![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 376
Motocykl: Tenere 700
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 20 godz 53 min 50 s
|
![]()
Jedziemy w swoim tempie, cieszymy oczy. Co jakiś czas postój na zdjęcie, łyk wody czy kanapkę. Nieraz miniemy się z jakąś ciężarówką. Ale niezbyt często – co pół godziny, nieraz nawet rzadziej. W sumie to przywykliśmy już do małego ruchu na drodze i mnie osobiście to odpowiada. Dobrze, że nie ma już z nami samochodów żandarmerii – nie psują widoku i nie burzą poczucia swobody. Zastanawia mnie od czego zależy, że dostaje się eskortę? Od nielicznych osób, które odwiedziły ten kraj na motocyklach mam na tyle sprzeczne informacje, że nie pozwalają na zbudowanie żadnej reguły. Dwie grupy już od wjazdu do kraju musiały mieć obstawę, jedna dziewczyna aż do Timimunu podróżowała sama, zaś małżeństwo na dwóch motocyklach już od momentu opuszczenia promu jechało w konwoju. Nam przez długi czas się udawało, a i teraz dali nam spokój.
Pustynia zaczęła zmieniać swe oblicze. Wyjeżdżamy z ergu, piachu coraz mniej. To znaczy, że droga dalej powinna być przejezdna. Pojawia się coś na kształt wyschniętego jeziora pokrytego kamieniami. Dopiero teraz zwróciliśmy uwagę, że piach na wydmach także miewa różne odcienie. W Timimoun wydmy miały kolor najbardziej zbliżony do czerwonego, Wielki Erg Zachodni zaś na początku był żółty, a pod koniec bardziej różowy. Oczywiście (jak dzieci) zabieramy do butelek po jogurcie piasek z Sahary na pamiątkę ![]() 253.jpg 254.jpg 257.jpg 259.jpg 261.jpg Nadszedł czas, by dolać rezerwy paliwa, które wieźliśmy w butelkach po wodzie. 262.jpg Nasza mapa Algierii zawierała intrygujące punkty legendy jak: pustynia piaszczysta, pustynia kamienista, słone jezioro okresowe, solnisko. Ale najciekawszym z nich był: studnia ![]() 262a.jpg Dojechaliśmy do cywilizacji i stacji benzynowej. Nawet był na niej bar z 1 daniem do wyboru ![]() Czymś na kształt golonki z baraniny. Ale była kawa i sympatyczni ludzie, więc było bardzo przyjemnie. Rachunek wyniósł 1040 Dinarów, tj. 21zł. Na odchodnym zamieniamy kilka słów z kierowcą ciężarówki i oczywiście robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Najpierw jednym telefonem, potem drugim. Na koniec naszym aparatem. - Zdjęcie rób tak, żeby było widać moją ciężarówkę w tle. 263.jpg My tymczasem uderzamy w stronę Al – Bajad, gdzie zamierzamy znaleźć nocleg. Teren robi się coraz bardziej górzysty, pojawiają się nawet jakieś baranki na niebie. Jest też więcej roślin, tzn. krzaków i drzew, zaś w oddali majaczy pasmo górskie. Po jakimś czasie wjeżdżamy trochę wyżej, robi się także wyraźnie chłodniej, tzn. blisko 30 stopni ![]() 264.jpg 266.jpg 267.jpg Nieraz można spotkać takie „socrealistyczne” rzeźby przy drodze. 268.jpg Widać także zwierzony. I nie tylko. 272.jpg 271.jpg 273.jpg Zwróćcie uwagę na drogę na poniższym zdjęciu. Widać na nim 3 garby zwalniające na odcinku max. 300 metrów. Żeby było jasne – jedziemy po drodze krajowej. Garby zwalniające to horror w Algierii. Jest ich tyle, że nie sposób zliczyć. Nieraz wiocha to prosta droga - 1,5 kilometra i 10 garbów. Nic nie dało mi tak w kość jak te garby. Upał nie jest męczący, ale garby są. Mogą być wszędzie! Jeden trafiłem nawet na autostradzie. Bardzo często pojawiają się bez żadnego oznakowania. Z reguły też nie są tak ładnie pomalowane jak te poniżej. Na szczęście już na promie zostaliśmy o tym uprzedzeni i tylko raz zaliczyliśmy „lot”. Dobrze, że na południu kraju jest ich mało. Albo raczej mało jest miejscowości ![]() 269.jpg Spuściznę postkolonialną widać w całej Algierii. Na szczęście ludzie tu mieszkający nie przejęli pędu właściwego dla krajów Europy. Życie toczy się tu powoli, w swoim tempie. Handel kwitnie. Kobiety rozprawiają, nie zważając na dziejący się obok ruch uliczny – nawet nie zareagowały na nasz, wcale nie cichy motocykl. 277.jpg 278.jpg 279.jpg Nie licząc emocji jakie towarzyszyły podróży po ergu, dają o sobie znać pokonane kilometry i temperatura. Zrobiliśmy już ponad 450km, a od celu podróży jakim jest Al Bajad, dzieli nas około 150. Sen zmorzył mnie do tego stopnia, że prawie nie jestem w stanie jechać. To dobry pretekst na kawę. Dobrze, że jedziemy przez bardziej cywilizowane tereny, więc i na knajpkę można liczyć. Wcześniej trzeba by wyciągać kocher z sakwy. Udaje się namierzyć dymiący przed lokalem grill, więc będzie ok. Miała być kawa, a skończyło się na pełnym posiłku. Mięso z grilla, sałatka i szukszuka. 