Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29.04.2025, 09:14   #41
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórko - dziadek do orzechów.



Ten ELWOOD, to taki orzech. Kolejny w rodzinie.
On tylko wymagał troski, niczego więcej...
w 2013-tym osiadł na tych kapciach/butach na podwórku serdecznego kumpla, bo zajęli się nim wcześniej źli ludzie. Źli ludzie z serwisu, znanego na całym globusie PL. Łącznik między pedałami a kierownica nie miał już grama kasy ale obracał się w świecie rowerowych Asów.

Ów Łącznik miał już dwie nominacje do kolosów za sobą. Siedział z kolegami, z których jeden zdobył nawet Kolosa, a nawet dwa; za pustynne Altiplano i trawers Pamiru na rowerze.
Nomen omen, tuż przed tym trawersem Łącznik wsiadł sobie na rower kolegi, który miał tego (na tym rowerze) dokonać i 20 latach przerwy (w kontakcie) pojechał sobie na wycieczkę - na Hel. Po angielsku.
Było to w maju, z początkiem maja bardziej. Tego dnia pogoda z rana była piękna. Idealna na majówkę. 20 kilka stopni. W sam raz na rower, koszulkę bez rękawów, na lekko...

Do Piekła jest z Przystanku Oliwa 90km. Jechało się tam wyjątkowo cudownie. Cudownie kręcił wiatr, cały czas dując w plecy. Na cyplu Hel nie był jeszcze Piekłem. W cudownym słońcu, będąc NA Helu Łącznik wziął morskie ablucje i... Znalazł się W Piekle.
Wychodząc z wody, w ciągu kilkunastu minut nadciągnął z zachodu zimny front. Temperatura spadła do 12stu stopni... Tyle wskazywało na drogowym słupie, na skraju Kępy Puckiej przed zjazdem do Redy.
Łącznik miał już wtedy w nogach 150km, pośladki były rozbitymi schabowymi z prlowskiego baru mlecznego. Z "placka" wielkości dłoni bez palców, kryjącego po waleniu tłuczkiem, cały talerz... Od Władysławowa obficie traktowany wodą lejącą się z nieba z cudownym w mordewindem.

5km dalej Łącznik się poddał... Wsiadł do SKM w relacji Wejherowo - Gdańsk. Opadł ostatkiem sił na wolne siedzisko w "służbówce", skupiając na sobie uwagę bezimiennych pasażerów wokoło. Wszyscy jak jeden ciepło ubrani patrzyli na gościa w cienkiej podkoszulce (na ramiączkach) obciekającego wodą. To na niego, to na rower, to na rosnącą kałużę wody...
Wymęczony, skatowany wręcz Łącznik nagle zaczął się... uśmiechać. Jakoś tak bezwiednie, ten uśmiech/nastrój zaczął się udzielać najbliższemu otoczeniu. Łącznik po postu wracał myślami do...

Z "Bloga EWLOODA"

Pomarańczowe Wigry 2

Niedziela komunijna był piękna.
Słońce raziło za oknem i pobudzało wyobraźnię. Wiosna. Prawdziwa wiosna!
Puzatek promieniejący szczęściem znosi składaka na parter. Czuje niesamowitą wewnętrzną siłę. Energia go rozpiera. Wskakuje na rower i kręci pedałami.
Na początku powoli, delektując się każdym obrotem! Rany Julek… W porównaniu z Bobo, przestrzeń nie istnieje!
Chwila moment Puzatek rozpędza się i wpada z impetem na boisko. Z całej mocy hamuje, a za nim ciągnie się ch-styczny ślad! Ale frajda! Rozpęd i hamowanie, rozpęd i hamowanie, rozpęd i… gleba! Gleba, ale jaka! Luz! Nic się nie stało! Można powtórzyć!
Kontrolowane uślizgi nie sprawiają Puzatkowi żadnego problemu!…

Po kolejnym, Puzatek ustawia się przypadkowo rowerem w kierunku kina Aurora. O kurde…! Za kinem jest droga do przychodni, a dalej na…
Puzatek zbiera myśli…
– A dalej na PAS STARTOWY!
Nigdy tam nie był. Ale tam, gdzieś jest morze! A nad morzem, to dopiero pięknie jest!
– Łojej… Może by tak spróbować?!
Podniecenie Puzatka sięga zenitu. Hormony (no, takie mikre jeszcze) szaleją!

