Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22.04.2025, 18:17   #1
magneto
 
magneto's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2018
Miasto: Olsztyn (Wa-Ma)
Posty: 278
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: mój 3,5
magneto jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 36 min 47 s
Domyślnie

Miło znów poczytać teksty, nad którymi trza się trochę pozastanawiać...
Ba - przez chwilę to się poczułem niemal jak Cappo di..., no troszeczkę jak ojciec chrzestny
Pisz ! I tutaj i - koniecznie - książkę... Czyta się.
__________________
Psy szczekają, a motocykl jedzie dalej...
RUSSIAN GO HOME ! !
magneto jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.04.2025, 21:25   #2
redrobo
 
redrobo's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,650
Motocykl: ktm 640 adventure
redrobo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 4 tygodni 1 dzień 8 godz 8 s
Domyślnie

Podlasie wspiera Podlasiaka.Dawaj Dariusz.
redrobo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.04.2025, 23:01   #3
stopa-uć


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,955
Motocykl: TA,RD04
stopa-uć jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 15 godz 25 min 31 s
Domyślnie

Darek
może dokończysz opowieść o kolei przez Syberie (było coś takiego)
(mogę mylić)
ciał
stopa-uć jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 08:52   #4
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórze FAT

Ja tu powinienem hurtowo odpowiedzieć, wszystkim, którzy po kolei meldują się sympatycznie w tym wątku.
Ale...
Nawet z Dubel-tówki wyleciał uśmiech, nie wiem do końca czy nieukraszony lekkim sarkazmem ale kiedyś tam przybiliśmy sobie wirtualną piątkę i tego się będę trzymał

Będę się starał w miarę po kolei realizować mój cel więc i o kolei transsyberyjskiej mojej będzie Wielka Stopo, szczególnie dla Ciebie.

Kylo, Gończy, Magneto... zawsze byliście miodem a Biki mlekiem (od krowy wściekłej) na moje uszy.
Czy ja kogoś nie pominąłem, jeżeli tak, to przypominajcie się od czasu do czasu. Jak Melon, który ma refleks starego dziada i do mnie pisze (z prawem do cytatu) na tak:

Cytat:
Napisał Melon Zobacz post
...El... Mistrzu Ty mój Wielki! Pomiłuj grzechy moje, wybacz te konopie, którymi zdzieliłem Filipa miast przyjąć je w postaci, która finalnie miłość niesie... Na dowód mej sympatii/przeprosin/szacunku dla Starego Ciebie Mistrza, załączam filmik jak biegnę w niedzielę na golasa dookoła kastoramy w pokucie w Rzeszowie, z transparentem (słabo cholera widać) - Kocham El`a!!!...
Wzruszyłem się. Melonie... łzy krokodyle z radości wylewam, wybaczam i szanuję! Widzom jednakowoż oszczędzę film i z troską zadaję pytanie: Mel... jak mogłeś się tak zapuśćić?!


Tu nadaję kodem. ON wie, ja wiem, że to zakodowany MUTT ale to wiemy tylko my.

Tymczasem z "Bloga ELWOOD`a"



Jacques Anquetil. Koziorożec. Skradł mi dwa dni, tak a`propos. W 1963-cim bije pierwszy rekord. Drugi raz z rzędu wygrywa Tour de France i Vueltę Espanę. Nikt tego przed nim nie dokonał.
W tym roku rodzi się strasznie puzowaty gość. 61cm, 5400gram… Siostry nie przebił, ale jego mama miała z nim już duży problem. Konieczne było cesarskie cięcie.

1964-ty rok Tour de France. Anquetil – Poulidor.
Alkoholowy doping, jak się patrzy. Znaczy… No trudno ustalić, co znaczy, ale dzięki butelce szampana na kaca Anquetil wygrywa z Poulidorem, lepszym góralem. Historia sama w sobie niesamowita. Skoro zacytowana, znaczy znaczenie jakie symboliczne, mieć będzie.

