17.11.2011, 12:22 | #91 |
Common Rejli
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,736
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
|
iMe gusta!
Cieszę się, że jest pisane bo to jeden z ostatnich działów które trzymają tu poziom .
__________________
BRW 1991 I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże. NIE SPRZEDAM! |
17.11.2011, 14:04 | #92 |
Autobanned.
Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,205
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 2 godz 1 min 18 s
|
|
17.11.2011, 14:24 | #93 | |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Cytat:
Majki, powinnam poczuć się dotknięta brakiem wiary z Twojej strony . Wiesz, gdyby to była górka za domem, skąd po upadku ( o ile nie śmiertelnym ) można doczołgać się do własnego łóżka, to ok - "jest ryzyko, jest zabawa". Ale nie w sytuacji, gdy masz 4 - 5 tys km do kraju, objuczony motor i jesteś sam, tzn. we dwoje . Dlatego też ja stałam na górze, żeby w razie potrzeby było komu wezwać karetkę . A tak poważnie, to jest jak pisze 7Greg - bez sprzętu wspinaczkowego się nie da . Nie wiem czy to był zbieg okoliczności i jakaś ekipa "zwiedzała" z lotu ptaka, czy też rutynowe loty, ale jak tylko Wojtek wgramolił się za "furtkę", pojawił się helikopter i dłuuuugo nas nie opuszczał . |
|
17.11.2011, 17:05 | #94 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 31
Motocykl: Dominator 250
Online: 6 dni 2 godz 18 min 48 s
|
Z innej perspektywy:
|
17.11.2011, 22:07 | #95 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Hiszpania i jej mieszkańcy wydają się nam nieźle, acz pozytywnie zakręceni. Szaleni kierowcy pełni luzu, bez kompleksów i zadęcia grasujący po fantastycznie ukształtowanym obszarze, z widokami zapierającymi dech w piersi, powodującymi zielenienie z zazdrości "górali nizinnych", takich jak my . Fauna też jest tu wyjątkowa :
Wyluzowane kozice: IMG_3485.jpg Dziwne krowy : IMG_3482.jpg Byki wpędzające w kompleksy samczą społeczność IMG_3488.jpg Coraz bardziej nam się podoba. Żwirownia w sercu Sierra Nevada: IMG_3475.jpg Dojeżdżamy do El Purche, gdzie zauroczeni otaczającą nas przyrodą lądujemy na opustoszałym kempingu, na wysokości 1495 m n.p.m. Jest pięknie : IMG_3476.jpg IMG_3477.jpg IMG_3478.jpg IMG_3481.jpg IMG_3474.jpg Cisza, spokój, ludzi wokół brak...zasypiamy spokojnym snem aby wcześnie rano zerwać się i niecierpliwie przemierzać górską trasę , wiodącą nas na najwyżej położoną drogę Europy i dalej...na szczyt drugiego co do wysokości szczytu Hiszpanii - Pico Veleta (3398 m n.p.m). Pniemy się drogą wyżej i wyżej, udaje się nawet lecieć seteczką, gdzie winkle podnoszą gwałtownie poziom adrenaliny, zwłaszcza gdy zajmuje się miejsce na kanapie pasażera . IMG_3489.jpg Docieramy do narciarskiego kurortu Solynieve, skąd już tylko rzut beretem dzieli nas od podejścia na szczyt. IMG_3496.jpg Jesteśmy na wysokości 2490 m n.p.m i tu musimy zakończyć jazdę. Dalszą drogę możemy przebyć jedynie pieszo lub na rowerze. IMG_3503.jpg Musimy zostawić motor na parkingu, ponieważ dalszą jazdę uniemożliwia nie tylko znak zakazu, ale również szlaban . IMG_3506.jpg IMG_3508.jpg No chyba że jest się pracownikiem Parku lub obserwatorium astronomicznego i na drzwiach bocznych posiada się zieloną tabliczkę : IMG_3527.jpg Naszym oczom ukazuje się Pico Veleta. Podejście powinno zamknąć się mniej więcej w ciągu 3 godzin. IMG_3504.jpg IMG_3526.jpg Wejście na Mulhacen zajmuje 8 godzin, których niestety nie mamy w zapasie . Ruszamy z kopyta. Pogoda zaczyna się załamywać, schodzi mgła, staramy się więc uchwycić w kadrze choć część słynnej drogi : IMG_3513.jpg IMG_3516.jpg Mijamy sympatyczną, hiszpańską młodzież posilającą się na trasie. IMG_3523.jpg Jak nigdy nie zapakowałam prowiantu, a zawsze pakuję się jak "matka - kura". Mamy tylko wodę, która wraz ze wzrostem wysokości robi się coraz bardziej lodowata. Ubieramy wszystko co mamy, jest coraz zimniej. Wojtek nie przyznaje się, że pikawa mu galopuje bo idę zbyt szybko ( nie lubię ciechocińsko - emeryckiego tempa) i zanim się orientuję to jest już lekko "zielony". A że jest cholernie ambitny i uparty, nie odpuszcza. Widzę,że sprawdza na gps ile jeszcze mamy do przejścia i micha raczej mu się nie raduje. Później odgryzie się za moje drwiny, ale o tym w dalszej części. IMG_3519.jpg Mamy 300 metrów do szczytu - definitywnie szutrówkę zamykają głazy. IMG_3533.jpg Ostatnio edytowane przez lena : 17.11.2011 o 22:11 |
17.11.2011, 22:45 | #96 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Zdobywamy Pico Veletę !
