Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.12.2009, 21:54   #83
Misza
22.10.2006, DTN :)
 
Misza's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kąty Wrocławskie
Posty: 3,765
Motocykl: RD07
Przebieg: IIszlif
Galeria: Zdjęcia
Misza jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 miesiące 3 tygodni 2 dni 15 godz 53 min 10 s
Domyślnie

Dzień 11. Część druga...

Dodatek do części 1.



Parę kilometrów po zjechaniu ze wzgórza trafiamy w końcu na regularną szutrówkę. Jedzie się nie zaprzeczę genialnie droga raczej szybka z wieloma hopami. W ten sposób docieramy do farmy rolniczej Patrząc na mapę nic podobnego nie widać, ale potem google earth wszystko wyjaśniło. Przy drodze prowadzącej do Arabii Saud. znajduje się teren który jewst sztucznie nawadniany. Docieramy do drogi i Tomek z Rafałem łapią kapcie - jeden po drugim. Efekt niskiego ciśnienia w oponach, mega dziur w drodze i dużej szybkości Na szczęście mamy komplet dętek, szybka wymiana. W międzyczasie podjeżdżają do nas pracownicy farmy pytając się co tu robimy itp... Patrzę na GPS i okazuje się, że przejechaliśmy w linii prostej około 30 km. Cóż... Czas wracać bo zajęło nam to zdecydowanie dużo czasu. Ciągłe lawirowanie pomiędzy górami nie skraca drogi . Jedziemy jakiś czas zajebiście szybką szutrówką wzdłuż linii kolejowej, szybkość cały czas powyżej 100kmh a hopek i innych atrakcji nie brakuje . Cały czas jedziemy na strzałę z GPSa, po pewnym czasie szutrówka się kończy (prowadzi w inna stronę) i zjeżdżamy na chyba przyszłe pola... tzn dużą część pustynii która jest okresowo nawadniana, zrobiło się z tego błoto które wysychając utworzyło idealnie płaską powierzchnię... Oczywiście ogień. Jadę 140kmh omijając większe dziury i hopy, Tomek przy tej prędkości jeszcze mi odchodzi Masakryczna prędkość... 165 Afryką, nieźle.

Kawałek tego shitu:



Po tym arcydziele filmowym wyjeżdżamy z w miarę cywilizowanej części w pustynię... Z początku teren jest bardzo łatwy, twardy piasek, miejscami układający się w "tarkę" Jadę po tym szybko i widzę większą hopę... Wiem, że nie zdążę wyhamować więc pizda ogień odchylenie do tyłu i... sie nie udało Lecę z dupą w górze... Ląduję ja na głowie a bajk bokiem. Chwila ogłuszenia, zdziwienie wielkie co się stało... (To było głupie, lepiej nie zapierdzielać jak się nie ma pewności). Z dalszej drogi przez pustynię nie ma zdjęć... zdecydowanie nie byłem w nastroju do ich robienia. Od tego paciaka pada mi pompa - nie wiem czemu, nie widać uszkodze płytki ani styków więc ją zdjemuję. Wiem, że mamy 30km do obozu w linii prostej, liczę że będzie to przynajmniej 50km błądząc między górami... Nie jest dobrze, bo Afra napewno spala spore ilości paliwa w takich warunkach.

Jazda przez pierwsze może 10 km była w zasadzie bardzo fajna, nadal oczywiście dyńka napierdzielała i cały bok ale było git... Naprawdę pasuje mi jeżdżenie po pustynii Spotkałem dwie grupy wielbłądów, fajna faza jechać razem z nimi wiele razy w Polsce jeździło się razem z sarnami ale to inna sprawa . Trasa była tu przejrzysta i można było nawigować na strzałę, bez wiekszego odchylenia kursu. Jaja się zaczęły jak wjechaliśmy między góry . Wygląda tam to tak, że jest sobie łańcuch góry(skał) powiedzmy 100m wysokości, długości kilkuste metrów do kilku kilometrów a między nimi piach po którym można jechać. Nie wiadomo, czy wybierając jazdę w którąś strone (bo prosto się nie dało) - nie natrafimy na ślepy zaułek. Spójrzcie na Google Earth i od razu zajarzycie o czym mówię . Wtedy Rafał zapytał się mnie ile km mamy do obozu... Pamiętam jak dziś, że odpowiedzialem mu że troche ponad 12 w linii prostej No ok... Jechaliśmy tak klucząc, podjeżdżając pod masakryczne wydmy, zjeżdżając między skałami pewne około godziny i wtedy kolejne pytanie Rafała: "Ile jeszcze mamy do obozu?" "-9km " No już byliśmy lekko zmęczeni, było południe (gorąco niesamowicie) a my w czarnej dupie . W takich warunkach nie polecam jechac tam nikomu bez GPSa albo porządnego kompasu. Mieliśmy juz za sobą dobrze poand 100km, ja bez pompy wiadomo - długo nie pociągnę grawitacyjnie. Jechaliśmy tak już dość długo... aż odległość na GPSie zmalała do 1,2km tuż przy zaaaajebistym łańcuchem górskim ciągnącym się co najmniej parę kilometrów w lewo i prawo. Trzeba było wybrać... Wybralismy lewo na szczęście była to dobra decyzja. 1.2km w linii prostej, okrążając góry pewnie coś koło 10km i jesteśmy w obozie..

Przygoda z pustynią dała w dupę, nauczyła kilka rzeczy i przede wszystkim dała ochotę na więcej w przyszłości . Dwa fakty:

-200km w takim terenie to absolutnie maksymalny zasięg afryki
-300km dziennie to absolutnie maksymalny przebieg dzienny afryki ze średnio znającym się na rzeczy kierownikiem z jakims tam ładunkiem.

Jako, że było raczej gorąco to zostaliśmy jeszcze rozwaleni pod skałą z cieniem, popijając miętową herbatkę i pierdoląc głupoty...




No ale co dobre to szybko się kończy, o tej porze dnia w tym miejscu jest niesamowicie gorąco. Pakowanie nie było niczym przyjemnym i poszło chyba rekordowo szybko. Wyjechaliśmy z powrotem z pustynii na drogę...







... i ruszyliśmy w kierunku Al Aqaby

Tam pojeździliśmy trochę po mieście, kupując co nieco. Miasto zdecydowanie cywilizowane, czyste piękna publiczna plaża itp... Pojechaliśmy jednak dalej w kierunku granicy i wpakowaliśmy się z motorami na plażę...

Morze Czerwone, cel zdobyty







Oczywiście kapiel w morzu... i posiadunek na molo. Woda nawet z molo była tak przejrzysta, że dno na głębokości 3-4m było doskonale widoczne nawet w nocy. Widoczne też były jeżowce na które widać nie zwracaliśmy uwagi kąpiąc się godzinę temu bez tych śmiesznych butów .

Parę godzin gadaniny, kolejny zajebisty wieczór i kima. Tej nocy mocno wiało i prawie nie spałem - po prostu się nie dało zasnąć. Utworzyłem se z motocykla coś w rodzaju zapory wiatrowej ale i tak nic to nie dało...



Plaża była publiczna i dużo ludzi tamtędy chodziło ale ch** z tym .

CDN...
__________________
Real adventure starts where road ends...

-AT RD07 Big Bore 'Troll Bagnisty, ziejący ogniem z regulatora Diabeł Pustynny'


http://www.youtube.com/user/Miszapoland
Misza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem