Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 28.12.2012, 23:46   #33
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,918
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 1 tydzień 1 godz 29 min 9 s
Domyślnie

To piękny dzień na szarżę – rzekłem siadając punktualnie o 8 na ławce w widokiem na senny o tej godzinie rynek. Jedząc śniadanie nasłuchiwałem nadciągającej kawalerii.





Po 15 minutach bezowocnego oczekiwania na odgłos podków na bruku postanowiłem przyspieszyć spotkanie, wychodząc naprzeciw rumakom.
W końcu nastąpiło spotkanie w deszczu.
Ku mnie pędziło ok. 15 koni! 15 ledwo zipiących koni, 15 mechanicznych ledwo zipiących koni.
15 mechanicznych ledwo zipiących koni zamkniętych w silniczku małego motorka z wielkim chłopem na grzbiecie.
Gumiaki, dżinsowa katana i słomkowy kapelusz jeźdźca również niespecjalnie budowały obraz całości.

Jeździec w przelocie krzyknął, że jedzie zatankować i zniknął za rogiem popierdując silniczkiem.
Zanim mój mózg przeanalizował to co zobaczył, zatankowany jeździec wrócił, usadził mnie sobie za plecami i pocisnął w nieznane.

Nieznane znajdowało się ok. 2 kilometry za miastem za skrzyżowaniu gdzie z tego co zrozumiałem mam czekać na konie.

Po kolejnych 30 minutach podczas których zapoznałem się z amerykańską
motoryzacją usłyszałem upragniony dźwięk kopyt.



2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku, przy odrobinie dobrej woli mogły by uchodzić za… Może inaczej.
2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku przy ogromniej ilości dobrej woli i wyobraźni mogłyby uchodzić za konie.

Postanawiając niczemu się nie dziwić zasiadłem na moim rumaku, który jak się okazało w miejscu,
gdzie każdy szanujący się koń ma na tyle ciała, żeby jeździec mógł go ścisnąć kolanami bądź łydkami, postanowił tego ciała nie mieć,
wprawiając tym samym jeźdźca w stan głębokiej zadumy.

Wisienką na torcie pozbawienia mnie dumy był sznurek jednym końcem
przywiązany do uzdy mojego rumaka a drugim do siodła mojej przewodniczki.



No nic, za tą cenę i za to co wg folderów widzianych w mieście zaraz zobaczę warto przełknąć tą smętna pigułę.

Ruszyliśmy a to już nie byle jaki sukces biorąc pod uwagę dane wyjściowe. Kierunek również nie odbiegał od założeń jednak zwrot już tak.
Te wymarzone przeze mnie góry i rzeki pokonywane przez konie z folderów zaczęły niepokojąco się oddalać.
Zbyt byłem jednak pochłonięty walką o utrzymanie mniej więcej pionowej pozycji na mym wierzchowcu żeby zaprzątać sobie głowę takimi detalami.



No i tak dreptaliśmy sobie podziwiając takie sobie widoczki aż do chwili kiedy Pani przewodnik zaordynowała kłus.
Kłus przyprawił mnie o chwilowy atak paniki kiedy zdałem sobie sprawę, że zaraz obkręce się na rumaku o 180 stopni i będę wyglądał jak ten Pan na zdjęciu,
z tym, ze w kolumbijskiej wersji to koń byłby na górze



Po chwili udało mi się jednak przystosować do warunków lokalnych i kolejne kłusy przebiegały bez większych sensacji,
zwłaszcza, że 10 sekundowy kłus to był szczyt kondycyjnych możliwości mojego rumaka.
Widoki również nie do konca pokrywały się z
oczekiwaniami.







Wobec braków w rzeczywistości odpaliłem machinę wyobraźni.
Machina niestety miała chyba silniczek z motorka, który mnie wiózł rano bo
zamiast być niczym Murat pod Pruską Iławą czy lekka brygada pod Balaklawą
, przed oczyma duszy mojej uporczywie stał ten oto obraz


-No nic, życie jest nowelą, przynajmniej jest tanio – wymamrotałem do siebie po godzinie,
wręczając mojej przewodniczce 5’cio tysięczny banknot.
Widząc to co jej podałem kobita zrobiła wielkie oczy i coś zaczęła mi tłumaczyć a widząc tępotę w moich oczach,
wyciągnęła karteczkę i napisała na niej 5 i coś za dużo zer. Jakbym nie kombinował to na karteczce jak byk stało 50 000 czyli ok. 100zł.
Tym razem to ja zaprezentowałem piękny wytrzeszcz i jeszcze piękniejszy hiszpański - „Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!!„

Chwilę to trwało, targi były zacięte, padła lawina argumentów, choć te moje argumenty jakoś dziwnie zawsze brzmiały: „ Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!! „

Efekt: Przewodniczka – Ja 50 000 – 0

Pani chyba była zadowolona




Na początku czułem się oszukany, dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że po prostu jak prawdziwy Helmut wykupiłem sobie indywidualną wycieczkę,
zamiast pójść do biura i wykupić o wiele wiele tańszy wyjazd w zorganizowanej grupie. Wniosek: Było się uczyć języków.

Było minęło, teraz czas w góry!!!
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 02.01.2013 o 10:54
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Rajdowo przez Albanię - czyli Rally Albania 2012 od kuchni Ola Trochę dalej 76 23.06.2013 15:36
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] Neno Trochę dalej 50 27.04.2012 18:22
Agri Dagi 2011, czyli pod Ararat i z powrotem. Joseph Trochę dalej 60 04.02.2012 13:59
Otwieram Wrota Afryki czyli... lek na jesienną depresję vol.2 [Listopad 2011] Neno Trochę dalej 148 22.01.2012 19:08


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:05.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.