IMG_3535.jpg IMG_3536.jpg Niestety obiecanych widoków ze szczytu, tj. Morza Śródziemnego na południu i pasma górskiego z Mulhacen i Alcazabą nie doświadczamy . Widoczność nie przekracza 10 metrów, mgła jak śmietana, zimno. Zejście na dół zajmuje nam 2 godziny. Znowu możemy cieszyć się pięknem otaczającego nas masywu Sierra Nevada. IMG_3538.jpg IMG_3539.jpg Jesteśmy mega głodni, przemy więc do parkingowej knajpy na pizzę i hamburgera. Czas złapać oddech . IMG_3545.jpg Nagle pojawia się stado koni. Albo są równie głodne jak my i wpadły się "postołować", albo cholernie swojsko śmierdzimy, że tak się do nas garną . IMG_3543.jpg IMG_3557.jpg Żal nam zjeżdżać tak szybko do drogowego zamieszania i wrzawy miejskiej. Ostatnie spojrzenia na Sierra... IMG_3569.jpg IMG_3570.jpg Złażę z siodła,żeby Wojtek choć na chwilę mógł pośmigać po winklach sam, bez mojego oddechu na karku i ściskania udami . IMG_3572.jpg |
17.11.2011, 23:21 | #97 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Wracamy na kemping, gdzie pod koniec pakowania łapie nas deszcz. Niczego dobrego to nie wróży. Jest 18-sta a my dopiero startujemy. Zgodnie z hasłem : "Nie spać - zwiedzać" zamierzamy jechać nocą, tzn. Wojtek zamierza, bo ja na pewno przytnę komara jak tylko maszyna zakołysze. Obłożona kuframi mam poczucie jakbym siedziała w fotelu .
Zatrzymujemy się w zasadzie tylko na tankowanie. I tu pojawia się element słodkiej zemsty za "poniewierkę" podczas wspinaczki - teraz On mi robi "jazdę". Gram twardziela i nie stękam. Wreszcie, po niemal 600 przebytych kilometrach dochodzimy do kompromisu i szukamy miejscówki na przekimanie, bowiem o "noclegu" nie może być mowy - jest około 3 nad ranem . Apartament : IMG_3593.jpg IMG_3595.jpg Poranek, jak zawsze nadchodzi zbyt szybko. Za to pakowanie idzie nam sprawniej - nie trzeba zwijać namiotu . Przed nami Barcelona. |
20.11.2011, 22:50 | #98 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Zatrzymujemy się na obrzeżach Barcelony. Miejscówka jest "przez drogę" z plażą, mariną i morzem. Ładujemy akumulatory, żeby mieć siłę na nocne zwiedzanie.
IMG_3684.jpg Zaczynamy od Sagrada Famila Gaudiego, będącej "godłem" Barcelony. Zdjęcia nie oddają piękna i ogromu tej świątyni. To ostatnie i wciąż niedokończone (od 1882 roku) dzieło życia Gaudiego. Obchodzimy budynek kilka razy. Prace trwają, żurawie dźwigów nijak nie komponują się z takim cackiem budowlanego "rękodzieła". IMG_3602.jpg IMG_3603.jpg IMG_3607.jpg IMG_3610.jpg IMG_3615.jpg Mimo późnej pory nie ma co liczyć na samotność. Handel wre. W jednym z okolicznych sklepików zagaduje nas hiszpański sprzedawca o tureckim wyglądzie, w języku polskim . Pierwsza myśl - nasi są wszędzie ! Okazuje się jednak, że ów poliglota potrafi więcej..., po rosyjsku, niemiecku, angielsku . Wybieramy zestaw sportowy w kolorach barcelońskiej Barcy, za jedyne 40 eurasów . Coby nasz syn miał wypisane własne imię pod numerem Messiego, musimy poczekać jedyne 10 minut, podczas których sprzedający udaje się do piwnicy, by po chwili wrócić z gotowym produktem. Zasada: "Klient nasz pan" jest tu jak widać traktowana bardzo serio . IMG_3616.jpg Miło rozpoczęty wieczór postanawiamy kontynuować - jedziemy na poszukiwania Parku Guell. GPS standardowo robi jaja. Dwa razy tniemy pod prąd jednokierunkową, potem jakimiś mega wąskimi uliczkami docieramy na parking, który małpa określa jako "cel osiągnięty". Ale ni chuchu..., nic nie widać. Spodziewamy się wielkiej bramy z banerami, a tu ciemno i głucho. Wojtek wkurzony