Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27.08.2009, 10:07   #1
deptul
 
deptul's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,224
Motocykl: RD07a
deptul jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
Domyślnie

Działania dywersyjno zaczepne okazały się naszą słabą stroną. Wszystko przez ten brak nocy!
No nic. Wykąpani, z pełnymi brzuchami zaczynamy, jak co wieczór, wielkie knucie. Knujemy gdzie spędzimy następne dni. Nordkapp!! Krzyczy Myku. Ja chcę jechać na Nordkapp!!! Próbujemy Mu perswadować, że już tam był, że już widział, zdjęcia nawet ma. Wszystko na nic. Był, ale było bez sensu i należy pojechać jeszcze raz żeby się przekonać czy rzeczywiście jest bez sensu czy z sensem tylko trzeba dłużej tam pobyć. Hmmmm W sumie ma to sens i wobec takiej argumentacji jesteśmy bezsilni. No to mamy nowy cel, ale jazda do niego najkrótszą drogą byłaby sporym nietaktem i już mamy nowy planNordkapp, ale wcześniej jedziemy do Gamviku. Po drodze widoki zapierają dech. Północ jest bardzo OK.

droga.jpgdroga1.jpg
woda.jpggamvik1.jpg

Po dotarciu na miejsce mamy małe zderzenie z rzeczywistością.
Nie ma żadnej hyte. Jest hotel i hostel. Wybieramy ten drugi. Jest pralka, suszarka, kuchnia, TV, młode dziewczyny w recepcji.
Jest wszystko. Cena za ten komfort w, przypominam, hostelu wywala nas przez zamknięte drzwi prosto w siodła naszych motocykli. Coś koło 500zł za pokój. Witamy w Skandynawii.

gamvik.jpg

Na mapie widzimy cieniutką niebieską kreskę łączącą Gamvik z Nordkappem. Słuchajcie! Plan jest taki!. Krzyczy któryś z nas. Na Nordkapp popłyniemy sobie promem!! A co?!
Miła pani w biurze próbuje wbić nas na prom, który nie zabiera samochodów. Wspomina coś o dźwigu, motocyklach na pokładzie itp..
Ooooo zajebiście!!! Już widzimy naszą fotę w kalendarzu. Nawet zaczynają się spory czy bardziej pasują miesiące zimowe czy te letnie.
Niestety. Kapitan okazał się być sztywniakiem i jakoś nie podzielał naszego optymizmu i pomysł z dźwigiem też mu się nie spodobał. Nie to nie. Łachy bez.
Mamy przyjechać następnego dnia po bilety, bo prom, który nas zabierze odpływa o pierwszej w nocy. Jest 20:00 więc mamy trochę czasu. Nawet więcej niż trochę.
Rozbijamy namioty, palimy ognicho, nie pijemy wódki i nie jemy mięsa. Dzień, jak co dzień.

ognisko.jpgognisko1.jpg
namioty.jpgnamioty1.jpg

Spokój Myka zakłóca widoczna w oddali góra z kopcem na szczycie. Hm hm hm... zachrumkał. Idę! Powiedział i poszedł. Po co? Nie wiemy.

kopiec1.jpgkopiec.jpg

Jak wrócił to Go o to pytaliśmy, ale też nie wiedział. Ot taka germańska zachcianka.

W końcu jedziemy po bilety. Bajrasz zostaje, bo mu się nie chcę. Mija z godzinka i wracamy a dupy nam prawie odpadają ze śmiechu, bo nie ma wolnych miejsc na promie. Wiemy, że Bajrasz tego nie kupi. Dobrą godzinę próbujemy Go przekonać, że trzeba się już zwijać i jechać. Na kołach, bo prom nas nie zabierze. Myślę, że uwierzył dopiero po jakiś 100km.
deptul jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.08.2009, 16:35   #2
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,896
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 51 min 23 s
Domyślnie

