Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.10.2012, 19:59   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Nie po to przyjechaliśmy tak blisko granicy z Armenią żeby myśl o łożysk miała nam zepsuć nam dalszą część wyjazdu. Więc piszę dalej :-)

Dzień 16
Jako dodatek do śniadania dostajemy od gospodyni pomidory. Pakowanie. Dajemy jej mały upominek - siatkę z logo Euro 2012.
Gruzinom nie przystoi tak zostawić przybyszy. Skinienie głową i za moment otrzymujemy dwie gliniane miseczki do picia wina ze specjalnymi podpisami dla nas.
Pakuję je z zapytaniem czy dojadą w całości?
Pamiątkowe zdjęcie po czym otrzymujemy zaproszenie za rok na picie wina (minimum 3 dni).
Granica z Armenią.
Wizę można wykupić na granicy wypełniając mały plik papierków. Koszt wizy 10 $. Inny zagraniczny turysta miał olbrzymi problem ponieważ posiadał tylko Euro, którego nie chcieli celnicy. Mając przy sobie odpowiednią kwotę ratujemy go.
Po wykupieniu wizy przy odprawie granicznej jeden z celników wprowadza nas w błąd. Nieświadomi pod wpływem jego nacisków wykupujemy ubezpieczenie na motocykl (jak nam powiedział konieczne). Najkrótsze obejmuje 10 dni i kosztowało nas 25 Euro, którym w tym miejscu już można było płacić.
Haghapat - zabytek na liście UNESCO. Do położonego na wysokim wzniesieniu klasztoru wspinamy się krętą i stromą drogą. Do klasztoru wstęp wolny.
Na parkingu pod klasztorem podchodzi do nas starszy pan obdarowując nas orzechami ...

Na zdjęciu klasztor Haghpat.

Kolejny punkt naszej jazdy to również klasztor znajdujący się na liście UNESCO - Sanahin. Podobnie jak do Haghpat należy zjechać z głównej drogi i wspiąć się pod górę. Na parkingu pod klasztorem zaczepia nas grupka Ormian. Pada pytanie - gdzie nam się bardziej podoba w Gruzji czy Armenii ?
Tamara daje dyplomatyczną odpowiedź: dopiero zaczynamy zwiedzać Armenię więc trudno nam porównać. Jak na razie oglądamy piękne zabytki. Zwiedzamy i dalej w drogę.
Senavang - kolejny klasztor. Fota i w drogę.
Hayravang - klasztor w remoncie.
Główne zabytki Armenii to klasztory ale za to bardzo stare. Wewnątrz dominuje mrok i nagie kamienne ściany.
Powoli zbliża się wieczór. Tym razem postanawiamy szukać noclegu przed zmrokiem (zdecydowanie łatwiej jednak bardziej rzucamy się w oczy).
Robimy zakupy. Rozbijamy namiot nad jeziorem Sevan obok łodzi rybackich.
Po chwili zaczepiają nas Ormianie, którzy podreptali za nami wzdłuż jeziora.
Zagadują. Niestety nie znają żadnego języka oprócz Ormiańskiego. Chcą się poznać, pogadać, popić. Są na lekkiej bani więc nie staramy się zrozumieć o co im dokładnie chodzi. Odchodzą. Za chwilę wracają z kawałem arbuza. Kolejne próby komunikacji. Po chwili podjeżdża samochód pakuje chłopaków i odjeżdżają.
Kąpiel w jeziorze w ciepłej i czystej wodzie. Po chwili skuszony pięknem wjeżdżam motocyklem na plażę z czarnego piasku.

Na zdjęciu jezioro Sevan.

Zalany falami przy próbach wyjechania zakopuję się naszym ciężkim kolosem. Podkopki, zbiórka kamieni i wyjeżdżam. Chcieliśmy się rozbić na samej plaży. Dobrze, że tego nie zrobiliśmy bo fale z godziny na godzinę były coraz wyższe i zalały całą plażę.
Późnym wieczorem podjeżdża samochód do jednej z łodzi. Nasza obecność sprawia, że odjeżdżają kawałek dalej i wypakowują coś w pobliskich szuwarach (prawdopodobnie sieci).

