![]() |
|
Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze. |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
![]()
Ja tam nic nie widziałem, nic nie słyszałem. A w dodatku nikt nas nie gonił
![]()
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
![]()
No cóż teraz zostaje nam dotrzeć do mety. Która jest na jakimś parkingu pod Ikea. Czy ktoś wie gdzie to jest? Ktoś, coś, ale ten drugi coś innego.; W końcu coś, ktoś zdecydował, że to co on wiej jest bardziej, od tego co ten drugi ktoś coś wie i ruszył. Pewnie wie, to trza za nim jechać. I tak jedziemy za nimi. W końcu na jednym z rozjazdów jeden poszedł prosto a drugi w prawo.
P1000659.jpg Ja akurat byłem na środkowym pasie, a Miron na prawym. Ja poszedłem prosto a Miron za tym co skręcił. Słabo myślę sobie, ani mapy, ani gps i jak ja tym turasom wytłumaczę, że do Ikea. Moturem po meble? Wciskam się na prawy i odpycham nogą do tyłu jak hulajnogą. W sumie nawet nie najgorzej mi idzie, tylko jakoś zygzakiem. W końcu dojeżdżam do rozwidlenia. Zapinam jedyne i winę. Dopadam ledwo turlające się dwa kanciaki. P1000660.jpg Trochę przed nimi widać motury. Dojeżdżają do skrzyżowania. Usilnie patrząc ponad dachami aut chcę wypatrzeć gdzie pojadą. Wtem w oddali widzę znak ikea. Teraz to już jak ich nie dogonię to mogą mnie w pompkę pocałować. Co prawda jeszcze kilka wielopoziomowych skrzyżowań widać przed nami. Ale damy radę. Na rozjeździe Miron chce w lewo a koleś w aucie w prawo. Dobra nasza. P1000680.jpg Nie ruszyli więc ich doganiam. W lewo. Jeszcze szeroka estakada i już widać parking pod ikeą. Jasna marchewka! Jesteśmy! Dojechaliśmy! Na pohybel tym co mówili, że nie damy rady. Na parkingu niezła jatka. Jest już sporo złombolistów. Oprócz tego normalni lokalni zakupersi. Ciągłe stada małych autobusików. Dla nas to bułka z masłem znajdujemy kawałek chodnika. I jest nasz. P1000688.jpg Potem odnajdujemy Elutkę i kurierów. Oczywiście po dźwiękach disco partyzani. Imprezka rozwija się na całego. Tańce hulanki swawole. Po jakimś czasie zjawia się policja. Dość konkretnie sugerują aby zakończyć tańce bo jeszcze jest Ramadan. Impra jakby ucichła. Nie na długo. Ostach ogłasza koniec Ramadanu. Znowu towarzystwo tańczy na ulicy między snujacymi się samochodami i autobusami. Pojawia się znowu policja. Teraz czepiają się do tańców i piwa. Znowu przycicha na chwilę. Po dziesiątej centrum handlowe pustoszeje i nie ma tych co wołają policję. P1000693.jpg Oczekiwanie na wyjazd na Bramę Bosforu czyli most, trochę się przeciąga. Czekamy na wszystkich którzy mają szansę jeszcze dojechać do mety. Centrum handlowe przygasa. Lampa za lampą. Na parkingu nie ma już autobusów i ruch się zmniejsza. Luźniej jednak wcale się nie robi. Co chwila dojeżdżają pojedynczo lub grupkami nowi złomboliści. P1000702.jpg Wyciągamy co mamy do jedzenia. Bo nie wiadomo czy za chwilę nie ruszymy na most. Niby mieliśmy ruszyć koło północy, ale nadal czekamy. Jedni gadają o przygodach jakie im się przytrafiły po drodze inni śpią, jeszcze inni tańczą. Impreza plenerowa na prawie czterysta osób. Podchodzą do nas kolesie. W Żuku wybuchł most. Kondziu stoi 180 przed Istambułem i nie może jechać. P1000722.jpg W końcu zmęczenie daje znać o sobie. Wyciągamy materac i się trochę rozkładamy. Zresztą nie my jedni. O czwartej nad ranem gdy już się wydaje, że nikt więcej nie ma już szansy dojechać, wyjeżdżamy kolumną na most. Kolumna niczym tasiemiec wyciąga się troszkę. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z ponad setką aut. Tuż za mostem jest taka zatoczka. Tam się zatrzymujemy na pamiątkowe zdjęcia, gratulacje i inne rytuały. P1000727.jpg Nie trwało to zbyt długo, gdyż w kilka chwil po zablokowaniu zatoczki nadjechał Policja. W prawdzie gdy podjeżdżaliśmy stali tu już jacyś lokalesi, ale setka niewiernych wzbudziła czujność. Ale czy my wyglądamy na terrorystów. No może i tak …. Później kolumna pojechała sobie gdzieś, a my we czterech ruszyliśmy nocą pojeździć po Stambule. P1000733.jpg Przed wyjazdem straszono nas gigantycznymi korkami i masakrycznym ruchem. Wpychanie się na maksa i różne takie. Nic podobnego zdecydowanie nie miało miejsca. W sumie nad ranem jeździło się całkiem nieźle. P1000741.jpg Postanowiliśmy zobaczyć Błękitny Meczet. Co to dla nas. Może to nie Mekka, ale zobaczyć warto. Docieramy na miejsce. Wchodzę na dziedziniec. Jestem sam. Nigdy tu nie byłem, ale w dzień są tu masakryczne tłumy. Teraz cisza i oświetlone minarety robią niesamowite wrażenie. W pewnej chwili słyszę przedziwne dźwięki nad sobą. Patrzę w górę. To odgłos skrzydeł ptaków które właśnie poderwały się do lotu. Nigdy dotąd nie słyszałem czegoś podobnego. Niesamowita cisza, akustyka miejsca i podświetlone od dołu ptaki wszystko to robi ogromnie wrażenie. Chwilę później zaczynają się śpiewy muezinów. Najpierw zaczyna jeden. Chwile później odpowiada mu inny. Wszystko to toczy się jak rozmowa z różnych stron światów. Nie wiem o co chodzi i o czym się toczy, ale to wszystko jest niezwykłe i tworzy niesamowitą atmosferę miejsca. Nie wiem jakby to było w dzień, ale teraz jest czymś o czym ciężko nawet opowiedzieć. To warto przeżyć i zobaczyć samemu. Tak w ogóle chyba każde miasto w nocy ma inne barwy i kształty. Może to kwestia wyobraźni? Kiedy docieramy na kemping jest już zupełnie jasno.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
DZIDA!!!
![]() Zarejestrowany: May 2009
Miasto: w sumie to już Wrocław
Posty: 229
Motocykl: Tasmania Twin
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 23 godz 15 min 25 s
|
![]()
No. Teraz każdy przynajmniej wie na czym stoi. Półmetek relacji
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() |
![]()
Super! Felek - pełny szacunek. Czytać lubię, więc zaznaczam, że to jest pochwała oczytanego czytelnika
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,483
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
![]()
Wielkie dzięki za słowa uznania. Miło łechcą mą próżność.
A żeby nie było, to będzie dogrywka..... Pospaliśmy ze dwie, może trzy godziny i tyle tego było. Po co ja ten namiot ze sobą brałem? Żebym choć raz go rozstawił… Nic z tego, ani razu. Na kempingu było trochę było takiego lelum polelum. Kąpiel w basenie i tyle co się dało pogadać z innymi. Potem znowu się spakowaliśmy. Chcieliśmy choćby jeszcze na parę chwil pojechać do tego Stambułu. P1000753.jpg Żegnamy Mazurka i Lenego. Mają inne plany. Mazurek wraca. Leny jedzie ze swoimi Żukami Gnojarzami na jakąś wycieczkę po Turcji. Przed samym odjazdem odpalony motur wywraca się na trawie. Wynik; wyrwany z mocowania kufer. Tym razem już na dobre. Wyłamało się mocowanie. Czy się przejąłem? Chyba tak. Tak zdecydowanie tak. Mocuje go ekspandorami i szał. Chyba nie odpadnie? Wracamy te 70 kilosków do Istambułu. Być w Turcji i kebaba nie spróbować? O pardąsik, tu się nazywa kebap. Po jaką cholerę jechaliśmy na ten kemping? Do tej pory nie wiem. Ciekawe czy jako niewierni moglibyśmy spać z pobożnymi pielgrzymami na ławkach pod meczetem? Koniec końców odwaliliśmy tę traskę w te i z powrotem. P1000770.jpg Wpadliśmy na stację zatankować tę benzynę w tej chorej cenie. Wierzcie mi nasze pięć złotych to taniocha ;-). Jesteśmy na jakiś dziwnych starych przedmieściach. Pakujemy się między ciasne uliczki. Wygląda do dość specyficznie. Sporo budynków wygląda jakby były nieużywane. Trafiamy do takiej lokalnej kebabowni. Mały kurniczek. Ze cztery malutkie stoliczki w środku i ze dwa na ulicy. To co my znamy pod nazwą kebab, czyli strugane, opiekane mięso to tutaj donner. To co u nas wygląda jak kebab a raczej kebap smaży się tu na …. Patelni. Takiej wielkiej, metrowej z dołkiem po środku. Na tej patelni smaży się mielone mięso z cebulą i jakimiś pomidorami. Pewnie jest w tym jeszcze coś. Jak się trochę przysmaży to odgarniają to ze środka na boki. W tym środku chyba jest mocno grzane. Po bokach już tylko utrzymuje się ciepło. P1000764.jpg Jak trzeba podać to ściąga się do środka żeby przysmażyć na gotowca. Potem zawija się to w cienki jak pergamin placek. Komunikacja z Panem kebabem na poziomie wspólnoty pierwotnej. Nieartykułowane dźwięki i silna gestykulacja. Coś pięknego. Między różnymi specyfikami dostrzegam takie malutkie zielone papryczki. Małe, góra dwa centymetry długości. Pytam jak umiem, co to? Pan jak umie pokazuje mimiką twarzy i