W sumie to do dzisiaj nie wiem,po co wlazilem na ta gore.Byla niedaleko,dosyc wysoka i na moje haslo,ze za pol godz tam bede wysmiano mnie,cos mnie ruszylo.A raczej to ja ruszylem dupe i pobieglem.Do polowy wbieglem,bo bylem jeszcze nadczczo,ale pozniej byl to tylko szybki marsz.Zabawnie bylo patrzec na oddalajacych sie deptuli i bajraszow.Wszystkie troski i zmartwienia pozostawilem za soba,w dole.Przede mna byla tylko chec zdobycia szczytu z tajemnicza wieza.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72355524340482
W miare wchodzenia pojawialy sie ciekawe widoki,wiadomo z gory lepiej wszystko widac,a nasz oboz stawal sie tyci.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72417424134850
Byla juz noc,a wlasciwie to jakos kolo pierwszej w nocy.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72461186374338
W koncu dotarlem do owej wiezy.2,5m wysoko ulozony stos luznych kamieni.Oczywiscie ze sie na nia wgramolilem i wtedy widzialem juz dokladnie wszystko.Nawet przez chwile wydawalo mi sie,ze widze przedmiescia Wroclawia.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72856094330786
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72636782141602
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72710689867586
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72801230739026
No ale bylo juz pozno i moglo mi sie poprostu wydawac.Spacerujac tak sobie przy juz wschodzacym sloncu,wrocilem do obozu,gdzie nic odkad wyruszylem na moja wyprawe sie nie zmienilo.Hmm...
Aha..Na ostatnim zdjeciu po lewej stronie w poscie deptula "widac" mnie jak stoje na wierzy i macham.hehe...

Ostatnio edytowane przez myku : 27.08.2009 o 16:41
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.08.2009, 19:23   #3
Zoltan
 
Zoltan's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Chojnice/drogi Europy
Posty: 1,038
Motocykl: RD07a
Przebieg: hgw
Zoltan jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 4 godz 28 min 20 s
Domyślnie

rzeczywiście, widać że to Ty tam stoisz i machasz, hehe
Nawet nie wyglądasz na zbyt zmęczonego wspinaczką na górę
__________________
openSUSE.org
Zoltan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.08.2009, 20:52   #4
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,773
Motocykl: RD07
Przebieg: 44000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 1 godz 39 min 32 s
Domyślnie

Fajnie..... czekamy na ciąg dalszy
__________________


XRV750 RD07 / BMW R1200RT
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.09.2009, 21:02   #5
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
Domyślnie

Tak naprawdę już teraz powinniśmy zakończyć tę relację, bo tyczy ona Kolskiego, a nie lanserskiego kręcenia się po Skandynawii, czy gdziekolwiek indziej. Ale niech będzie.
Nadal jesteśmy w podróży i nigdzie się nam nie spieszy, a nawet pojawia się plan 2782 - a może Ukraina, bo przecież mamy po drodze Nie do końca wiemy po drodze czego, ale brzmi fajnie.
Tak naprawdę mamy poczucie niespełnienia. Dopiero po opuszczeniu Rosji, gdzie targały nami różne uczucia-chętnie, i już natychmiast, byśmy tam wrócili. Tak, czy siak Norwegia śliczna jest,
więc dzida do przodu.
n1.jpg
n2.jpg
n3.jpg
n4.jpg
n5.jpg

***

Faktycznie, informacja, że jedziemy a nie płyniemy, potraktowałem jak dobry żart. No ale skoro już jesteśmy na północy Norwegii, to czy popłyniemy, czy pojedziemy na Nordkapp, to już mało istotne…liczy się lanserskie zdjęcie z globusem., bo i tak odwiedziliśmy Gamvik-faktyczny szczyt Europy.
Po jakiejś setce, moja niunia zaczyna przerywać i się dławic.
-Pompa!
-Moduł!
-Regler!
-Niskie ciśnienie w przednim kole!
Rady kolegów sypią się jak z rękawa. Tym bardziej, że wszyscy jesteśmy mechaniorami pierwszej wody. Musze wspomnieć o germańcu, bo jak tego nie zrobię, to będzie nas znowu terroryzował ujawnieniem obciążających nas materiałów filmowych. Więc dzięki Mykowi wymienione zostały świece…bo miał i miał też klucz do świec…jako jedyny…ooo dzięki Ci Wielki Germański Najeźdźco.
Na miejscu oczywiście zwykłe dziękuje nie wystarczyło. Przez kolejne kilka dni słyszałem, jak to niby byśmy utknęli gdzieś pośrodku dzikiej, nieprzyjaznej i pogańskiej Norwegii, gdyby nie przezorność i dobre niemieckie przygotowanie! Tak na marginesie-Spławik masz w ryj.
swiece.jpg

