Tym razem nie zapłaciliśmy nic na nocleg, bo się Panu leśniczemu nie chciało zajrzeć na pole, a my nie chcieliśmy się narzucać
Ostatnia kawa na wyjeździe. Kuba, raz jeszcze dzięki za garnczek!
W ramach rekompensaty możemy zdradzić patent na przyśpieszenie gotowania:
Tu akurat była puszka po greckich gołąbkach z lidla, ale pewnie inna też się nada
Po śniadaniu stwierdzamy, że jakbyśmy się pośpieszyli, to na drugie śniadanie będziemy w domu, ale jak to tak byłoby bez offa
Ze względu na nieplanowany spływ kajakowy na początku wyjazdu mamy nieprzejechany kawałek Zbąszyń – Międzychód, jest więc okazja.
Tyle, że mój prehistoryczny garmin nie ma opcji odwracania tracka, więc korzystanie z niego jest mega uciążliwe.
Ale się da
Prawie jak w domu
Pamiętam tę drogę z lat 90.tych, kiedy to z przyjaciółką, chyba po drugiej klasie LO, wybrałyśmy się „w Polskę” rowerami.
Była straszna susza, a droga do Starej Jabłonki tak piaszczysta, że kilka km musiałyśmy rowery pchać.
To była wyprawa! W dodatku chyba pierwsza w życiu samodzielna i od razu na dwóch kółkach!
Dziś droga zupełnie inna, wysypana szutrem… Naprawdę byłam tu ponad dwadzieścia lat temu

?
Ze Zbąszynia jedziemy już bocznymi asfaltami, zahaczając o moje „rodzinne gniazdo” czyli gospodarstwo, które jest w rękach mojej rodziny od co najmniej XVIII wieku, teraz prowadzone przez kuzyna.
Po obowiązkowym niedzielnym cieście uciekamy (skutecznie) przed deszczem do domu.
I od razu wpadamy w wir pracy, najpierw przejeżdżając przez rozbudowywany węzeł Zielona Góra Północ (gdzie Jagna ma nadzór) a później wizytując winniczkę na ogrodzie.
Najwyższy czas na winobranie!
The End
------------------
Drogi czytelniku – tę relację pisało mi się szczególnie miło, widząc spore zainteresowanie takim niezbyt spektakularnym, zwykłym wyjazdem po Polsce.
Choć nieprawda – każdy wyjazd może być niezwykły.
I na taki zwykły – niezwykły wyjazd Kaszuby nadają się idealnie!
Dziękuję za komentarze, uwagi, opisy. I zabieram się za poprawianie tracków
Do usłyszenia!