![]() |
#25 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Gdynia
Posty: 23
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 dzień 4 godz 23 min 23 s
|
![]()
Do Tabrizu podróż mija sympatycznie w eleganckich warunkach - jednym słowem głównie śpimy
![]() ![]() ![]() Autobus kończy swój bieg w Maku, gdzie wysiadamy razem z Mortezą. Łapiemy wspólnie taksówkę i jedziemy do Bazarganu. Przy okazji żalimy się naszemu koledze na naciągających nas taksówkarzy. Morteza udziela nam rad i wskazówek, które mogą okazać się przydatne jeśli kiedyś wrócimy do jego kraju. Na granicy zaczyna się gehenna. Na zmianie są inni urzędnicy niż ci, którzy nas tu przyjmowali na wjeździe. To w sumie nie powinno dziwić ale sprawę utrudnia. Goście nie bardzo wiedzą czego chcemy, co mają zrobić i jak to rozwiązać formalnie. Na szczęście Allah nad nami czuwał stawiając na naszej drodze Mortezę. Facet wszystko załatwia, biega od okienka do okienka, wypytuje, przekazuje, informuje. Po dłuższym czasie ruszamy na parking celny. Tam spędzamy dobre 40 minut zanim ktoś w ogóle zwróci na nas uwagę. Okazuje się, że opłaty za postój motocykli musimy dokonać w banku, który jest gdzieś indziej. Idę z Mortezą szukać banku. Bank oczywyiście niczym się nie wyróżnia, wszystko napisane maczkiem. Podobnie jak druk przelewu. A do zamknięcia biura parkingowego 15 minut :mouthshut: Morteza szybko wypełnia druk i dokonuje opłaty. Wracamy na parking i ostatnim rzutem załatwiamy naszą sprawę. Idziemy do hangaru gdzieś wśród kilku sportowych Ducati i Hond (których posiadania zabraniają irańskie przepisy) stoją nasze wierne rumaki ![]() ![]() ![]() Nie wiem jak to się dzieje, ale po tureckiej stronie wieje jak cholera - znowu. Nie możemy sobie odmówić zajechania do naszych przyjaciół ze stacji benzynowej. Witają nas uśmiechami i czajem a my się czujemy jakbyśmy wrócili do swoich ![]() ![]() ![]() ![]() Domostwo Musy niewiele się różni od pasterskich chat Kurdów. Z tym, że jest biedniej. W domu mieszka jeszcze jego schorowany ojciec, siostra i syn Musy. Spędzamy przyjemnie czas przy herbacie i ciastkach. Pomagamy Musy ojcu sprawdzić ciśnienie, oglądamy trochę tureckiej telewizji i wreszcie idziemy spać. Rano wstajemy skoro świt. Musimy odwieźć Musę do pracy i sami w końcu ruszać w drogę. O 6 jesteśmy w zakładzie i oczywiście załapujemy się na śniadanie ![]() Wreszcie jednak trzeba się pożegnać i zostawić tych przyjaznych ludzi za nami. ![]() ![]() Kiedy już nabraliśmy pędu zaczynam odczuwać nieopisaną radość związaną z jazdą motocyklem, z ponownym przemieszczaniem się na dwóch kółkach, ze swobody jaką to daje, z niezależności - to jest to uczucie, kiedy wiesz, że właśnie po to kupiłeś motocykl i właśnie dlatego podróżujesz tak a nie inaczej. W Iranie byliśmy uwiązani, zależni od ludzi, autobusów etc. Teraz znowu ogranicza nas tylko pojemność zbiorników paliwa. ![]() ![]() Jedziemy na północ, chcemy w końcu dotrzeć do gruzińskiej granicy. Pod kołami mamy fantastyczny asfalt, a dokoła piękne widoki. Gdzieś tam się rozjeżdżamy i wpadamy na siebie dopiero przed granicą Co ciekawe część drogi przejechaliśmy innymi trasami. Mnie nawigacja poprowadziła brzegiem lazurowego jeziora Cildir, gdzie widoki i klimat kojarzyły mi się ze szkockim wybrzeżem. Porywisty wiatr urywający głowę również ;p Kiedy pytałem Ernesta o to jezioro w ogóle nie wiedział o co chodzi. Takie widoki panie ![]() ![]() ![]() Niestety