Na Nordkapp docieramy w bólu około szóstej, siódmej rano. Niby piękny błękit, ale wietrzysko chce nas zdmuchnąć z drogi. Po raz pierwszy w życiu zakręty biorę w przeciw przechyle.
Deptul walczy o życie-coś nie tak ma z regulacją tylniego zawieszenia i motongiem miota na lewo i prawo.
Godzina jest wczesna, bramki wjazdowe martwe, zero kogokolwiek …więc wjeżdżamy oczywiście pod sam globus-lanserska fota i chcemy zmykać szukać jakiegoś noclegu. Ale nie, Herr Rafael zostaje, bo ma misję, a mnie się wydaje, że brak gadżetów to powoduje, czyli będzie twardo czekać na otwarcie sklepów z suvenirami. Zgadujemy się na telefon i trzydzieści kilometrów dalej lądujemy w bardzo przyjaźnie wyglądającym rowie. Zasypiamy w oka mgnieniu. Jakieś pięć godzin później, budzimy się już w komplecie. Haaa, żebyście wiedzieli jaką cenę(cena+germańska prowizja) sobie krzyknął zdobywca suvenirów, za lanserskie naklejki z Nordkappu-Kurwaaaa
nk1.jpg
nk2.jpg
nk3.jpg
nk4.jpg

Asfalty norweskie mordują nam opony. Zaczynamy przeliczać nie na kilometry, ale na dni i godziny. Umorusane niunie, kostki i nasz ogólny wygląd, faktycznie nie pasuje do ogólnego wizerunku „motocyklisty-podróżnika po Skandynawii”., ale o tym wspominał już Deptul. Skoro Nordkapp, to po drodze Finnmark, gdzie Myku, mimo, że nie ma już miejsca w swoich bagażach w przewrotny sposób pozbywa jednego z wszech obecnych reniferów skóry, i to całkiem tanio. Potem na niej śpi i drapanie oraz obrzęki skóry zwala na wszechobecne ugryzienia komarów. Tu też się potwierdza nam niecny plan, uknuty na rybackim. Finmark jest kolejną taka wspaniałą krainą-trochę jak dolina Naretwy ze skałami przez które przedziera się woda, i trochę jak Karelia z bagnami, rozlewiskami i mnóstwem robali, i trochę jak południowa Norwegia, bujna i zielona. Czyli taki kolejny zakątek, który jest trudny do eksploracji na ciężkich, zapakowanych motocyklach. I tu mam na myśli faktyczną eksplorację Finnmarku, czyli jazdę po ścieżkach dla skuterów śnieżnych, gdzie wyznacznikiem tych ścieżek są znaki, a nie droga, a nie przemknięcie asfaltami. Nooo, ale plan planem, a my się nadal lansujemy-oczywiście następnym przystankiem jest Rowamieni i wioska Świętego Mikołaja. Deptul jakoś się ożywił i zaciera ręce.
-Chłopie, co jest?-pytam-bo tego typu zachowanie u Marcina, mnie trochę niepokoi
-Kurwaaa, pogadamy sobie o tych wszystkich listach, które wysłałem!
-Ooo! O właśnie!-wykrzykuje Myku
Hmmm, czyżbym tylko ja był zawsze grzeczny.
f1.jpg
f2.jpg
f3.jpg
f4.jpg