chce wracać. Wyjmuję latarkę i ruszam na zwiad, ale cykorian mnie ogarnia ciągnę więc Wojtka jako obstawę . Jest ! Jest! Tylko niestety (jak wynika ze słowa pisanego) światła gaszą o 20 ! Przyjedziemy tu jutro. Tymczasem wracamy do dzielnicy Eixample, gdzie odnajdujemy kolejne projekty mistrza Gaudiego: Casa Vicenc - kamień w kolorze ochry w połączeniu z cegłą : IMG_3635.jpg IMG_3637.jpg IMG_3639.jpg Casa Mila , potocznie zwana La Pedrera - najlepszy i najpełniejszy przejaw koncepcji architektonicznej i natury Gaudiego, wzniesiona w latach : 1905-10. Sam autor pisał o niej :"...znikną kąty i materia zamanifestuje się w swej astralnej krągłości :słońce wzejdzie z czterech stron i będzie to jakby wizja ziemskiego raju..." Poniżej - rzeźbiarskie kominy na dachu La Pedrera. IMG_3643.jpg Na najwyższym piętrze znajduje się interaktywna ekspozycja projektów i modeli Gaudiego. IMG_3645.jpg IMG_3663.jpg IMG_3661.jpg Mylimy drogę i zupełnie przypadkiem trafiamy na połyskującą w świetle ulicznych latarni, wielokolorową, lśniącą mozaiką jakby prosto z baśni o morskich stworach Casa Batlo (1904-06). IMG_3664.jpg IMG_3668.jpg Usiłujemy zajrzeć przez okno do wnętrza. Gaudi przebudował bowiem nie tylko fasadę budynku, ale również całe wnętrze wraz z meblami. IMG_3665.jpg IMG_3672.jpg IMG_3679.jpg Gapimy się zauroczeni. Jesteśmy pod wrażeniem. Żeby lekko ochłonąć idziemy na drugą stronę ulicy, na lody do Mc' Donalda (jest 1 w nocy!). Czas wracać na nocleg. Wsiadamy na motor, ...i ...Afri nie odpala po raz pierwszy (ale nie ostatni ) podczas tej podróży. Wojtek dłubie przy klemach aku - jest git! Ufff... już wiemy co czuje rolnik, któremu zachoruje koń . Ostatnio edytowane przez lena : 20.11.2011 o 22:58 |
20.11.2011, 23:40 | #99 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
|
Zgodnie z planem, rano wracamy do Parku Guell. Tym razem już bez pudła .
Plan stworzenia parku zakładał budowę miasta - ogrodu, oddalonego od miejskiego zgiełku, w stylu XIX wiecznych urbanizacji angielskich. Z 60 parceli wystawionych na sprzedaż, zajęte i zagospodarowane zostały jedynie 3. Wówczas sponsor Gaudiego, hrabia Eusebi Guell pozwolił architektowi zaszaleć . W efekcie powstał labirynt wiaduktów, schodów, ławek, zakrzywionych kolumn, ozdobionych fragmentami ceramiki. IMG_3689.jpg IMG_3698.jpg IMG_3704.jpg IMG_3706.jpg IMG_3709.jpg IMG_3722.jpg IMG_3726.jpg IMG_3730.jpg IMG_3735.jpg To niezwykłe miejsce przyciąga ciekawe osoby. IMG_3690.jpg IMG_3715.jpg IMG_3731.jpg Chętni mogą obejrzeć dom, mieszczący muzeum poświęcone Gaudiemu. Mistrz mieszkał tu w latach 1906 - 1926. Przed nami w kolejce ustawiły się dwa autokary rosyjskiej wycieczki , rozumiecie więc dlaczego nie weszliśmy do środka. IMG_3696.jpg Przed nami ponad 500 km trasy. Zamierzamy dotrzeć do francuskiego Millau. Podekscytowani wsiadamy na motor i ... bach - na oczach trzech autokarów turystów walimy parkingówę . Wszyscy żywi, więc zbieramy się błyskawicznie. Dobrze, że kaski zasłaniają twarze, bo jesteśmy pąsowi . Ostatnio edytowane przez lena : 20.11.2011 o 23:48 |
21.11.2011, 08:34 | #100 |
|
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Krym po raz pierwszy, wrzesień 2011 | mikelos | Trochę dalej | 50 | 04.12.2013 14:58 |
Dookoła Morza Czarnego by Złom [Wrzesień 2011] | Złom | Trochę dalej | 88 | 24.04.2013 21:30 |
Wyprawa na Kołymę [Czerwiec-Wrzesień 2011] | deny1237 | Trochę dalej | 117 | 02.04.2012 10:21 |
Maroko kameralnie [Wrzesień 2011] | kajman | Trochę dalej | 3 | 21.09.2011 22:14 |