![]() |
#26 | ||||||||||||||
![]() |
![]()
Dzień 22, podsumowanie + epilog
Ukraina > granica z Polską > Chełm > Lublin > Dom Plan na dziś jest prosty jak kij od szczotki: o 8.00 jemy śniadanie w hotelowym barze, pakujemy się i w drogę. Do granicy zostało niecałe 100 km, za dnia i bez deszczu zajmuje to dosłownie chwilę.
Przed granicą tankujemy ostatni raz benzynę tanią jak barszcz i wbijamy się na przejście. O ile po stronie Ukraińskiej panuje lekki bałagan ale całość idzie w miarę sprawnie, o tyle po stronie Polskiej panuje wojskowy dryl. Nikt nie może wychodzić z samochodu ani z autokaru. Starym zwyczajem przejeżdżamy wzdłuż oczekujących samochodów, co kończy się małą awanturą z jakimś palantem w mundurze - jeb... służbista. Inny wąsaty kapral podniesionym głosem wyżywa się obok nas na Ukraińcu, inny urzędas ogląda nas jakbyśmy mu nasrali do drugiego śniadania. Gdy mówi żebyśmy się cofnęli, robimy takie miny że odpuszcza. Banda stearynowych kurna żołnierzyków bawiących się w trzecią armię świata psia ich mać. Trwamy w tym gabinecie figur woskowych chyba z godzinę, opuszczamy granicę w poczuciu niesmaku. Trasa do Chełma mija błyskawicznie, przed Lublinem wbijamy się w budowę trasy S coś tam. W Lublinie jest już całkiem słonecznie, kawa + ciacho na stacji i lecimy dalej. Robi się coraz wietrzniej, szarpie nami jak pijakiem przy pisuarze - nosi nas po szerokości całego pasa.
Większość wypadków których można było uniknąć zdarza się niemal przed własnym domem. Dlatego ostatnie kilometry robimy powoli, bez napinki i ścigania się z czasem. W sobotę o 14:45, po 22 dniach podróży i przejechaniu 9132 km wracamy do domu - cali i zdrowi. Dzieciaki stęskniły się bardzo a ja za nimi jeszcze bardziej. Dopiero gdy wyjedziemy doceniamy wszystko to, co jest w zasięgu ręki. Wszystko to co na co dzień uważamy za oczywiste wcale takie nie jest, szukamy wielkich idei a nie potrafimy cieszyć się drobiazgami.
Podsumowanie: Kilka cyfr i wniosków dla tych którzy planują podobną trasę: - Przebieg całkowity (wg. licznika): 9132 km - Paliwo (moja afryka): 437 litrów - Średnie spalania 4,8 l/100 km - Koszty wyjazdu (całkowite, w tym ubezpieczenie i wizy): 4700 PLN, z czego na paliwo 2600 PLN - Noclegów pod dachem: 4 (Ushguli, 2xTbilisi, Ukraina) - Mandatów: zero - Awarii: zero (no dobra, jedna śrubka w handbarze wypadła) Złote myśli ![]() - Rogal zamiast kufra ? Zdecydowanie tak, choć nie jest to rozwiązanie wodoszczelne w 100% ale o tym napiszę w wątku "rogalowym". - Bielizna termiczna Brubecka ? Rewelacja, najlepiej zainwestowana kasa we własną dupę. - Nawigację mają wstrętny zwyczaj gubić nas akurat tam gdzie są potrzebne, mapy które działały w domu, w terenie okazują się irytująco nieprzydatne - paper backup to podstawa. - W Turcji trudno kupić papierowe mapy, na stacjach benzynowych jest to praktycznie nierealne. - Bankomaty działają sprawnie, wszędzie bez wyjątku, jeśli brać walutę na zapas, to zdecydowanie dolce. - Trasa przez Ukrainę i Rosję na Kaukaz krótsza, ale nudna niesłychanie. Epilog: Sobotni wieczór spędziliśmy z Lukim mocno imprezowo. Rodzinne ognisko u sąsiadków i ocean whisky wymywał z nas kolejne opowieści. Doczołgaliśmy się do domu głównie dzięki rozsądkowi mojej starszej córki, która pilnowała byśmy nie zalegli gdzieś pod płotem. Poranek pominę milczeniem bo wiecie jak to jest ![]() W poniedziałek rano zebraliśmy się do roboty, ja stęskniony wsiadłem na rower, Luki dosiadł Afryki. Mieliśmy zobaczyć się za godzinkę w robocie. Ruszyliśmy, Luki szybko zniknął a ja sobie radośnie pedałuje. Po na paru minutach dzwoni telefon. Hmm, Luki ? Pewnie się zgubił w mojej wsi, "kaukaski kurna nawigator" myślę. Odbieram, no i wiem, że to nie nawigacja jest problemem tylko gleba. Pędzę na drugi koniec wsi, a na rondzie wielkości większej patelni leży Luki w pozycji pastuszka u Chełmońskiego. W pierwszej chwili myślałem, że robi sobie ze mnie tęgie jaja, ale z bliska wesoło nie jest, lewa noga wygięta w bucie nie wróży nic dobrego. Po chwili przyjechało pogotowie, po nim policja i zaczęło się ściąganie bucika. Bolało, Lukiego dosłownie a mnie tylko od patrzenia. Koniec końców Lukiego zabrano do szpitala na ortopedię, w nagrodę za taką ładną wycieczkę dostał 5 czy 6 śrub w kostkę do wykręcenia za rok. Policjanci spisali mnie i pozwoli odstawić moto do domu. Gdy usłyszeli jaką zrobiliśmy trasę kiwali ze zdumieniem głowami: dlaczego gleba na tym rondzie ? Do dziś nie wiemy. Piach, szybkość, kamienie i uślizg tylnego koła - mało prawdopodobne. Stopka nie złożona do końca - może. Nigdy się tego nie dowiemy.
Na oddziale ratunkowym w Grodzisku Mazowieckim, rentgen zrobiony - to nasze ostatnie zdjęcie do kolekcji z wyprawy ![]()
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles Ostatnio edytowane przez mikelos : 27.12.2012 o 10:35 |
||||||||||||||
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Gruzja - w tym roku jak widzę do znudznia [Sierpień 2012] | duzy79 | Trochę dalej | 42 | 27.12.2021 21:56 |
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] | herni | Trochę dalej | 4 | 20.08.2012 11:38 |
Gruzja Armenia Turcja - zajawka [Czerwiec 2011] | rambo | Kwestie różne, ale podróżne. | 17 | 30.07.2011 13:55 |