|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,918
Motocykl: RD07a/1190r
![]() Online: 11 miesiące 1 tydzień 29 min 22 s
|
![]()
Zaczynam odnosić wrażenie, że to nie Bartang stanowi zagrożenie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Stary (P)iernik
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,758
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
![]() Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 9 godz 39 min 10 s
|
![]()
Nie wiem jak tam bylo u Was ,ale czestym bledem jest odpuszenie gazu zaraz po wyprzedzeniu tira ,ciezarowki i nie zostwieniu miejsca dla kolegi ,ktory rowniez wyprzedza jadac zaraz za toba.Pal szesc jak nikt nie nadjezdza z przeciwka...
Nie raz rzucalem miesem pod nosem na kolege z przodu
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() |
![]()
Dzień 11 Poniedziałek 8.08.2016
Wstajemy dosyć póżno i udajemy się na bazar po drugiej stronie ulicy z zamiarem kupna pamiątek, ale takowych nie znajdujemy. Cały bazar to taki nasz mini Tuszyn, plus oczywiście chińszczyzna. Przy bazarze jest mnóstwo kantorów w których kupujemy Kirgiską walutę i za 100 $ dostajemy 794 Somoni. W kantorach nie lubią małych nominałów i podniszczonych banknotów, a najbardziej cenią nowe 100 i 50 – tki. W barze obok hotelu jemy śniadanie i około południa startujemy do Sary Tash. Gdzieś w połowie drogi, widzę motocyklistów jadących z przeciwka, więc zjażdżamy na pobocze i czekamy z nadzieją, że oni też się zatrzymają. Najpierw podjechało trzech, potem dwóch, a za nimi jeszcze czterech i okazało się, że to ekipa Sambora wracająca z Tadżykistanu. Prawie sami nieznajomi. Prawie, bo wśród nich, udało się dostrzec uśmiechniętą gębę Szparaga a tych dwóch motocyklistów, to dziewczyny i jedną z nich jest Marta, córka kolegi Wujka. Wymieniamy się wrażeniami z drogi, co tam słychać na M41, jak z paliwem, co ciekawego widzieli, warto czy nie warto jechać i takie tam. W końcu, pora ruszać dalej, więc oni pędzą na północ, a my na południe. W Sary tankujemy na jedynej stacji i zajeżdżamy do hoteliku „Akun'' w którym spaliśmy w ubiegłym roku, kiedy odbiliśmy się od granicy w Kara Myk … zostałem rozpoznany od pierwszego wejrzenia. Gospodarze zrobili remont i teraz więcej pokoi przystosowanych jest do przyjęcia podróżnych. W sklepie-barze, zamawiamy pierogi i kurczaka, ale przyznam, że kurczak rewelacyjny nie był. Spotykamy tam małżeństwo belgów z trójką dzieci. Cztery miesiące temu wyjechali w podróż która potrwa jeden rok. Specjalnie do tego celu przystosowali Mercedesa Transportera. Lecimy dalej, bo w planach mamy dotrzeć do Karakul w Tadżykistanie. Z Sary Tash wyjeżdżamy w kierunku Kara Myk i po kilku kilometrach odbijamy w lewo. Na początku jest asfalt, który przechodzi w szuter, kiedy wjeżdżamy w wysokie góry, dalej to już tylko ubity grunt. Droga biegnie wzdłuż szerokiego koryta rzeki, której wody mają barwę brunatną, a powodują to minerały które rzeka napotyka na swojej drodze. Przejście Kirgiskie. Dojeżdżamy do zamkniętego szlabanu za którym stoi kilka budynków. Czekamy, jesteśmy sami. Po jakimś czasie przychodzi strażnik, sprawdza paszporty i otwiera szlaban. Podjeżdżamy pod budynek po prawej pod którym stoi się grupa rowerzystów, która aktualnie jest odprawiana. Kiedy przychodzi kolei na nas, po wysokich metalowych schodach wchodzimy do środka. Niewielki pokój, biurko za którym siedzi celnik, za nim na ścianie flaga kirgiska, w rogu pokoju szafa pancerna oklejona naklejkami. Odbierają nam „wremiennyj wwoz'', pieczątka w paszport i możemy jechać, ale … celnik pyta czy nie mamy naklejek. Oczywiście mamy, więc kolejne trzy naklejki trafiają na szafę pancerną i teraz już możemy jechać. Przejście Kirgiskie oddalone jest od Tadżyckiego o … nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że ponad dziesięć kilometrów. Droga całkowicie gruntowa, kolorowa, dziurawa, krzywa. Przejście Tadżyckie, podobnie jak Kirgiskie zamknięte, trzeba zatrzymać się przed bramkami i czekać na pogranicznika. Czekanie nie trwa jednak zbyt długo, po kilkunastu minutach przychodzi chłopak z kałachem i otwiera bramki. Przejeżdżamy obok dwóch beczek przerobionych na pomieszczenia służbowe i zatrzymujemy się przy tym