Rumia 1969 (Anquetil kończy karierę). Ulica Starowiejska, start do wyścigu open w klasie przedszkolaków. Dystans… Hm, chyba ze 100… może 200m. Klasa Bobo, ostre koło.
Na 10m przed metą prowadzi puzowaty blondynek! Na 5 metrów przed metą podnosi rączki do góry w triumfie zwycięstwa, jak Hanusik i… szoruje swoją puzatą buzią po starowiejskim asfalcie…
Do mety nie dociera…

Minęło kilka m-cy. Późnym popołudniem ucieka ów brzdąc z przedszkola i siada na szczycie Markowcowej. Czeka, aż gwiazdy zagoszczą na niebie i wpatruje się w światła miasta…
Jak dla takiego brzdąca, największa góra w okolicy oferuje niesamowitą przestrzeń i kompletnie nie znaną mu wcześniej perspektywę…
W Rumi podniesiono alarm. Rodzice Puzatego rwali włosy z głowy… Wcześniej kłócąc się, kto ma odebrać syna z przedszkola… Jak widać było, niepotrzebnie.
A Puzaty siedział na Markowcowej i patrzył. Patrzył i patrzył…
Jak się napatrzył, to zadał sobie pytanie:
– Czy Markowcowa jest największą górą na świecie?… Bo z niej wszystko widać! No prawie… I to „prawie” nie dawało mu spokoju…

Wielkie mnóstwo lat później.
Synowa odbiera telefon z przedszkola.
- Proszę panią... Musimy się spotkać. Mamy problem z Kacprem...
W domu poruszenie. Jaki problem...? Co on znowu nawywijał?
Lubię synową, konkretna dziewucha. Pracuje w międzynarodowej korporacji i zajmuje się optymalizacją pracy dużych firm. Ogólnie reorganizacja na mega poziomie. Trzeba mieć do tego głowę i koszyk jajek co najmniej. Nie za to akurat ją lubię ale za podejście do życia.

Kiedy Junior mi ją pierwszy raz przedstawił, dziewczyna wyrwała mnie z butów. Mieszkaliśmy wtedy na Miraua, na drugim piętrze. Kolegów Juniora już wychowałem. Znaczy ci, co go pierwszy raz odwiedzali dostawali lekcję.
Dzwoni domofon:
- Dzień dobry, my do Mateusza.
Hasło.
- Jakie hasło?
Nie znacie hasła? Bez hasła nikt nie wejdzie.
Domofon rozłączony. Po chwili w pokoju Juniora dzwoni telefon.
- Aaaa, zapomniałem wam podać!

Mija dobry kwadrans. Dzwoni domofon.
- Dzień dobry, my do Mateusza.
Hasło?
- Cztery piwa.
Zapraszam.
Kiedy miało dojść do prezentacji przyszłej synowej Junior delikatnie prosi.
- Ojciec... Tylko wiesz... Nie wykręć jakiegoś numeru!
Dobra dobra. Tym niemniej Junior wolał zejść sam wcześniej na dół po swoja wybrankę
Po chwili witam się z synową w progu. Ona wręcza mi... czekoladę (zawsze byłem wielkim fanem czekolady).
- Czekolada? Pytam z przekąsem.
Jak się panu nie podoba, to następnym razem nic pan nie dostanie!
I jak jej nie lubić?!

Wracamy do przedszkola. Synowa nie ma daleko, maszeruje raźno z lekką nieco duszą na ramieniu aczkolwiek bez przesady. Na razie Kacper przedszkolnych dokonań mamy jeszcze nie przebił
- Dzień dobry pani... Czy w domu relacje są... Czy nie ma jakiejś przemocy?
W taką piłkę to z synową się nie gra. Po krótkiej wymianie uprzejmości moja "córa" zrzuca żagle.
- Ok. O co chodzi, szybko do brzegu. Nie mam za dużo czasu, zaraz mam karmienie Mikołaja.
Bo wie pani, Kacper dzisiaj próbował... uciec z przedszkola...

No cóż... Trza się sprawą delikatnie jednak zająć. W domu mini śledztwo.
- Kacperku... czy w przedszkolu jest ok? Lubisz przedszkole?
Tak!
- To powiedz... czemu chciałeś uciec z przedszkola?
Bo dziadek uciekł.




Moja Marysia. Czym skorupka za młodu... Wszystkie okoliczne kulminacje mamy już zdobyte i to ze trzy lata temu. Każda ma nadaną przez Marysię nazwę. Monte Rosa, Monte Carmen itd.


