Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 17.10.2013, 09:18   #16
Lupus
 
Lupus's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Bielsko - Biała
Posty: 1,364
Motocykl: dr650se
Galeria: Zdjęcia
Lupus jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 1 godz 20 min 44 s
Domyślnie

Zapada zmierzch. Szukamy jakiegoś noclegu. W lesie śniegu ok metra – słabe widoki na upchanie gdzieś sprzętów z dala od drogi, zresztą już późno i nie chce nam się kopać jam pod namioty. Adam siada na łyżwolota, Szparag odpoczywa w koszu, Zbychu odpoczywa za sterami zaprzęgu. Tylko ja i Lupus nie odpoczywamy.
Z lewej majaczy jakaś odśnieżona droga w las. A nawet dwie. Zbychu zostaje, a my robimy zwiad – ja jedną, Angol drugą.
Ta moja okazuje się wjazdem pod rampę załadowczą jakiejś piaskowni albo małej kopalni odkrywkowej. Obok rampy prowadzi stroma droga na górę przebita w śniegu – szeroka tak akurat na zaprzęg. Znowu okazja do zabawy! Ładujemy się w nią rozpędem. W połowie zakręt i musze zwolnić żeby się zmieścić, więc grawitacja bezlitośnie wygrywa z przyczepnością. Lecimy w dół. Sprzęgło, przytulam się do prawej, pozwalam zaprzęgowi nabrać rozpędu w tył i daję kierę na max w lewo. Lewy kufer wbija się w zaspę po lewej, a rozpęd elegancko obraca nas w prawo przodem w dół. W połowie obrotu skręcam na max w prawo i pomagam silnikiem. Za chwile zjeżdżamy na dół pod rampę, tam zawracam, biorę większy rozpęd i powtórka. Wyjechaliśmy dopiero za 6-tym razem. Lupus, który ze swojej Skrzynki Na Wilki miał mniej więcej podobny wirująco-rozmazany obraz jaki widać w okienku w pralce przy praniu prześcieradła, prawie przypłacił te akrobacje pawiem z solianki i mojej nalewki. Ale oczywiście się nie przyznał.
Stajemy na leśnym skrzyżowaniu na górze, tylko po to by zobaczyć jak… prosto na nas zsuwa się powoooluuutku Adam usiłujący zatrzymać Szpargałowego XT-ka. Dotarł tu tą drugą drogą i teraz wraca z góry ze zwiadu. Przybliża się do nas w tempie minutowej wskazówki zegara sunąc na zablokowanych kołach. Ale nie może stanąć. Myślę sobie, ok – oprze się o krowę to stanie. Przy tej prędkości nawet się nie zachwieje. W sumie sunął tak wolno, że pewnie mógłbym zleźć, złapać go ręcznie, a po drodze jeszcze wypalić szluga, ale nie palę więc mi się nie chciało.
Zadanie złapania XT-ka powierzyłem więc koszowi. Łyżwolot w tempie ślimaka trącego hemoroidami o zardzewiałą blachę dotarł w końcu do nas i dotknął błotnikiem gondoli. Po prostu dotknął. Nie przywalił. Dotknął. A miękki, elastyczny endurowy błotnik z polietylenu powiedział „klik” i pękł jak szkło rozsypując się na kilka części.
Chyba się ochłodziło.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Garaże. Konkretnie ruskie garaże. Ze szczególnym ukierunkowaniem na garaże motocyklistów na północy Rosji...
O tym można by napisać bardzo grubą książkę, albo nakręcić serial – taki z tych „ambitnych”, bez sztucznej klaki w tle.
Próba ujęcia tematu w jednym slajdzie wyjdzie tak jak próba przepuszczenia Niagary przez sedes. Weźmie i się nie zmieści.
Pewnie trzeba by zacząć od analizy przemian społecznych po rozpadzie sojuza. Kiedy nastąpił zgon jednych wartości i narodziły się inne. Z jednej strony zagrożenie bezrobociem, biedą i alkoholizmem, ale tez wzrost gospodarczy rejonu obfitego w surowce. Z drugiej otwarcie na zachodni świat z jego wolnością, wzorcami oraz oczywiście gówno wartymi błyskotkami. Z trzeciej – to co siedzi w ludziach od zawsze – chęć bycia razem we wspólnocie. Chęć realizowania marzeń.