O tym że Finlandia jest smaczna, ale jazda po niej -bez „niej”, i bez wędki na pstrągi, jest raczej nudna, to już się przekonałem w zeszłym roku. Gdyby nie te „skróty”, które są pięknymi, szerokimi i szybkimi szutrami ,po środku których za wzniesieniem potrafi sobie stać renifór z zamiarem uśmiercenia całej trójki….to nuda Panie. No niby ładnie, niby dużo wody, piękne wodospady, jeziora, ale jakoś bez sensu i gdyby nie Nokia i chyba najbardziej wyluzowany naród jaki znam, aaa i Święty Mikołaj, co to go, tu nie powinno być, i jeszcze trzeba zapłacić za wizytę-i tylko dlatego w ryja nie dostał za te listy-to jak dla mnie nuda razy 4.
Ostatni nocleg w Finlandii, spędzamy na tym samym kempingu, co ja w zeszłym roku. W tym samym domku i w towarzystwie tych samych kaczek żebraczek. Myku nagle odkrywa w sobie zdolności mechanika i naprawia swój bojowygermańskijednośladnajeźdźczycotosięniepsujen igdy, przy okazji demontując niunie Deptula. Deptul raczej nie reaguje. Cały czas coś mruczy pod nosem. Brzmi to jakos tak jak: Myy, Miii, Miki, Mikołaj... chyba Milołaj
n.jpg
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.09.2009, 23:47   #6
Azja
 
Azja's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Wrocław
Posty: 152
Motocykl: Ryszard Dominator
Azja jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 5 dni 11 godz 20 min 39 s
Domyślnie

Cytat:
I tu musze sie wtracic w opowiesc.Zanim posypia sie sprostowania i zaprzeczenia,poprosze Deptula o opublikowanie zdjecia,ktore powinna zobaczyc Azia,jak to jej kochas bawi sie w towarzystwie mezczyzn.
Interesujące...nie przerywaj Myku
Azja jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2009, 08:53   #7
DrSpławik
tip top
 
DrSpławik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa / Kraków
Posty: 399
Motocykl: RD07a
DrSpławik jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 1 godz 55 min 55 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Azja Zobacz post
Interesujące...nie przerywaj Myku
Interesujące to będzie jak zacznie zabawiać się z Himbami... Podobno 1 Himba = 30 krów = 1 Africa bez predkościomierza.
Kiub już mnie ostrzegał...
__________________


Ci sono mari e ci sono colline che voglio rivedere

Znam Bajrasza.
I no Bayrash ( ang )
DrSpławik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2009, 22:22   #8
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,773
Motocykl: RD07
Przebieg: 44000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 1 godz 39 min 32 s
Domyślnie

Tak w sumie szczerze powiedziawszy, to nie wiem czy to dobrze, że to koniec tej "przynudnawej" opowieści, bo moim skromnym zdaniem i pewnie nie tylko moim, to jak się ta opowieść skończy to powinniście już jechać w drugą wyprawę, żebyśmy mieli co czytać w dłuuuugie zimowe wieczory . Moim zdaniem jedna z najfajniej opisanych wypraw. Czekamy na ciąg dalszy. Może coś jeszcze wam umknęło .....
__________________


XRV750 RD07 / BMW R1200RT
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2009, 23:27   #9
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,896
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 51 min 23 s
Domyślnie

Nie tylko cos.Nawet dosyc sporo.Bajrasz,Deptul-do tablicy!
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.09.2009, 23:06   #10
deptul
 
deptul's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,224
Motocykl: RD07a
deptul jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
Domyślnie

No dobra. Bajrasz świnia nic nie pisze, bo pewnie knuje jakiś chytry plan na 2010. Na razie nie ma się, co przejmować, bo plan ten, choć zacny, zmieni się jeszcze niejednokrotnie
Dla tych, którzy zdążyli zapomnieć to w pierwszej wersji naszej wycieczki mieliśmy jechać do miasta na D w Afryce. Pojechaliśmy zupełnie gdzie indziej i do tego w inną stronę. A dojechaliśmy i wrócili tylko, dlatego, że wziąłem mapę. Bajrasz miał kompas, ale nie było w nim igły
No, ale do rzeczy.
Wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazywały, że coś wisi w powietrzu.
Tego wieczora karmiąc wspomniane kaczki i jednocześnie obserwując jak niemiecka precyzja zmaga się z japońską myślą techniczną - spotkaliśmy Fina.