Jeszcze chwila i… koła składaka smyrają asfalt! Ale prędkość! Na asfalcie przy przychodni pojawiają się pierwsze samochody. Puzatek roztropnie trzyma się blisko krawężnika, ale próbuje się z nimi (znaczy autami) ścigać!
– Boże, jak cudnie! Gada co rusz, sam do siebie!
Rower po prostu płynie.

Puzatek nie czuje żadnych oporów. Można też odpocząć, bo składak ma wolnobieg. Oczywista Puzatek nie kuma w czym rzecz, ale może dać kitę i trzymać stopy na pedałach. To genialny wynalazek! Puzatek szaleje.
Szpula i odpoczynek, szpula i odpoczynek… I do tego rower sunie niesamowicie, jakby ciągany niewidzialną ręką.

Gdy za sobą pozostawił ostatnie zabudowania Rumii zobaczył Kazimierz. Tylko o nim słyszał do tej pory. Jechało mu się jeszcze latwiej! Szpulował na maksa. Połykał kolejne metry niczym wolny ptak…
W tym bez opamiętaniu nie zwrócił uwagi, że słońce przestało świecić od dobrych kilkunastu minut. Za Kazimierzem dopadły go pierwsze krople deszczu, ale i tak jechało się super! Puzatek zatrzymał rower i obejrzał się za siebie.
Rumia była taka malutka… O tam, tam… Tam jest Markowcowa na pewno!
Z tej krótkiej zadumy wyrwał go gwałtowny podmuch wiatru. Ów przyniósł ze sobą kolejne krople, które ostrym smagnięciem sprowadziły Puzatka na ziemię.
– Trzeba wracać! Może zdążę przed tymi ciężkimi, ołowianymi chmurami. Pomyślał.
Czuł się znakomicie. Zaraz pewnie będę na miejscu…

Ale…

Dlaczego rower nie chce jechać…?! Puzatek próbuje pedałować z całych sił ale rower prawie stoi w miejscu! Nie ma mowy, by stanąć na pedałach i odpocząć… Rower natychmiast się zatrzymuje…!
Deszcz przeszedł w ulewę. Z nieba lała się ściana wody, która wyczyniła na ulicy isnte harce! Nie dość, że w pionie, to jeszcze fale wody chadzały w poziomie…
Co rusz jedna z takich fal trzaskała po buzi Puzatka. Mało tego… Nie pozwalała jechać, ba… nawet pchać rower!

Puzatek oniemiał…
Po kilkunastu minutach beznadziejnej walki poddał się i nawet chciał zapłakać ale… ALE NIE!
Zawziął się i zaczął pchać rower!
– Winnetou na pewno też by pchał! I ta myśl, co naszła go nagle, wróciła mu siły!
Pchał ten rower z niezwykłą determinacją. Fakt… Zdarzyło się uronić łezkę (bardziej z wściekłości) ale w tej powodzi i tak nikt by nie dostrzegł, tej chwili puzatkowj słabości… Puzatek więc tak pochlipywał od czasu do czasu w rytm zacinającego wiatru.