274.jpg 275.jpg Dojechaliśmy do Al- Bajad, zakotwiczając w hotelu o polsko brzmiącej nazwie: „Nadjem”. Ciekawe co znaczy po algiersku? ![]() Cena przyzwoita, bo 4000 Dinarów, czyli ok. 80zł. A w cenie – uwaga! – podziemny parking hotelowy! Motocykl nie musi wreszcie parkować w holu ![]() Na recepcji dłuższą chwilę zajęło nam wytłumaczenie, że jesteśmy małżeństwem i możemy dostać pokój z 1 dużym łóżkiem ![]() Tymczasem w hotelu klimat z lat 60-tych, ale jest wszystko czego dusza zapragnie: klima i łazienka. Do tego przyzwoicie czysto. Na wyposażeniu pokoju był tez egzemplarz Koranu. Na korytarzu zostaliśmy zaczepieni przez mówiącego po angielsku chłopaka, który również przyjechał do hotelu. Chwilę rozmawiamy. Dowiedzieliśmy się, że jest w podróży służbowej i jest pracownikiem banku. Oczywiście na koniec dostaliśmy numer jego pokoju i telefonu oraz ofertę pomocy w każdej sytuacji. Miło na nowo odkryć piękno ogólnoludzkich relacji. Tu zawsze najważniejszy jest człowiek! Gdy wyciągnęliśmy się na chwilę w łóżkach, aby odsapnąć, dzwoni podminowany Abdou. - Gdzie wy jesteście? Żandarmeria wydzwania do mnie co się z wami dzieje, bo nie mogą was namierzyć! Może to trochę nasza zasługa ![]() W sumie to dobrze, że się nami interesują. Po krótkiej drzemce postanowiliśmy jeszcze przejść się chwilę po mieście. Po drodze odebraliśmy paszporty z recepcji, pomimo, że recepcjonista twierdził, że muszą być w hotelu. Na razie dostał kserówki. Mamię go zapewnieniem, że jak wrócimy, to mu je na pewno dam. Po przejściach z żandarmerią wiemy dobrze, że dopóki mamy paszporty w kieszeni – jesteśmy wolni. A do naszego powrotu zapomni… Płacę od razu za nocleg, więc paszporty mu nie będą potrzebne. A teraz – kawa! Znajdujemy przyjemny lokal pozwalający z okien obserwować toczące się na ulicy życie. Żebyśmy przypadkiem ani przez chwilę nie zapomnieli w jakim kraju się znajdujemy, ktoś z gości kupił nam kawę i ciastko ![]() 280.jpg Załącznik 113864 285.jpg Przechadzając się po mieście zostaliśmy wciągnięci do sklepu z „tronami ślubnymi”, żebyśmy zrobili sobie zdjęcie. Chyba chłopaki wiedzieli, że będziemy mieli niezłą bekę i dlatego nas zaprosili :P Śluby wyglądają zaś tak, że kobiety bawią się z kobietami, a chłopy z chłopami. Ania chciała zrobić sobie zdjęcie z chłopakiem ze sklepu, ale za żadne skarby nie chciał z nią usiąść na jednym „tronie”. Może się chłopak przeraził, że chcę mu ją zostawić ![]() Kupujemy warzywa na lokalnym straganie – będzie sałatka na kolację! 281.jpg 282.jpg 284.jpg 283.jpg Po powrocie do hotelu udaje nam się niespostrzeżenie przemknąć obok recepcji i uniknąć głupiej gadki o paszportach. Jak się okazało - nie na długo… Około 23 przyszedł chłopak z obsługi i poprosił o paszporty, rzekomo pod pretekstem konieczności pokazania ich w oryginale na posterunku policji – kserówki nie wystarczą. Trochę mnie to zmierziło, bo do tej pory nikt od nas tego nie żądał, a poza tym już w hotelu legitymował nas policjant! Powiedziałem, że nie dam nikomu do ręki naszych paszportów; mogę ewentualnie sam je pokazać policji. Gość w takim razie poprosił kelnera z restauracji, który zawiózł mnie na drugi koniec miasta – na posterunek. Komisariat w niczym nie różnił się od naszych polskich – taka sama nędza. Faktycznie zostaliśmy gdzieś tam odnotowani. Trochę głupio mi się zrobiło, bo chłopak z recepcji mówił prawdę. Do tego zostałem zawieziony na komisariat prywatnym samochodem kolegi… Po powrocie, chcąc się zrewanżować zostawiłem recepcjoniście jakieś pieniądze za fatygę (i trochę w ramach przeprosin). Nie bardzo rozumiał dlaczego w ogóle daję mu gotówkę. Po chwili przybiegł za mną do pokoju obrażony, oddając pieniądze. Przecież to jego praca! Chwilę zajęło przekonanie go, że to w ramach podziękowania, a tylko w taki sposób możemy się odwdzięczyć. Ostatnio edytowane przez Dredd : 09.02.2022 o 15:51 |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
(2018) поездка b Памир - czyli opowieść o tym, jak Gienia, Efcia i Słoń Dominik Pamir zdobywali | trolik1 | Trochę dalej | 167 | 05.05.2021 07:26 |
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty (sierpień 2018) | Gończy | Trochę dalej | 23 | 27.11.2018 08:35 |
Sama na wyspie ludożerców – czyli Królowa na BMW GS Challenge 2018 | Sierdiukov | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 23 | 14.09.2018 21:56 |
Fireblade na Saharze - tak tez mozna... | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 26 | 26.02.2010 22:45 |