Nastał dla nich czas kiedy marzenia wypatrzone na amerykańskich filmach można wcielić w życie na lokalnym podwórku. A zwłaszcza na lokalnym garażowisku.
Znam to z końca lat 80-tych z własnego garażu. Ale to nie ta skala. Ruskie garaże odzwierciedlają skalę imperium, w którym je zbudowano! Po 50-60 m2 powierzchni, każdy z własnym piecem, niektóre z potężną piwnica wyrytą w wiecznej zmarzlinie. Wyposażone i udekorowane bogaciej niż bizantyjskie świątynie. A w nich – Królowie Dróg. Lśniące chromem czopery i cruisery. Amerykanie mają Route 66, a oni swoją federalkę M-18 i podskakując na niej na swoich chromowanych mastodontach nie czują się w niczym gorsi niż bohaterowie hollywoodzkiej kaszany.
Dziś u nas takie wieszaki na frędzle uchodzą za totalne wieśniactwo, ale pamiętam czasy kiedy sam miałem frędzle przy kierze Dniepra z bakiem w kształcie trumny. Po prostu myślałem, że to tak ma być.
Jura z Kiemi zapytany czy na tą ich M-18 nie lepiej by się nadawało jakieś spore enduro niż taki pomnik, powiedział: „wiesz, pewnie tak, ale tyle lat u nas nie można było mieć nic ładnego. A te nasze maszyny są… ładne.”
Chłopaki z Kiemi czy Zapoljarnego jeżdżą razem, wspólnie też prowadzą swoje garażowe klubhausy i dłubią w warsztacie. To ich sposób na spędzanie czasu, którego zwłaszcza zimą im nie brakuje. Tu, na totalnym zadupiu trzeba coś robić żeby nie zwariować albo nie zachlać się na śmierć.
Zrzeszają się w kluby – z własnymi barwami itp. Ale nie uważają się dzięki temu za lepszych od innych – nie ważne zrzeszonych czy nie. To po prostu takie samorzutne, szczere i kumpelskie paczki jakie u nas były jeszcze w latach 90-tych, zanim wkroczyła ta zachodnia sformalizowana, komercyjna skurwielina z importowanymi zza oceanu strukturami MC.
A właściwie nie „wkroczyła” tylko sami na własne życzenie ją zaprosiliśmy.
Oby ruscy byli mądrzejsi. Oby do ich Garaży zawsze można było przyjechać jak do dawno nie widzianych kumpli.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedzimy z „Pająkami” z Kiemi w klubowym mieszkanku urządzonym w piwnicy wyrytej pod garażem. Chłopaki pracują na kolei. To chyba największy lokalny pracodawca. Jura robi w biurze – zajmuje się inwestycjami, a jego kumpel w utrzymaniu ruchu. W miarę ubywania wody rozmownej tematy stają się coraz ciekawsze. Jura patrzy dłuższą chwile na mapę dekorującą ścianę. Zdzies! Trafia paluchem w środek tajgi, spory kawałek na południowy wschód od nas.
Szto zdzies? Przecież to środek czarnej dupy?
No właśnie. Nie ma tam nic. Nie ma dróg, a dostępu bronią bagna, jeziora, wojskowe poligony i zmutowane komary nindża. Prowadzi tam tylko linia kolejowa, ale nie ma jej na mapie. Na żadnej mapie, no może poza wojskowymi – pokazującymi tajne obiekty. Na końcu tej linii znajduje spora… parowozownia! A w niej utrzymywane są w stanie pełnej sprawności lokomotywy parowe i spory zapas węgla. PAROWOZY! To nie skansen. To strategiczna rezerwa do podtrzymania transportu na wypadek załamania się infrastruktury paliwowej lub energetycznej. W XXI wieku nadal nie ma nic pewniejszego od XIX wiecznych rozwiązań.
Tej nocy będzie mi się śniło gniazdo stalowych smoków buchających parą, zagubione gdzieś w zimowej tajdze oświetlonej zorzą.
Na niektóre sny trzeba sobie po prostu zapracować.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 065-DSC08703.jpg (702.9 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 067-IMGP2285.jpg (818.8 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 075-IMG_1323.jpg (539.2 KB, 6 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 091-IMG_1405.jpg (221.7 KB, 5 wyświetleń)
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?"
"Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem
"Dlaczego więc się tak spieszysz?"
Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi.
Lupus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:14.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.