Dzień 17
Wczesnym rankiem budzą nas samochody rybaków. Jeden z nich proponuje wypłynięcie łodzią na połowy. Rozmawia po rosyjsku. Proponuje picie wódki. Odmawiam tłumacząc, że jestem kierowcą i niedługo jadę dalej. Pociąga więc sam z gwinta. Podchodzi do Łodzi. Łapie głęboki oddech powtarza głębokim łykiem i pół butelki nie ma. Jeszcze raz pyta czy płynę z nimi. Pytam ile czasu to zajmie. Powiedział, że 2 godziny. Po konsultacji z Tamarą stwierdzamy, że nie mamy tyle czasu dochodząc do wniosku, że zadeklarowane 2 h mogą się przedłużyć do 4h lub więcej. Rezygnuję choć byłaby to ciekawa przygoda (ograniczał nas czas).

Wodowanie łodzi rybackiej nad jeziorem Sevan.

Pierwsi na miejscu rybacy wracają z połowów. Ciekawość nie daje mi spokoju. Tamara ciągle śpi więc podchodzę. Rybak podjeżdża samochodem i pakuje pełne worki do bagażnika. W workach sieci, ryby i raki.

Sieci po połowach nad jeziorem Sevan.

Wyciągam jednego raka i pozujemy wspólnie do zdjęcia.

Pakujemy się i w drogę. Na przydrożnej stacji benzynowej widzę 3 motocyklistów. Zawracam - Polacy. Jaro z Tarnowa na BMW, Darek z okolic Brzozowa na Africe i Kazik na BMW Polak z Londynu.

Na zdjęciu powyżej Jaro i Kazik.
Poniżej Darek z okolic Brzozowa.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 09:57
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2012, 20:16   #2
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Poniżej Darek z okolic Brzozowa.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg Bez nazwy 1.jpg (103.4 KB, 17 wyświetleń)
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 09:56
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2012, 20:39   #3
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Jakiś problem z umieszczeniem zdjęcia więc troszeczkę się porwało :-)
Sorki :-)
Piszę dalej.

Panowie (Darek, Jaro, Kazik) chcą zdobyć pobliski wulkan z jeziorkiem wewnątrz. Chciałem pojechać z nimi ale po wstępnych oględzinach opon i własnego ciężaru Tamara mówi nie. Jedziemy więc dalej naszą zaplanowaną trasą.
Przejeżdżamy przełęcz Sulema (2410 m.n.p.m.) dalej wąwozem wzdłuż rzeki Arpa na kolejną przełęcz Vorotan (2344 m.n.p.m.). Za przełęczą jezioro Spandaryan. Krajobraz zmienia się co chwilę. Zieleń a za moment spalone słońcem trawy. Tak też zmieniała się temperatura niby gorąco a za moment ziąb.
Zorac Carer - ormiański stonehenge jednak znacznie starszy od tego w Anglii i na pewno mniej atrakcyjny. Jest - więc zawitaliśmy w celu oględzin.

Na zdjęciu fragment Zorac Carer, który nie służył do obserwacji gwiazd.
Spalone trawy a na kamieniach jaszczurki wielkości ludzkiej stopy.


Kamienie ustawione koliście posiadały nieregularne otwory.
Z tego miejsca kierujemy się na jeden z najbardziej atrakcyjnie położonych klasztorów. Po drodze inne zabytki wybudowane nad widokowymi przepaściami.

Nad nami wagoniki z turystami w najdłuższej kolejce linowej na świecie (ok. 5,7 km). My zjeżdżamy w dół po serpentynie patrząc na drogę, którą będziemy się wspinać dalej.

Po drugiej stronie szutrowa droga do klasztoru Tatev.