Ile ta walka trwała?
Puzatek nie pamiętał. Jedno jest pewne. Nie zdążył na podwieczorek. Podwieczorek podawało się w domu Puzatka tylko w niedzielę. Ze dwie godziny po obiedzie.
Po Zwierzyńcu (poniedziałek), Ekranie z Bratkiem (czwartek) i Teleranku (niedziela) była to najbardziej ulubiona pora Puzatka.
Na podwieczorek w niedzielę nie podawano chleba z masłem i cukrem… Były prawdziwe pączki i drożdżówki, a raz na m-c MAKOWIEC!!! Tego dnia, z racji komunii, był.
Jadźka wprost promieniała, że brat odpuścił takie święto, rodzice zaś, zajęci swoimi sprawami, nie zwrócili uwagi, że Puzatka nie ma…

Gdy w końcu stanął przed domową klatką, rozejrzał się solidnie i jeszcze raz i gdy nikogo nie dostrzegł… zachlipał. Tak… ostatni raz!
Otarł oczy, wysmarkał nos w koszulkę i wgramolił się na trzecie piętro…
Gdy stanął przed drzwiami mieszkania jeszcze raz przetarł twarz, wygładził koszulkę na brzuchu, otarł siodełko i westchnął:
– Kurde… Ale maszyna! I nacisnął klamkę…

Styczeń 2013.
Wracamy do stolika z Asami.
Po pamiętnej, majowej wycieczce As musiał... zmienić rower. Łącznik wyczaił trzeszczący support ale po dokładniejszych oględzinach okazało się, że pęknięta jest rama przy suporcie. Rama chromo-moibdenowa da się pospawać ale wymęczona ekstremalnymi wyprawami właściciela, skłoniła go do wymiany na nową. Czyli jaką?
- Ściągnę z Anglii za tysiąc funtów nową i zbuduję na niej rower od podstaw.
Ile?! Pytam.
- Taki rower musi naprawdę wiele znieść odpowiada Grześ.
No nie... Przypomniałem sobie mój pierwszy (w sensie kupiony przeze mnie osobiście) rower. Bała to Ukraina rocznik 1974.
Ja bym ten twój Pamir opylił na "ruskim" rowerze za 200zł. Rzucam hasło. Byłby tańszy od pary twoich pedałów

Wzbudzam szczery śmiech.
- Na ruskim rowerze, to możesz sobie do Biedronki po piwo jechać a nie "w Pamir". Ktoś tam konkluduje.
Do biedronki...? Jest taki kultowy szlak tam. Hardcory rowerowe go robią na rowerach za tysiące złotych/euro a ja bym go opylił na Ukrainie. Tylko akurat Ukrainy nie mam. Śmieję się teraz ja.
Salwa śmiechu w odpowiedzi.
- Założycie się...?
Stoi!
Wyciągam telefon i dzwonię do kolegi, który od pół roku namawiał mnie, bym jako przewodnik w rzeczony Pamir z nimi pojechał. Po mojej stronie tylko wizy, o resztę nie muszę się martwić. Jadą w dwa terenowe auta na kołach z planety PL. Miejsce jest.
- Cześć Piotrek...
Siema El!
- Propozycja aktualna?
Z Pamirem?! No jasne.
Wchodzę ale stawiam dodatkowy warunek. Zabierzecie mi Ukrainę.
- Jaka Ukrainę?
Taki stary, ruski rower.
- Jasne. Nie ma sprawy!

8 m-cy później...





Poza namiotem, tryb lat 70-tych, by pasowało klimatem. Harcerski plecak, gitara defil i ja w niepedalskim stroju. W plecaku praktica mtl5 b z kompletem szklanych obiektywów, ruski primus itp.
Zakład wygrałem. 155 km (dokładnie tyle, co na pamiętnej "majówce") wzdłuż Pamiru i Pandżu.
Tylko jeden, mały dylemat... To był: Pamir na Ukrainie czy Ukraina w Pamirze?



Wielu z Was zna już tę historię ale młodzi nie znają.

