Świetna relacja ... czekam na więcej :D
|
I ja.
P.S Czy ktoś to czyta .... A co my w pracy mamy robić ;) |
Na prawde fajnie się czyta, ale już wracacie, więc niebawem pewnie koniec ... szkoda ...
|
a ja se to właśnie jednym tchem przeczytałem no rewelka,i jak wszyscy czekam na CD:):bow::bow::bow:
|
Cytat:
|
10 Załącznik(ów)
Po woli czas kończyć, więc muszę się postarać. Bo ponoć faceta poznaje się po tym jak kończy..Tyle że ja juz nie mam co pisać wszystko sie kończy
Załącznik 5557 Rano okazuje się, że łapa Patiomkina nadal boli. Nic nie mówił, ale już wczoraj miał problemy z ciągnięciem sprzęgła. Robimy oplot z bandaża elastycznego i porcja prochów na śniadanie. Twardym trzeba być. Do Ceuty mamy jeszcze coś koło 4 stówek. Załącznik 5556 Nie ma już czasu na zabawę w fajne drogi. Tniemy asfaltem. Droga cud miód; kręta równa nawierzchnia. Tyle, że nic się nie dzieje. Żadnych adventure. W innych warunkach była by naprawdę super.My w głowie mamy cały czas jeszcze góry z ostatnich dwóch dni. Załącznik 5559 Można by to wyciąć plastikiem i pewnie też fajnie by było. Chłopaki jadą równo osiemdziesiątką. Takie team orders. Ja sobie troszkę przypałuje troszkę pooglądam widoczki. Załącznik 5558 Docieramy do Teutanu. Kończą się góry zaczyna się wybrzeże. Dojeżdżamy do Granicy. Teraz robimy granicę na otro. Walimy między samochodami jak tylko się zrobi choć mała luczka. Załącznik 5560 Przemy dokąd się da. W końcu już widać hiszpańskie posterunki. Oficyjer wyciąga łapę po paszporty. My dajemy. Wertuje wszystkie kartki i w końcu rzuca z żalem, że nie mamy pieczątek. Z miejsca odpalamy, że po francusku to my nie. Na wszelki wypadek po angielsku też nie. Taka strategia. Espaniol też nie rozumiemy, ale to oczywiste. W końcu zdesperowany gość rzuca z wyrzutem to jak mam się z wami dogadać. I tu okazaliśmy się niekonsekwentni, bo to akurat zrozumieliśmy nie wiem czemu. Walimy jak z automatu. Polski, ruski, ukraiński, białoruski, czeski, słowacki. Z rozpędu poleciał chyba jeszcze rumuński i węgierski. Aż strach pomyśleć co by było gdyby z niewiadomej przyczyny akurat któryś znał. Na szczęście blef poligloty sie powiódł. Gość gestem ręki wskazał tabuny kolejek kłębiące się do okienek. Włala..... Nie po to waliliśmy do oporu aby teraz wracać na początek. Ale próbujemy zawracać motory. Zagradzamy niemal wszystkie pasy, robiąc dość ostry tumult. Gość łapie się za głowę i coś tam wygaduje po swojemu. Zostawiamy motory na środku i odchodzimy do okienek. Gość rwie włosy. Wracamy i dajemy paszporty. On znowu swoje, że kolejki i pieczątki. W ramach negocjacji zostawiamy motory idziemy na pieszo. Wprawdzie nadal jesteśmy mocno nierozgarnięci i zaczynamy nie od pierwszego tylko ostatniego. Nasz oficyjer żądą jakiś tam deklaracji. Nie nie mamy. Z tyłu jakiś maj frend dopada że o załatwi. No nie po to ominęliśmy ich dziesiątki przed wjazdem na granicę, żeby teraz bulić. Wypełniamy jakiś papierek akurat wciskany przez jakiegoś „maj frend” . Papier okazał się nie taki. Był identyczny jak ten przy wjeździe. Nasz oficyjer rzuca nam