W hostelu wypoczelismy niezle,przez cala niedziele ,uporzadkowalismy wszytskie rzeczy,roman sciagnal opatrunki,probowal zalozyc kask,wieczorem poszwedalismy sie po miescie.
W poniedzialek rano przyjechalo 3 urzednikow taksowka,przywiozlo papier do podpisania,ze zobowiazujemy sie jechac do Equadoru glowna droga,nie bedziemy nigdzie zbaczac,kazali podpisac,wiec my podpisali,zaplacili za hotel.Wiec my na kon i do Equadoru.
droga wygladala jakos tak

Przypomonalo to troche Dolomity,asfalt byl dobry,sloneczko swiecilo,duzo zakretow,w miare cieplo,wiec jechalismy.
po poludniu zatrzymalismy sie na cos odzywczego-ananasa i arbuza

ostatni nocleg w Columbi,zrobilo sie troche plasko,bylo juz po ichniejszych zniwach
Po przejechaniu kilkuset kilometrow zauwazylismy,ze pokrywa zaworow zaczyna przepuszczac olej,wiec zakleilismy plastelina
w koncu dojechalismy do granicy Kolumbia-Equador

...