...Nie wiele możemy,
bo świat jest silniejszy
lecz wiemy, że warto mieć duszę otwartą...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.04.2025, 10:30   #42
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórze - dziadek do orzechów

Ławka na majdanie stała tam od "zawsze"...
Tuż pod oknem dziadka Dariusza, który czasami na niej przysiadywał. Do południa była w słońcu, bo miała stricte ekspozycją południową. Na wiosnę, kiedy słonko wędrowało wyżej, przebijało się nad koronami strzelających w niebo kilku jaworów.
Jawor, lipa, wiąz, klon, jesion to takie typowe, polskie drzewa - dzieci moje kochane.

W naszym przypadku orzech zaczął pod ławką romansować z lipą. Romans trwał dobre kilka lat. Forpocztą romansu były liście szukające słońca między szczeblami ławki. Wtórowały im liście mięty i pokrzywy, obok krzaki topinamburu ale te miał większą swobodę.
- Tamburynu? Dopytuje Marysia.
Nie nie... Dziadek (narrator) się uśmiecha). Topinamburu.
- Co za dziwna nazwa!
Można by powiedzieć, ze topinambur był świadkiem tego romansu. Również babacia, żona dziadka Dariusza, która oszczędzając nieco miętę, co roku przycinała pozostałe "gałązki", sądzą, ze to jakieś chwasty.

Ale jednego dnia, tej wiosny dziadek Dariusz przyjrzał się listkom bliżej, zanim je babcia tradycyjnie zapewne przycięła by i patrzy... a to z jednej strony lipa a tuż obok wpleciony w nią orzech! Lub odwrotnie.
Dziadek odsunął ławkę i przyglądał się długo... Dla tej miłości nie ma miejsca w przyrodzie.
- Dlaczego?
Bo to taki mezalians Marysiu.
- Mezalians?
Mezalians, to związek traktowany jako niewłaściwy, trudny do zaakceptowania. gdyby to były dwa orzechy lub dwie lipy... Ale w tym przypadku oba chcą dominować, to znaczy realizować się (rosnąć) kosztem utraty wolności drugiego.

Ale jest na to rozwiązanie. Dziadek Dariusz postanowił orzecha przesadzić tam, gdzie na pewno było by mu lepiej a i lipa miała by swoją przestrzeń i rosła nieskrempowanie już teraz. Oczywiście dziadek musiał uprzedzić babcię, by już lipy nie przecinała.
Dziadek poprosił wujka Karpika o pomoc. Dziadek odkopał orzecha ile się dało i...


...postanowili orzecha "wyrwać"

To musiało go boleć!
- Zapewne Marysiu ale orzechy to twarde drzewa są. Wystarczy dać im przestrzeń a szybko zapomną o bólu i będą się radośnie pięły do nieba!
A gdzie go dziadek Darek przesadził?
- Na skraj ogrodu.
Niestety... dziadek Darek nie wiedział, że Zły Lwowicz i Frau Filtz już knuli zmiany...
Pewnego wieczora, kiedy babcia, żona dziadka Dariusza przygotowywała kolację widzi Złego Lwowicza, jak po kryjomu wynosi ławkę i wyrzuca ją na śmietnik! namęczył się przy tym srodze ale ławkę wyrzucił.
Babcia woła dziadka;
- Zobacz... Zły Lwowicz gdzieś wynosi ławkę!

Dziadek Dariusz aż się zagotował. Już chciał biec i robić... porządek z Lwowiczem ale babcia roztropnie go powstrzymała.
- Jak Zły Lwowicz pojedzie ze swoją wiedźmą do pracy, to wtedy zrobisz z ławką, co uważasz.
Roztropna ta babcia! Dziadek Dariusz zatem poczekał do rana. Z drugim dziadkiem - Leszkiem, który był dużo starszy od dziadka Dariusza i ledwo już chodził (ale "wieki temu", to on tu tę ławkę postawił, remontując ją wcześniej) przenieśli połamaną (przez Złego Lwowicza) ławkę z powrotem, na swoje miejsce!

Dziadek Dariusz spojrzał na swoje wnuki... Szczęśliwe, zasnęły.