Na dnie doliny Diabelskie Gardło ze studzienki można nabrać naturalnie gazowanej wody i przejść się dół wąwozu oglądając wodospady (mało widoczne ale tłumy były).
Po wyjechaniu pod górę na parkingu pod klasztorem widzimy motocykl z arabskimi numerami. To turyści z Nowej Zelandii jadą na wypożyczonym w Iraku Transalpie. Oboje mają ok. 190 cm wzrostu z plecakami przymocowanymi do moto poszukują spray do łańcucha. Pech chciał, że nie posiadamy takowego mazidła.
Jadą do Istambułu. Są w drodze już 40 dni i z niedowierzaniem słuchają i proszą o powtórzenie dnia naszej podróży (powtarzaliśmy 16 oni uparcie 60). Był to nasz 17 dzień podróży.

Tatev - turyści z Nowej Zelandii.

Udajemy się na zwiedzanie klasztoru Tatew położonego na skraju przepaści. Ładne zdjęcie można zrobić jednie z drugiej strony.

Tatev - w pomieszczeniach przyklasztornych.

W cerkwiach rosyjskich i gruzińskich nie można filmować i robić zdjęć wewnątrz.
W Armenii byliśmy świadkami chrztu robiliśmy zdjęcia i nagrywaliśmy.

Chrzest w świątyni Tatev.

Po drodze rozważaliśmy czy zdążymy objechać Karabach. Zapadła decyzja, że trzymamy się planu i jedziemy w kierunku biblijnej góry Ararat. Po drodze mijamy się z rodzinką jadącą z Iranu na chińskim motocyklu. Zobaczcie sami jak pomysłowo.

Rodzinka z Iranu na chińczyku. Przez siedzenie i bak rozścielony kocyk. Na baku leży najmłodszy członek rodziny. Zdjęcie wykonane w trakcie jazdy.

Wracając tą samą drogą zatrzymujemy się na wspomnianej wcześniej przełęczy Vorotan. Robimy sobie zdjęcie z interesującą rodzinką. Próby komunikacji kończą się na pozostawieniu naszego numeru telefonu. Już do nas dzwonili jednak był jakiś problem na łączach.


Jedziemy dalej. Wieje potwornie a przy okazji pomiata raz w lewo raz w prawo. Wjeżdżamy do wąwozu i spotykamy naszych znajomych, którzy zdobywali wulkan. Stoją na poboczu.
Ciekawy jak im poszło ostro hamuję.
Po co zjechałem na żwirowe pobocze chcąc dokończyć zatrzymanie ? Odpowiedź tkwi w tamtym miejscu i chwili. Do tej pory pory nie wiem dlaczego to zrobiłem.
Emocje ?
Uślizg koła i ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 21:58
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2012, 00:45   #4
kocurek32


Zarejestrowany: Sep 2009
Miasto: humniska
Posty: 16
Motocykl: RD04
kocurek32 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 2 godz 30 min 42 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Głazio Zobacz post
Poniżej Piotrek z okolic Brzozowa.
Małe sprostowanie Darek z okolic Brzozowa,a gleba parkingowa klasa.
kocurek32 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2012, 09:55   #5
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał kocurek32 Zobacz post
Małe sprostowanie Darek z okolic Brzozowa,a gleba parkingowa klasa.
Dzięki za sprostowanie - tak miałem nagrane na kamerze (przedstawiał Jaro - zdjęcie też z kamery - pomogło).
Rozumię, że to Ty - kocurek32=Darek z Humnisk ?

Pozdrawiam i poprawiam :-)
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 10:02
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.10.2012, 13:16   #6
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Od wymiany łożyska przejechaliśmy już ponad 1800 km.
Jedziemy dalej ale myśl o tym fakcie ciągle nie daje nam spokoju.

