"Gdy mi ktoś mówi, że ludzkość idzie z postępem to ja patrzę na niego jak na wariata. No bo czytam książki. I oto mam przed sobą gotową do druku książkę polskiego żeglarza Władka Wagnera.  
 
Jest 1932 rok, a więc ludzkość cofnięta  w rozwoju o 90 lat. I tenże młody człowiek postanawia opłynąć świat pod żaglami. Wtedy to było proste. Wziął jacht, kumpla na pokład.  Obaj zabrali kompas harcerski, szkolną mapę Europy i jako jedyne dokumenty, legitymacje szkolne. Plus smalec ze skwarkami i cebulką, powidła babcine i wodę w beczkach po piwie. No i popłynęli.  
 
Nie będę opowiadał dalej bo i tak nikt z postępowej obecnej cywilizacji nie uwierzy że nie mieli sponsora i zespołu brzegowego. Dodam tylko że po drodze nasz bohater zbudował dwa jachty, bo poprzednie mu zatonęły.  
Żebyście nie musieli szukać w googlach to nie miał złotej karty kredytowej ani nie skończył politechniki w kierunku budowa jachtów. Świat opłynął a obecna cywilizacja przez 83 lata od czasu gdy ukończył rejs kombinowała jak nie wydać jego książki w której to opisuje.  
 
No bo przecież jak tu młodym postępowym wcisnąć kit, że bez uprawnień, sponsora i elektroniki można wpłynąć na jeziora mazurskie a co dopiero mówić o rejsie dookoła świata. I to z legitymacją szkolną w kieszeni."
		 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				Jam nie Babinicz...
			 
		
		
		
		
	 |