Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 22:44   #58
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 34
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 15 godz 46 min 54 s
Domyślnie Z Pamiętnika znalezionego w koszu

Nie chiołech...



Wyjątkowo ubezpieczyłem się bielizną merino na dolne członki, by lepiej znosić w mrozie jazdę na rowerze a przedpołudnie nad Wieprzą przywitało mnie bardzo rześko. Mrozek był niezły, bo w drodze do Żabki ręce mi w wilgotnych rękawiczkach zamarzły.
Wpadam więc do sklepu i kupuję dwie zapalniczki, znowu zapominając o zapałkach.
- Czy ma pani jakiś wolny karton?
Niestety...
- Szkoda.
A do czego panu?
- Na rozpałkę.
Aaaa... To pójdzie pan za sklep i sobie do woli wybierze.


Kartonowy raj! Do tego elegancko spakowany.

Chwytam jeden worek i od razu w człowieka duch nadziei wstąpił! Pal sześć, że w lesie...

...zaliczyłem spektakularną glebę.


Za dnia nie mam żadnych problemów ze znalezieniem przesieki. Raz, że drogowskaz...

...dwa...

...wyraźne ślady opon.

Patrząc za dnia na powyższy obrazek, trudno nieobeznanemu było ten ten zarośnięty "wjazd" odnaleźć i w sumie o to chodzi.

No to co...? Walka o ogień...?
Ja pier...papier... Po dwóch godzinach na kolanach, mając dostęp do paliwa za cholerę nie jestem wstanie rozpalić ogniska... W końcu rzucam kolejne: kurwa mać, w eter i podejmuje jedyną słuszną decyzję. Zagrzać wodę razem z kawą tylko na kartonowym paliwie, nie bawiąc się w rozpalanie dalej.
Zawilgotniała i zmrożona sosna, to najgorszy materiał. Mogłem nałamać trochę liściastych ale szkoda mi było niszczyć pojedyncze, dęby rosnące tu i ówdzie czy leszczynę. Mogłem pomaszerować do namiastki bobrowej tamy ale...



...kiedy już w końcu usta zatopiłem w kawie zalanej śmietaną, pojawili się znani już nam gospodarze. Przycupnęli nieopodal i rechotają jak żaby...
- El... taki z ciebie surwiwalowiec, jak z łosia dupy kaloryfer.
I dalej tarzają się ze śmiechu...
- Tak...? To zdejmij futro i wskakuj do Wieprzy - jeden z drugim, mądrale!
Śmiech ucichł, jak płetwą bobra odjął.

Myślę sobie... Żadnych sukcesów na tym wyjeździe... Same porażki... Kąpiel już dawno wybiłem sobie z czajnika ale... PKP mam o 15:33... Jeżeli nie ma jeszcze 14-tej, to pokażę bobrom, gdzie łosie zimują. Na cyferblacie mego 70-cio letniego szwajcara 13:50...
- Patrzajcie bobry! Żeby to się tylko raz żyło?!

Idę po ręcznik najpierw...


...i stawiam go przy "ognisku" bo zesztywniał deczko z uwięzionym browarem. Śpiwory już wcześniej wystawiłem na światło dzienne, celem sublimacji kasztelana.

5 minut później schodzę urwiskiem do rzeki i kilkukrotnie zanurzam się po szyję. Bobrom paszcze poopadały.

Wychodzę na brzeg...


...wycieram się zesztywniałym ręcznikiem.

Pewnie bardziej skuteczny byłby karton ale już spalony do zera.


Pierwsze, co zrobiłem, to wskoczyłem w filcowe botki. Potem się ubrałem. Podszedł do mnie najstarszy bóbr.
- Elwoodzie... Polana jest twoja. Będziesz tu zawsze mile widzianym gościem.

Odczuwam satysfakcję. Zmiana nastroju na mocno pozytywny. Produkcja endorfin, dopamina...
Musze się jednak zbierać, by zdążyć na pociąg. Program wycieczki uważam za wypełniony.
Najeździłem się, co prawda koncertowo ale co tam...

Zanim zwinę nieestetycznie namiot...

...wytrzepuję zamarznięte resztki kasztelana.

Jeszcze dwa ujęcia...





Zmiana "obuwia"...


...i...

Szybkie foto dla Jurka...

...by rozwiać wątpliwości, czy ciągnie od gruntu.

Jak widać nie ciągnie. Na zewnątrz jest "teraz" około -7/-8st. Pod tyłkiem temp. dodatnia.

Lukam ostatni raz na szwajcara i dostaję przyspieszenia. Mam równo 30 minut do pociągu. 5km przed sobą, z czego 300m pchania przez las, następnie 2km do asfaltu i 2,2km do dworca na skróty przez tory i 37m przewyższenia (co teraz sobie dokładnie sprawdziłem).
Szybciej byłoby w odwrotnym kierunku. Do tego jestem extra obciążony:
- workiem foliowym po kartonach + dwie puste puszki,
- dwie pełne puszki piwa,
- czekolada,
- dwie niepełne zapalniczki.
Na delikatny minus spalony tłuszcz z jestestwa ale ten ubytek równoważy uwięziona wilgoć w ręczniku, który skostniał na amen.

Normalnie byłby to już koniec wycieczki ale...
...była walka o ogień...?
Była ale z buta zaliczyć jeszcze blisko 10km, to ja nie planowałem...

Zatem...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem