorem, wszyscy mają być dla siebie dobrzy. WSZYSCY. Bez wyjątku. Wyjątkiem był organizator, który biegał wokoło z pejczem i napierdalał w zło. Tylko tej roli organizatora. Mało kto docenić potrafił. Sambor, Adagio... próbowali się komercyjnie wstrzelić w temat na początku. Ni chuja. Nie z takim idealistą, indywidualistą jak ja. Mazeno...? Kolejny poszukiwać indywidualnych łupów. Zrobiliśmy razem Mażenadę w 2011-tym. Na forum 3po3 (tak nazywałem odpowiednik tego forum, tylko 4x4) mazeno ogłosił casting na towarzysza podróży na jego Bałkany po osobistych, traumatycznych jego przeżyciach. Zgłosiłem się. Wszyscy lali ze śmiechu. Nie do śmiechu już było, jak okazało się, że żeśmy się nie pozabijali. Uszanowałem jego statut, jego pomysł ale nie pozwoliłem sobie wejść na głowę. Finał...? To ja mu pokazałem, na czym polega podróż za jeden uśmiech. Trafił na bardziej ogarniętego w niewydawaniu pieniędzy. Do tego stopnia, że zaproponował mi, jako typowy "krakowski" centuś dalszą jazdę, na jego koszt. Dlaczego...? Bo miał zajebistego towarzysza podróży, który na nic nie narzekał i był w każdym elemencie jego podróży wsparciem. Rozstaliśmy się za Szkodrą. On chciał jeszcze zrobić południową Albanię ja wrócić do domu. Wrócić na... rowerze. Dosiadłem rower, pożyczony od Lupiego, po 20 latach przerwy jeżdżenia na rowerze w ogóle, z małym epizodem - przed Afganistanem 2010. Napisałem potem Mażenadę. Uważam osobiście, że to była jedna z najlepszych moich relacji - w ogóle. Z lubością do nie wracałem, bo ja lubię wracać do swoich wyryp. Opublikowałem ją na forum outdoor, które już nie istnieje. Było tam trochę gwiazd i wszyscy po jakimś czasie przyznali, ze rozruszałem te podwórko. Był taki odpowiednik Emka. Chłop na kasie, z powodzeniem prowadzący swój biznes z fajnym, outdoorowym portfolio. Zawsze byliśmy w opozycji do siebie ale akurat z nim był klimat. Ja nigdy do autobusu Emka nie wsiądę ale buty robocze kupię u niego. Bo chłop przy swoim ułomnościach jest pomocny. Od mazeno nie. Podsyłał mi swoje zdjęcia z wyrypy na kilku CD, nawet specjalnie zaprojektował dla mnie kalendarz... Ale nie. Bo kiedy zaraz po jego powrocie poprosiłem o kilka zdjęć, odpisał mi, że jego zdjęcia to artystyczna wartość. Nie dzieli się nią, ot tak... Nie napisałem, by wsadził se te swoje zdjęcia w dupę. Odpowiedziałem mu, że rozumiem... Byliśmy na dwóch równoległych imprezach. Zreflektował się... za późno. Tak samo umówiłem się z Samborem na film z drugiego Biesowiska, na które przywiózł swoich synów, za których nie zapłacił i ja go z tego obowiązku nie zwolniłem. To były te najbardziej słynne Biesy, kiedy starłem się z żołnierzem GROM-u (uczestnikiem Biesowiska) i... złamałem mu w bójce nogę. Wtedy pierwszy raz próbowano złamać moje zasady. Pierwszy i ostatni. Wpierdolić żołnierzowi służ specjalnych? Tadek był ok. Miał swój honor. Zadzwoniłem tylko raz do szpitala i zapytałem się, jak się czuje? - Ok. Odpowiedział. I na tym skończyła się nasza znajomość. Ale... Temat był dmuchany na maksa. Znana kancelaria warszawska zagroziła mi procesem a w sam proces zaangażował się syn barona bieszczadzkiego, uwłaszczonego partnera Dziewulskiego. Syn zapowiedział mi pomoc w organiacji imprezy,kiedy zgłosiło się ponad 100 załóg 4x4! Ja byłem przygotowany organizacyjnie na maks 80 osób a tu chciało się zjechać ich ponad 200 i... zjechało! W tym Adagio. Tak kurwa... Byłeś wśród nich Adagio i w dupie miałeś wpisowe - 100zł za mega full wypas. Tak... Ja tego tematu po prostu nie dźwignąłem. Nie miałem jak. Niemal wszyscy wtedy się ode mnie odwrócili. Skoro tak, to bawcie się w swoje komercyjne, pedalskie imprezy ja będę rozbił swoje. Za darmo, z pasji. Bo zawsze taki byłem. Wyrosłem z biedy, marzyłem. Dla mnie wartością było było - podzielić się kanapką, kiedy ja takiej nie miałem. Potem wiedzą. Cdn.
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 | Mat | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 19.04.2013 08:15 |