Wyświetl większą mapę
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.10.2012, 13:40   #7
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Trochę map z wyjazdu:
Polska/Litwa/Łotwa/Estonia


Wyświetl większą mapę

Rosja północna

Wyświetl większą mapę

Rosja środkowa

Wyświetl większą mapę

Elista (RUS)/Gruzja/Armenia/Gruzja

Wyświetl większą mapę
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 09.10.2012 o 13:43
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.10.2012, 13:50   #8
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Mapy nie pokazują wszystkich miejsc.
Za nami ponad 8000 km w 17 dni (2,5 tygodnia).
Co tu dużo pisać. O tym co nam najbardziej doskwierało piszemy najmniej. Nasze cztery litery dawały się już we znaki.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.10.2012, 02:04   #9
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,629
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
Domyślnie

Dawaj Glazio Team!!!!!!!!!!
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!!
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15.10.2012, 09:31   #10
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Sorki za przerwę w relacji - spowodowana krótkim wypadem motocyklowym do Słowacji i Czech.
Kontynuuję :-)

Masakra ... ?

Blacha w deszczu do tego na zakręcie i na moście była niespodzianką inni nazwą to atrakcją. Tylne koło wyprzedzało przednie.
100 pytań do ...
Kłaść motocykl czy nie?
Chwila szybkich decyzji w przeciągu 2-3 sekund.
Jak położę maszynę to i tak uderzymy w skalną ścianę. Nawet sunąc się po drodze nie zmienimy kierunku jazdy.
Spotkanie ze ścianą - nie uniknione. Prawie szorujemy po podłożu lewym kufrem.
Koniec mostu. Jeszcze na kołach. Jest już asfalt.
Muszę spróbować.
Może uda się uniknąć zderzenia ze ścianą.
Odrobina zimnej krwi, dodany gaz i wychodzimy cało. Chwilę nami porzucało. Utrzymałem wibrującą raz w lewo raz w prawo kierownicę. Jesteśmy na drodze.
W jednej chwili tyle emocji. Śmierć w oczach. Z jednej strony ściana z drugiej przepaść. Przegrzane zwoje szarych komórek. Odrobina wysiłku fizycznego. Opanowanie kierownicy. Ujarzmienie żółtego kolosa.

Toczymy się dalej. Trudno wyczuć jak mogło się to wszystko zakończyć.

To było najbardziej niebezpieczne zajście na naszym wyjeździe.

Do Batumi jedziemy w ciągłym w deszczu.
Batumi - miejscami kompletnie sucho a miejscami pada. Tradycyjnie przez rok skończyli budynki, które nie były skończone a w międzyczasie powstało parę nowych. Oświetlone co się da - nawet przydrożne palmy.
Zajeżdżamy do naszych starych znajomych. Piwo, chaczapuri i po przejściach kolejnego dnia spanie.

Dzień 19 (Batumi)
Pranie, pokazywanie zdjęć i filmów z poprzednich pobytów w Gruzji (2010/2011).


Leniuchowanie. Liczyliśmy na słońce i plażę. Pogoda niepewna. Deszcz ciągle wisi w powietrzu. Zamiast na plażę idziemy z wizytą do kolejnego znajomego Paata. Pogoda w kratkę - pada i przestaje. W naszym ulubionym lokalu zmienił się browar i coś w składzie chaczapuri. Tym razem nie było tak smaczne jak wcześniej. Piwo Zegari nie umywa się do Batumskiego. Zresztą to kwestia indywidualnych smaków.
Wieczorem nasze dłuższe wersje filmowe Gruzja 2010 i 2011 zrobiły niesamowitą furorę. Otrzymujemy pochwały, prezenty, pomarańcze i cytryny prosto z sadów i to co najbardziej bezcenne - zadowolenie na twarzach Gruzinów i duma z piękna ich kraju, który większość z nich zna tylko z opowieści.
Po obejrzeniu zdjęć i filmów komentarze, że zrobiliśmy Gruzji wspaniałą reklamę ich kraju. To dodało nam tylko otuchy.

