Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.01.2010, 18:08   #12
Big_Brother


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Poznań (Tarnowo Podgórne)
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Big_Brother jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 godz 8 min 19 s
Domyślnie

czołem!

narazi walczymy o odbiór sprzętów z cła oraz NIESTETY czekamy ja kombinuje jak odzyskać skradziony/zagubiony? przez linie lotnicze bagaż.

jak ruszymy - pójdą relacje bardziej na gorąco... na razie kilka fragmentówz bloga na
www.motoamerica2010.pl
(tam też zdjęcia, galeria i ślad ze spota gps)

NIEŹLE SIĘ ZACZĘŁO… JESTEŚMY BEZ BAGAŻY
Wchodzimy na pokład samolotu, a tam… REWELACJA! Ok. 70% wolnych miejsc! Każdy z nas wyspał się na 4 fotelach
Ale nic za darmo… Dostaliśmy BONUSA.
Bonusa w postaci “zaginiętego” bagażu
Siedzimy więc na lotnisku i załatwiamy ubezpieczenie – zaginęły nam WSZYSTKIE BAGAŻE!
Trochę nas to przeraża, bo został nam jedynie bagaż podręczny, w którym znaleźliśmy jedynie gazety na drogę, GPS-y, paszporty i kasę na drogę. Dobre chociaż to…
Rozdygotane nerwy pomaga nam uspokoić “cerveza fria” \

Udało nam się nie przepić całego odszkodowania jakie uzyskaliśmy za brak bagaży! Na razie dostaliśmy po 150 $ za opóźnienie a jeżeli się nie znajdą w ciągu 5 dni zaczniemy normalną likwidację szkody. Późno w nocy polskiego czasu (około 2) udało nam się dużym wodolotem dotrzeć do Montevideo. Tutaj czekał na nas nasz kolega Tomek.
Miasto dość dziwne, wygląda jak opuszczone a na ulicach dużo policji i dość niespotykane samochody.
Dzisiaj walczymy o swoje motory. Ciekawe co z nich zostało?

MONTEVIDEO
Po “wczorajszej” podróży (chyba nikt z nas nie liczył godzin spędzonych w samolotach, busach, promach itd) jesteśmy wreszcie w Montevideo.

Sytuacja dość niekomfortowa. Brak bagaży, nie wiadomo co z motorami, wyczerpani fizycznie ruszamy do naszej agencji celnej- gdzie po całym dniu spędzonym w kolejce do Immigration Office dowiedzieliśmy się, że motocykle będą do naszej dyspozycji za 7 dni…. ale ROBOCZYCH.
Zasugerowaliśmy więc, że od jutra przychodzimy do nich do biura codziennie- i że będziemy gotować tam na podłodze obiady oraz spać (a nie tworzymy cichej oraz miłej dla oka i nosa grupy )…
Po tego typu dyskusjach Pan agent pojechał z nami do portu, pokazał nasze rumaki oraz co najważniejsze!! udało nam się uzyskać lekkie przyspieszenie wszystkich procedur.

Jutro robimy jakieś podpisy i w połowie przyszłego tygodnia powinniśmy być wolni.
Nasze ulubione linie lotnize znalazły 5 z 9 walizek – więc jest nieźle :/ to już większość…

STYCZNIOWY WEEKEND NAD ATLANTYKIEM
Noc na atlantyckiej plaży… Ciepły piaseczek… Ogromne fale i woda ciepła jak w wannie…
Taaak… Zdecydowania na to zasłużyliśmy
Po ciężkich i pełnych nerwów dniach w mieście wypożyczyliśmy 12-osobowego busa i przy wtórze latino-music pojechaliśmy spędzić styczniowy weekend na plaży .
Trochę się martwiliśmy, że w busie marnuje się 6 miejsc i nawet zaczęliśmy się rozglądać za jakimiś autostopowiczkami, ale okazało się, że nawet 5 z 9 naszych toreb wypełniło pół ciężarówki…
Ta ogromna ilość bagażu, oczywiście o ile znajdzie się reszta, będzie nie lada wyzwaniem dla naszych crossów.
Niby wszystko było OK, ale po obiedzie dowiedzieliśmy się, że losy pozostałych walizek są nadal nieznane.
Ja nie mam nic!!! Kask, buty, śpiwór, kurtka, części do motocykla krążą sobie gdzieś po świecie…

WSZYSCY PIJACY SĄ DLA NAS NICZYM… NICZYM BRACIA!
Wczoraj udało nam się wreszcie zobaczyć coś godnego uwagi. Pojechliśmy niestety jeszcze busem na plaże- rezerwat …. Cabo Polonio, http://en.wikipedia.org/wiki/Cabo_Polonio ana której wylegują się foki.

Pomijając woń roznoszącą się wokół są to bardzo miłe zwierzątka tylko mają duże zęby i mordy jak nasze burki. Żeby tam dojechać trzeba zostawić samochód na parkingu i W PEŁNYM SŁOŃCU PRZY TEMPERATURZE 38 STOPNI tłuc się takim dziwnym pojazdem. Po godzinnym pobycie na plaży i drodze w jedną i drugą stronę jesteśmy tak opaleni, że prawdopodobnie wszystkim zejdzie skóra.

Następnym naszym celem była plaża Punto del Diablo….
Która jest mekką surferów. Poskakaliśmy w naprawdę dużych falach nadziałem się na jeżowca i pojechaliśmy sobie w poszukiwaniu miejsca do rozbicia kampingu.
Wczorajszy dzień był dla nas na tyle przełomowym, że uświadomiliśmy sobie, że podróżowanie w grupie 6 osobowej będzie bardzo trudne jeśli będziemy chcieli zachować tempo podróży. Sześć motorów – każdy może się popsuć, samo tankowanie trwa dłużej, sześciu facetów jeden chce napić się kawy drugi akurat zrobić fotkę itd.
Podjęliśmy więc decyzję o rozbiciu grupy na dwie. Jeszcze nie wiemy czy jechać w tym samym kierunku czy też wyjechać w przeciwnych i spotkać się po drodze i przekazać sobie informacje na temat ciekawych miejsc. Właśnie siedzimy sobie w kafejce i ustalamy szczegóły trasy…
Big_Brother jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem