... cd
... nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ !
Dziwna sytuacja. Zdezorientowani niespodziewaną wywrotką sunąc się pod koła samochodu liczymy na łut szczęścia - zauważą nas ? zdążą się zatrzymać ... ?
Motocykl ma większe przyspieszenie oddalając się od nas. Może to przyspieszenie jest zasługą gmoli i alu kufrów, na których zdecydowanie się opiera ? Samochód z naprzeciwka zwalnia przepuszczając motocykl, który dobija do krawężnika i staje na koła. Z naszej perspektywy znajduje się w pionie po czym wraca na drogę upadając na ten sam bok. Tym czasem my suniemy się prosto pod zderzak samochodu osobowego (marki nie pamiętam). W mgnieniu oka podnosimy się o własnych siłach stając na nogach tuż przed zderzakiem stojącego już pojazdu.
W pierwszej kolejności sprawdzamy własne uszkodzenia. Tamara z obolałą ręką z przetarciami pokazuje uszkodzoną kamerę, którą w niej trzymała.
Oprócz tego przetarcia odzieży. U mnie mocne stłuczenie prawego uda i biodra z mniejszymi przetarciami dłoni. Odzież podobnie uszkodzona.
Po własnych oględzinach podchodzimy do motocykla. Kierowca z pasażerem wysiadają z samochodu i pytają czy u nas wszystko w porządku. My w szoku próbujemy postawić motocykl na koła. Chłopaki wsiadają do samochodu i chcą odjeżdżać. Tamara wzywa ich do nas aby pomogli w dźwignięciu naszego kolosa. Stawiamy sprzęt na koła i kątem oka widzimy dyskusje między kierowcami samochodów, które jechały z naprzeciwka. Po chwili odjechali, natomiast naszym oczom dopiero po ok. 5-10 minutach ukazały się uszkodzenia samochodów, które zderzyły się z naszego powodu. Kawałki plastików ze zderzaka nie były dla nich żadną przeszkodą aby oddalić się z miejsca zdarzenia.
Robimy oględziny miejsca. Naszym oczom okazuje się przyczyna naszego upadku. Na asfalcie znajduje się glina. Można rzec nic strasznego. Na pewno nie doszłoby do upadku gdyby nie rozlana woda. Takie podłoże sprawiło, że motocykl w skręcie po naciśnięciu hamulca legł na asfalt bez żadnego ostrzeżenia.
Rozlana woda wysychała z minuty na minutę. Po 10-15 minutach nie było po niej śladu.
Siadamy chwilę aby ochłonąć, uspokoić się i ocenić straty.
Tamary stłuczona ręka puchnie w oczach a ja kuśtykam na prawą nogę. Usilnie namawiam Tamarę na prześwietlenie dla pewności. Ona usilnie twierdzi, że to tylko stłuczenie i nie pojedzie do żadnego szpitala.
Reszta to straty materialne - przetarty prawy kufer, gmol, stłuczony kierunek, stłuczony wyświetlacz kamery ręcznej, uszkodzone mocowanie kamery na kasku, ponownie cieknący bak, przetarte ubrania z zebranymi fragmentami gliny i jakiejś świecącej mazi ze drobinami szkieł. Najwyraźniej wypadki zdarzają się w tym miejscu dość często.
Tamara znika w międzyczasie udając się do pobliskiego domu po wodę. Po powrocie zauważa brak oczka w jedynym pierścionku o dużej wartości sentymentalnej ...
[img]https://lh6.googleusercontent.com/-KhlX-B4d7tw/VAxq0RZmL3I/AAAAAAAACeQ/BlEUTTHx3XA/w736-h553-no/DSCF3016c.jpg[img]
Opuchnięta ręka nie daje mi spokoju i ponownie namawiam Tamarę na wizytę w szpitalu w celu prześwietlenia. Bezskutecznie. Udaję się więc do pobliskiego domy, w którym Tamara miała problem językowy aby dostać odrobinę wody. Nie zrażony tą informacją pukam do drzwi. Cel jest jasny muszę zdobyć coś na zimny okład, najlepiej z lodu. Idę po lód. W drzwiach pojawia się starszy pan. Używam określenia "lód" w różnych językach - bez zrozumienia. Pojawia się starsza pani - ponawiam próby. Efekt ten sam. Wchodzę na siłę do ich domu w celu znalezienia lodówki/zamrażalki. Zastępują mi co chwilę drogę. Widząc lodówkę podchodzę do niej ponownie używając tego samego określenia. Bezowocne. Pokazuję na kran i lodówkę - załapali. Niestety nie mają lodu. Wracam do Tamary z niczym. Po 2 minutach starszy pan przynosi w worku zamrożone wiśnie. Lód w każdej postaci będzie dobry.
