Tym razem to już będzie całość
Zaglądamy głębiej :
Z węża (tego twardego, któremu ciśnienie rosło

) wypływa takie coś, o kolorze kawy z mlekiem (na pewno Jacobs Krönung):
wydłubujemy termostat:
Termostat jak termostat, ale może zepsuty? Bolec schowany, trzeba by go podgrzać i sprawdzić czy się wysuwa. Ale nie bardzo jest jak.
Fazi wpada na pomysł podgrzania nad płomykiem zapalniczki, bolec ładnie wyłazi, ale za to się nie chowa. Więc w sumie nie wiadomo, czy był zepsuty, czy dopiero Fazi go spalił
No to pojedziemy bez termostatu, z otwartym non stop obiegiem.
Zalewamy układ porządną niemiecką wodą gazowaną (odgazowaliśmy ile się dało)
W międzyczasie od odpalania padło już aku, i trzeba odpalić na pych... Fazi jedzie, jedzie...
Ale niestety, nie będzie tak prostu, nadal nie ma obiegu...
Fazi myśli:
- Jagna, no żesz, te bmw!!!
-

?
- Tu jest odwrotnie! Bez termostatu obieg jest zamknięty!
- Ale zdaje się, że termostat już i tak nie działa, więc?
- Musimy czymś zamknąć tego węża... i wtedy popłynie sobie tędy co trzeba...l
W międzyczasie zatrzymuje się przy nas zaprzęg made in NRD, czyli MZ. (W ogóle trzeba oddać sprawiedliwość, że jakieś 10 aut się zatrzymało i pytało, czy pomóc).
Wspólnymi polsko-śląsko-niemieckimi siłami montujemy takie coś:
I kolejna jazda próbna. I kolejne niestety...
Czyli ostatnia możliwość: Wasserpumpe...
Wirnik nie chce się dać przekręcić. Czyli jesteśmy w domu...
Jest jeszcze możliwość, że zniszczeniu uległ bolec za wirnikiem i dałoby się go czymś zastąpić...
Kilka telefonów do PL i mam już w telefonie PDFa z wymiarami bolca i rysunkami poglądowymi pompy. Ale trzeba tę pompę rozebrać... Tylko gdzie?
Stefan od MZ proponuje swój garaż (znaczy przedtem proponował telefon do ADAC - jak to , nie macie tam wykupionego ubezpieczenia?), który jest jakieś 5 km dalej.
A Jagnięcina tam nie dojedzie. Ja skręcam szybko GSa, chłopaki omawiają plan.
- Jagna, holowałaś kiedyś motocyklem?
- Nie...
- No masz szansę!
- Ale ja nie chcę!!! Nie może Cię Stefan poholować? Albo ty jego

- Stefan się boi.
- A ja

?
Przypominam sobie wszystkie opowiadania kolegów spod znaczka bmw, jakie to trudne, niebezpieczne i w ogóle zabić się można...
Tymczasem Stefan znika (pojechał odwieźć syna, jakoś tak nagle koniecznie musiał

), raz, dwa, linka uwiązana i wszystko gotowe.
- Jagna, wskakuj, tu stopą trzymasz linkę, jak ją podniesiesz, to się odwiąże zaraz.
- Ale ja się boję! Ja nie chcę!
- A widzisz tu kogoś innego

- Ale ja nie dam rady...
- Siadaj!
- Ale...
- SIADAJ!
No to siadłam.
I okazało się to być proste jak nie wiem co, Tylko trzeba ruszyć
Przy pierwszym zakręcie (takim solidnym i to ze żwirem) puściłam linkę i zjechałam rozpędem własnym, a później było już lepiej.
Na tyle lepiej, że holujący Fazi zaczął pstrykać do tyłu foty:
Dogonił nas Stefan i tak sobie we trójkę pyrkaliśmy w stronę jego garażu. Chłopaki wdali się w dyskusję na temat enerdowskiej motoryzacji i praktycznie o mnie zapomnieli
Garaż okazał się porządny i zaopatrzony we wszystko co trzeba:
Okazało się, że żeby dostać się do pompy (a konkretniej , żeby zdjąć pokrywę silnika) musimy zdjąć wydech i jakiś dziwny przewód olejowy.
Przy spuszczaniu oleju trochę pociekło
- Stefan, poleciało trochę w ziemię, żebyś jakiegoś mandatu nie dostał za szkody w środowisku...
- Spokojnie, tu są wschodnie Niemcy
Po demontażu naszym oczom ukazuje się zębatka napędowa, która jest praktycznie bezzębna. No... to by było na tyle. Nie zrobimy nic.
Wysłuchuję opinii na temat bmw (ale żeby plastik

