Jest niedziela, słonko zachęca nas do wyczołgania się z namiotów.
Pakujemy więc pospiesznie cały majdan i po śniadanku ruszamy w dalszą drogę.
Na parkingach, stacjach benzynowych pełno amerykańskich pickupów z lawetami a na nich muscle cary. Ni mniej, ni więcej wskazuje to na jakąś imprezę. Jedziemy więc sobie za jednym takim i lądujemy na jakimś pasie startowym , pięknie położonym jak chyba wszystko w tym kraju.
Wyścigi na ¼ mili ale nie takie tradycyjne jak u nas. Udział biorą tylko i wyłącznie muscle cary. Piękne maszyny. Norwegowie nie tylko bawią się w wyścigi takimi autami ale i na co dzień również widuje się takie auta na tamtejszych drogach. Z takich ciekawostek motoryzacyjnych to północ obfituje w auta rajdowe, spora część 4x4, z dodatkowymi światłami na masce. Nie są to auta nowe ale pięknie utrzymane : Lancie Delta, Fordy Cosworth, Toyoty Celica itp. Wspaniały widok, zwłaszcza w mojej wyobraźni – noc, ośnieżona, kręta droga i ONA - Lancia Delta Integrale, odpalone wszystkie światła, opony z kolcami ( tam są dozwolone) zrywają zalegający lód i ten ryk, ogień z wydechu - MNIAM . Centrum i przede wszystkie południe – to wypicowane na błysk amerykańskie V8ki z lat 60tych, piękny, odnowiony lakier, mnóstwo chromu i delikatny pomruk silnika z legendą. Tak, Norwegowie wiedzą co dobre.
Bawimy tam z 3-4godziny, no może "delikatnie" dłużej.
Miałem kupę zdjęć tych aut, ludzi pasjonujących się nimi ale ostały się tylko dwa pędziwiatry
Niestety czas nas goni, dziś musimy dojechać do drogi Trolli.
Dojazdówka piękna, by ją jeszcze urozmaicić wybieramy drogi szutrowe.
Jest cool:
Zaczyna się zachód słonka, pora przycisnąć bo na bu już nie ma białych nocy, więc namiocik trzeba rozbić o przyzwoitej porze

[/code]
[code]
Daleko tego dnia nie dojechaliśmy.
Znajomy znak ( wcześniej widzieliśmy go na zdjęciach w necie - Norwegię "robiliśmy" bez przewodnika, mapy czy nawigacji, drogę wskazywały nam nasz zachcianki, zmysł powonienia, wprawne oko "reportera" i stary atlas samochodowy o dyskusyjnej dokładności

) nakazywał nam zatrzymać się i właśnie tu, na pobliskim parkingu oznaczającym początek trasy Trollstigen, zwanej Drabiną Trolli.
Jest to jedyny w Norwegii (prawdopodobnie jedyny na świecie) znak drogowy "Uwaga Trolle"
Byliśmy świeżo po remoncie nawierzchni w 2005r, więc śliniliśmy się ostro na jutrzejsze 11 serpentyn. Śliniliśmy się też do kolacji bo w brzuszkach burczało...
Rozłożyliśmy więc naszą kuchnię i zaczęliśmy konsumować.
- Dzień dobry - zdało się słyszeć z daleka.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy z pełnymi jeszcze ustami
- Panowie będą tu nocowali ? - spytał zdziwiony jegomość widząc nas w trakcie kolacji, w strojach zapowiadających raczej pozostanie w tym miejscu niż dalszą jazdę
- Tak planujemy odpowiedzieliśmy z nutką strachu bojąc się ,że rodak nas stąd pogoni rzucając jakimiś paragrafami
- Ależ Panowie, na dole w miasteczku są dziesiątki hoteli, jest camping. To turystyczne miejsce jest ! - zdawał się namawiać nas do zabranie się na dół.
- My też tam mieszkamy, jest cieplej, tu w nocy potrafi być zimno - zachęcał dalej
- Przestań piep*** staruchu po ciosie otwartą dłonią w głowę zganiła go małżonka
- Chłopcy chcą poczuć wolność a Ty im zatruwasz spokój - mówiła ciągnąc go do samochodu
- Ależ nikt nam nie przeszkadza, wszystko jest ok - odparliśmy nadal mając pełne usta bo papu szybko stygło
- Już ja mu wytłumaczę po drodze o co w tym wszystkim chodzi, stary jest a tak mało wie o życiu - odrzekła kobieta i nadal okładając męża jedną ręką, pozdrawiając nas z uśmiechem drugą "prowadziła" delikwenta do samochodu.
Odjechali. Można było w końcu parsknąć śmiechem. Przezabawna sytuacja nie pozwoliła nam jeszcze długo usnąć. Przed snem oczywiście jeszcze szybka sesja sławnej na całą Europę Drabiny Troli:
cdn.