żółte papierki. Wypełniamy połowę rubryczek. Podajemy zwracając się per Panie Generale i oczywiście po polsku. Facet wskazuje jakieś tam niewypełnione rubryczki. Wypełniamy jedna. Zawód wpisuje president. Facet macha w końcu ręką. Bije pieczątki i już idziemy do motorów. Wsiadamy i walimy dalej. Koniec końców granice przekraczamy w 15 minut. Chyba szybko. Na wjeździe spędziliśmy 2 godziny. Tankujemy. Ceuta jest strefa bezcłową. Benzyna kosztuje 0,70 eur. Jedziemy do portu zorientować się o której mamy prom. pani w okienku mówi odpływa za 12 minut. szybko kupujemy bilety i dzida. Trochę mi smutno bo miałem nadzieję poszfędać się po mieście. Ledwo zeszliśmy z motorów prom ruszył. Wychodzimy na poziom pasażerski. Rzędy foteli jak w multikinie. Załącznik 5561 Duże okna i nie można nigdzie wyjść na zewnątrz. Jedynie można oglądać tv. Pijemy kawę z plastiku masakra. Podróż tym promem to jedna wielka masakra. Cała wizja transkontynentalnej podróży legła w gruzach. Widać oba brzegi. Zupełnie jak na mazurach. W cieśninie ruch jak na obwodnicy Radzymina. Załącznik 5562 Żadnych sponiewieranych drogą pielgrzymów śpiących na podłodze, żadnych rozpadających się meroli wypchanych manelami pod niebo. Nic z tych rzeczy. Z Afryki do Europy w trzydzieści minut. Jakbym w metro wsiadł na kabatach. Załącznik 5563 Z promu zjeżdżamy o ósmej. Nie mam żadnej mapy Hiszpanii. Kierownik załącza swój magiczny Gps. a ten wylicza że jesteśmy jakieś pięć stówek od samochodu. Jakby nie patrzył na miejscu będziemy w środku nocy. Nie ma rady. Trza gnać ustalamy ze ja gnam przodem a Xteki swoim tempem. Na początek próbuje normalnej drogi krajowej. Dwa trzy cztery i dzida. Dwa pasy Od czasu do czasu rondo, jakieś podjazdy i łuki. W sumie jest fajnie. Nie zamierzam wracać na płatna autostradę. Jedzie się zarąbiście. Po jakieś stówce kończy sie dwupasmówka i zapada noc. Wschodzi księżyc. Świeci jak latania uliczna. Droga robi się jeszcze fajniejsza. Właściwie cały czas jadę nad morzem. Załącznik 5565 Koło północy docieram na miejsce. przebiema się podłączam przyczepę i walę się w kimonko. Przed trzecią docierają chłopaki. Pakujemy manele i motury. Jeszcze dwie doby galerą i to by było na tyle. Gdyby nie atrakcje we wrocku. Zatrzymujemy się na stacji na małe co nieco. Nie gaszę silnika żeby sobie troszkę pociurkał. Idę na małe co nieco. Wracam i co ? Hjuston mamy problem. Wyszycy wyszli z auta. A auto najpierw wyłączyło sobie silnik a potem sie zamkneło. I wszytko było by gises gdyby choć wyjeło klucze ze stacyjki. Wot tiechnika. Gdyby nie pomoc Bajrasza i spółki pewnie do dzisiajbyśmy sie zastanawiali którą szybę tłuc. |
Dzięki wielkie autorowi za tą wspaniałą lekturę. szkoda,że to już koniec :)
|
Szacun. :)
A teraz dawaj całość do mnie na maila. |
Klasa, choć nie ukrywam, że wielka frajdę sprawiło mi wysłuchanie tej historii w realu;)
Hi, hi i więcej fotek widziałem;) |
No Felek, daliście radę - szacun!! Czytało się wyśmienicie!!
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:48. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.