Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30.05.2025, 14:20   #36
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 327
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 30 min 24 s
Domyślnie Czy to na pewno nie jest ta’arof?

Jestem w Iranie i przyjeżdżam do miasta Marand, gdzie melduję się w hotelu.

20250506_1815492061.jpg

W recepcji nikt mnie nie rozumie, a przewinęło się już z 6 osób. W końcu za pomocą kartki i długopisu zaczynamy dochodzić do porozumienia. Pani z recepcji konsultuje telefonicznie z kimś nad nią. Negocjacja ceny pokoju, z 20 dolców stanęło na 15. Ale mam tylko banknot 100 dolarów, oni nie mają wydać. No to może ustalmy cenę za pokój na 10 euro, tu mam taki banknot i będzie po kłopocie – mówię-pokazuję. Nie ma na to zgody. Przychodzi inny pracownik, zasiada przy biurku i wymienia te moje 50 euro na lokalne miliony riali. Nie chciałem skorzystać z łatwego noclegu w Choy, gdzie miałbym załatwione wszystko od ręki, to teraz mam co chciałem. Otóż koleżka za 50 euro liczy mi 4 mln 250 tys. riali, co jest przeszło 10 x mniej dla mnie korzystne niż moja późniejsza najlepsza wymiana pieniędzy. Ale tego jeszcze nie wiem. Tłumaczenie, wymiana kasy i logowanie do pokoju zajęło chyba z godzinę… Używając kalkulatora, papieru, rąk i gestów. W końcu gotowe!

20250506_1839342081.jpg

I wtedy pojawia się Salva i płynną angielszczyzną jeszcze raz wszystko mi powtarza. Na 19.30 zaprasza mnie do swojego pokoju na kolację.

20250506_1851272111.jpg

Przed wyjazdem przeczytałem bardzo ciekawą książkę Piotra Kowalskiego „Co myślisz o Iranie? W gościnie u zwykłych ludzi”, gdzie na wielu przykładach autor wyjaśnia jego zasady. Ja nazwałbym to „grą wstępnąâ€, takimi słownymi uprzejmościami, small talkiem. Szczególnie w pierwszych godzinach i dniach w Iranie byłem przeczulony na tym punkcie, bo nie chciałem wyjść na gbura i chama z dzikiego zachodu

Salva zaprasza mnie do nich na kolację, ale wypada mi podziękować i powiedzieć, że nie przyjdę. Jeśli ponowi zaproszenie, znowu mam się opierać. Dopiero jeśli za trzecim razem nalega, to zgodnie z zasadami tej codziennej irańskiej dyplomacji i kultury, można się zgodzić. Ale ja dopiero jestem swoje pierwsze godziny w Persji, poza tym Salva świetnie rozumie po angielsku, więc nie owijam w bawełnę, tylko mówię: Great! Tylko, czy naprawdę mnie zapraszasz, czy to jest ta’arof? Nie, to nie ta’arof, przyjdź do nas kolację. Dobra, dziękuję! De facto, w czasie całego swojego pobytu w Iranie, tylko 2 razy ktoś mnie potraktował ta’arofem (być może tylko dwa razy to zauważyłem). Pierwszy raz w zwykłym markecie, gdy stałem przy kasie, zdziwiłem się gdy pani powiedziała i gestem ręki podkreśliła, że nie chce ode mnie pieniędzy. Uśmiechnąłem się, ale to było bardzo łatwe, więc po prostu zapłaciłem I drugi raz, nieco mniej dla mnie oczywiste, w knajpie, gdzie zjadłem śniadanie, bo tam miałem dłuższą i bardziej sympatyczną interakcję z właścicielem, więc nie do końca wiedziałem, czy chce mnie ugościć, czy pogrywa w ta’arof. Ale odmówił pieniędzy tylko 2 razy, a za trzecim moim podejściem przyjął

Kolacja sympatyczna, fajne rozmowy, przyniosłem kupione jeszcze w Turcji „gumę z soku z winogron” z orzechami. Okazuje się, że Salva miała lekcje angielskiego w szkole, a całej reszty nauczyła się z filmów… Jestem tym mega zdziwiony, bo jej akcent i dobór wyrazów mogą świadczyć o rocznym pobycie w Oxford! Kilka propozycji zobaczenia ciekawych miejsc w Tabriz, bo tam mieszkają. Na koniec Salva zaproponowała, żebym zapisał jej numer telefonu i kiedyś w razie potrzeby pomocy w tłumaczeniu zadzwonił do niej. I już niedługo skorzystam z tego numeru. Dałem w prezencie drobne polskie gadżety.

20250506_1933092171.jpg
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem