![]() |
#40 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 336
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 4 godz 15 s
|
![]()
Wielkie dzięki!
= = = 20250519_10531412671.jpg Przejazd przez Tabriz to udręka. Niekończące się miasto. Odwykłem od takiego natężenia ruchu. Kierunków nikt nie używa, rzadko kiedy samochody jadą zachowując swoje pasy ruchy, które często nawet nie są wymalowane na jezdni. Dość częste stacje CNG. 20250519_12143312681.jpg O 13.04 docieram do granicy irańsko-tureckiej w Bazargan / Gürbulak. Wielkiego ruchu nie ma, jestem trzecim pojazdem w kolejce. Stoję i czekam zobojętniały na rozwój sytuacji. Nie lubię granic, pewnie jak każdy. Ale nastawiam się psychicznie, że swoje muszę tu odpękać. Już po chwili podchodzi fixer, który jednak nie potrafi powiedzieć po angielsku ani słowa, więc nie zamierzam powierzać w jego ręce swoich dokumentów. Jednak po 2 minutach podchodzi inny, ze znajomością mowy Albionu. Wszystko za ciebie załatwię za 70 euro. Stary, chyba żartujesz!? Nie mam tyle i koniec. No, ale zobacz ile to godzin stania, ja to załatwię w 10 minut! Zgoda, ale dam ci 50. Trzeba przyznać, że Payman, bo tak miał na imię, pozałatwiał co trzeba w 25 minut. Stoimy chwilę w cieniu budynku, jednak wjazd do Turcji jest niemożliwy. Przed zamkniętą bramą, a właściwie dwiema oddalonymi od siebie jakieś 10 centymetrów, irańską i turecką, stoi z 10 samochodów i mój motocykl. I dobre 20 minut nic się nie dzieje. Z natury jestem mało cierpliwy, więc po upływie kolejnych 20 minut zaczynam dopytywać kogo popadnie. Halo, stało się coś? Przepraszam, czemu nie jedziemy? https://www.youtube.com/clip/UgkxUTB...Pa3ioY89UgmgD2 Cała ta granica między państwami, wygląda jak granica między chlewem, a oborą w upadłym pegieerze. Jeden wielki syf! Dykty, folie, blachy, porzucone place budowy, dziurawa, kręta i pyląca droga między tym wszystkim. Ohyda i wstyd. Payman już dawno sobie poszedł i nie ma tu nikogo więcej, kto by coś powiedział. Jedyne co mogę zrobić, to zobojętnieć i trwać. A także współczuć ludziom – mrówkom, których widzę za kratami, szybami w ciasnych, dusznych korytarzach, stłoczonych, stojących, siedzących na podłodze. Zapewne spędzili tu wielokrotnie więcej czasu niż ja. Jak w obozie dla uchodźców… Dramat. W końcu jakiś ruch. Z budki wychodzi 5 gości w koszulach, marynarkach, irańska brama uchyla się na metr, ze strony tureckiej podchodzi 3 gości i brama też odjeżdża na metr. Zaczyna się dyskusja, tłumaczenie, przekonywanie, gestykulacja, a czas leci. Tak płyną kolejne minuty. W końcu ktoś mi objaśnia translatorem, że była próba przemytu narkotyków i stąd to zamieszanie. W końcu, po 3 godzinach, na skraju mentalnego wycieńczenia, o 15.56 wjeżdżam do Turcji. Ukojenie przychodzi po pierwszych kilometrach jazdy pustą szosą. Jest słonecznie i chłodno, raptem 20C. Po prawej stronie mam wspaniały widok na ośnieżony wulkan Ararat, „Świętą Górę” Ormian. De facto, Ararat składa się z dwóch głównych szczytów: stale ośnieżonego Wielkiego (Büyük Ağrı Dağı), 5137 m npm (najwyższy w Turcji), i Małego (Küçük Ağrı Dağı) o wysokości 3927 m npm. Wulkan ostatni raz wybuchł w 1840 roku. Warto przypomnieć, że wg Księgi Rodzaju, Arka Noego po przejściu potopu miała osiąść właśnie w górach Ararat. 20250519_15404512701.jpg Trasa E80, którą jadę od granicy prowadzi między górami o wysokościach 2,5 – 3 tysiące i więcej m npm. Wokół mnie bezleśne wyżyny, doliny, zazielenione pagórki, strome zbocza, a wyżej ośnieżone wierzchołki górskie. Ciężko znaleźć dobre miejsce, by przyłożyć głowę. Myślę więc, że dziś będzie mi lepiej wśród ludzi. Odbijam z głównej trasy i po kilku kilometrach widzę maleńką wioskę z górującym meczetem. Mapa wskazuje, że nazywa się Değirmengeçidi. Parkuję na jej obrzeżach, przy ruinie domu. Głos z minaretu wzywa do modlitwy. Ludzie zaganiają krowy na noc do obór. Wioska zasypia jeszcze przede mną. 20250519_19293512721.jpg 20250519_19312312771.jpg |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Iran 2022 – tym razem naprawdę! | Dredd | Trochę dalej | 63 | 19.05.2025 20:16 |