kolege Tomka tak poznalem

jedziemy na e4 Łańcut - Rzeszów i wyprzedza nas grupa motocyklistow. wszyscy obładowani na XT660R. sa juz przed nami gdy jeden robi fik! i leeeeeci koziołkując po asfalcie a motocykl w druga strone krzesząc iskry. szybki zjazd na pobocze i do goscia. poobijal sie ale nic nie polamal. koledzy sie wrocili. zlom na pobocze i gadamy. wracali z krymu. jechali do krakowa. juz na wyjezdzie z PL lancuch byl do wymiany ale 'jakos objedziemy'. no i 130km przed domem strzelil. nie poszedl w silnik, nie pierdolnal go w plecy tylko owinal sie wokol zebatki tylnej/piasty zblokowal do wahacza i... fruuuuuu! motocykl mocno skasowany. na szczescie jechalismy furgonetka wiec moto na pake, wydzwoniona laweta z krakowa i kawka w rzeszowie. ha! nawet fotke znalazlem

3 lipca 2011...
drugiej akcji nie widzialem bo Magdzie urwal sie łańcuch w SLR650 w Rumunii na powrocie z Grecji. tym razem poszedl w przednia zebatke i rozerwal dekiel alternatora. Rumuńscy motocyklisci pomogli - popularny dekiel od wszystkich RFVC 600-650 taki sam. juz na wyjezdzie na serwisie prosilem, zeby go zmienila - to oczywiscie 'jakos obiade'