małym, białym budyneczku po lewej. Pogranicznicy sprawdzają papiery, pieczątka i … znowu pytanie o naklejki. Oklejamy kolejną ścianę i możemy jechać dalej. Te okazałe obiekty w środku, to budynki nowego przejścia. Kiedy w przyszłym roku będziecie jechać w Pamir, to już tam będziecie odprawiani. Tymczasem my, okrążamy budynki i z drugiej strony podjeżdżamy do małej budki po lewej. Tam, celnik mówi, że musimy opłacić jakiś podatek drogowy 25 $, lub 78.80 Somoni. Max przelicza szybko i okazuje się, że 79 Somoni = 11 $ ! Lecimy. Droga to szuterek, ale niestety ostra tarka powodującą wibracje. Temperatura drastycznie spada, robi się zimno. Na odcinku Osz, Sary Tash temperatura wynosiła średnio 26*, a tutaj zrobiło się 12* i dodatkowo wieje zimny wiatr. Po przejechaniu kilku kilometrów, zatrzymujemy się, żeby założyć cieplejsze ubranka i wtedy Max zauważa, że nie ma tablicy rejestracyjnej. Tablica odpadła jeszcze w Kazachstanie i Max woził ją na worku przypiętą gumami. Na przejściu zdjął ją, żeby pokazać celnikowi i chyba niezbyt solidnie zabezpieczył, a wibracje spowodowały, że tablica odpadła. Ja zostaję na drodze, a Max wraca szukać tablicy. Po pewnym czasie wraca uszczęśliwiony, bo znalazł tablicę kilkaset metrów za przejściem. Zrobiło się póżno, a do Karakul mamy jeszcze ok. 60 km. Od granicy, jesteśmy już na wysokości powyżej 4000 m, a mimo to, motory jadą całkiem rażno. Pędzimy na tyle, na ile pozwala nierówny szuter. Do Karakul docieramy o zmroku, i już na początku rzuca się w oczy jurta i napis „homestay'' na budynku, ale my wjeżdżamy w wioskę w poszukiwaniu sklepu. Labirynt domków i uliczek, nic nie znajdujemy, wracamy więc na początek, czyli do jurty. Motory garażują na zamkniętym podwórku, a my będziemy spać w budynku w pokoju dla gości. W jurcie mieszkają gospodarze i tam też będziemy jeść kolację. Max czuje się fatalnie. Ma bóle głowy, szumy, zawroty, drgawki, to prawdopodobnie skutek zmiany wysokości. Ja na razie czuję się dobrze. Dystans 285 km Temperatura 26 / 12 * |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 890
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 19 godz 22 min 40 s
|
![]()
Niewiem czy moge sobie pozwolic ale z racji ze kolegi Henrego nie znam to smiem twierdzic ze to on jakis pechowy i nie ogarniety niz sama wyprawa
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: podwrocławskie zadupie
Posty: 833
Motocykl: '12 LC4 690 Enduro R
![]() Online: 1 miesiąc 3 dni 21 godz 32 min 45 s
|
![]()
Dobra relacja, dzieje się.. Czytam więc pisać proszę! :P
|
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() |
![]()
Mam kumpla co najpierw zabiera się za wyprzedzania TIRa przez 5 minut a potem w połowie TIRa nagle się rozmyśla i po hamulcach..!
![]() Już nie jeździmy razem bo jak z przodu jest to jw a jak z tyłu to po dwóch TIR'ach już GO nie widzę w lusterku.
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 2,577
Motocykl: CRF1000
Przebieg: 149 000
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 10 godz 59 min 20 s
|
![]()
jak na ironię też na własne oczy widziałem taki przypadek, niewiele przed zakrętem tira wyprzedza jeden moto a drugi pakuje za nim gdy nagle ten pierwszy heble a drugi ładuje mu się w tłumik... na szczęście nikt orła nie wyciął a skończyło się na przemieszczaniu tłumika w pierwszym i rozwaleniu chłodnicy oleju (GSXR jezcze olejak ) w drugiem.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() |
![]()
Wszystko się zgadza, że jazda w grupie to jest sztuka, ale ... ten Tir stał na poboczu
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() |
![]()
Jazda w grupie tak z moich doświadczeń 3-4 moto, chłopy z jajami, sama przyjemność..Moich innych trzech kumpli wystarczy ze ten przede mną ruszy leym palcem prawej ręki i wiem co zrobi i idę za nim jak w dym! Pojemność moto drugorzędną sprawa.. kumpel na TA 650 daje rade za 990, i dl 650 tez nie odstaje..
Sorki wzięło mnie na wspominki z latania w sezonie..tęskni się.. ![]()
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 13:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 22:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 11:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 20:27 |