Redzisławie... Powtórzymy?


Przybijemy kolejną "piątkę" na szybko?

P.S.
Rodzinna szkoła przetrwania.
Dziadek nauczył drapichrusty jazdy na rowerze. Juniorowi z Kacprem kompletnie nie szło i kiedy pewnego, letniego dnia 3,5 letni Amiho ruszył na tatę rowerem, ten ostatni niemal popłakał się ze szczęścia.
Rok później ten sam plac przed AWF-em. Strażnik Domowy:
- No, dzisiaj nie zapomnieli kasków! W sensie rodzice.
E tam... bez kasków też można.
- Dziadek! Nie można! Z Marysią nie pogadasz.
No to kaski na głowy i jazda. Wszystko pięknie, kiedy nagle...

Echem po alejach AWF niesie wrzask/płacz Kacpra. Marysia szybko podjeżdża do brata, zaraz potem podchodzi dziadek i pyta:
- No co tam się wydarzyło, opowiadaj.
Chlipiąc duka. A... bo... ja... chciałem sobie... jedną ręką... kask poprawić i się wywaliłem.
- No dobrze. Pamiętaj, by kontrolować kierownicę dwoma rękoma i będzie dobrze. Nic takiego się nie stało
A widzisz dziadek! Triumfuje Marysia. Gdyby Kacper nie miał kasku, to by mógł sobie głowę rozbić!
- Tak...? Mrużę oczy i z uśmiechem odpowiadam. Gdyby Kacper nie miał kasku, to by rączki z kierownicy nie zdejmował i by się... nie wywrócił.

Marysia składa piąstki pod boki i... intensywnie myśli. Małe zwoje się grzeją, w końcu robi charakterystyczny grymas. Milczy.
Ona wie i ja wiem. Dzisiaj 1:0 dla dziadka
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 10:36   #5
Melon
 
Melon's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2012
Miasto: Lublin
Posty: 5,537
Motocykl: cz350/ bandit600/ zx12r/ varadero/vfr1200xd
Melon jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 dni 13 godz 57 min 23 s
Domyślnie

El to pomyłka, musi znasz innego melona bo mi daleko do pisania esejów
__________________
kto smaruje ten jedzie
Melon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 08:17   #6
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 14,737
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 2 tygodni 19 godz 5 min 13 s
Domyślnie

O. I o.

I ładnie.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 11:00   #7
siwy
 
siwy's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Białystok
Posty: 5,498
Motocykl: NAT, EXC 450, K-750
siwy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 2 tygodni 2 dni 8 godz 32 min 25 s
Domyślnie

Czytam i ja. Fajne to.

Pozdro.
__________________
Niepuszczone bąki wędrują do mózgu i tak rodzą się posrane pomysły.
siwy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 11:57   #8
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórze

Może jutro uda mi się wypuścić kolejny odcinek, pewności jednak nie mam, bo lecę służbowo na statek, otworzyć wiosenny sezon kąpielowy nad jednym z mazurskich jezior.
Porządna, wiejska impreza. Remiza, wstęgi, wójt z całowaniem jego gdzie należy itd.

Tymczasem...

Fabularyzowany dokument Krzysztofa Wojciechowskiego, którego zbiorowym bohaterem jest grupa mieszkańców Starej Pragi, żyjących w przedwojennych kamienicach. Na skutek decyzji administracyjnych mają oni opuścić swoje mieszkania i przenieść się do wieżowców z wielkiej płyty wybudowanych na peryferiach Warszawy.
"€žRóg Brzeskiej i Capri"€ to obraz szczególny z wielu względów, z których najważniejszy to kapitalne uchwycenie klimatu tzw. starej Warszawy, lokującej się na Pradze Północ, gdzieś między Dworcem Wschodnim oraz ulicami Targową, Ząbkowską i tytułową Brzeską. Jak przyznawał sam reżyser, koniec lat 70. był ostatnim momentem, by „okatorów€ tego świata zarejestrować w ich naturalnym otoczeniu.

Właśnie ten wątek, odchodzenia starego świata, rozbijania i zaniku dawnych więzi, jest w filmie najważniejszy. €žCi ludzie, których pokazuję w tym filmie, niezależnie od tego jak oceniamy ich morale, ich model życia, zachowali unikalną dziś cechę €“ poczucie wspólnoty, solidarności a także wzajemną życzliwość podkreślał Wojciechowski w wywiadzie dla tygodnika €žFilm€


Polecam ten obraz z ninateka.pl
https://ninateka.pl/movies,1/rog-brz...echowski,10862
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.04.2025, 14:04   #9
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,773
Motocykl: RD07
Przebieg: 44000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 1 godz 39 min 32 s
Domyślnie

Fajnie moc Cie znowu czytac
__________________


XRV750 RD07 / BMW R1200RT
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.04.2025, 07:23   #10
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Rodzina - zaczemu ja a nie Antek?



Kaprys arabski... Urodziłem się w 1963r.
Ze Strażnikiem Domowym dożywamy obecnie, wspólnie 120 lat. Poza tą okrągłą liczbą, trwale łączy nas korzec maku. Konkretnie dwa ziarenka ludzkiej powodzi połączone wspólną datą. Urodziliśmy się tego samego dnia i m-ca.
70 lat wspólnego pożycia upłynęło nam w zeszłym roku.

Strażnik Domowy pochodzi z długowiecznej rodziny. I po mieczu i po kądzieli.
Dziadek Strażnika po mieczu, był piątym w historii, najstarszym mieszkańcem... Wąchocka.
Tak, tego Wąchocka
Po kądzieli 90-tki nie przekroczyli tylko ci, których pożarły rekiny. A, że w Bałtyku rekinów nie ma...
Wstyd się przyznać ale nie pamiętałem daty urodzin Babci Małkowej, która spokojnie dożyła by setki, gdyby jej się firanek w wieku 95 lat nie chciało zmieniać. Spadła z krzesła, łamiąc miednicę ale jeszcze rok później dostaliśmy ze Strażnikiem od babci pocztówkę na wspólne urodziny.
O Babci Marysi już wspominałem. "Wycięła" ten sam numer, co jej mama... Cholerne firanki!
Obie panie jeszcze długo po 90-tce czytały bez okularów i dobrze orientowały się, co w trawie piszczy. Jeżeli o tym pokoleniu mówi się: mohery, to moje starsze "panie babcie" były ich antywzorcem.

Z babcią Marysią łączyła mnie szczególna więź. Babcia uwielbiała podróże. Co prawda nigdzie, poza Szamocinem nie była ale od czego miała mnie?
Dość powiedzieć, że o wszystkich moich "poważnych" eskapadach Strażnik Domowy dowiadywała się ostatnia, babcia Marysia pierwsza.
Zawsze mniej więcej ten sam scenariusz. Wpadałem "na chwilę" do babci i...
- Babciu... jest akcja!
Coś planujesz?! I już od babci "w progu" był entuzjazm!
- Kurde mol, jest taki temat... ale wiesz...
Się rozumie. Ani mru mru!
- No właśnie.
Opowiadaj!
Na jakieś dwa tygodnie przed wyrypą "wprowadzaliśmy do gry" babcię Elę. Moją teściową, choć ten wyraz w tym wypadku oddaje tylko samą koligację, to moja druga mama "poprostu". Po prostu mama. Długo robiła za starszą siostrę swej córki, bo jest "poprostu" piękną kobietą. Zresztą podobnie ze Strażnikiem, która z kolei bardziej wygląda na moją córkę niż żonę.

No więc to na Mamie finalnie spoczywał "obowiązek" wprowadzenia Strażnika w zagadnienie. Scenariusz zawsze ten sam. Najpierw mega opór Strażnika, bo tak jakoś te moje wycieczki nie do końca banalne były i z reguły gdzieś za bramą piekieł zaczynała się przygoda.
Mama/babcia Ela odziedziczyła pragmatyzm po swojej mamie i finiszowała coś w stylu:
- Córuś... No i co ci z tego, że on zostanie...? Będzie siedział, się nie odzywał, grobowa atmosfera, będzie do niczego. I ty się będziesz źle czuła i on. A tak... on pojedzie, a ty będziesz miała ŚWIĘTY SPOKÓJ. Nie martw się niepotrzebnie. Niech się martwią ci, którzy mu staną na drodze. On diabła oswoi i wróci pokorny jak baranek. No...



Cdn.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.