Zacierało się jedno, do końca. Nie ustaliliśmy dlaczego.
Reszta auta spisywała się znakomicie, zwłaszcza zawieszenie. Przeróbka mojego konceptu, skonsultowana z pierwszy Asem z zaprezentowanej krótkiej listy geniuszy.
Znaczy Pastorem. Ostatecznie Golf "skoczył" z przodu o 70 a z tyłu o 90mm w górę.
Wystarczyło, że raz zatrzymała mnie policja, kiedy zauważyli (po powrocie z Pamirów) auto całe popisane flamastrami i wyglądające "nieciekawie", albowiem naprawy blacharskie (powierzchowne) dokonałem srebrnym pałertejpem.
Szczególną uwagę policji zwróciło to, co wiozłem w golfie.
- Dowód rejestracyjny poproszę.
Proszę.
- Co on tak popisany? Przecież to wygląda na szrot.
W tym czasie drugi z policjantów ogląda golfa szczegółowo.
- Panie... Co pan tu wieziesz w środku?!
Remontuję mieszkanie. Wiozę to, co się udało do golfa wcisnąć.
-

!!
10 workówx25kg, 3x50l keramzytu, około 35mb kabla trójazowego. Spokojnie... Całość waży tyle, co czterech dorosłych facetów, ja piąty więc...
Przejmuję inicjatywę.
Proszę zwrócić zatem uwagę, jak golf przy takim obciążeniu "stoi"...
Golf stoi, goście stoją...
- Ty... Zwraca się pierwszy do drugiego policjanta... On stoi NORMALNIE!
Aaa... to jest golf country?!
Intonacja jakby zmienia się na podziw.
- Pierwszy raz widzę golfa country na żywo. On jest na ramie?
Nie, ten akurat nie. I to nie jest country, to autorska przeróbka. Model dokładnie sprawdzony w Pamirze.
- W Pamirze? Gdzie to.
W Azji Centralnej niedaleko miejsca, gdzie zbiegają się najwyższe łańcuchy górskie na ziemi. Tu akurat fotka (naklejka na auto) z jednego z takich miejsc.
Policjant ogląda fotę, mruży oczy i zaczyna się śmiać. Co ten kolega ma na tyłku napisane?
- Ten (akurat Pastor) ma na wypiętym gołym tyłku dwie 5tki a jego koledzy 4 i 6. Wynik 4655 czyli najwyżej położona przełęcz na pamirskim trakcie.
No i zwróćcie panowie uwagę, na tylny zawias. Gdybyście nie widzieli zawartości, to golfa można by niemal uznać za pustego. Stoi praktycznie na jednym poziomie a na tylnej belce "leży" około 300kg.
Zaczyna się cmokanie i trochę pytań technicznych. Jeszcze raz zwracam ich uwagę na tylny zawias z prośbą, by się przyjrzeli bliżej kolumnie mcphersona.
- Co to, to niebieskie?
To sprężyna pomocnicza firmy Mud Springs. Sprężyna progresywna, idealne rozwiązanie dla aut ciągających przyczepę, czy po prostu mocniej obciążanych.
Dystrybutorem na planecie PL jest Inter Cars, stąd wiem, że to jedyny model (dedykowany dla golfa 2) sprzedany w Polsce.
Od tego momentu, to już piłka do jednej bramki.
- Nie, no. Mi się najbardziej podoba renowacja blacharki! Rzuca jeden z nich.
Konstrukcyjnie golf jest perfekcyjnie przygotowany. Progi i podłużnice wzmocnione a te przyrdzewiałe błotniki... Nie ma co sobie strzępić wolnego czasu.
- Kurde mol... Super auto. Miłego dnia i powodzenia w remoncie!
Policja zwraca mi papiery, odjeżdża i pokazują jeszcze kciuk w górę...
Możecie wierzyć lub nie ale od tego momentu WSZYSTKIE patrole policji na jakie się natknąłem, jadąc w golfem po Gdańsku i Sopocie mnie zatrzymywały, by fizycznie doświadczyć rozwiązań i przede wszystkim obrazu głównego bohatera.
Wręcz dodam, że zyskałem powszechną sympatię i auto było naprawdę znane. Raz byłem zatrzymywany, innym razem ci policjanci, którzy już "zaliczyli" golfa, po prostu mnie pozdrawiali.
Finałem było zatrzymanie mnie przez policyjna inspekcję drogową. Gonili mnie przez cały Miałki Szlak na sygnale i "dopadli" na moście. Sądziłem, ze to karetka gdzieś goni, wszyscy ładnie się ustawili na prawym a ci podjeżdżają do mnie, no i jadę za nimi.
Stanęliśmy przy szkole muzycznej. Procedura podobna ale tu nastawienie trochę zachowawcze.
Po obejrzeniu gagatka jeden z nich mówi; pewnie już ręcznego nie ma.
- Pan sobie wyobraża brak ręcznego w wysokich górach? Ręczny stoi jak po wiagrze.
Śmiech. Dobra... podniesie pan maskę silnika. Po chwili woła kolegę i rzuca; widziałeś to?
- Akurat dzisiaj rano zerwała mi się z grzybka linka gazu, to ją spiąłem trytkami (i to była prawda, dokładnie rano to mnie po próbie ruszenia z podwórka spotkało). Działa elegancko.
Drugi ogląda blachy, bierze telefon i dzwoni. Po chwili (pamiętam jak dziś) rzuca do telefonu:
- Andrzej, f-cznie! Tak zrobionej blacharki jeszcze nie widziałem! I śmiech.
Tym niemniej zaproszono mnie do środka i jeszcze się trochę droczyli. Puściłem im z jutuba filmik:
Wiecie, czemu z rury dymi? Bo to na około 3000m jest a podjazd ma ze 20% nachylenia. Czyli mniej tlenu w eterze i bez ręcznego nie bardzo w takich okolicznościach.
Zaraz potem drugi:
Uważącie, że auto nie jest sprawne? Uśmiecham się. Chłopaki kiwają głowami...
- Jedź pan!
Przybijamy sobie piątkę, biorę kwity i... jadę
Wracając jeszcze do zacierającego się łożyska. Zacisk nie pracował normalnie. Rozbierany, czyszczony, gumki sprawdzane z każdej strony. Na sucho wszystko gra, po założeniu tłoczki na lewym zacisku nie odbijały.
Nie ustaliliśmy dlaczego. Ostatecznie zdecydował paproch w nowym, giętkim przewodzie...
Ale... co robić? Łożyska starczało (dostawało w dupę od grzejącej się tarczy, która również dostawała w dupę) na 500km. No więc ustaliliśmy jeszcze na płaskim gdzieś w Rosji, by hamulca... nie używać. Jeżeli w wyjątkowych sytuacja trza było, to zaraz potem na pierwszym możliwym postoju do gry wchodził śrubokręt i ręcznie rozpychałem klocki.
I w ten sposób przejechałem około 12 000km i całe wysokie góry bezproblemowo.
Ale wracamy powoli na podwórkowe tory.