To jeszcze nie koniec bajki.
Po co ja o niej piszę...?

El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.04.2025, 12:28   #43
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórze - dziadek do orzechów



ELWOOD spędził kilka lat na warsztacie kumpla i spełniał role różne...
Potem wywędrował na dziedziniec i tam doczekał chwili, kiedy w końcu obrał kurs na zachód.
Znalazł swój nowy dom, gdzie ma odtąd bycze towarzystwo.

Wracamy do naszego orzecha. Znaczy po śniadaniu...





Dziadek (narrator) stara się dalej znaleźć drogę...


Zatem dzieci kochane... Nasz orzech przesadzony w granice ogrodu jednak musiał zostać niespełna m-c później znowu wykopany...
- Biedny orzech...
Jak ten biedny Maciek, który musiał opuścić swój dom, oszukany przez dwóch braci - ulubiona bajka wnuczków. No co zrobić z orzechem?
To już jego druga przeprowadzka! Nie najlepsza to pora ale ratować orzecha trzeba!
No więc dziadek Dariusz postanowił wywieźć naszego obieżyświata daleko, daleko na wieś. Tam, gdzie dziadka Dariusza korzenie! Może tam - ten nasz orzech Obieżyświat (już przez duże "O") znajdzie swoją przestrzeń i zapuści swoje?
Jak dziadek Dariusz pomyślał, tak... zrobił!

Najpierw umówił się z "ciocią z jeziora", że zajedzie po drodze na Mazury, bo droga daleka.


Zatem najpierw zapakował orzecha do baniaka z jego rodzinną ziemią i przygotował do załadunku...

...Potem hyc...

...na PaSkudę.

Paskuda dotąd specjalnego szacunku na podwórku nie miała. Ot... Elegantka, elektryczne szyby, klimatyzacja i inne takie pierdolniki, z którymi tylko potencjalne kłopoty.
Gdzie jej było do starego Golfa, co ma blisko 600 000km "na blacie" i ile tam nie postoi, to odpala szybciej niż ELWOOD. Lublin też nieco z góry na PaSkudę patrzył ale...
- Dziadku! Przecież też masz golfa i Lublina!
Ach tak... No patrzcie... jaki ten świat mały?

Ale wracając do "ale"... kiedy z wieczora niecny Lwowicz usunął ławkę, PaSkuda aż się zagotowała!
Rankiem, kiedy ławka cudownie ocalona wróciła na swoje miejsce...


...PaSkuda już była gotowa.

Chwilę potem...

...zastawiła ławkę!

Ten gest wyrwał Lublina i Golfa z kapci. Dwa te gagatki same wyjściowo się zbuntowały, że podwórka nie opuszczą choćby się Zły Lwowicz miał...
- Dziadek!! Przerwała narratorowi babcia, żona jego. No...
Zesrać? Dopytał Kacper...
Babcia spojrzała w sufit...
- No i co zrobiły? Dopytuje Marysia tym razem.
Lublinowi wydechł akumulator i na nowym... nie chciał odpalić!
- A Golf?
Golf powiedział, że jak od Kraszanka alternator nie wróci, to on sie nigdzie nie wybierze! O
- Od Kraszanka? Kto to Kraszanek?
Brat wujka Redzika.
- A Kraszanek alternatory robi?
Głównie naprawia. Alternatory, rozruszniki. Kiedyś nawet przez dziadka Darka z pewnego forum wyleciał na chwilę.
- To on jeszcze lata?
On umie wszystko. Najlepiej z bratem wychodzi mu latanie na motorze.
- Na motorze się jeździ!
Jeżdżą to...
- Dziadek!! Babcia już była czujna!
- Pedały! Krzyczy Kacperek.

Babcia dostaje spazmów.

Dzieci śpiewają!



Cdn...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.04.2025, 14:01   #44
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórze - dziadek do orzechów

Dziadek Dariusz ruszył PaSkudą w mazurskie knieje...