Dzień 20 (Batumi)
Poranna kawa. Wyjazd na miasto w poszukiwaniu internetu. Nasz pierwszy wpis z wyjazdu. Zwiedzanie. Powrót. Pogoda dalej w kratkę. Moczymy nogi w Morzu Czarnym. Woda ciepła jednak warunki nie sprzyjają wylegiwaniu się na plaży.
Wracamy, pakujemy się i w drogę w stronę Turcji. Wyruszamy ok. godz. 15.00.
Tym razem chcemy zwiedzić Turcję a nie tylko przejechać podziwiając tylko to co po drodze.


Kurtkę Tamary upodobała sobie młoda jaszczurka. Wszyscy wokół przestraszeni - uciekają. Hmm - zostałem sam, by ocalić od niebywałego niebezpieczeństwa moją ukochaną żonę. Dorwałem małą bezbronną jaszczurkę i puściłem wolno. Wtedy wszyscy powrócili coby bezpiecznie się pożegnać

Przejście graniczne Sarp (Geo)-Kemalpasa (Tr) to 2,5 godzinna bieganina od budki do budki. Kolejka. Wydaje Ci się, że jesteś już pierwszy przy okienku a tu nagle pojawia się las rąk i tłumaczenie ja tylko pieczątkę. 150 metrów z buta aby kupić wizę-powrót. Teraz my potrzebujemy tylko pieczątki a tu znowu las rąk. Kolejna budka - kontrola celna. Jeszcze jedna przy wjeździe do Turcji.
Ufff.
Przepoceni ruszamy w głąb Turcji - kierunek na południe.
Po drodze robimy krótki postój, na którym Turek częstuje nas śliwkami. Ruszamy dalej - kierunek na Erzurum. Serpentynami wspinamy się coraz wyżej. Jesteśmy zaskoczeni pogodą. Niestety widoki przysłania nam chmura, w którą wjeżdżamy. Po chwili zaskoczenie - po raz pierwszy w Turcji złapał nas deszcz (wcześniej byliśmy 3 x w Turcji bez jednej kropli deszczu). Coraz wyższe góry i remonty na drodze.
Powoli zbliża się noc. Na drodze stoi dziwny znak, ułożone kamienie w poprzek i coś po turecku. Jedziemy dalej. Do tej pory mijaliśmy się co chwilę z samochodami - nagle pustka - nic nie jedzie. Zmiana nawierzchni na szuter. Za chwilę świeżo usypany i grząski kamień. Wąski dojazd do tunelu.
Wewnątrz okazuje się, że tunel jest w budowie - dopiero go drążą. Zawracamy z niemałymi problemami. Wąski nasyp, luźny kamień więc walczymy tak z 10 minut. Wracamy w ciemnościach i deszczu do naszego dziwnego oznaczenia. Na drodze prowadzącej w dół znowu ruch - tiry, remonty itp. Droga szutrowo błotnista a obok wielkie przepaście, których dna nie widzimy (nocne ciemności). Od czasu do czasu widać bardzo nisko w dole światła pojazdów lub szmer górskiej rzeki.

Drogowskazy do wielu elektrowni wodnych po drodze. Ze znaków wiemy, że na rzece były zapory.

Na tureckiej remontowanej drodze. Deszcz, szuter, błoto. Dojeżdżamy do Erzurum. Rozbijamy namiot na stacji benzynowej za miastem obok tira i dwóch mini kamperów na włoskich tablicach.

Dzień 21
Wstajemy. Nasi włoscy sąsiedzi gotowi do drogi. Uzupełniają wodę w zbiornikach, myją pojazd i w drogę. My w międzyczasie składamy manele. Gdzie się nie dotkniemy tam błoto po nocnej przeprawie. Żółtek dostaje szybki prysznic i w drogę. Przejeżdżamy przez miasteczka. Na ulicach sami faceci.

