12 dzień, 7 września. Husze

Wstajesz se rano i jest tak:
Kawka, śniadanko, podziwianie widoczków... bez pośpiechu. Uwielbiam to!
Do pokonania tego dnia mieliśmy już niewiele kilometrów i znaliśmy drogę z poprzedniego pobytu. Musieliśmy jeszcze pod drodze zajechać do Kaplu i znaleźć mechanika, bo Wojtkowi piszczał tylny hamulec i była obawa, że okładzina się starła. Ale najpierw posterunek policji turystycznej...:-). Serio - oni mają policję turystyczną!:-). I niech ktoś narzeka na naszą biurokrację:-)
Okazało się, że z Wojtka hamulcem jest wszystko ok więc mogliśmy jechać dalej

Dwie godziny później zajechaliśmy do Husze i wylądowaliśmy u Hassana. Nie ma tam luksusów, ale była ciepła woda i micha z żarciem:-)