przejście na które się kierujemy okazuje się zamknięte. Nawet do niego nie dojeżdżam, informuje mnie o tym jakiś tubylec. Kiedy Ernest mnie dogania nie chce mi wierzyć i jedzie dalej. Zrobiłem więc sobie 40 minutowy odpoczynek, bo bylem przekonany, że jeszcze go tu spotkam ![]() ![]() ![]() Kiedy wraca ruszamy ku innemu przejściu, do którego mamy prawie 100 km. Nie jest to aż tak wielki problem bo tureckie widoki dalej zachwycają. Im dalej na północ tym tak jakoś mniej turecko. Robi się mroczie, góry wydają się posępne. ![]() ![]() ![]() ![]() Gruzińska granica nie stwarza żadnych problemów i mijamy ją szybko. Zaraz za nią zjeżdżamy na stację. Zaczyna siąpić. Postanawiam się wiec trochę ubrać na deszcz. Niespecjalnie może to przemyślałem i robię to przed frontem stacji. Wtem wybiega gość i coś na mnie krzyczy. Chyba nie spodobały mu się moje gacie :niewiem: Potem Ernest mi mówił, że chodzi o kobiety siedzące w środku, które pewnie gorszy mój jędrny tyłek :P Cóż mnie to też uraziło i jednak rezygnuje z tankowania tutaj :P Powoli dzień szarzeje i trzeba by się spieszyć bo chcielibyśmy dojechać do Tbilisi. Czarne chmury, padający deszcz i kończący się dzień powodują, że Gruzja wydaje się bardzo obca, nieprzyjazna. Odczuwam dziwny lęk i obawę. Nagle gdzieś am z podświadomości wychodzą wszystkie te obrazy gruzińskich wojen, partyzantki, porwań etc. ![]() Do tego znowu się gdzieś z Ernestem rozjeżdżamy i jadę sam. Jest kompletnie ciemno i cały czas leje. Wydaje się, że droga, którą jadę mogłaby być całkiem malownicza za dnia. Po prawej rzeka, po lewej skały. No niestety ja nie widzę nic. Staram się skupić na światłach jadącego przede mną samochodu. W Borjomi zatrzymuje się na stacji. Pora uzupełnić zapasy. Podchodzi do mnie jakiś starszy gość i proponuje nocleg u siebie. Niestety ja nadal odczuwam ten dziwny lęk i nadal jeszcze Gruzja wydaje mi się nieprzyjazna. Staram się kulturalnie odmówić, tłumaczę, że muszę czekać na kolegę. Jakoś się udało. Być może ominął nas świetny wieczór w zacnym gronie no ale co zrobić. Po jakimś czasie zjawia się Ernest. Garmin poprowadził go gdzieś w górską drogę. Nie ma co piękna pogoda i czas na penetrowanie górskich szlaków solo ![]() Ruszamy już razem. Ponoć droga z Brojomi na północ, w stronę Gori dostarcza bardzo sympatycznych widoków. Niestety my tego nie potwierdzimy. Oczywiście również nie zaprzeczymy, my po prostu nic nie widzieliśmy ![]() Odczuwam ogromną ulgę kiedy w końcu zaczyna się autostrada, dwupasmowa i dobrze oświetlona. Przestaje też padać. Możemy zwiększyć tempo, dzięki czemu o północy meldujemy się u Jakuba w jego hostelu Opera. Powiem tak: po takim czasie pierwsza szklanka wina smakuje dziwnie, każda następna coraz lepiej. Ululani jak należy zapadamy w zasłużony sen.
__________________
http://pocketsfullofsandpl.blogspot.com/ Ostatnio edytowane przez bathory : 08.06.2014 o 16:03 |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
LS2 MX 456 miał ktoś w garści? | majo | Kaski | 14 | 08.02.2015 13:31 |
MotoGóry 2013 - czyli zdobywamy najwyższe szczyty Kaukazu | airwolf | Trochę dalej | 13 | 03.10.2013 12:33 |
Na Wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! - Czyli jak planować, żeby wyszło kompletnie inaczej niż się planowało | czosnek | Polska | 61 | 15.02.2011 19:28 |
czy ktos miał styczność z napędami VAZ?? | krystek | Rama, zawieszenia, napęd | 9 | 18.08.2008 00:03 |