Wyławiamy pojedyncze kobiety, które na widok aparatu odwracają szczelnie zasłonięte oblicze. Co chwile wojskowe patrole. Jeden z nich zatrzymuje nas po chwili puszcza dalej.
Zatrzymujemy się na poboczu.
Nagle ...

Wyprzedza nas wóz pancerny. Za chwilę znaki drogowe - uwaga czołgi. Nie dziwił nas już widok punktów kontrolnych i coraz bardziej uzbrojonych żołnierzy.
To Kurdystan.

Poniżej inny widok na tureckich drogach.


Zbliżamy się do Nemrut Dag. Nie tak szybko. Przegapiliśmy coś na mapie albo skończyła nam się droga.

To po prostu mała przeprawa promowa.

Mkniemy dalej. Gdzieś w okolicy powinien znajdować się skręt do tego zabytku. Zatrzymujemy się więc na stacji benzynowej aby prześledzić mapę. Tankowanie, świeże pieczywo no i oczywiście 100 pytań do ... oczywiście tylko po turecku. Sesja zdjęciowa samych facetów, którzy się o to prosili.
Nemrut Dag tą nazwę kojarzył każdy facet na stacji. Pozujący do zdjęć faceni gestykularnie pokazują nam, że do nemrut pod górkę przez miasteczko.
Jedziemy. Droga kręta widoki z minuty na minutę ładniejsze. Nagle szlaban. To kasa biletowa - 8 lira od głowy i pniemy się jeszcze wyżej. Po drodze campingi, hotele, sklepy, do których każdy chce nas zgarnąć na siłę. Aby złowić turystę Turcy potrafią wtargnąć na drogę. Dziwny i niebezpieczny zwyczaj. Coraz stromsze podjazdy i piękniejsze widoki. Ostry podjazd, budynek i końcowy parking. Tu też chcą nas zgarnąć abyśmy przenocowali. Dalej wspinamy się pieszo na szczyt widocznej usypanej na górze góry. Wszytko po to, by zobaczyć upadłe głowy posągów.

Nazwa tego miejsca pochodzi z kręgu kultury Mezopotamii z III tysiąclecia p.n.e. i wywodzi się od legendarnego Nemroda. Głowy posągów spadły po licznych trzęsieniach ziemi.

Zjeżdżamy w dół. Do następnego celu naszej podróży mamy niecałe 600 km. Zapada mrok. Zjeżdżamy na stację benzynową za potrzebą. Tamara mknie do toalety a ja sprawdzam mapę. Operatorzy na stacji benzynowej zapraszają mnie do stolika gestykularnie pokazując talerz. Podchodzę.

Nalewają zupę. Pytają czy żona też. Potwierdzam skinieniem. Myśleliśmy już o kolacji a tu grochówka, bardzo ostra papryka, którą maczano w soli i na koniec herbatka. Dużo herbatki ... ruszamy dalej.
Kahramanmaraş - nocleg na stacji benzynowej. Prysznic z przygodami ale o tym w dłuższej wersji

Dzień 22
Po śniadaniu podjeżdżamy do dystrybutora. Niestety nie przyjmuje naszej karty. Jedziemy dalej. Tankowanie. Jazda. Nagle wyprzedza nas biały wóz i zajeżdża nam drogę. Facet pokazuje coś w samochodzie.
Widzę podwieszoną kamerę. Wymawia co chwilę słowo Polis i nakazuje jechać za sobą.
Kurde - kolejna przygoda ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Siedem mórz ? Prezentacja zdjęć i filmu w Barze Moto Kosmos Głazio Imprezy forum AT i zloty ogólne 0 04.01.2014 16:15
Siedem mórz … ? Prezentacja zdjęć i filmu w Klub Podróżnik Warszawa Głazio Imprezy forum AT i zloty ogólne 13 09.12.2013 20:05
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] herni Trochę dalej 4 20.08.2012 11:38
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 JARU Trochę dalej 70 20.02.2011 20:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:31.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.