25 dzień wyprawy, 3 kwietnia. Wąwóz Dades.

Pobudka rano była cudowna - czułem jeszcze fajne zmęczenie fizyczne po wysiłku, ale nic mnie nie bolało i nie miałem zakwasów. Lubię się tak czuć:-). Po szybkim śniadanku objuczyłem Gienię i ruszyliśmy w dalszą drogę do wąwozu Dades. Ale najpierw przejazd przez Todrę!:-)
Było zajebiście. Pyrkałem sobie powoli ciesząc się każdą chwilą, wspominając wczorajsze widoki tych samych miejsc z góry, kontemplując je dzisiaj z dołu. Piękna pogoda dopełniała całości tego "kiczowatego" obrazka:-).
Po jakieś godzinie rajskiej jazdy zacząłem wjeżdżać na płaskowyż, w którym wyżłobiony był wąwóz Todry. Zaczęło mi brakować paliwa, więc zacząłem węszyć po wioskach. W jednej wiosce nie byłem przekonany co do zawartości 5cio litrowej butelki, ale już w następnej miejscowości udało mi się znaleźć dobry stuff:-)