U Cioci z jeziora Obieżyświat ma chwilę oddechu, dostaje wody.

Prosto z jeziora niesie mu ją...

...dziadek Dariusz.

Potem dalej w drogę.
Gdzieś pomiędzy Puszczą Augustowską, Knyszyńską, Biebrzańskim Parkiem Narodowym, na granicy Wzgórz Sokólskich...

...Obieżyświat zyskuje swoją własną przestrzeń. Kto go wypatrzy?





Tak moje drogie szkraby. Powiem wam jeszcze coś... Ten orzech przez kilka lat się przebijał. Kiedyś stracił swój główny przewodnik. Tego, który był najsilniejszy, babcia nieświadomie go przycięła. Nic to...
Wyobraźcie sobie, że wypuścił pędy boczne, w liczbie czterech głównych.
Te stanowią teraz o jego sile. Dziadek Dariusz już postanowił, że "lekko" je uformuje. Oczywista nie naruszając wolności Obieżyświata. Znaczy tak lekko Obieżyświatowi pomoże, by "rósł" w górę ale w czterech kierunkach.

Będziecie się mogli na niego bez problemu wspinać, tak jak lubicie a przy okazji przykucnąć po środku i odpocząć. Ma on jeszcze jeden pęd. Piąty...
Wiecie, czym one jest?
- ...
Piątą klepką ATomka.
- Tego z Tytusa i Romka?!
No... Można i tak powiedzieć. Dziadek Dariusz ma takiego fajnego Kolegę, on też jest ATomkiem. Na pewno poznacie wujka. Wujek ATomek robi w drewnie. Poproszę go, by zrobił dla was "piątą klepkę".
- A co to jest piąta klepka?
Hm... Wujek ją ofiarowuje tym, którzy jego zdaniem na nią zasługują. Jak was pozna, sam wam powie czym ona jest. Jestem przekonany, że wy na nią zasługujecie szczególnie.


best free photo management software 2017





Mamy już rodzinny plan. Zwiejemy latem na drugą stronę lustra.
I to tyle o orzechu Obieżyświacie ale... Nie koniec orzechowej historii.
Na Krynickiej w Białym rośnie Jacek. Iście królewski, z rodowodem perskim orzech. Z właścicielem rzeczonego łączy mnie prawdziwa męska, szorstka przyjaźń.
Tak, że ten... trzeba czekać do jesieni.

Piękno czasu polega na tym, że nie możesz go zmarnować z wyprzedzeniem. Kolejny rok, kolejny dzień, kolejna godzina - czekają na was doskonałe i nienaruszone...

Ostatnio edytowane przez El Czariusz : 29.04.2025 o 14:49
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 09:29   #45
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 24
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 11 godz 29 min 50 s
Domyślnie Podwórko - dziadek do orzechów Finale Scene



"Nie publikował bym wizerunki wnuków..." itp.
Dociera do mnie taki "przemycony" obraz w trosce, z różnych stron.
Pełna zgoda. Każdy dziadek ma tu swój wybór.

Jak jest kilku dziadków, zasada się nie zmienia.
Będzie zatem teraz trochę o roli dziadka. I babci przy okazji. Ja nie jestem babcią, więc mogę tylko pozwolić sobie na jakiś komentarz w sprawie.

Większość z was zastanawia się (lub nie), co ja właściwie chcę wam przekazać?
Ja wiem, nie wiem jednak czy umiem.
Gdzieś na początku tej drogi przekazu napisałem: umiem nic. Miałem uwarzyć wam "amfetaminę" a wychodzi grochówka? Niestety... tam gdzie przemawia pieniądz, elokwencja jest bezsilna.

