7 dzień, drugi września. Raszid

Prognoza na ten dzień przewidywała poprawę pogody, ale dopiero kolejnego dnia miało być pięknie i przyjemnie. Celem na dzisiaj było rozgoszczenie się u Raszida i mała aklimatyzacja w Jassin. Po śniadanku w hotelu umówiliśmy się z Raszidem na głównej drodze, która jest jakby osią całej doliny. Dolina pocięta jest kanałami i rowami irygacyjnymi, do których dostosowany jest kształt gospodarstw w wioskach. Nie ma tu żadnych adresów, nazw ulic itd - znalezienie właściwego "adresu" jest więc niemożliwe bez znajomości topografii wioski do której jedziesz. Dlatego był nam potrzebny Raszid:-). Po spotkaniu pierwszym punktem były odwiedziny u mechanika, bo wojtkowy rumak tracił moc.
Jeśli dobrze pamiętam to potrzebne było czyszczenie gaźnika.
Następnie po kilku minutach kluczenia wąskimi ścieżkami poprzecinanymi kanałami irygacyjnymi trafiliśmy do domu Raszida.
Raszid jest kuzynem Jimmy'ego, od którego wypożyczyliśmy motorki. Dzieki jego uprzejmości mieliśmy zapewnione jedzonko i nocleg na kilka kolejnych dni.
Po sytym obiadku wsiedliśmy na motorki coby objechać kawałek doliny i wspiąć się na okoliczną skałe, z której był fajny widoczek na dolinę.

Następnie udaliśmy się w odwiedziny do dziadka Raszida.
Dziadek Raszida jest odpowiednikiem sołtysa, ale do jego obowiązków należy również rozsądzanie sporów między mieszkańcami.

Było to super interesujące i pouczające spotkanie dające wgląd w życie wiejskiej społeczności w Pakistanie. Okazało się, że religia religią, ale sporów jest całkiem sporo i Dziadek jest bardzo zajęty. Najczęstszym powodem sporów są...kobiety:-).
Nie nawinęliśmy tego dnia zbyt wielu kilometrów, ale ten dzionek był bardzo fajny i interesujący.