![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,144
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
![]()
Się pozbierawszy ruszyliśmy nad jeziorko które musiało być gdzieś nieopodal. Kiedy wreszcie dotarliśmy oczom naszym ukazał się bezkres błękitnego oceanu. W zasadzie sadzawka, ale malownicza. Jeziorko w kształcie półksiężyca z trawiastym cyplem po środku. Na miejscu ławeczki, ślady po ognisku.
Czyli rzecz jasna popas i sesje zdjęciowe. Dla co wytrwalszych okazja do kąpieli. I sprawdzenia praw fizyki - temperatura wody na wysokości około 2 000 metrów nawet w okresie upałów jest... niska. Z kąpieli nic nie wyszło ![]() Ile tam siedzieliśmy to cholera wie. W takich okolicznościach przyrody i tej no... niepowtarzalnej nie specjalnie nam się spieszyło. Aha - dodam, że jeziorko otoczone jest górami które dopełniają całości a z racji tego że jest na wzniesieniu, to oczywiście widok jest taki jakby stykało się z horyzontem. No po prostu piknie, piknie, piknie. Pojarali sobie, połazili i się pobyczyli to trzeba zjeżdżać i szukać dalszej drogi. W tym miejscu wyszła na jaw pewna tajemnica tracków zrobionych przez Śluzę. Otóż zgodnie z trackiem powinniśmy po jakichś 250 kilometrach szutrów dotrzeć do Budapesztu po drodze przejeżdżając wzdłuż szczytów. Gdzieś tak chyba w tym miejscu wyszło na jaw, że tracki to były robione na "linijkę" ![]() ![]() Chłopaki poczynili mały rekonesans i zapadła decyzja - spieprzamy stąd w drugą stronę. Czyli w kierunku Ukrainy. W czasie jednak kiedy my urządzaliśmy sobie popas na jeziorkiem na popas na połoninach wybrały się krowy. Wyjeżdżam zza zakrętu i widzę, że tam gdzie tylko chciałoby się przejechać stoi bydło. Oczywiście krowy to nie problem. Problemem była krowa na przedzie która po dokładniejszych oględzinach okazała się być bykiem. Stoi takie bydle i lampi się na mnie. Patrzę - młode jakieś bo takie małe, ale rogi konkretne. Przyglądam się uważniej - no fajfus jak nic. W sensie to na pewno nie krowa. I pytanie - jak zachowuje się byk jak widzi motocykl który chce wjechać mniej więcej w stado bądź co bądź jego krów? Sprawdzimy organoleptycznie. Jak coś to dzida i zobaczymy kto szybszy (przez myśl mi przeszło tylko że Lamborghini nie bez powodu ma chyba byka w logo). To ja długa i... nic. Krowy spieprzyły na boki, a byk ma zarówno mnie jak i chłopaków centralnie w poważaniu. I dobrze. Wróciliśmy do przełęczy i zjechaliśmy przeciwną szutrówką w kierunku wzniesień otaczających dolinę od wschodu. Jechało się naprawdę piknie, chociaż teren, przynajmniej jak dla mnie, był już troszkę trudniejszy. Podjazdy z luźnymi kamieniami powodowały że miałem miejscami trochę luźno w gaciach ale generalnie frajda była i chyba o to chodzi. Mądrzejszy o nauki z dnia poprzedniego - "po ch... hamujesz przodem na zjazdach ![]() ![]() Droga zaczęła się wić ku dołowi, ostatni przejazd przez las - po drodze spotkanie chłopaków z grupy lekkiej którzy jak się okazało wybrali tą samą trasę tylko w drugą stronę. Po drodze również stadko owiec które musieliśmy zaliczyć, w sensie przecisnąć się obok. Uroczo. Dojechaliśmy na dół i wtedy... awarii ciąg dalszy - Śluzie padła pompa paliwa. Chłopak sobie radzi to ja sobie przeleję wodę z butelki do camelbaga. Wtedy to też okazało się że mój pomysł żeby na wyprawę zamontować sobie na na miejscu pasażera komin nie był pomysłem który powtórze. Tani oxford poległ i wyrzygał zawartość (część zawartości) mojej torby gdzieś po drodze. No nic. Szybkie przepakowanie i można lecieć dalej. A dalej szutrówka-asfalt-płyty-kijowyasfalt-szutrówkazestrumyczkiemwzdłóż,żwir prosto do kamieniołomu. Serpentynami w górę wyżej i wyżej. Widoki jak z madmaxa - postapokaliptyczna pozostałość po całkiem sporym, w zasadzie ogromnym, kamieniołomie. Stromo jak diabli (w zasadzie urwiskowo) a pogoda zaczyna się pogarszać. Dotarliśmy tak wysoko jak mogliśmy, Mateusz na czuja postanowił zawalczyć z kolejnym podjazdem ale utknął po kilkudziesięciu metrach. Nie miało to większego sensu na klockach. Sesja zdjęciowa, fajeczek i spadamy. No i rozkmina - a może być tam zanocować jutro? Budynki pozostałości po kamieniołomie robiły piorunujace wrażenie. Sam beton bez szyb czy czegokolwiek i resztki urządzeń do wyrąbu skał. Byłoby na pewno ciekawie ale zapewnie byłoby również zajebiście zimno. Ponieważ zaczynało padać trzeba było rozpocząć kolejny etap walki o życie, a dla pozostałych chłopaków po prostu zrobić zjazd. W tym miejscu jakoś tak się rozdzieliliśmy że chłopaki wyrwali do przodu a mi się zostało z Tomkiem z tyłu. Na domiar złego przy wjeździe na asfalt porąbałem kierunku i pociągnąłem Tomka za sobą w przeciwną stronę niż zamierzaliśmy jechać - a zbieraliśmy się na żarełko do Borsy. Nadrobiliśmy kilka kilometrów ale w deszczu finalnie dogoniliśmy chłopaków którzy rozsiedli się w tej samej knajpie w której byliśmy dnia poprzedniego. Obiadek, fajeczek i krótka piłka - co dalej, bo nie ma pogody. No jak to co dalej - wbijamy na kemping do chłopaków, zostawiamy bambetle i dekujemy się do jutra. Zadekowanie się do jutra w praktyce zostało przemianowane - zostajemy do końca, ale to wyszło w praktyce.
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Maramuresz 24.05 - 30.05 | Evvil | Umawianie i propozycje wyjazdów | 149 | 15.05.2014 21:44 |
Maramuresz | Evvil | Umawianie i propozycje wyjazdów | 144 | 08.02.2014 11:21 |
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] | bukowski | Trochę dalej | 21 | 08.01.2014 13:15 |