kaczka.jpg

Niby nic nadzwyczajnego, bo wciąż jesteśmy w Finlandii. To spotkanie było jednak inne…. dziwne….
Gość nie mówił po angielsku!!! Ponieważ wcześniej nie piliśmy wódki i nie jedliśmy mięsa a ów Fin krok też miał z lekka marynarski, znajomość wspólnego języka nie była nikomu potrzebna. Bajrasz przyniósł szesnastokartkowy zeszyt w kratkę bez marginesu i długopis. Dobrą godzinę rysowaliśmy to, co chcieliśmy sobie przekazać. Kolo jeździ na Harym i nawet potrafi wyartykułować dzwięk swojego silnika co niejednokrotnie czynił

fin.jpg

Było fajnie. No ale prom odpływa coś koło 11 a my musimy wstać jakoś o 6:00 bo jesteśmy w czarnej dupie i do Helsinek mamy kawałek. Przed takim wyzwaniem jeszcze nie stawaliśmy! Owszem, zdarzało się, że wstawaliśmy o 6:00 ale PM. AM nigdy! O dziwo udało się choć łatwo nie było. Oczywiście nikt wcześniej nie pomyślał o paliwie i zaczyna się robić nerwowo. Tak jakoś czujność w człowieku zamiera po dotarciu do zachodniej cywilizacji… Żeby gdziekolwiek dojechać, musimy (muszę) zatankować a to nie takie proste. Automatyczne stacje nie lubią naszych kart. Niemieckich też nie lubią, co trochę poprawia nam humor Gotówki już nie mamy a stacji z żywym człowiekiem nie ma. I tu po raz kolejny germańska przezorność zwyciężyła nad polską fantazją… Nadeszła czarna godzina, więc Myku wyciągnął zza pazuchy gotówkę na czarną godzinę. Jesteśmy (jestem) uratowani! Echhhh… Niemiec, ale o gołębim sercu Gnamy do Helsinek i jakoś nie wierzymy, że uda się nam zdążyć. Udało się i jesteśmy na promie. Na promie nuda. Tłum szturmuje sklep wolnocłowy. Popijamy jakieś napoje, deszcz raz pada a raz nie pada…nuda.

prom.jpg prom1.jpg
prom2.jpg prom3.jpg


Plan jest taki. Na noc zatrzymamy się w Estonii. Będąc w Estonii modyfikujemy plan i jedziemy dalej, bo zaczynamy czuć jakiś dziwny ciąg na polandowo a do tego zaczyna się robić ciemno!! Dziwne uczucie. Powrót jakoś nas nie martwi, bo w zasadzie to jeszcze nie wracamy Tak sobie jadąc, dojechaliśmy do miejscowości Bryzgiel nad Wigrami. Zajęło nam to jakieś 19 czy 20 godzin? Nie pamiętam. Omamy zaczęły się u mnie dużo wcześniej
Kwatery już znamy a Właścicielka zna nas, bo spaliśmy u niej jadąc tam a teraz śpimy jadąc z powrotem. Dziwi jedynie, że pozwoliła też nocować Bajraszowi (Bajrasz pewnie sam chcę powiedzieć, co zrobił, więc dajmy Mu tą szansę)
No to jesteśmy w Polsce! Rano krótka wizyta w sklepie, bo trzeba odkupić kilka rzeczy - poprzedniej nocy wybraliśmy się na małe safari do nie swojej lodówki i gnamy do Białegostoku.
deptul jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
akcja coca-cola, prośba o pomoc mbogo Kwestie różne, ale podróżne. 22 30.08.2013 21:46


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:14.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.