plastik

) i trzeba wymyślić jakiś plan awaryjny. Pierwsza myśl "zostawić moto u Stefana"
Na szczęście jeden z moich kumpli spod znaku BMW sam proponuje, że może podjechać busem. To jakieś 400 km od Zielonej Góry, środek niedzieli, głupio mi, ale ratuje to sytuację...
Stefan nie może wyjść z podziwu.
- Ktoś po was przyjedzie? Ubezpieczalnia?
- Nie, kumpel przyjedzie, powinien tu być za 4 godziny.
- Tak po prostu przyjedzie?
- No tak...
- Hm, u nas tak by nie było...
Polska górą
Zostawiamy bagaże w garażu, jagnięcinę zdekompletowaną pod garażem i umawiamy się na telefon, kiedy już bus będzie na miejscu.
- Ale zdążycie przed 22?
- postaramy się, ale to nie od nas zależy, jak bus dojedzie...
- bo ja idę spać o 22..
Polska górą po raz drugi
Pakujemy się oboje na Afrykę i ruszamy przed siebie. Coś byśmy zjedli... Przypomina mi się, że przejeżdżałam tu niedaleko przez takie bardziej turystyczne miasteczko i powinny były być tam knajpy.
Zostawiamy AT na parkingu (oczywiście jest część specjalnie dla motocykli) i ruszamy z buta na stare miasto.
Szczęka nam z lekka opada, coraz niżej z każdym metrem.
Wernigerode to perełka po prostu. Perełka w wydaniu niemieckim oczywiście
Na miastem króluje zamek:
Całe stare miasto to pięknie zachowane budynki z pruskiego muru, tu ratusz z 1492 roku (!)
Po lewej krzywy dom:
Chodzi za mną porządny niemiecki obiad (=kluchy, zawiesisty sos i czerwona kapusta), znajdujemy więc gospodę i futrujemy po uszy

W gospodzie zdecydowanie zaniżamy wiek, to jakieś strasznie emeryckie miasto
Później lekki lans AT:
- Jagna, w sumie to fajnie, że się tam pompa zdupczyła...
- Że co

- Bo takie fajne miasteczko zobaczyliśmy... I jeszcze taki obiad...
A pewnie większość z was zna Wernigerode organoleptycznie, bo tu warzą jedno z bardziej znanych niemieckich piw: Hasseröder
Tuż za Wernigerode widzimy ładne pagórki i szuterek, który na nie prowadzi.
- Co, jedziemy?
- Ale to jest na 200 % geseztlich verboten...
- Dobra, nic nie jedzie, nikt nie zadzwoni po Polizei...
Trochę już ciemno się robi, Fazi hasa po pagórkach:
Na sam koniec zjeżdżamy do jakiejś zabytkowej kopalni żelaza (za cholerę nie wiem gdzie, a fajnie byłoby tam jeszcze zajrzeć), bardzo podoba nam się znak:
Kopalnie niezła, cały sprzęt na wierzchu, ani żywej duszy, tylko jakiś kot przyszedł pomiauczeć
Widzimy smsa od Pawła "zaraz będę" wrzucamy piątkę i wracamy do Stefana.
Wrzucamy motki na pakę (Fazi korzysta z możliwości podwózki) i ruszamy na Zieloną Górę via Berlin
...a teraz zostaje tylko złożyć Wasserpumpe do kupy.
Na razie starczy tego wodolejstwa
chociaż...
w sumie...
została do opisania dość zwariowana murmańska "Ślunska rajza do Rusyje"...