Witajcie wśród żywych !!!
Dzisiejszy dzień był pełen wrażen ... Jak widać na zdjęciach

Troszkę zaszalałam , ale najważniejsze że jakoś dochodzę do siebie, i jakoś dojechałam o własnych siłach a nie karetką albo innym pojazdem w zimne miejsce....
Tyle co pamiętam z swojego super lotu to m.in.
jak wyleciałam z kałuży, zobczyłam drzewo i całą siłą uderzyłam klatką piersiową w drzewo oraz kaskiem, lotu z motoru już nie pamiętam, nie wiem czy straciłam przytomność czy szok zrobił swoje...
Spadłam na ziemię uderzyłam znowu o drzewo plecami i głową od tyłu.
nie wiem jak znalazłam się na nogach, i biegłam do Przemka krzycząc ledwo co, i to półoddechem że nie mogę oddychać, miałam wrażenie jak bym była wśrodku zmiażdzona, całe życie miałam przed oczyma, i już myśli były różne że to już koniec bo nie mogłam oddychać, czułam jak się duszę...
Nie pamiętam jak kask znalazł się na ziemi, i dopiero pamiętam jak leżałam na ziemi i oddech zaczął wracać powoli.
Teraz leżę w łóżku po ketonalach i jakoś powoli może przejdzie.
Chociaż z każdą godziną zaczyna mnie reszta boleć, szyja, ręka i noga.
Dosłownie cud że moja noga jest cała nie została między motorem a drzewem !!!
A kurteczka która wisiała na wieszaku i do której nie byłam przekonana od dziś jest najlepszą kurtą na świecie

Ochraniacz na prawej ręce dziś zadziałał, tylko w tym miejscu mnie boli koło nadgarstka gdzie jego nie było...
Nie dosyć że jest naprawdę ciepła to uratowało mi kilka kości ...
I teraz nikt mi nie powie że kask nie ratuje " pupy"
Chłopaki dzięki za zainteresowanie moim zdrowiem ...
Będę żyć i musimy to wszystko opić że żyję !!!!!!!!!!!
Diverek już zaczął więc przyjeżdzajcie.... barek pełen

c.d.n..............