gestami. Wygląda, że gębę nieźle wykrzywi. Ewidentnie chodzi mu o to, że jest to ostre jak cholera. Kto nie ryzykuje, nic nie traci. Najwyżej spali mi jelita i wątrobę. No ale chyba nie wali bardziej niż wyborowa. Pokazuje palcami, że chcę takie trzy do środka mojego kebapa. Pan bez przekonania mówi OK. I były to jedyne słowa które zrozumiałem. Siadamy sobie przy stoliczku na ulicy. Piękna perspektywa na obserwacje miasta. Za chwile przychodzi inny Pan i przynosi mi miseczkę tego zielonego. O nie, takim hardkorem to ja jeszcze nie jestem. Wracam do środka z miseczką i stanowczo pokazuje; trzy do środka. Pan potwierdza tak samo. OK. Dostajemy nasze kebapy. Niebo w gębie. Są na prawdę fantastyczne. Przy okazji nasze cienkie ciasto może się schować pod względem cienkości. Tamte placki są grubości pergaminu. P1000765.jpg Na jednym się nie skończyło. Przy okazji podglądamy sobie co dzieje się na ulicy. Ciekawe są tutejsze autobusy. Takie malutkie wielkości sporych furgonetek. Jadą ulicą i chyba nie mają swoich przystanków. Idzie sobie gostek ulicą i macha ręką. Autobus staje w jednej chwili, tak jak jechał. Gostek wskakuje i autobus jedzie dalej. Pojedliśmy i jedziemy sobie pojeździć po okolicy. Około piątej mamy plan, żeby odwiedzić Sertaca. Znajomka Rambiona i Jurolków. Właściwie mamy misję, żeby mu zawieźć polską flagę i flaszkę od Jurolków którzy gościli u niego w zeszłym roku jadąc do Indii i Nepalu. Jakoś przed nocą docieramy w okolicę mieszkania Sertaca, ale nie wiemy za dokładnie gdzie to jest. Dzwonię to niego. Pyta gdzie jestem. Mówię mu nazwę ulicy. On na to, że tak się nazywa cała dzielnica i że to jest droga która nazywa się jak region i jedzie przez całą Anatolię czyli azjatycką część Istambułu. No to jest bosko. Wszystko jest jasne. W końcu wpada na nie głupi pomysł. Złap jakiegoś lokalesa i daj mu telefon. Dobrze jest. Mam jednego. Daje mu telefon. Coś gadają dłuższą chwilę. Potem koleś wyłącza telefon i zaczyna mi wyjaśniać gdzie mam jechać. Tak czuje. Bo nie rozumiem ani słowa. Mówi tylko po turecku. No fajnie jest. Chyba śmy sobie pogadali. Kłaniam się i dziękuje jak umiem, ale jestem w punkcie wyjścia. Nie wiem gdzie jestem i gdzie mam jechać. Dzwonię do Sertaca jeszcze raz. Wyjaśnia, że mam jechać dalej tą ulicą, aż znajdę jakąś tam knajpę i tam ktoś po mnie przyjedzie. Po woli robi się już ciemno. Mamy knajpę. Stajemy koło niej. Miereka już prawie śpi. Nic dziwnego kilka dni w podróży, a do tego poprzedniej nocy prawie nie spaliśmy. P1000775.jpg W końcu przyjeżdża po nas jakiś dżygit czoperem. Po angielsku jakoś się nie dogadujemy. Pokazuje ręką jechać za mną. W końcu docieramy do mieszkania Sertaca. Mieliśmy w tej okolicy spotkać się z Elutką i Lewarem. Chyba jesteśmy trochę zmęczeni. Marzy nam się spanie. Pytamy Sertaca o jakieś miejsce do spania. W odpowiedzi słyszymy, że śpimy u niego. Na to my, że chcemy jakiś hotel, schronisko czy cokolwiek bo jest nas pięć osób. Na to Sertac, że jego dom jest naszym domem i koniec. Wchodzimy do jednopokojowego mieszkania. Po jakimś czasie dociera reszta naszych przyjaciół. Mieszkanie okazuje się trzypokojowym czego nie zauważyłem od początku. Po godzinie rozmowy nasz gospodarz mówi, że my sobie możemy spać, a On ma jakieś spotkanie swojego klubu na które właśnie wyjeżdża. No chyba, że chcemy jechać z nim. Jadę jako jedyny reszta pada jak pliszki.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 13 min 50 s
|
![]()
Kurde, Felku, przerwać w takim momencie
![]() Czekam z niecierpliwością ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Inowrocław
Posty: 897
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 6 godz 28 min 59 s
|
![]()
Pisz pisz, bo tu ludzie z ciekawości paznokcie poobgryzają i jak palce będą boleć to na wiosne nie wsiądą na motury
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Kraków
Posty: 44
Motocykl: dwa kółka z kijkiem pośrodku
![]() Online: 6 dni 15 godz 33 min 0
|
![]()
i zaczęła się najciekawsza dla mnie część tej Historii ... ;D
__________________
lenny ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Uwagi do Pamiętnika | dr Madeyski | Pamiętnik | 10 | 10.03.2021 17:45 |