Zimny okład daje zdecydowane ukojenie bólu szczególnie w panującym upale. Po jakimś czasie odnoszę owoce właścicielom a ci wyraźnymi znakami dają mi do zrozumienia abym zabrał je ze sobą i zjadł. Tak też robię. Po powrocie ubieramy się i ruszamy w drogę. Chcąc omijać autostradę okazuje się, że nie możemy w żaden sposób znaleźć innej drogi do Zenica - ciągle wracamy na wjazd na autostradę. Po kilku próbach kończących się na karkołomnej jeździe po szutrach wracamy do bramki na autostradzie a po przejechaniu 15 km kończy się owa przyjemność.
Dalej jedziemy piękną, krętą i widokową trasą. Dojeżdżamy do
Travnika a tu urzeka nas górująca nad miastem twierdza.
Wjeżdżamy w piękne uliczki z ciekawą architekturą. Urządzamy sobie mały spacer - Tamara z obolałą ręką wraz z kuśtykającym Głaziem.
Obchodzimy twierdzę i ruszamy w stronę
Jajce.
Do wspomnianej miejscowości jedziemy dziwnie wąskimi, za chwilę remontowanymi a kawałek dalej
szutrowymi drogami. Przystajemy przy jednym z przydrożnych wodopojów z chłodzącą i orzeźwiającą wodą. Ukojenie dla obolałej ręki a zarazem wodopój o sporej wydajności.
Po dość uciążliwych szutrach szczególnie po wcześniejszym wypadku z Głazio obolałą nogą dojeżdżą do drogi asfaltowej.
Dojeżdżamy do Jajce, w którego centrum znajduje się dość okazały wodospad.
Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę udając się na oględziny tego miejsca z wszelkich możliwych stron.
Docieramy na dolną półkę widokową pod wodospadem zaznając typowego dla takich miejsc prysznica poniżej okazałego wodospadu. Do tego silny i chłodny orzeźwiający wiatr sprawia, że przemoczeni udajemy się na górę do motocykla. Ta ochłoda w potwornym upale to wspaniałe uczucie.
Objeżdżamy stare miasto w poszukiwaniu noclegu. Po dzisiejszych przygodach decydujemy się na jakiś pokój w celu opatrzenia ran i zrobieniu doraźnych napraw. Brak wolnych miejsc lub cena 35 Euro od głowy sprawia, że jedziemy poza miasto. Nagle po drugiej stronie rzeki widzimy pensjon - zawracamy.
Wieczorne zwiedzanie. Słabo oświetlony zamek górujący nad centrum, pod którym biegnie tunel zapewne jest jedną z głównych atrakcji. Dla nas największą i najbardziej atrakcyjną był dość okazały wodospad mimo tego, że widać w nim sporą ingerencję człowieka. Dolna półka pod wodospadem wyposażona w krzesełka jak na stadionie świadczy o tym, że muszą się tu odbywać zawody skoków do wody z tego dość wysokiego progu skalnego.

Na pożegnanie z orzeźwiającym prysznicem Selfie w zamglonej drobinami kropel wody atmosferze.
Nocne życie w mieście tętni głównie w restauracjach, ogródkach piwnych i wielu dyskotekach znajdujących się na starówce. Spragnieni wykonaniem nocnych zdjęć podczas wieczornego spaceru wracamy rozczarowani z powodu słabego oświetlenia zabytków. Najlepiej oświetlone miejsca to lokale.
Wracamy do naszego pokoju z czterema łóżkami, w którym jedno z nich trzasnęło pod Głaziem - pękła jakaś deska umocowana w tandetnym plastikowym mocowaniu. Tynk w pokoju wyglądem przypomina tynki stosowane w Polsce na zewnątrz.
Wspólna kuchnia z lokatorami pola namiotowego (za 4 Euro) to spora atrakcja naszego pensjonu. Takie miejsca sprzyjają nawiązywaniu nowych kontaktów. Motocykl w garażu, dostęp do WiFi. Pomiędzy naszym pokojem a kuchnią wspólna toaleta z prysznicami.
To jest to :-)
Ciekawa noc za nami :-)
W głowie zaczyna tlić się myśl - limit pecha wyczerpany ... ?
03.08.2014 (niedziela)
Poprzedniego dnia nie umknął nam znak informacyjny dodatkowej atrakcji oddalonej od Jajce o 5 km. Kierowaliśmy się tam w celu znalezienia noclegu. Po długich rozważaniach decydujemy się pojechać do miejsca, w którym podstawę wodospadów tworzą liczne i małe młyny.
Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że warto było tu zajrzeć.
Po dawnej świetności nie zostało nic z wyjątkiem małych domków, w których zachowały się nieliczne elementy dawnych młynów z żarnami. Wstęp wolny ! Być może wkrótce za wejście do tego urokliwego miejsca położonego nad jeziorem trzeba będzie zapłacić. Liczne ścieżki, czysta woda, wodospady, drewniane domki (stare młyny) położone nad jeziorem tworzą wspaniały klimat tego miejsca.
cdn ...