Exodium.
Było to ubiegłej wiosny. Rodzice podrzucili nam wnuki "z noclegiem". I bardzo dobrze. Nie do końca dla babci, bo pracuje w szkole podstawowej i z każdym rokiem jej "szkolna psycha" narażona jest na coraz większe wyzwania. 35 lat pracy dydaktyczno-wychowawczej. Jeżeli dodamy do tego 10 lat moich fikołkowych studiów (Strażnik Domowy po tej samej uczelni), to chwilami mamy o czym rozmawiać.
Ale chwilowo nie o tym.

Babcie tradycyjnie mają plan, jak zagospodarować wnukom czas. Ja nie mam, bo finał i tak zawsze jest jeden. Plan babci (i prababci) zawsze jest na pierwszym miejscu. Ja ten plan w bardzo prosty sposób obchodzę.
Niczego nie narzucam. Po prostu pytam się wnuków: co robimy? W sensie, co wy chcecie robić?
Dziwnym trafem zawsze lądujemy na naszym ulubionym placu zabaw (albo na jakimś... drzewie lub płocie). Znajduje się on (ten plac) na byłym terenie AWF, przy wyrosłym na nim jak muchomor (piękna przy tym afera) osiedlu ale co tam...
- Co tam?
Z ZOO zniknął hipopotam, leć tam prędko zastąp go tam.
No więc lądujemy na naprawdę fajnym placu zabaw, z ciekawym parkurem. Dla gimnastycznego dziadka raj, dla drapichrustów także. Babcie tylko wzdychają...

Pogoda zacna. Kilkanaście stopni w cieniu, bezwietrznie w pełnym słońcu. Chwila moment dzieci zgrzane. Teren placu wysypany żwirkiem z elementami ścieżek i trawnika.
Piasek w bucikach norma.
- Dziadku, możemy ściągnąć buty? Normalna praktyka od dobrych trzech lat.
Ściągajcie.
Co my na tym placu robimy? Mamy swoją "ścieżkę zdrowia" z elementami IO, potocznie nazywanymi olimpiadą (w istocie tak nazywano pauzę między IO).
Olimpiada bowiem albowiem, to okres przygotowania do IO.

Dzisiaj (znaczy rok temu) m.in., ćwiczymy skok w dal. Rozbieg na trawie, wybicie z progu i lądowanie na żwirku. Nie ma żadnych ograniczeń, poza próbą trafienia w próg ale też, tylko jako wskazówka. Dziadek mierzy i tak z punktu odbicia, wyraźnie jednak określam, do którego miejsca mierzymy.
Drapichrusty skaczą ile wlezie. Czasami grubo ponad kwadrans.
Wyniki?
Znakomite ale na tym etapie nie są aż tak istotne. Liczy się radość i własne zaangażowanie dziecka. To nie jest czas na technikę. Ale... też nie o tym.

Przy którejś próbie, widzę grymas Marysi.
- Ajajaj, ałć...
Akurat stópką trafiła na zabłąkany w żwirze większy kamień. Afery nie ma. Temat już został przerobiony wiele razy. Coś tam podmuchamy, odwrócimy uwagę, skupimy/rozproszymy na czymś innym. Ostatecznie przytulimy na chwilę ale bez przesady
Rzucam jedynie "w eter", że to świetna doskonała gimnastyka dla sklepienia stopy akcentując plusy i tu Marysia pozwala sobie sama na małą dygresję.
- A dziadek Wojtek mówił, że nie należy biegać/skakać po kamieniach, bo można sobie skręcić stopę.
Hm... No i co mu odpowiedziałaś?
- Że dziadek Darek jest innego zdania.

Cdn.


Obrazek z ZOO. Z ZOO oliwskiego.

P.S
Znajomy który świetnie zna się na kapeluszach rzuca w eter:
- Zostaliśmy, jako społeczeństwo, sprowadzeni do poziomu grzybów. Karmieni g... i utrzymywani w ciemnocie.
Bez chwili zastanowienia odpowiadam: warto być truflą. Pech polega na tym, że na truflach świetnie żerują świnie.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.