Dzień 11
Dość wcześnie wyjeżdżamy na pustynię. Wszystko co zbędne znika z motocykli i jedziemy na lekko pośmigać. W obozie zostaje Hubert jako, że ze zwichniętym nadgarstkiem raczej ciężko...
Pierwsze kilometry to raczej nauka jazdy w wielkiej piaskownicy. Nikt z nas nie miał wcześniej dostępu do takich terenów... wszystkie dostępne w polsce to raczej marne są lub rozjeżdżone przez 4x4.
Zróżnicowanie terenu jest naprawdę niczego sobie. Mamy miejsca twarde jak to:
Sa miejsca z normalnym, kopnym piaskiem gdzie da się fajnie bawić jazdą. Jednak czasami też da się zakopać w takich:
Cała pustynia w tym miejscu jest usiana śladami po 4x4 lokalesów, jeżdżą tamtędy w kierunku drogi prowadzącej do Arabii Saud. .
Bywają też miejsca z tym piaskiem (jak wcześniej mówiłem, nazywa się to chyba fesz-fesz). Który jest masakrycznie trudny do jazdy. Bez ciągłego ognia nie pojeździsz po tym... Zdjęc z takich miejsc nie ma bo się nie dało...
Autor tekstu z jego niewiernym wielbłądem:
Mine globtrotera opanował do perfekcji


Gdzieś pomiędzy...
W międzyczasie Paweł musiał wrócic do obozu... problemy z jednolitością motocykla
Kolejny twardy element.
Panorama I(prawie
Czasami zwyczajny piach z pojedynczymi kamieniami (na którym i tak trzeba ciągle odkręcać żeby jechać) zamieniał się w piach "usiany" kamieniami (widoczne w głębi zdjęcia powyżej). Tam też trzeba odkręcać, żeby się nie zakopać a wokół kamienie.. i trzeba wybrać

Czy męczyć się i omijać kamienie czy mieć nadzieję na niepokrzywienie felgi i dzidować na strzałę...
Miejscami spod piasku wychodziły nawet kawały skał...
Chwila odpoczynku w cieniu bajka po podjeździe pod nasyp utworzony pod górą... udało sie wjechać. Fajne widoki...
Tam jedziemy....
Koniec cz1. CDN...