Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 27.12.2014, 15:53   #29
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

cd ...

12.08.2014 (wtorek)

Budzi nas słońce. Przy śniadaniu obserwujemy stada owiec, kóz i krów wyprowadzanych na wypas. Jedno z nich otacza nasze obozowisko podczas swojej wędrówki. Dla nas ciekawy obrazek ale przyglądając się zwierzętom również byliśmy bacznie obserwowani. W skrócie - konsumujemy razem :-)



Okruszkami z naszej żywności zajęły się już wszechobecne mrówki zarówno malutkie jak i olbrzymie, czerwone i czarne. Tamara wpadał na pomysł dokarmiania co spowodowało powstawanie korków na mrówczych szlakach. Większe okruchy są rozdrabniane przez mrówki ale niektóre ciągną za sobą kawałek nawet 10 krotnie przekraczający wielkość mrówki. Ciekawe obserwacje :-)



Świetna sprawa takie obserwacje ale z minuty na minutę coraz bardziej zaczyna nam doskwierać upał. Pakujemy się i w drogę.



Wyjeżdżając z ciekawego miejsca przyglądamy się opuszczonym budynkom tętniącym niegdyś życiem. Wyglądają na opuszczone hotele i restauracje. Obrazek typowy w wielu miejscach Macedonii. Do tego ciekawe okoliczne formacje skalne dodają uroku okolicy.



Z powodu upału jadę drugi lub trzeci dzień bez ubrań motocyklowych. Temperatura z samego rana 30 stopni C w cieniu.
Wracamy ponownie do miasta Prilep aby odnaleźć drogę do poszukiwanej twierdzy górującej nad miastem oraz pobliskiego monastyru. Pomagają nam w tym mieszkańcy oraz właściciel stacji benzynowej i hotelu będący motocyklistą.



W samym mieście natykamy się na jeden z monastyrów. To jednak nie jest ten poszukiwany - on znajduje się ok. 10 km za miastem.



Krążąc wąskimi uliczkami udaje nam się znaleźć drogę pod górującą nad miastem twierdzę. Początkowo wąski asfalt zmienił się w szuter, szuter ze stromym podjazdem i wymytymi bruzdami. Na ten widok Tamara stwierdziła, że wystarczy już takich dróg i nie godzi się na dalszą jazdę w górę. W panującym upale na pewno krótka ale wymagająca walka na owej drodze dałaby się we znaki. Przejeżdżamy kilkaset metrów i przystajemy na wypłaszczeniu pod twierdzą.





Z jednej strony widok na twierdzę, z drugiej na miasto skupione w dolinie.



Tym razem motocykl na wypasie :-)





Po wchłonięciu widoków zmierzamy w stronę monastyru, do którego wiedzie bardzo trudna i kręta droga szutrowa.

Monastyr Zlatovrv (1422 m.n.p.m.) - już w pierwszy dzień po wjeździe do Macedonii jeden z pomagających nam motocyklistów przy wymianie opony, mieszkaniec Prilep opowiedział nam pewną historię związaną z tym klasztorem. My posiadaliśmy informację, że do klasztoru nie da się dojechać. Można do niego dotrzeć jedynie pieszo. Nie ma do niego żadnej drogi dojazdowej. Tak też było do ubiegłego roku kiedy to wydarzyło się w tym miejscu przykre zdarzenie. Przyklasztorne mieszkania zaczęły się palić trawiąc prawie wszystko. Brak drogi dojazdowej uniemożliwił dotarcie do obiektu wozom strażackim. Ten fakt zadecydował o tym, że w bardzo krótkim czasie po tym zdarzeniu wybudowana została droga asfaltowa wiodąca pod sam klasztor.



Położony niemal na szczycie góry obok ciekawych formacji skalnych klasztor był miejscem niedostępnym dla wielu osób.



Przyglądając się obiektowi z pewnej odległości nie zauważyliśmy śladów pożaru.



Prowadząca do niego droga to istny wijący się wąż miejscami z dość stromymi podjazdami. Trzeba uważać na drobne kamyczki wyrzucane z poboczy na asfalt przez różne pojazdy.



Po przejściu krótkiego kawałka drogi przystajemy w kojącym cieniu przed wejściem.



Po przekroczeniu bramy wejściowej odsłaniają się zgliszcza po ostatnim pożarze.



Wewnątrz na dziedzińcu panuje cisza i spokój. Brak żywego ducha, nawet w otwartych pomieszczeniach z pamiątkami na sprzedaż. Dziwna sprawa tym bardziej, że obiekt nie posiadał żadnego monitoringu. Wiara to podstawa.



Pierwszy żywy duch to pies, który spał w pobliżu studzienki z wodą. Obchodzimy zgliszcza oraz wykopaliska archeologiczne, które są prowadzone wewnątrz pomieszczeń klasztornych. Mimo tego nie natykamy się na żadną osobę.





Jedyny ocalały od pożaru budynek to cerkiew mieszcząca się na środku dziedzińca oraz część budynków mieszcząca się po prawej stronie od bramy wejściowej.



Cień był wręcz poszukiwany :-)



Nagle w coś się rusza w pobliskiej rabatce. Kilkukrotnie potrząsane kwiaty zwróciły naszą uwagę. Po chwili okazuje się, że to drugi żywy duch. Tamara zawołała kici i nie zdążyła powtórzyć a kot już się o nią kiział i miział. Mógłby tak cały dzień. Pieszczot nigdy za dużo. Najwyraźniej brakuje mu pielgrzymów, którzy mogli tu wcześniej nocować.



Brak żywego ducha miał w tym miejscu swoje zalety. Po prostu emanowało tu pozytywną energią. Po prostu raj dla duszy.

Wracając do motocykla podziwiamy stromą i wijącą się drogę, już asfaltową.



Napełniamy butelki świeżą wodą w studzience obok przyklasztornego parkingu.



Na koniec podziwiamy ciekawe formacje skalne przypominające nam te w bułgarskim Belogradcziku i ruszamy w drogę.



Przystajemy na chwilę w zakładzie zajmującym się cięciem marmurów. Właścicielka pozwala, na krótką przechadzkę nie odstępując mnie na krok.



Chwilę później zatrzymujemy się w Prilep na chwilę. Tamara idzie na poszukiwanie burka (potrawa) a ja grzebię przy GPS-ie. Oczywiście w cieniu.



Po chwili postoju robimy sobie zdjęcie z właścicielem okazałego motocykla :-)



Burek z serem skonsumowany. Tu powstaje plan naszej dalszej drogi. Wszystko za pomocą zakupionych uprzednio map obejmujących całą Macedonię. Rezygnujemy z mało atrakcyjnych miejsc w północnej części kraju jadąc południową drogą do wodospadu w okolicy miasta Strunica.
Prilep-Kawadarci-Negotino-Walandowo-Strunica.

Zatrzymujemy się tylko na tankowanie i w celu ochłody natykając się przy tym na wszechobecne zabytki o nazwie Zastawa.



Zbliżając się do Strunicy widzimy znaki informujące o znacznie większej liczbie wodospadów. Aby do nich trafić trzeba zjechać z głównej drogi a odnalezienie kolejnych znaków kierujących do poszczególnych obiektów graniczyło z cudem. Po dwóch nie udanych próbach odnalezienia owych wodospadów decydujemy się ostatecznie na odnalezienie tego jednego, do którego zmierzaliśmy. Kolor wód w okolicznych rzekach nie napawa optymizmem. Mamy nadzieję, że będzie możliwa opcja noclegu pod wodospadem. Jedziemy z mieszanymi odczuciami robiąc wcześniej zakupy tak na wszelki wypadek. Z odnalezieniem wodospadu Strunica nie było większego problemu. W tym przypadku oznaczenie było bardzo dobre. Docieramy do celu. Przejeżdżając przez strumień stawiamy motocykl. musimy przejść ok. 600 metrów ścieżką pod górę. Ku naszemu zadowoleniu woda w strumieniu jest czysta a do tego zimna dając nam nieco ochłody.



Idąc m.in. po schodach już wiemy, że nocleg pod tym obiektem nie będzie możliwy. Po chwilowej wspinaczce jesteśmy pod wodospadem, z którego woda zjeżdża po niemal pionowej ścianie.



Fajna i chłodząca atrakcja dnia. Na prawdę przyjemna.

Wracamy do motocykla. Szlak prowadzi przez restaurację, która jest w ciągłej rozbudowie. Będąc blisko granicy z Bułgarią stwierdzamy, że nie ma sensu zostawać w upalnej Macedonii.



Obieramy kierunek na Rylski Monastyr. W tym roku zajedziemy nieco wcześniej niż planowaliśmy. Od początku naszego wyjazdu planowaliśmy spotkanie z Bożkiem i Walentyną na łonie natury. Wszystko w sąsiedztwie najpiękniejszego z monastyrów w Bułgarii.

Przejście graniczne przejeżdżamy sprawnie z powitaniem pogranicznika - witamy polską drużynę. Miłe :-) ale o co chodzi ?
Po drodze krótki przystanek na wyciągnięcie bułgarskiej waluty. Od razu podjeżdża ekipa na krosach. Ot zwykłe tankowanie i w teren. Ale mi szkoda. Poszalałbym z nimi ale nie tym czołgiem.



Drugi przystanek w Rylskim Monastyrze już po zmroku.





Chwilę później docieramy na polanę ciekawi czy zastaniemy Bożka, który przyjeżdża tu każdego roku kilka dni wcześniej na święto NMP w celu rezerwacji swojego ulubionego miejsca na na polanie.
Musiało tu wcześniej padać. Stromy i błotnisty zjazd na polanę trzeba było pokonać bardzo wolno. Na dole okazuje się, że jest Bożko - hurrrrra !
Będą pogaduchy. Mimo tego, że dzieli nas spora różnica wieku to bardzo lubimy swoje towarzystwo. Bożko bardzo się ucieszył na nasz widok. Mimo późnej pory od razu zadzwonił do żony Walentyny, która od razu chciała przyjechać jednak nie miała się czym dostać z pobliskiej Dupnicy ;-)
Walentyna będzie jutro a my gawędzimy do późnych godzin nocnych :-)
Jest wesoło !

cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] jagna Trochę dalej 89 10.05.2013 22:03
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca KML Umawianie i propozycje wyjazdów 13 14.07.2011 22:46
Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Trochę dalej 30 17.06.2010 12:01
Startujemy w Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Kwestie różne, ale podróżne. 12 17.05.2010 23:36


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:45.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.